Nieudana mistyfikacja i skuteczna psychoza. Rzecz o operacji „Greif” Otto Skorzeny’ego

Od tego momentu „zabójców Skorzeny’ego”, prawdziwych i wyimaginowanych, zaczęto widzieć wszędzie. Dochodziło do tak absurdalnych sytuacji, że za kratki trafiali żołnierze, którzy nosili na przykład zdobyczne niemieckie buty. Zdarzył się też wypadek, że dwaj żołnierze, jedzący obiad na stołówce innej jednostki, pochwalili spożywany posiłek. Te słowa wydały się podejrzane innym stołującym się tutaj żołnierzom i kolejni dwaj domniemani „komandosi Skorzeny’ego” znaleźli się w areszcie. Jednak znacznie poważniejszą konsekwencją było to, że psychoza objęła także wyższe dowództwo amerykańskie. Generał Bradley zdjął ze swego sedana i hełmu generalskie gwiazdki, by nie zostać ustrzelonym przez niemieckiego snajpera. Dowódca 1. Armii, generał Hodges uciekł ze swej kwatery w Spa do Chateaufontaine, gdzie został położony do łóżka z rozstrojem nerwowym (oficjalnie z powodu zapalenia płuc). Nawet sam naczelny wódz, generał Eisenhower został zmuszony do zmiany kwatery i przeniesienia się do Wersalu, skąd wożono go do stołówki shermanem w asyście kompani żandarmów uzbrojonych w erkaemy. Na froncie wymyślono cały system rozpoznawczy dla własnych oddziałów. Na przykład odpięty drugi od góry guzik od bluzy, błękitne lub różowe szaliki na szyi, salutowanie poprzez dwukrotne uderzenie dłonią o hełm. Ponadto amerykańskie patrole zatrzymywały wszystkich podejrzanych, bez względu na stopień, do identyfikacji. Nie ominęło to nawet generała Bradleya, który był kilka razy zatrzymywany przez żołnierzy chcących sprawdzić, czy na pewno jest Amerykaninem.

Amerykańskie raporty mnożyły niemieckich komandosów w amerykańskich mundurach do liczby 250. W przeważającej liczbie byli to swoi, którzy wydali się podejrzani i zostali aresztowani. Prawdziwych dywersantów Skorzeny’ego Amerykanie schwytali i rozstrzelali około 18. Także druga operacja dywersyjna – „Stösser”, czyli desant spadochronowy, wywołała jedynie efekt psychologiczny. Faktycznie nocny desant zakończył się całkowitym fiaskiem. W nocy z 16 na 17 grudnia niedoświadczeni piloci zaczęli desantować skoczków jeszcze na terytorium Niemiec, przy tym wiał bardzo mocny wiatr, więc rozrzut był bardzo duży. Z tego powodu podpułkownik van der Heydte po wylądowaniu za liniami wroga zdołał zebrać jedynie 125 spadochroniarzy, bez radiostacji i tylko z jednym karabinem maszynowy. Amerykanie szybko ich osaczyli w rejonie Baraque. Van der Heydte zdecydował się podzielić swój oddział na małe grupy i rozkazał przebijać się na własną rękę. Sam z odmrożonymi nogami dostał się do amerykańskiej niewoli 22 grudnia. Z 1200 desantowanych spadochroniarzy do bazy powróciło jedynie 240. Ostatni większy niemiecki desant spadochronowy w czasie II wojny światowej zakończył się klęską, lecz Amerykanie jeszcze długo szukali na swych tyłach prócz „zabójców Skorzeny’ego”, także spadochroniarzy generała Studenta…

Panzerkampfwagen V Panther Ausf. G Zdj. Wikimedia Commons
Panzerkampfwagen V Panther Ausf. G
Zdj. Wikimedia Commons

Jeśli działania kompanii Stielaua można uznać za sukces, to działania reszty 150. Brygady Pancernej poniosły całkowite fiasko. Skorzeny widząc, że I Korpus Pancerny SS nie zdoła przebić się przez amerykańskie pozycje, zwrócił się do dowódcy 6. Armii Pancernej SS-Oberstgruppenführera Josepha Dietricha z propozycją użycia brygady jako zwykłej jednostki frontowej. Dietrich rozkazał 150. Brygadzie Pancernej, biorąc pod uwagę jej „amerykański charakter”, zdobycie z zaskoczenia Malmedy. Pancerniacy Skorzeny’ego ruszyli do ataku 20 grudnia. Skorzeny nie wiedział jednak, że Amerykanie byli już gotowi na przyjęcie „przebierańców” dzięki temu, że wzięli do niewoli jego zwiadowcę, który zdradził im plany ataku. Na pantery z białymi gwiazdami czekali już piechurzy ze 120. pułku piechoty i saperzy z 291. batalionu saperów. W dwudniowych zażartych bojach Niemcy stracili większość sprzętu (w tym wszystkie pantery, rozbite z bazook). Sam Otto Skorzeny został w czasie walki ranny w twarz.

28 grudnia niedobitki 150. Brygady zostały zluzowane przez 18. Dywizję Grenadierów Ludowych. Jednostkę wycofano na tyły, a następnie rozwiązano. Ci, którzy ocaleli z zespołów jeepów, zostali zebrani w rejonie St. Vith i przydzieleni do innych zadań. Skorzeny dopiero po wojnie, siedząc w amerykańskim areszcie, dowiedział się, jakie zamieszanie w amerykańskich szeregach spowodowała operacja „Greif”. Nawet niektórzy z pilnujących go strażników byli ofiarami szpiegomanii wywołanej działaniami jego komandosów (dziś powiedzielibyśmy – „zielonych ludzików”…).

Piotr Korczycki

Bibliografia:

Bączyk N., Ardeny 1944–1945, Warszawa 2004.

Kryczka L., Ardeny, Warszawa 1996.

Whiting Ch., Rozkaz: zabić Eisenhowera, Warszawa 2006.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*