Grzmoty nad Teheranem i płomienie w Tel Awiwie nie są już tylko obrazami z przyszłości – stały się teraźniejszością, w której stawką jest nie tylko przetrwanie, ale i dominacja. Pomiędzy odwetowymi salwami rakiet a milczeniem zrujnowanych laboratoriów, konflikt izraelsko-irański przestał być wojną cieni, a stał się otwartym starciem dwóch światów. Co zaczęło się od potajemnych uścisków dłoni, dziś eksploduje w ogniu nienawiści, historii i strategii.
Konflikt izraelsko-irański to jeden z najbardziej złożonych i długo trwających sporów na Bliskim Wschodzie. Obejmuje on aspekty historyczne, religijno-ideologiczne, geopolityczne oraz społeczne, a jego korzenie sięgają głębokich przemian w Iranie i Izraelu w XX wieku. Relacje te ewoluowały od potajemnej współpracy do otwartej wrogości, a ostatnie wydarzenia – włącznie z nocnymi atakami i kontratakami – wskazują na niebezpieczną eskalację konfliktu.
Przejdź od razu do sekcji o dzisiejszym konflikcie TUTAJ.
Konflikt izraelsko-irański: geneza i tło historyczne
Korzenie obecnej wrogości między Teheranem a Tel Awiwem nie były oczywiste w początkach istnienia państwa izraelskiego. Po powstaniu Izraela w 1948 roku większość państw muzułmańskich nie uznała nowego kraju. Iran pod rządami szacha Mohammada Rezy Pahlaviego stanowił jednak wyjątek – mimo że formalnie nie nawiązał stosunków dyplomatycznych z Izraelem, to rozwinął z nim dyskretne i pragmatyczne relacje.
Wspólnym mianownikiem stały się względy strategiczne. Iran, szyicki, niearabskie mocarstwo regionalne o ambicjach imperialnych, miał napięte relacje z arabskimi sąsiadami. Izrael z kolei, izolowany w świecie arabskim, realizował w latach 50. i 60. tzw. Doktrynę Obrzeża – poszukiwanie sojuszy z państwami niearabskimi otaczającymi Bliski Wschód. W tym kontekście Teheran, Ankara i Tel Awiw nawiązały tajną współpracę, określaną jako sojusz peryferyjny, przypieczętowaną na spotkaniu w 1958 roku (pakt zwany Trident).
Współpraca obejmowała wymianę wywiadowczą (ścisłe kontakty między izraelskim Mosadem a irańską SAVAK), handel naftą i bronią oraz wsparcie wojskowe. Izraelscy doradcy pomagali w modernizacji irańskiej armii, a Iran odwdzięczał się informacjami o wspólnym wrogu – krajach arabskich, zwłaszcza Iraku Saddama Husajna.
W latach 60. i 70. Iran dostarczał Izraelowi ropę naftową, a w zamian otrzymywał nowoczesne uzbrojenie i technologie. Oba państwa łączyła także niechęć do rozprzestrzeniającego się arabskiego nacjonalizmu i wpływów ZSRR w regionie. Mimo że w świecie islamu Izrael oficjalnie potępiano, Iran szacha de facto stał się dla niego sekretnym przyjacielem – partnerem pozwalającym Izraelowi przełamać izolację. Ta cicha kooperacja trwała aż do końca lat 70., dając obu stronom korzyści strategiczne. Jak podsumowują historycy, byli kiedyś przyjaciółmi, potem tajnymi sojusznikami, by w końcu stać się zaprzysięgłymi wrogami.
Rewolucja 1979 a konflikt izraelsko-irański
Punktem zwrotnym okazał się rok 1979. Zwycięstwo Islamskiej Rewolucji w Iranie, obalenie szacha i powstanie Islamskiej Republiki Iranu pod przywództwem ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego, całkowicie przeobraziły politykę Teheranu. Nowe, teokratyczne władze wprowadziły ideologię radykalnie antyzachodnią i antyizraelską.
