Magdalena Grela-Chen, Hanfu. Wskrzeszając splendor cesarskich Chin ze wzrokiem skierowanym w przyszłość
Czy kreacje nawiązujące do dawnych strojów mają szansę komercyjnego powodzenia w dzisiejszym, mocno zapędzonym świecie? Czy Chiny mają coś ciekawego do zaoferowania światowej kulturze i modzie? A może interesuje Cię historia tego państwa, jego kultury i współczesne konotacje dawnych tradycji? Jeśli tak, książka pod tytułem „Hanfu. Wskrzeszając splendor cesarskich Chin ze wzrokiem skierowanym w przyszłość” autorstwa Magdaleny Grela-Chen jest właśnie dla Ciebie.
Książka „Hanfu. Wskrzeszając splendor…” nie jest dla każdego, to raczej pozycja przeznaczona dla miłośników kultury chińskiej i chińskiej mody. Co ciekawe, okazuje się, że moda nawiązująca do dawnych strojów ludowych czy strojów miejscowej arystokracji, to nie tylko „wymysł” Chińczyków. To trend pojawiający się również w innych krajach azjatyckich, posiadających długą tradycję historyczną, na przykład w Kazachstanie, Uzbekistanie…. Czasem odrobinę naciąganą, ale jednak. Ale przejdźmy do rzeczy.
Czym jest Hanfu?
Odpowiedź nie jest prosta, ale można grubsza powiedzieć, że to moda nawiązująca do typowych ubiorów historycznych od epoki Han po dynastię Ming. Dlaczego nie wcześniejszych dynastii albo dynastii Qing? Te pierwsze chińskie stroje nie zachowały się w należycie dobrym stanie, aby szło te stroje odtworzyć. Oczywiście, to nie do końca prawda, ale przyjmijmy, na potrzeby tej recenzji, że tak właśnie jest.
W przypadku tej ostatniej dynastii problem polega na tym, że Chińczycy nie są dumni z jej rządów, tym bardziej, że nie była rdzennie swojska, lecz na wpół-barbarzyńska, bo mandżurska. Co więcej, Mandżurowie zabronili Chińczykom obnoszenia się ze swoimi tradycyjnymi strojami. Można powiedzieć, że na okres ich rządów, w Chinach lokalna moda zanikła.
Hanfu – krótki rys historyczny
Moda hanfu wywodzi się z początku XXI stulecia. Jak to bywa z historią, wielu chińskich historyków i felietonistów, wysnuwa swe wnioski nie zawsze zgodnie z prawdą historyczną. W Państwie Środka można znaleźć wiele osób, próbujących wiązać hanfu ze starożytną tradycją chińską. A to jest wielkie nadużycie. Ale myślę, że w tym temacie lepiej, aby wypowiedziała się Pani Magdalena Grela-Chen, a nie taki laik, jak ja. Dlatego zachęcam do pogłębienia tej tematyki.
Mimo historycznych kontrowersji, należy przyznać, że hanfu coraz silniej staje się wyznacznikiem chińskiej kultury, chińskiego wzrastającego statusu społecznego. I to nie tylko w Państwie Środka, ale i poza jego granicami. Tak, bo nie każdy może sobie pozwolić na stroje hanfu. Są one bardzo drogie, kunsztowne, wręcz ekskluzywne, chociaż, jak zawsze, stopniowo, zaczęły powstawać marki oferujące stroje hanfu dla mniej zamożnych. Szukałem w Internecie i jest na czym oko zawiesić.
Hanfu – jak na nie patrzeć
Przyznam, że początkowo sądziłem, że to kolejna fanaberia, ale wraz z zagłębianiem się w lekturę, doszedłem do wniosku, że jest w tym coś głębszego. To nie tylko moda, ale i odpowiedź na zachodnie garnitury, czarno-biały strój Zachodu.
W przypadku hanfu mamy nie tylko muśnięcie świeżości, ale i pełnię kolorów, różnych stylów, ferii odcieni i poczucie, że nosi się coś naprawdę wyjątkowego. Kobieta w tym stroju wygląda nie tylko pięknie, ale i ma się odczucie, że to coś nieziemskiego, eterycznego, delikatnego, że trzeba uważać, aby jej nie zepsuć, nie skruszyć… Nie wiem, jakby to określić… Może tak – hanfu to poezja pisana strojami. To fantazja w namacalnych konturach. Ale lepiej sprawdźcie sami.
Jak się czytało?
Muszę przyznać, że momentami, czytało mi się ją trudno. I wcale nie chodzi o to, że ta pozycja jest trudna do oswojenia. Niestety, jako facet, a do tego w ogóle nie znający się na krawiectwie, miałem kłopoty z pojęciem, co kryło się pod pewnymi terminami dotyczącymi krojów strojów. Tym większy szacunek dla Autorki, że tak świetnie ogarnia tak skomplikowane tematy.
W książce znajdziecie cały ogrom przypisów, i to również w języku chińskim. Czy się one wam przydadzą, jeśli nie znacie języka chińskiego, śmiem wątpić. Jednak po raz kolejny muszę przyznać, że Magdalena Grela-Chen solidnie dopracowała temat.
Jestem pod ogromnym wrażeniem, tym większym, że tematyka Chin jest jedną z moich pasji. A tu okazało się, że mam znikomą wiedzę o chińskiej modzie i tradycyjnych strojach. Jakoś nigdy nie zastanawiałem się nad tym, w co ubierali się Chińczycy epoki Hanów, Tangów czy Mingów. Więc mimo wszystko, to była niezła przygoda.
Autorka pomaga również wyobrazić sobie jak wygląda moda hanfu w rzeczywistości. W książce znajdziecie kilka bloków zdjęć z różnymi tego typu strojami, do których sama pozowała. Mnie najbardziej podobały się te stylizujące kobiece stroje na modłę wojowniczek. Wiecie – taka Mulan, tylko, że na żywo. Ciekaw jestem, kiedy w Polsce nastanie podobna moda, choć podejrzewam, że powstaną stroje stylizowane na naszą szlachecką tradycję.
Aha. Ale jeszcze jedno. Przeglądałem kilka portali sprzedażowych i okazało się, że takie stroje, choć gorszej jakości, można kupić i u nas. Niektóre były naprawdę piękne, stylizowane na kimona, tyle, że zdecydowanie piękniej zdobione. Więc można rzec, że książka stała się ciałem.
Książka podzielona jest na siedem głównych rozdziałów, a w sumie liczy 208 stron. Co ciekawe, sama bibliografia liczy mniej więcej 20 stron. Znajdziesz tutaj też słownik terminów, który rozwiewa wątpliwości osób nie posiadających wiedzy z zakresu ubiorów. Przy okazji masz możliwość nauczenia się kilkudziesięciu chińskich terminów z tego zakresu.
Polecam wszystkim fanatykom świata mody, Chin i niekonwencjonalnego wydawania pieniędzy. Ja, mimo problemów ze zrozumieniem terminów krawieckich, jestem pod ogromnym wrażeniem – i wiedzy, i pasji Autorki.
Wydawnictwo Księgarnia Akademicka
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas