Słowianie, ich wędrówki, siedziby i otoczenie etniczne we wczesnośredniowiecznej Europie – Część I

Niezwykle częstym jest utożsamianie tacytowych Fennów z bezpośrednimi przodkami dzisiejszych Finów lub też ogółem Finów zachodnich. Główną rolę odgrywa tu nazwa plemienna wprowadzająca – niejako automatycznie – zwolenników takiej interpretacji w błąd. Jeśli przyjrzymy się dokładniej słowom twórcy „Germanii”, które brzmią: „Fennowie wyróżniają się zdumiewająca dzikością i wstrętnym ubóstwem: nie mają ani broni, ani koni, ani domowego ogniska; pożywieniem ich zioła, odzieniem skóry, legowiskiem ziemia; jedyna ich nadzieja w strzałach, których ostrza z braku żelaza sporządzają z kości. To samo polowania żywi zarówno mężczyzn, jak i kobiety; te bowiem wszędzie mężczyznom towarzyszą i żądają części zdobyczy. Małe dzieci nie mają innego przed zwierzem i deszczami schronienia prócz byle jak ze splecionych gałęzi urządzonej kryjówki: tam wracają jako młodzieńcy, tam jest dla starców przytułek.”[23], to muszą pojawić się uzasadnione wątpliwości. Wiadomym przecież jest, iż ludy zachodnio-fińskie[24]:

a) już przed początkiem naszej ery znały metody wytapiania i obróbki żelaza,

b) stosowały uprawę roli,

c) budowały stałe siedziby (domostwa),

d) w sytuacjach zagrożenia zamieszkiwały w osadach obronnych.

Dokładając do tego ustalenia językoznawców mówiące o tym, że etymologicznie nazwę Finowie należy wywodzić od germańskiego rdzenia fen– znaczącego „łowca” lub „zbieracz” powinniśmy założyć, iż wspomniani przez rzymskiego dziejopisa Fennowie to w rzeczywistości Lapończycy (Saamowie)[25].

800px-Slavs_serving_their_GodsSkoro tak, to pod jakim mianem ukrywają się prawdziwi Finowie? Logika podpowiada, że winniśmy ich poszukiwać w pobliżu Lapończyków (Fennów). A co w tej kwestii sugerują starożytni? Zarówno Tacyt jak Ptolemeusz dają nam wyraźne wskazówki. Ten pierwszy oświadcza, że na wschód[26] („na prawo”) od siedzib Sujonów (Szwedów) „… spotykamy na wybrzeżu Morza Swebskiego oblane nim gminy Estiów (albo raczej estyjskich ludów)…”[27]. Ten drugi napisał, iż na północ lub północny-wschód od Weltów[28] („powyżej nich”) zamieszkują Ossiowie[29]. Rzymianin dodaje także cenne informacje brzmiące: „Czczą oni matkę bogów […] Z uprawą zboża i innych produktów ziemnych cierpliwiej się biedzą, niżby się tego oczekiwało po zwyczajnej Germanom gnuśności. Ale także morze przeszukują i jedyni wśród wszystkich Germanów zbierają po mieliznach i na samym wybrzeżu bursztyn, który oni sami nazywają glesum.”[30]. Dzięki nim jesteśmy w stanie nasze rozważania posunąć znacząco naprzód. Przypuszczamy bowiem, iż wzmianka o matce bogów odnosiła się do kultu bogini odpowiedzialnej za urodzaj. W warunkach rzymskich takimi bytami nieziemskimi były Ops[31] lub Demeter[32], czyli boginie płodności, urodzaju i bogactwa, czczone także jako opiekunki rolnictwa. Chociaż dysponujemy dużo mniejszym zasobem informacji na temat panteonu ludów fińskich to wiemy, że funkcje przypisane wspomnianym boginiom rzymskim pierwotnie spełniały u nich rozliczne żeńskie bóstwa opiekuńcze[33], a w czasach późniejszych również idole o imionach Pekko[34] i najpewniej Rongotausa[35]. Uzyskujemy przy okazji argument wykluczający kojarzenie Estiów ze społecznościami lapońskimi, które uprawy roli nie praktykowały. Kolejnym, już ostatnim, lecz nie najmniejszej wagi wnioskiem wyłuskanym z tego fragmentu jest potwierdzenie, że siedziby Estiów, albo dokładniej ich części, zlokalizowane były nad brzegiem Bałtyku, a więc najpewniej co najmniej w nadmorskiej części dzisiejszej Estonii i północnej Łotwy[36]. Przy okazji trzeba zaznaczyć, że wzmianka o zbieraniu bursztynu w żadnym razie nie może determinować wskazań co do siedzib tego ludu gdzieś w okolicach Sambii, gdyż tę kopalną żywicę zbierano i wydobywano już w starożytności na terenach rozciągających się od Pomorza po Łotwę i Estonię[37].