W oczach Chomeiniego Izrael nie był już potencjalnym sojusznikiem przeciw wspólnym wrogom, lecz “syjonistycznym reżimem, narzędziem imperializmu Zachodu” i nielegitymowanym tworem na ziemiach islamu. Islamska Republika ogłosiła poparcie dla uciśnionych muzułmanów, zwłaszcza Palestyńczyków, oraz bezwarunkową wrogość wobec istnienia Izraela.
W praktyce oznaczało to zerwanie wszelkich stosunków z Tel Awiwem – Iran wyrzucił izraelskich dyplomatów, zamknął misję Izraela w Teheranie, a budynek ambasady przekazał Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP). Antyizraelska retoryka stała się odtąd centralnym elementem propagandy wewnętrznej i polityki zagranicznej Teheranu.
Ajatollah Chomeini uczynił z wrogości wobec Izraela ideologiczną podstawę nowego porządku. Wprowadzono coroczne obchody Dnia Al-Kuds (Jerozolimy) – demonstracje poparcia dla Palestyńczyków i potępienia Izraela. Irańskie media i kaznodzieje przedstawiali Izrael jako agresora uciskającego naród palestyński oraz „małego Szatana” (podczas gdy USA określano jako „wielkiego Szatana”).
Teheran zaczął finansować i wspierać organizacje walczące z Izraelem – co początkowo oznaczało wsparcie świeckich grup palestyńskich, a z czasem także ruchów islamistycznych. Hasło wyzwolenia Jerozolimy stało się dla Iranu ważnym czynnikiem legitymizującym nowy reżim w oczach świata muzułmańskiego.
Paradoksalnie, mimo oficjalnej zajadłej wrogości, w pierwszych latach po rewolucji doszło również do cichej kontynuacji dawnych kontaktów Iranu z Izraelem. Wojna iracko-irańska (1980–1988) zmusiła Teheran do szukania dostaw broni w obliczu międzynarodowej izolacji. Izrael, choć publicznie demonizowany przez Chomeiniego, postrzegał wówczas Irak Saddama Husajna jako większe zagrożenie niż rewolucyjny Iran.
W efekcie doszło do tajnej współpracy znanej jako afera Iran-Contras. Za pośrednictwem izraelskich pośredników dostarczano Iranowi uzbrojenie i części zamienne (często pochodzenia amerykańskiego) – w zamian za pomoc w uwolnieniu amerykańskich zakładników w Libanie i finansowanie antykomunistycznych oddziałów w Nikaragui.
Rewelacje te zaszokowały opinię publiczną, ujawniając, że pomimo głośnej retoryki, Teheran i Tel Awiw potrafili utrzymywać zakulisowe kontakty z powodów pragmatycznych. Raport CIA z 1985 roku, zatytułowany wymownie „Izrael i Iran: więzy, które łączą”, wskazywał, że Izrael od końca lat 50. stale sprzedawał Iranowi broń, kierując się tymi samymi względami strategicznymi co wcześniej – pragnieniem osłabienia wspólnego wroga, Iraku.
Mimo tych epizodów zakulisowej współpracy, oficjalny kurs Islamskiej Republiki pozostawał bezkompromisowo wrogi. Chomeini i jego następcy (ajatollah Ali Chamenei jako najwyższy przywódca od 1989 r.) regularnie wygłaszali groźby pod adresem Izraela. Pod koniec lat 80. Iran zaczął określać się mianem lidera „osi oporu” przeciw Izraelowi na Bliskim Wschodzie. W latach 90. tajne kontakty ostatecznie ustały – zwłaszcza gdy Iran rozpoczął swój program nuklearny, co gwałtownie zwiększyło obawy Izraela. Od tej pory relacje teherańsko-telawiwskie stały się w pełni otwartą wrogością, o której więcej w kolejnych sekcjach.
Liban, Hezbollah a konflikt izraelsko-irański
Na arenie bliskowschodniej Liban stał się pierwszym frontem pośredniej konfrontacji między Iranem a Izraelem. Gdy w 1982 roku Izrael dokonał inwazji na południowy Liban, aby rozprawić się z palestyńskimi bojownikami, Iran odpowiedział wysłaniem do Libanu swoich Strażników Rewolucji (IRGC). W oparciu o libańskich szyitów utworzono ugrupowanie Hezbollah – partyjną milicję kierującą się ideologią Chomeiniego.
