bataański marsz śmierci

Czy wiesz, czym był Bataański Marsz Śmierci?

Bataański Marsz Śmierci – tragedia wojny na Pacyfiku

Ciała upadały jedno po drugim, a słońce paliło bezlitośnie tych, którzy jeszcze mieli siłę iść dalej. Wśród rozpalonego pyłu filipińskich dróg, Bataański Marsz Śmierci stał się synonimem cierpienia, którego nie sposób objąć wyobraźnią. To nie tylko historia o wojnie – to opowieść o granicach człowieczeństwa, które zostały brutalnie przekroczone.

Bataański Marsz Śmierci był jednym z najokrutniejszych epizodów II wojny światowej na Pacyfiku. W kwietniu 1942 roku, po upadku alianckich pozycji na półwyspie Bataan na Filipinach, Cesarska Armia Japońska zmusiła od 76 do 78 tysięcy amerykańskich i filipińskich żołnierzy do pieszej ewakuacji na dystansie przekraczającym 100 kilometrów. Była to przerażająca droga przez piekło, pełna cierpienia, przemocy i śmierci, która na trwałe zapisała się w historii jako jedno z największych okrucieństw konfliktu zbrojnego.

Upadek Bataanu – początek tragedii

Po ataku na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 roku, japońska ofensywa szybko objęła także Filipiny, które wówczas były terytorium zależnym od Stanów Zjednoczonych. Już 8 grudnia, zaledwie dziewięć godzin po nalocie na Hawaje, japońskie lotnictwo zaatakowało Clark Field, główną bazę sił powietrznych USA w regionie.

22 grudnia rozpoczęło się lądowanie japońskich oddziałów w dwóch miejscach: w Zatoce Lingayen oraz w Zatoce Lamon na wyspie Luzon. Dowodzący siłami amerykańskimi na Filipinach gen. Douglas MacArthur początkowo zamierzał bronić linii brzegowej. Jednak wobec przeważających sił wroga zmienił strategię i nakazał odwrót na półwysep Bataan. Swoją kwaterę główną przeniósł natomiast na silnie ufortyfikowaną wyspę Corregidor, położoną przy wejściu do Zatoki Manilskiej.

2 stycznia 1942 roku japońskie oddziały bez walki wkroczyły do opuszczonej Manili. Zaledwie kilka dni później, 7 stycznia, rozpoczęły ofensywę na Bataan. W rejonie tym znalazło się w pułapce około 80 tysięcy alianckich żołnierzy – zarówno Amerykanów, jak i Filipińczyków – a także około 6 tysięcy cywilnych pracowników oraz aż 20 tysięcy uchodźców. Dramatyczny brak zaopatrzenia sprawił, że szerzyły się choroby tropikalne, takie jak malaria i dyzenteria, a głód stał się codziennością obrońców.

Pierwsze japońskie ataki zostały odparte. W związku z tym gen. Masaharu Homma, dowodzący 14. Obszarem Armijnym, nakazał wstrzymać natarcie i rozpocząć oblężenie. Po ewakuacji MacArthura do Australii, dowództwo przejął gen. Jonathan Wainwright, zaś bezpośrednią obroną Bataanu kierował gen. Edward P. King.

3 kwietnia Japończycy wznowili ofensywę. Po przełamaniu pozycji alianckich 8 kwietnia, King postanowił podjąć rozmowy kapitulacyjne z płk. Motoo Nakayamą. Spotkali się dzień później, 9 kwietnia, a Nakayama zażądał bezwarunkowej kapitulacji. Gdy King zaproponował, by do transportu jeńców użyć pojazdów, japoński oficer odparł jedynie: nie jesteśmy barbarzyńcami.

Z bronią poddało się od 76 do 78 tysięcy żołnierzy, w tym od 9 do 15 tysięcy Amerykanów i od 60 do 70 tysięcy Filipińczyków. Była to największa kapitulacja w historii sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych.

Bataański Marsz Śmierci – chaos i brutalność

Gen. Homma znajdował się pod ogromną presją ze strony swoich przełożonych, ponieważ nie zrealizował planów szybkiego zdobycia Filipin. Ponieważ półwysep Bataan miał wkrótce stać się punktem wyjścia do ataku na Corregidor, Homma nakazał jak najszybszą ewakuację jeńców. Brak infrastruktury kolejowej i pojazdów zmusił Japończyków do zorganizowania pieszej kolumny w kierunku miasta San Fernando, a stamtąd dalszego transportu do Capas, gdzie znajdował się obóz jeniecki O’Donnell.

Planowana logistyka była rażąco nieadekwatna:

  • zaplanowano tylko 4 punkty etapowe dla odpoczynku,
  • przewidziano 2 szpitale polowe, każdy na zaledwie 1000 pacjentów.

