Alkohol w wojsku Rzeczpospolitej

Alkohol zawsze towarzyszył żołnierzom, praktycznie już od starożytności. Spełniał on kilka funkcji, m.in. gasił pragnienie czy też dodawał odwagi walczącym. Warto przyjrzeć się temu zjawisku na gruncie polskim. Spożycie alkoholu w wojsku polskim było dość znaczne. Popularnym trunkiem było piwo, którym gaszono pragnienie. Cieszyło się ono popularnością wśród niższych stopniem żołnierzy. Tanim piwem było to wytwarzane w browarach folwarcznych – mielcuchach. Było ono jednak słabej jakości. Znacznie lepsze były te wytwarzane w miastach. Wielu zwolenników miało wino i w zależności od majętności pito trunki zagraniczne (węgierskie, hiszpańskie, włoskie czy reńskie) lub tańsze krajowe. Popularnością wśród zwykłych żołnierzy cieszyła się wódka. Tak zwana prostka (30%) była tania, szybko odurzano się nią, popijając ją piwem lub nic nie jedząc. Pito również wódki gatunkowe (anyżówkę, miodówkę, kminkówkę) oraz owocowe. Natomiast nie gustowano w miodach pitnych (w przeciwieństwie do szlachty, chociaż nie były one tak popularne jak się nam wydaje). Żołnierze byli na tyle sprytni i zaradni, że potrafili w warunkach obozowych pędzić gorzałkę. Często przepijano pieniądze w czasie biesiad (nazywano je konwersacjami). Początkowo brali w nich udział oficerowie, później jednak doszli podoficerowie i zwykli żołnierze. Za alkohol żołdacy nie chcieli płacić (czy to polski, czy cudzoziemski autorament). By go zdobyć, stosowano zastraszanie, groźby, rabunki.

Alkohol w dużej ilości zawsze miał negatywne skutki: rozprężenie w oddziałach, brak dyscypliny, upadek morale, klęski na polu bitwy. Co ciekawe, w czasie potopu szwedzkiego było kilka interesujących epizodów wykorzystania alkoholu i jego skutków, a oto dwa z nich. Pod Ujściem w 1655 roku feldmarszałek Arvid Wittenberg zorganizował bogatą ucztę dla szlachty wielkopolskiej. Był to doskonały zabieg propagandowy, gdyż pokazywało to, że Szwedzi przychodzą do swych nowych poddanych nie w celu podboju, a pokojowej zmiany rządów w państwie. Wielkopolanie nastawieni pacyfistycznie znaleźli w tym dobry argument do zaniechania działań zbrojnych. Ich postawa zaważyła na dalsze sukcesy szwedzkie, gdzie coraz to nowe miejscowości potrafiły poddać się bez walki. Drugim ciekawym epizodem jest bitwa pod Trzemesznem w sierpniu 1656 roku. Żołnierze szwedzcy przed batalią raczyli się alkoholem dla podniesienia swojej odwagi. Po pierwszym starciu, gdzie odparli Polaków, zaczęli przepijać do nich, co odebrano za obrazę i zuchwalstwo. Następny atak doprowadził do rozgromienia pijanych Szwedów, którzy poszli w rozsypkę.

Alkohol spełniał w wojsku kilka funkcji – był to jeden z podstawowych elementów pożywienia, dawał poczucie odwagi, ale również demoralizował oddziały czy nawet doprowadzał do ich klęsk. Pito dużo i często, żołnierska dola nie należała do najłatwiejszych. Starano się chwytać pozytywne aspekty życia, czego przykładem było wydawanie całości żołdu na alkohol – odskocznię od codzienności. Nasuwa się pytanie – czy alkohol w obozie na reko jest koszer? To zostawiam każdemu do oceny.

Sebastian Konopka

Bibliografia:

Gomółka M., Alkohol w armii polskiej i szwedzkiej podczas „potopu” w świetle źródeł pisanych z epoki, w: Alkohol w wojsku i na wojnie. Z dziejów wojskowości polskiej i powszechnej, red. A. Niewiński, Oświęcim 2018

Srogosz T., Życie codzienne żołnierzy armii koronnej i litewskiej w XVII wieku,
Oświęcim 2018

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*