Hezbollah (arab. „Partia Boga”) szybko stał się główną siłą oporu wobec izraelskiej okupacji południowego Libanu. Iran zapewnił nowej organizacji szkolenie, broń i finansowanie, a także duchowe przywództwo. Hasan Nasrallah, charyzmatyczny lider Hezbollahu, jawnie deklarował zaangażowanie w dżihad przeciw Izraelowi i wierność irańskiemu przywództwu religijnemu.
Przez lata 80. i 90. Hezbollah nękał wojska izraelskie w strefie okupacyjnej, atakując patrole i używając taktyki partyzanckiej. Iran, choć geograficznie odległy, za pośrednictwem Hezbollahu skutecznie realizował swój cel „krwawienia” Izraela. Jednocześnie w regionie dochodziło do zamachów terrorystycznych poza bezpośrednim polem walki, za które obwiniano Iran i Hezbollah.
Przykładowo, w 1992 r. dokonano zamachu bombowego na ambasadę Izraela w Buenos Aires, a w 1994 r. na żydowskie centrum AMIA w Argentynie – śledczy wskazywali na powiązania sprawców z libańskim Hezbollahem i irańskimi służbami. Te ataki pokazały, że konflikt zaczął przybierać wymiar globalny, sięgając diaspory żydowskiej poza Bliskim Wschodem.
Izrael wycofał się z Libanu w 2000 roku, co Hezbollah ogłosił swoim wielkim zwycięstwem. Jednak napięcie nie znikło – w 2006 roku doszło do kolejnej wojny Izraela z Hezbollahem. Trwający 34 dni konflikt zaczął się od ataku Hezbollahu na izraelski patrol graniczny i uprowadzenia dwóch żołnierzy. Iran aktywnie wspierał swój libański sojusznik dostawami zaawansowanych rakiet.
Podczas tej wojny Hezbollah wystrzelił na północny Izrael tysiące pocisków rakietowych, sięgając nawet miast takich jak Hajfa. Choć Izrael zadał Hezbollahowi poważne straty, organizacja przetrwała, umacniając swą pozycję w Libanie. Teheran odtrąbił sukces – mała milicja, uzbrojona i wyszkolona przez Iran, stawiła czoła potędze militarnej Izraela.
W następnych latach Hezbollah dalej rozbudowywał arsenał (Iran dostarczał m.in. rakiety dalekiego zasięgu zdolne dosięgnąć Tel Awiwu), a Izrael przygotowywał się na ewentualną nową konfrontację. Konflikt izraelsko-irański ulegał tym samym „regionalizacji” – Irańczycy walczyli z Izraelczykami „do ostatniego Libańczyka”, wspierając zastępcze siły zamiast własnej regularnej armii. Oprócz Hezbollahu Iran zaczął sponsorować także inne ugrupowania walczące z Izraelem, co przedstawia poniższa lista:
- Hezbollah (Liban) – szyicka milicja utworzona i finansowana przez Iran, dysponująca znacznym arsenałem rakietowym; od lat 80. walczy z Izraelem w południowym Libanie i stanowi główne narzędzie irańskich wpływów w Lewancie.
- Hamas (Strefa Gazy) – sunnicka palestyńska organizacja islamska, wrogo nastawiona do Izraela. Choć Hamas różni się wyznaniowo od szyickiego Iranu, od początku lat 90. otrzymuje od Teheranu pomoc finansową i wojskową (szkolenia, dostawy broni), zwłaszcza po 2006 roku, gdy przejął kontrolę nad Gazą.
- Palestyński Islamski Dżihad (PIJ, Gaza) – mniejsza frakcja zbrojna w Strefie Gazy, ściśle powiązana z Iranem ideologicznie i finansowo. PIJ otwarcie przyznaje, że irańskie wsparcie umożliwia mu prowadzenie „świętej wojny” przeciw Izraelowi.
