Bieszczadzkie lwy 1914/ 1915. Szkice z działań militarnych w Beskidach w okresie Wielkiej Wojny, red. A. Olejko, K. Rejman
Na temat działań wojennych w Galicji w okresie I wojny światowej napisano już tysiące stron. Są wśród nich pozycje mniej i bardziej fachowe; lepsze i gorsze; monografie i zbiory artykułów. I do tego grona dołączyły właśnie „Bieszczadzkie lwy”.
„Bieszczadzkie lwy” to najnowszy zbiór 12 artykułów naukowych, obejmujących szkice i rozważania na temat wydarzeń okresu Wielkiej Wojny. Książka została wydana pod patronatem i ze wsparciem Dyrekcji Lasów Państwowych i jakoby poświęcona dziejom lasów w trakcie I wojny światowej. Niestety z lasami – i tymi bieszczadzkimi i tymi beskidzkimi artykuły te mają bardzo niewiele wspólnego, ponieważ łączy je tylko tyle, iż to właśnie pośród lasów byłej Galicji znajdują się cmentarze, w których spoczywają polegli w trakcie Wielkiej Wojny bohaterowie kolejnych tekstów.
Myli czytelnika także tytuł. Choć przymiotnik z okładki zdaje się wskazywać na ten region właśnie, zawartość raczej Bieszczadów nie obejmuje. Najczęściej w tekstach mowa o działaniach wojennych w Beskidzie Niskim, acz w narracji pojawia się na przykład też ziemia sanocka. W mojej opinii to jednak trochę za mało, aby nazwać nadać książce taki tytuł. Ten aspekt rozumowania autorów mówiąc najprościej po prostu wkurzał mnie w trakcie lektury. To konsekwentne używanie terminu „Bieszczady”, „bieszczadzkie”, kiedy mowa o wydarzeniach rozgrywających się w Beskidzie Niskim czy Sądeckim. Czytelnik, nawet z drugiego końca Polski też niewątpliwie zauważy tę ogromną nieprawidłowość.
Mimo oczywistych wad i to niestety łatwo dostrzegalnych, „Bieszczadzkie lwy” nie są pozycją złą. Wydawnictwo „Carpathia” wykonało naprawdę świetną robotę wydając niniejszy zbiór w naprawdę świetnej i miłej dla oka formie. Dodatkowo okładka przyciąga uwagę potencjalnego czytelnika w księgarni, co z marketingowego punktu widzenia jest strzałem w dziesiątkę. Jednak to nie tylko wydanie jest mocną stroną książki. Zawartość też ma zalety. A największą z nich jest niewątpliwie imponujący aparat badawczy, który w tym wypadku przysłużył się prezentacji szerszemu gronu odbiorców całkiem nowego spojrzenia na wojnę karpacką i jej szerokie opisanie. Niestety po za nowym spojrzeniem, podejściem z innej perspektywy książka nie zawiera żadnych nowych ustaleń w zakresie tematyki Wielkiej Wojny w Karpatach. Całość jest też bardzo zgrabnie ujęta i opracowania pod nadzorem redaktorów, naukowców od lat zajmujących się Wielką Wojną.
Generalnie „Bieszczadzkie lwy” ocenić muszę, jako dobrą. Mimo wad posiada sporo zalet. Jednak jest ona skierowana raczej wyłącznie do pasjonatów i im wyłącznie ją polecam. Innych czytelników może zmęczyć.
Wydawnictwo: Carpathia
Ocena recenzenta; 4/6
Dawid Siuta