Przejdźmy teraz do najtrudniejszej zagadki. Z tej racji, że posiada ona bogatą literaturę, a i format niniejszego opracowania zobowiązuje do maksymalnej zwięzłości, ograniczymy się wyłącznie do rozpatrzenia najważniejszych wskazówek. Zacznijmy zatem od przypomnienia faktu, iż ludy zwane Wenetami zamieszkiwały w starożytności w różnych miejscach Europy i Azji. Świadczą o tym nie tylko bezpośrednie relacje, ale także wiadomości pośrednie. Do pierwszych zaliczymy źródła pisane wspominające o Wenetach nadadriatyckich, małoazjatyckich, bałkańskich, galijskich i wschodnioeuropejskich. W drugiej grupie znajdują się głównie dane językowe, na podstawie których należy lokalizować ich dawne siedziby na Półwyspie Jutlandzkim, w Walii i Alpach. W oparciu o te dane powstały dwie hipotezy starające się wytłumaczyć pochodzenie ludów „weneckich”. Jedna z nich podnosi, iż pierwotni Wenetowie stanowili w zamierzchłej przeszłości jeden etnos, który w wyniku migracji i presji plemion indoeuropejskich uległ rozproszeniu. Inna z kolei zakłada, że Wenetowie nie poddali się nowej fali ludności przybywającej do Europy lecz to właśnie oni, z bliżej niezlokalizowanej praojczyzny, w zwartych grupach emigrowali do odległych krain i podbijali tuziemców[38]. Cóż, naszym zdaniem należy wziąć pod uwagę jeszcze jeden wariant. Polega on na takim założeniu, iż każda (lub pewna część) tworzących się w dawnych czasach indoeuropejskich grup językowych krystalizowała się wokół określonej społeczności stanowiącej rdzeń („zaczyn”, „jądro”) powstającego etnosu. Być też może, że Wenetowie byli pośród takich pra-grup językowych zbiorowością pełniącą jakieś specyficzne funkcje czy wypełniającą oryginalne zadania, albo posiadali szczególną pozycję z innych, niestety nieznanych nam powodów[39]. Z tej przyczyny nadawano im miano Wenetów, oscylujące wokół znaczeń emocjonalnie wybitnie pozytywnych (kochać, miłość, rodzina, pokrewieństwo, przyjaciel)[40]. Można zatem przypuścić, iż w każdej (lub w niektórych) z tworzących się indoeuropejskich wspólnot komunikatywnych, w mniej lub bardziej zamierzchłych czasach, występowała społeczność (czy później wyodrębniony szczep) „wenecka/wenetyjska”. Która z zasygnalizowanych koncepcji odpowiada dawnym stosunkom nie jesteśmy w stanie zdecydować. Jakby jednak nie było, to dla naszych rozważań większe znaczenie posiada inne spostrzeżenie związane z Wenetami. Otóż, zarówno relacje starożytnych, jak i ustalenia nowoczesnej nauki pozwalają na uznanie za wysoce prawdopodobne, iż na przełomie starej i nowej ery odrębność etniczno-językowa Wenetów wobec określonych ludów nie występowała lub właśnie ulegała zatarciu. Przykładowo G. J. Cezar w swych „Pamiętnikach o wojnie galijskiej” napisał: „Cała Galia dzieli się na trzy części: jedną z nich zamieszkują Belgowie, druga Akwitanowie, trzecią ten lud, który we własnym języku nazywa się Celtami, w naszym – Galami. Wszyscy oni różnią się między sobą językiem, urządzeniami, prawami”[41]. Jak widać ani słowa o odrębności Wenetów, których Cezar przecież znał bo stoczył z nimi zacięte i krwawe walki. Znając położenie ich siedzib[42] musimy wykluczyć, iż autor ukrył to plemię wśród Akwitanów lub Belgów. W przypadku Wenetów nadadriatyckich sytuacja wyglądała podobnie. Według ostatnich ustaleń zreferowanych przez J. Zająca ludność ta nie należała językowo do Ilirów lub innego, zupełnie odrębnego zespołu, lecz pod tym względem była bardzo bliska grupie italskiej[43]. Jej ostateczna romanizacja (w tym językowa latynizacja) miała się dokonać najpóźniej w I lub początkach II w. n.e. Jak widzimy stwierdzenie, że poszczególne ludy „weneckie” w pierwszych wiekach po Chrystusie mogły stanowić część większych wspólnot etniczno-językowych nie jest zbyt ryzykownym. Idźmy zatem dalej.