- Szyickie milicje w Iraku (np. Asaib Ahl al-Haq, Kataib Hezbollah) – ugrupowania działające pod patronatem Iranu, które niejednokrotnie atakowały amerykańskie bazy w Iraku i Syrii, a według izraelskich służb mogły planować ataki na cele izraelskie za granicą.
- Huti w Jemenie – rebeliancki ruch szyicki wspierany przez Iran. W 2023 roku, podczas konfliktu w Strefie Gazy, bojownicy Huti wystrzelili pociski balistyczne w kierunku Izraela, demonstrując gotowość Iranu do otwarcia kolejnego frontu przeciw Izraelowi na odległość.
Dzięki tym sojusznikom i pełnomocnikom Iran zyskał możliwość wywierania presji na Izrael z wielu kierunków, nie ryzykując bezpośredniego starcia z własnym wojskiem. Izrael z kolei coraz bardziej postrzegał Iran jako głównego patrona wrogich sił w regionie – swego rzeczywistego przeciwnika „w cieniu” prowadzonych wojen.
Program nuklearny Iranu a konflikt izraelsko-irański
W latach 90. konflikt izraelsko-irański wkroczył w nową fazę, gdy na pierwszy plan wysunęła się kwestia programu nuklearnego Iranu. Dla Izraela perspektywa Iranu uzbrojonego w broń jądrową stała się „zagrożeniem egzystencjalnym”. Od momentu ujawnienia w 2002 roku przez opozycję istnienia tajnych irańskich ośrodków nuklearnych (Natanz i Arak), Izrael prowadzi intensywną kampanię dyplomatyczną i wywiadowczą, aby powstrzymać Teheran przed zdobyciem bomby atomowej.
Motywacje Iranu: Teheran utrzymuje, że jego program jądrowy ma charakter pokojowy – służy produkcji energii oraz celom naukowym. Jednakże liczne naruszenia zobowiązań wobec Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) budzą poważne wątpliwości społeczności międzynarodowej.
Przywódcy Islamskiej Republiki widzą w potencjale nuklearnym gwarancję bezpieczeństwa i asymetrycznego odstraszania – broń atomowa miałaby zabezpieczyć Iran przed losem Iraku Saddama (pokonanego przez USA) czy Libii Kadafiego (który zrezygnował z broni masowego rażenia i został obalony). Irańska doktryna zakłada też, że posiadanie bomby podniosłoby prestiż kraju jako regionalnego mocarstwa, zwłaszcza wobec Izraela, który uchodzi za jedyne (choć nigdy oficjalnie niepotwierdzone) państwo nuklearne w regionie.
Stanowisko Izraela: Dla Izraela irański program jądrowy od początku jawił się jako niedopuszczalny. Izraelscy przywódcy – zwłaszcza wieloletni premier Benjamin Netanjahu – od lat biją na alarm, że Iran potajemnie dąży do budowy bomby, którą w przyszłości mógłby zagrozić istnieniu państwa żydowskiego. Netanjahu wielokrotnie odwoływał się do historycznej traumy Holokaustu, sugerując że „nie można pozwolić reżimowi, który pragnie zniszczenia Izraela, na zdobycie najbardziej zabójczej broni”. Izrael przyjął strategię wielotorową: z jednej strony namawiał światowe mocarstwa do nakładania sankcji i twardych negocjacji z Teheranem, z drugiej – prowadził własne tajne operacje, by spowolnić postępy Iranu.
Od końca lat 2000. wywiad izraelski (Mosad) przeprowadził szereg operacji specjalnych wymierzonych w program nuklearny Iranu. W okresie 2010–2012 w tajemniczych okolicznościach zginęło kilku czołowych irańskich naukowców atomowych – ginęli oni od bomb podłożonych w samochodach czy ataków uzbrojonych motocyklistów w Teheranie.
Choć Izrael oficjalnie milczał, powszechnie podejrzewa się Mossad o zorganizowanie tych zamachów, mających na celu odstraszenie innych specjalistów i wywołanie chaosu w irańskim programie. W czerwcu 2010 świat obiegła informacja o wirusie komputerowym Stuxnet, który zainfekował systemy w irańskich zakładach wzbogacania uranu, niszcząc setki wirówek. Był to pierwszy tak spektakularny przypadek cyberataku na infrastrukturę jądrową – przypisywany wspólnej operacji USA i Izraela.
