Hispaniola – jak zburzono raj | część 2

Dziewicze plaże wyspy SAONA
Fot. zdjęcie autora

W progach Ponce de Leona

Osławiony w bojach konkwistador, w nagrodę za wypełnione zadanie został mianowany gubernatorem opanowanej przez siebie prowincji, gdzie w pobliżu miejscowości Boca de Yuma w 1505 roku zbudował swój dom. Była to kwadratowa twierdza z kamienia, z grubymi ścianami i rozmieszczonymi w nich wąskimi lukami strzelniczymi dla arkebuzów, z oknami tylko na piętrach oraz wielkimi drzwiami, przez które rycerz konno mógłby wjechać. Wokół domu rozciągała się potężna encomienda, na której przydzieleni Indianie uprawiali maniok i przerabiali go na chleb. Ponce mieszkał tam wraz z żoną, dziećmi i kilkoma najbliższymi sługami, ale w pobliżu było jeszcze kilka drewnianych domów, które łącznie zasiedlało 20 – 30 Hiszpanów. W razie niebezpieczeństwa wszyscy mogli skryć się w rezydencji de Leona. Patrząc na nią można zauważyć, że pomimo odniesionego zwycięstwa, koloniści żyli w ciągłym poczuciu zagrożenia, w strachu przed miejscowymi, którzy przecież przewyższali ich liczbą i znajomością terenu. Od wspomnianego domostwa odchodził nawet podziemny tunel do oddalonej o kilkaset metrów rzeki, przez który można było ściągać zapasy albo uciekać w czasie ewentualnego oblężenia. Rzeką spływało się łodziami 12 kilometrów do portu w Boca de Yuma, gdzie zwykły kotwiczyć wielkie oceaniczne statki i notabene gdzie Ponce sprzedawał swój chleb z manioku, gdyż ten z racji długo utrzymującej się świeżości był pożądanym towarem dla załóg okrętów mających przeprawiać się przez Atlantyk.

Twierdza Ponce de Leona
Fot. zdjęcie autora
Wnętrze domu de Leona
Fot. zdjęcie autora

Twierdza de Leona, zrekonstruowana, stoi tam do dziś i choć niestety jest raczej zapomnianym zabytkiem historycznym, to jak mało które miejsce swą konstrukcją pokazuje i daje odczuć zwiedzającym sposób myślenia konkwistadorów na początkach ich podbojów. To nie jest piękny dom bogatego i spokojnego plantatora, tylko surowy zamek wojownika okupującego wrogie terytorium, mieszkającego w stresie między nienawidzącymi go nieprzyjaciółmi. Na kartach kronik nie odnotowano prób jego zdobycia, a to w tamtym miejscu opracowany został plan ekspedycji i podboju sąsiedniej wyspy Puerto Rico. Wyruszył na nią wraz z Ponce niejaki Juan Garrida, jeden z pierwszych czarnoskórych konkwistadorów, których w przyszłości miało nie brakować w hiszpańskich szeregach. Czarnych Afrykanów zaczął ściągać na Hispaniolę gubernator Ovando, kiedy zauważył, że są silniejsi od Tainów i lepiej sobie poradzą w służbie, w kopalniach i na plantacjach. Część z nich za zgodą swych panów i dla ich finansowych korzyści, dołączała do wypraw odkrywczo-zdobywczych, część ginęła na polach trzciny cukrowej, która świetnie się przyjęła i sadzona była na każdym kroku, a byli też tacy, co uciekali w wysokie góry.

Z punktu widzenia Hiszpani, Nicolas de Ovando jako administrator Hispanioli okazał się być nad wyraz skuteczny. Zakładał uprawy, hodowle (zwłaszcza świń), bogacił siebie i innych, zwiększając handel i zacieśniając kontrolę nad wyspą. W 1507 roku mieszkało już na niej 12 tysięcy Hiszpanów, a rok do roku kilkadziesiąt statków kupieckich, z towarami od i do niej, przepływało ocean. Nicolasowi szło świetnie dopóki jego wróg polityczny, biskup Juan de Fonseca zdołał przeforsować usunięcie Ovanda ze stanowiska.

Artykuł składa się z więcej niż jednej strony. Poniżej znajdziesz numerację stron.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*