Przez Konstantynopol na Zachód – droga Całunu Turyńskiego między X a XIII w.

Odnalezienie Mandylionu w murach Edessy otwiera nowy rozdział w historii tej relikwii. Od tej pory, oblicze Jezusa utrwalone na tej tkaninie stanowić będzie przez wieki kanon, według którego wzorować się będą liczni artyści, zaś sama relikwia stanie się znana w całym chrześcijańskim świecie, co skłaniać będzie wielu nie tylko do posiadania kopii, ale także do zdobycia oryginału.

Czytaj część 1, część 3, część 4, część 5

Szacunek wobec relikwii okazał także bizantyjski cesarz Justynian. Sfinansował nie tylko odbudowę zniszczonych podczas powodzi murów, w których ukrywano tkaninę, ale także przeznaczył potrzebne środki na budowę świątyni, w której odtąd przechowywano Mandylion.[1] Przez blisko 400 lat Mandylion przechowywano w kościele Mądrości Bożej w Edessie. Nie sprzeciwiali się temu nawet muzułmanie po zajęciu miasta w 639 roku, mimo, że zakazali wykonywania kopii wizerunku oraz publicznego obnoszenia w procesjach.[2] Wbrew pozorom, zajęcie Edessy przez Arabów było zbawienne dla samej relikwii, gdyż miasto znalazło się poza zasięgiem władzy Bizancjum, którym wstrząsały walki z ikonoklastami, sprzeciwiającymi się kultowi wizerunków. Coraz powszechniejsze stawało się jednak przekonane, że na tetradiplonie utrwalone zostało Prawdziwe Oblicze, czyli wizerunek twarzy samego Jezusa. Doprowadziło to do powstawania licznych kopii wizerunków wraz ze wszystkimi szczegółami. Jedyną różnicą zachodzącą między oryginałem, a kopiami było to, że artyści przedstawiali Jezusa z otwartymi oczami. Kopie zaczęły pojawiać się właśnie po zajęciu miasta przez Arabów, co wiązało się z odmową mieszkańców Edessy przekazania do Konstantynopola czczonego wizerunku. Posiadający charakterystyczne cechy wizerunek Oblicza Jezusa został utrwalony między innymi na freskach w kościele Hagia Sophia w Konstantynopolu, czy też na złotych monetach Justyniana II, wybitych w roku 692 i będących pierwszym portretem Chrystusa wybitym na monetach.[3] O tych szczególnych cechach Chrystusowego wizerunku w ikonografii oraz na Całunie Turyńskim, a związanymi z Męką Jezusa, będzie jeszcze mowa w jednym z artykułów.

To właśnie do wspomnianych kopii Oblicza z tetradiplonu przylgnęła nazwa mandylion, wywodząca się z arabskiego mandil, czyli płat płótna, płaszcz, co z kolei zaczerpnięto od łacińskiego mantellum (okrycie, płaszcz, szata). Ciekawi fakt, iż określenie to przeszło również do języka jidysz – mantel/mantela. .[4]  W języku aramejskim podobne słowo oznacza z kolei ręcznik. [5] Mandyliony, pomimo zachowania wierności szczegółom, nie zadowalały jednak cesarzy Wschodniego Cesarstwa, gdyż zależało im, aby to właśnie w drugim Rzymie znajdowała się ta bezcenna relikwia.[6] W roku 944 cesarz Roman I Lekapen powierzył dość dziwne zadanie generałowi Janowi Kurkuasowi. Mianowicie nakazał mu sprowadzenie relikwii do Konstantynopola przy pomocy wojska.[7] Kurkuas przeprowadził całą akcję w sposób przemyślany taktycznie. Po zdobyciu kilku arabskich miast i wzięciu w niewolę jeńców o wysokiej randze w liczbie około 200, przystąpił do oblężenia Edessy z żądaniem wydania Mandylionu. Mimo początkowego oporu, zarówno chrześcijańskich mieszkańców, jak i arabskich władz, Arabowie zgodzili się w zamian za wydanie jeńców i opłatę w srebrnikach oddać generałowi tkaninę.[8] Nie była to jednak opłata czysto symboliczna, lecz wynosząca 12 tysięcy sztuk srebra. Cesarz musiał być przekonany o prawdziwości tej relikwii, jeśli był w stanie zapłacić za nią kolosalną, jak na tamte czasy, sumę pieniędzy.[9]

Przekazanie Mandylionu z Obliczem Chrystusa przez obywateli Edessy bizantyjczykom w 944 r. Anonim, XIII w. Wikimedia Commons.
Przekazanie Mandylionu z Obliczem Chrystusa przez obywateli Edessy bizantyjczykom w 944 r. Anonim, XIII w. Wikimedia Commons.

W dniu 15 sierpnia tegoż roku w tryumfalnym pochodzie do miasta wniesiono relikwię, którą  obnoszono w procesji ulicami miasta: do kościoła Matki Bożej w dzielnicy Blacherne, do kościoła Hagia Sophia, cesarskiego pałacu Bukoleon, a następnie do świątyni maryjnej w Faros, gdzie przebywała już na stałe przez 260 lat.[10] Uroczystej procesji przewodził patriarcha Teofilakt.[11] G. Zaninotti odnalazł także kodeks zawierający modlitwę wypowiedzianą w bazylice podczas ceremonii. Mówiła ona o wspaniałości tego płótna, która pochodzi wyłącznie z kropel śmiertelnego potu, spływających z twarzy, która jest źródłem życia, niczym krople krwi, oraz spod palca Bożego. Te właśnie wspaniałości zabarwiły odbicie Chrystusa, upiększone następnie kroplami krwi cieknącymi z Jego boku.[12] Podczas oględzin płótna stwierdzono, że nie jest to jedynie wizerunek Oblicza, lecz że jest to całun grobowy. Informacja ta nie została jednak przekazana szerszemu gronu, gdyż równoznaczne jest to z zaprzepaszczeniem blisko 1000-letniej tradycji. W sztuce zdarzenie to znalazło swoje odzwierciedlenie w pojawieniu się scen złożenia ciała Jezusa do grobu – tzw. trenów (lamentów).[13] Późniejszy cesarz Konstantyn VII Porfirogeneta, który sam zajmował się tworzeniem ikon, stwierdził, że obraz na płótnie powstał bez malowania. [14]

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*