Amerykański liberał vs naziści

Ku zaskoczeniu i konsternacji wielu pracowników Departamentu Stanu, profesor historii William Dodd został mianowany na funkcję ambasadora USA w Niemczech w 1933 roku. W trakcie czteroletniego pobytu w placówce berlińskiej zasłynął on kontrowersyjnymi wypowiedziami i wpadkami. Z tego też względu okrzyknięto go najgorszym reprezentantem USA w Berlinie w historii kontaktów amerykańsko-niemieckich.

W niniejszym tekście postaram się nie tylko zaprezentować dzieje pobytu Dodda na placówce berlińskiej, ale również dokonać oceny jego postaci. Zasadniczym pytaniem pozostaje bowiem, czy Dodd zasłużył na kalumnie, którymi go obrzucano.

Któż chciałby mieszkać w nazistowskim Berlinie?

Poszukujący odpowiedniej osoby na stanowisko ambasadora w Niemczech prezydent Franklin D. Roosevelt mógłby bez wahania odpowiedzieć: nikt! W trakcie trzymiesięcznych „poszukiwań” (od marca 1933 roku) zaproponował objęcie wspomnianego wakatu wielu dyplomatom i politykom. Nierzadko indagowani „z przykrością” odrzucali ofertę. Uczynił tak m. in. James M. Cox – demokratyczny kandydat na wiceprezydenta w 1920 roku – oraz były sekretarz wojny, Newton D. Baker. Wielu uzasadniało swą odmowę kwestiami osobistymi lub zawodowymi. W istocie rzeczy nie chcieli oni jechać do państwa, gdzie notorycznie dochodziło do ekscesów antysemickich i terroryzowania oponentów politycznych.

Franklin D. Roosevelt oficjalnie objął urząd prezydenta 4 marca 1933 roku
Franklin D. Roosevelt oficjalnie objął urząd prezydenta 4 marca 1933 roku

Ostatecznie sekretarz handlu, Daniel C. Roper, zwrócił uwagę Franklina D. Roosevelta na postać profesora historii na uniwersytecie chicagowskim Williama Dodda. Na korzyść tego ostatniego przemawiała znajomość języka niemieckiego, nabyta podczas pisania pracy doktorskiej w Lipsku w latach 1897-1900. Znajdujący się w sytuacji podbramkowej prezydent postanowił spróbować szczęścia. Słowami chcę mieć w Niemczech amerykańskiego liberała, który byłby przykładem dla Niemców przedłożył on profesorowi ofertę 8 czerwca 1933 roku. Propozycja zaskoczyła Dodda, który początkowo wykluczał możliwość udania się na tak eksponowaną placówkę. Profesor chętniej widział siebie jako amerykańskiego reprezentanta w Belgii lub Holandii, gdzie „praca nie jest wymagająca”. W zamyśle Dodda służba dyplomatyczna miała być mniej czasochłonną alternatywą dla pracy akademickiej. Ta ostatnia uniemożliwiała mu całkowite poświęcenie się pisaniu kilkutomowego dzieła dotyczącego historii Południa USA. Wspomniana monografia miała być ukoronowaniem pracy badawczej profesora.

Po konsultacji z rodziną oraz władzami uniwersytetu w Chicago postanowił jednak przyjąć nominację. Na decyzję Dodda wpłynęło kilka czynników: względy ambicjonalne, szacunek jaki czuł do Roosevelta oraz perspektywa szybkiego powrotu. Prezydent obiecał bowiem, iż profesor w przypadku nacisków ze strony uniwersytetu mógłby ustąpić ze stanowiska w 1934 roku. Strona niemiecka nie zgłosiła zastrzeżeń co do zaprezentowanego kandydata, w tej sytuacji Senat przegłosował nominację Dodda.

Wstępne rozpoznanie

Przed wyjazdem do Rzeszy profesor poświecił kilka dni na lekturę raportów przysyłanych przez amerykański korpus dyplomatyczny w Berlinie. Najbardziej interesowała go analiza wydarzeń od 30 stycznia do 15 czerwca 1933 roku. Uzyskane informacje wzbudziły jego niepokój, podsycany również przez współpracowników i znajomych. Jeden z nich, pułkownik Edward House, stwierdził, iż Dodd dostał najtrudniejszą placówkę w Europie. Swe stwierdzenie osłodził konstatacją, iż kontakty uniwersyteckie oraz kariera akademicka profesora działały na jego korzyść. Dzięki temu będzie dobrze odbierany przez niemieckie elity.

Ostatecznie Dodd w towarzystwie żony Marthy oraz dwójki dorosłych dzieci (Marthy i Williama Edwarda jr) 5 lipca 1933 roku rozpoczął swą morską podróż do Niemiec. Już na początku misji profesor wywołał mały skandal. Podczas wsiadania na statek płynący do Hamburga Dodd wykonywał pozdrowienie łudząco przypominające gest nazistowski (Heil Hitler). Profesor nie zdawał sobie z tego sprawy. Jak się okazało, był to dopiero początek jego potknięć dyplomatycznych. Okręt „Waszyngton” dopłynął do Hamburga po 8 dniach, skąd nowy ambasador pociągiem udał się do Berlina.

William E. Dodd
William E. Dodd

Na początku pobytu na placówce Dodd niewątpliwie zaliczał się do germanofilii. Korespondent amerykański Edgar Mowrer ironizował, iż nowy ambasador kreował się na znawcę Niemiec, choć nie mieszkał w nich od przeszło trzydziestu lat. Zdaniem dziennikarza Dodd niechętnie słuchał informacji oczerniających nowe władze. Stopniowo jednak poglądy profesora ulegały zmianie na niekorzyść reżimu. Na oczach ambasadora dochodziło do dynamicznej przebudowy Niemiec z państwa demokratycznego ku totalitaryzmowi. Narodowi socjaliści zlikwidowali pluralizm polityczny, zdobyli wpływy w sferze gospodarki, kultury i w każdym aspekcie życia społeczeństwa.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*