Niektórzy historycy wręcz uwielbiają bawić się w tajemnicze teorie spiskowe i tworzyć tzw. historię alternatywną. Większość z nich to jedynie wytwory wybujałej wyobraźni czy narodowego poczucia swojej wyższości, ale wśród tych tysięcy bajek pojawiają się też dociekliwe analizy. Jedną z nich postawił Andrew Roberts, autor książki „Napoleon i Wellington. Długi pojedynek”. Anglik uważa że, cesarz Francuzów przegrał swą ostatnią bitwę, notabene jedną z najważniejszych w historii powszechnej, bo nie miał… lotnictwa. Wbrew pozorom nie jest to żadna ciekawostka science-fiction typu „gdyby Rzymianie mieli F-16…”, ale niepozbawiona sensu teza. By ją zrozumieć należy przenieść się do 1794r., kiedy w bitwie pod Fleures (co ciekawe niedaleko Waterloo) po raz pierwszy użyto zwiadu lotniczego w postaci… balonów obserwacyjnych. Tak zwany Korpus Aerostatyczny obsługiwał wówczas balon „L’ Entreprenant”, którego załoga zrzucała przymocowane do worków z piaskiem informacje o ruchach nieprzyjacielskich wojsk. Dzięki temu wynalazkowi gen. Jourdan wygrał tę bitwę, podobnie jak jego koledzy wiele innych. Z niewiadomych przyczyn Korpus Aerostatyczny rozwiązano w 1798 roku pozbawiając się w tej sytuacji precyzyjnego zwiadu lotniczego, którego nie mogła przecież zapewnić kawaleria. Jak twierdzi Andrew Roberts, gdyby Napoleon użył balonu w kampanii belgijskiej w 1815 roku, mógłby zmienić historię świata po raz wtóry. Na przykład pod Ligny wiedziałby o kierunku odwrotu Prusaków, a pod Waterloo dostrzegłby zbliżającego się Bülowa. Jakże interesujący może być fakt, że już w XIX wieku lotnictwo mogło dominować nad walkami lądowymi.
Damian Bączkiewicz
Ciekawostka pierwotnie opublikowana 8 maja 2014 roku
Świetny artykuł.