Dopiero 20 kwietnia zakończono przygotowania, choć pierwsze kolumny jeńców ruszyły znacznie wcześniej. Co więcej, japoński wywiad znacząco zaniżył liczbę jeńców – według ich szacunków miało ich być od 25 do 50 tysięcy, co było niemal o połowę mniej niż w rzeczywistości.

Już od pierwszych chwil po kapitulacji żołnierze stali się ofiarami przemocy. Dochodziło do licznych przypadków:

  • bicia i grabieży,
  • konfiskaty żywności i lekarstw,
  • zabijania rannych i chorych,
  • brutalnego zdobywania pierścieni i zegarków poprzez obcinanie palców,
  • publicznych egzekucji przy użyciu mieczy i bagnetów.

Spośród wszystkich oficerów, tylko gen. King został przewieziony samochodem. Pozostali dowódcy, zarówno oficerowie, jak i szeregowcy, zostali zmuszeni do pieszej wędrówki w skrajnych warunkach.

Droga przez piekło i masakra nad Pantingan

10 kwietnia rozpoczął się właściwy marsz w kierunku San Fernando. Kolumny jeńców liczyły od 100 do 300 osób. Jedynie nieliczni – kilka tysięcy – mieli zapewniony transport. Trasa prowadziła przez miejscowości Cabcaben, Balange, Orani, Layac oraz Lubao. Drogi były zniszczone, pełne dziur i odłamków.

W czasie marszu żołnierze cierpieli z powodu:

  • upałów przekraczających 30°C,
  • niemal całkowitego braku wody i pożywienia,
  • braku jakiejkolwiek opieki medycznej,
  • brutalności strażników i japońskich jednostek wojskowych,
  • egzekucji za najdrobniejsze przewinienia.

Zbrodnie popełniano m.in. przy studniach – żołnierzy próbujących się napić mordowano bez ostrzeżenia. Część jeńców wykorzystywano jako żywe tarcze przed ostrzałem z Corregidoru. Cywile filipińscy, którzy próbowali podać wodę lub jedzenie, często byli bici, zabijani, a nawet paleni żywcem.

Szczególnie przerażający epizod miał miejsce 12 kwietnia nad rzeką Pantingan. Tam zatrzymano około 1500 żołnierzy z 91. Dywizji Piechoty. Oficerów i podoficerów związano, a następnie brutalnie zamordowano za pomocą bagnetów i mieczy. Zginęło od 300 do 400 osób. Jednym z niewielu ocalałych był kpt. Pedro L. Felix. Masakrę nadzorował gen. Akira Nara, a bezpośrednio odpowiedzialny był płk Masanobu Tsuji, powołujący się na rozkazy gen. Hajime Sugiyamy.

Transport do Capas i dramatyczne skutki marszu

Od 13 kwietnia rozpoczęto dalszy transport jeńców koleją wąskotorową do Capas. Do wagonów towarowych ładowano:

  • około 50 osób w mniejszych wagonach,
  • do 100 osób w większych.

Wewnątrz panowały skrajnie nieludzkie warunki. Upalna pogoda sprawiała, że wagonowe wnętrza nagrzewały się do niebezpiecznych temperatur. Wiele osób mdlało, część umierała w trakcie podróży, a reszta musiała stać obok zwłok towarzyszy broni. Po dotarciu na stację w Capas, jeńcy musieli pokonać jeszcze ostatni odcinek trasy pieszo, by dotrzeć do obozu O’Donnell.

Szacuje się, że:

  • przeżyło od 54 do 56 tysięcy osób,
  • zginęło lub zaginęło od 20 do 22 tysięcy,
  • życie straciło od 500 do 1000 Amerykanów oraz od 2500 do 10 tysięcy Filipińczyków.

Obóz jeniecki O’Donnell był dramatycznie przeludniony i fatalnie zorganizowany. Brakowało podstawowych środków do życia – jedzenia, wody, lekarstw. W takich warunkach śmierć stała się codziennością.

Każdego dnia umierało:

  • ponad 30 amerykańskich żołnierzy,
  • nawet do 300 Filipińczyków.

W sumie w obozie zmarło:

  • około 1500 Amerykanów,
  • nawet do 26 tysięcy Filipińczyków.

W czerwcu Amerykanów przeniesiono do nowego obozu w Cabanatuan, gdzie zmarło kolejne 2500 osób. Filipińskich jeńców zaczęto wypuszczać dopiero w październiku 1942 roku.

Tragedia Bataańskiego Marszu Śmierci do dziś pozostaje symbolem nieludzkiego cierpienia i poświęcenia. Relacje ocalałych, takich jak kpt. Felix, stanowią bezcenne świadectwa okrucieństwa wojny, ale również niezłomności ludzkiego ducha.

KF

Comments are closed.