Ponad sto lat temu z balkonu jednej z warszawskich kamienic, młodziutkie dziewczęta zrzuciły bomby domowej roboty, aby zabić znienawidzonego gubernatora rosyjskiego Gieorgija Skałona. Zamach miał nie tylko cel polityczny, ale był zemstą jednej z kobiet za aresztowanie i torturowanie narzeczonego.
Kiedy centralna Polska znajdowała się pod zaborem rosyjskim, w Warszawie rezydowali przedstawiciele cara – namiestnicy, generał-gubernatorowie. Jednym z kolejnych był Rosjanin pochodzenia francuskiego, Gieorgij Skałon.
Zdjęcia ofiar stawiane na biurku
Jego rządy pełne były terroru i okrucieństwa. Ponoć kolekcjonował on fotografie setek straconych Polaków, ustawiając je na swoim biurku. Wyroki śmierci wydawał, ot tak sobie, bez sądu, w trybie administracyjnym. Pacyfikował popierających rewolucję przeciwko caratowi, która wybuchła w Rosji w 1905 roku robotników i działaczy polskich ugrupowań politycznych. Niemalże na okrągło podtrzymywał w Królestwie Polskim stan wojenny…
Możliwość wybuchu powstania przeciwko carowi, który stał na czele Królestwa Polskiego, była brana pod uwagę przez Polską Partię Socjalistyczną. W tej sprawie Józef Piłsudski z kierownictwa partii próbował porozumiewać się nawet z rządem Japonii w Tokio. Japonia była w stanie wojny z Rosją, zatem sprawa wydawała się prawdopodobna. Ale Japończycy zainteresowani byli głównie usługami szpiegowskimi. W dodatku przed PPS-em przestrzegał Japończyków przebywający w ich kraju Roman Dmowski, który widział możliwość współpracy z Petersburgiem.
W gronie ścisłego kierownictwa Polskiej Partii Socjalistycznej, w 1906 roku podjęto decyzję o likwidacji okrutnego Skałona. Chociaż wewnątrz partii ścierały się różne poglądy na temat niepodległości czy też uległości Polski wobec Rosji (wskutek podziału powstały później PPS-Frakcja Rewolucyjna oraz PPS-Lewica) tzw. Organizacja Bojowa podjęła decyzję dotyczącą likwidacji generał-gubernatora. Obserwowano ulice, którymi Skałon poruszał się po Warszawie, wyjeżdżając z Belwederu. Studiowano rozkład dnia generał-gubernatora, śledzono jego wyjścia do teatru, opery (był ogromnym miłośnikiem sztuki, jak widać nie przeszkadzało mu w tym wrodzone okrucieństwo), na spotkania towarzyskie. Wspomnijmy, że Rosjanin miał w Warszawie kochankę. O romans podejrzewano Lucynę Messal zwaną „Messalką”, primadonnę warszawskich teatrów operowych, której Skałon podarował drogie lando (rodzaj powozu). Jeździli nim późniejsi prezydenci Polski. Lucyna Messal naprawdę wielką sławę zdobyła po występie w „Baronie cygańskim” Straussa. Jednak przede wszystkim artystka znana była przedwojennym Polakom z piosenki „Pragnę twoją być”; pierwsza też w naszym kraju zatańczyła tango.
Gubernator Skałon utrzymywał bliską znajomość z niemieckim konsulem w Warszawie, któremu… udostępniał rosyjskie tajemnice państwowe i militarne. Brylowanie gubernatora i sentymentalne przejażdżki ulicami Warszawy stały się z czasem niebezpieczne: carska policja „Ochrana” wpadła na trop spisku na życie Skałona. Generał odtąd zaczął na siebie uważać: codziennie zmieniał plan swoich zajęć, wybierał rozmaite drogi, którymi poruszał się po stolicy; zmieniał lokale, w których jadał wzmocniono również ochronę gubernatora, która towarzyszyła mu na każdym kroku.
Nie chce ale musi…przybyć
Wówczas jeden z działaczy bojówki PPS-u Mieczysław Mańkowski z Galicji, kiedyś współpracownik Ludwika Waryńskiego, wpadł na pomysł, iż skoro Skałon próbuje przechytrzyć potencjalnych zamachowców i unika stałych przejażdżek, trzeba zmusić go za pomocą jakiegoś podstępu do pojawienia się w określonym czasie i miejscu… Mańkowski wymyślił, że najlepszą okazją wywabienia Rosjanina „na ulicę” będzie incydent obrażenia jakiegoś dyplomaty, za który – jako przedstawiciel władz carskich w stolicy – będzie musiał osobiście przeprosić… Padła propozycja spoliczkowania Niemca. Wówczas Skałon – jako przedstawiciel Rosji będzie musiał stawić się z przeprosinami w siedzibie obrażonego dyplomaty. Spiskowcy wybrali „na ofiarę” wicekonsula Niemiec Gustawa Lerchenfelda. Niemcy były ważnym sojusznikiem Rosji w ówczesnej wojnie japońsko-rosyjskiej stąd niemalże na pewno przedstawiciel rosyjskich władz w Warszawie musiał pojawić się w mieszkaniu niemieckiego wicekonsula z przeprosinami.