Zwolennicy opinii o istnieniu nad Bałtykiem odrębnego etnosu wenedzkiego, używającego języka nie należącego do żadnej ze znanych nam rodzin mogą przywołać argument dot. występowania na obszarach dawnych Prus, Litwy oraz Łotwy nazw osad i wód powstałych od miana Wenedów. Problemem tym zajmował się przed laty F. Bujak i w pracy poświęconej omawianemu ludowi przytoczył całą masę imion „wenedo-pochodnych”[44]. Wbrew opinii znakomitego uczonego wiele z nich na pewno nie nawiązuje do tego tajemniczego ludu, są jednak i takie, które taki związek raczej z nimi łączy[45]. Poprzestańmy jednak na tym, bo każdy zainteresowany śmiało sięgnąć może po nieco bardziej szczegółowy atlas. Zresztą takie zjawiska zachodzą dość powszechnie, i to nie tylko przy istnieniu wyraźnych różnic etnicznych ale wtedy nawet, gdy wspólnoty te pod względem lingwistycznym i kulturowym są sobie bardzo bliskie[46]. Czemu zatem nie mielibyśmy przyjąć, iż Wenedowie nadbałtyccy przynależeli do większej grupy językowej?

Zaczerpnijmy teraz z dorobku językoznawców i archeologów. Dokonane przez nich ustalenia wskazują, że w czasach gdy tworzyli Tacyt i Ptolemeusz istniała w Europie Wschodniej rozległa prowincja kulturowa-językowa[47]. Rozciągała się prawie od brzegów Morza Bałtyckiego po górną Okę, i od środkowej Dźwiny po rejon Kijowa[48]. W zadziwiający sposób obszar wspomnianej prowincji pokrywa się z zasięgiem hydronimii starobałtyjskiej[49]. Szczegółowe badania prowadzone przez K. Bugę, V. Kiparskyego, W. Toporowa i O. Trubaczewa sugerują, że hydronimy pochodzące z języka Bałtów występowały nawet poza granicami zakreślonymi materialnymi śladami pozostawionymi przez tę grupę Indoeuropejczyków[50]. Biorąc wymienione spostrzeżenia pod uwagę oraz uwzględniając zaskakujące zbieżności w zakresie pewnych obyczajów Bałtów i niektórych odłamów Wenetów[51], sądzimy, że wschodnioeuropejskich Wenedów z pierwszych wieków n.e. można utożsamiać z Prabałtami[52].

One Comment

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*