Mimo tych przeszkód Iran stopniowo rozwijał swoje możliwości – uruchomił podziemne zakłady wzbogacania uranu (m.in. Fordo ukryty w górach) i gromadził coraz więcej materiału rozszczepialnego. W odpowiedzi Izrael zacieśniał współpracę z USA i państwami europejskimi, by wymusić na Teheranie ustępstwa drogą dyplomatyczną. Kulminacją tych wysiłków było podpisanie w lipcu 2015 roku porozumienia nuklearnego JCPOA (Joint Comprehensive Plan of Action) między Iranem a tzw. grupą P5+1 (USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania + Niemcy).
JCPOA nałożyło na Iran ograniczenia w programie jądrowym (m.in. redukcję liczby wirówek, limit wzbogacania uranu do 3,67%, kontrolę MAEA) w zamian za złagodzenie sankcji. Rząd w Jerozolimie skrytykował jednak układ jako zbyt słaby – Netanjahu nazwał go „historycznym błędem”, argumentując że czasowe ograniczenia nie zatrzymają Iranu, a jedynie opóźnią jego marsz ku bombie. Izrael obawiał się też, że uwolnienie Iranu od sankcji wzmocni finansowo jego machinę wojenną i sponsorowanie wrogich milicji.
W 2018 r. administracja prezydenta USA Donalda Trumpa, pod silnym wpływem stanowiska Izraela, jednostronnie wycofała się z porozumienia JCPOA i przywróciła sankcje. Iran w odpowiedzi od 2019 r. zaczął stopniowo łamać warunki układu – zwiększył poziom wzbogacania uranu (najpierw do 20%, potem nawet do 60%), zainstalował nowocześniejsze wirówki i ograniczył dostęp inspektorom MAEA. Wyścig znów nabrał tempa.
W międzyczasie doszło do kolejnych aktów sabotażu przypisywanych Izraelowi: m.in. w 2020 r. eksplozje uszkodziły irańskie zakłady w Natanz i Parszynie, a w listopadzie 2020 r. został zastrzelony pod Teheranem główny architekt programu jądrowego, Mohsen Fakhrizadeh (według doniesień – za pomocą zdalnie sterowanego karabinu, co brzmiało niemal jak scenariusz filmu sensacyjnego).
Na początku lat 20. XXI wieku Iran zbliżył się do progu posiadania wystarczającej ilości wzbogaconego uranu do zbudowania bomby. Według izraelskiego wywiadu moment, w którym Iran mógłby dokonać tzw. nuclear breakout (czyli skompletować materiał na pierwszy ładunek), był coraz bliżej.
To wywoływało otwarte dyskusje w Izraelu o możliwości uderzenia wyprzedzającego na irańskie instalacje nuklearne – podobnie jak Izrael uczynił w 1981 r. bombardując reaktor Osirak w Iraku i w 2007 r. niszcząc potajemnie budowany reaktor w Syrii. Jednak atak na Iran byłby przedsięwzięciem znacznie trudniejszym, ze względu na odległość, rozproszenie i ufortyfikowanie celów oraz potencjalną skalę odwetu.
Konflikt izraelsko-irański w Syrii i Strefie Gazy
Syria i Palestyna (Strefa Gazy) to kolejne areny, na których konflikt izraelsko-irański przybrał formę konfrontacji pośredniej, ale intensywnej.
W Syrii od 2011 roku trwała wojna domowa, w którą Iran zaangażował się po stronie reżimu prezydenta Baszara al-Asada. Teheran wysłał do Syrii doradców wojskowych z Korpusu Strażników Rewolucji (IRGC) i tysiące bojowników (także z Libanu, Iraku, Afganistanu) pod swoją komendą, aby uratować sojuszniczy reżim przed upadkiem.
Izrael z niepokojem obserwował, jak jego odwieczny wróg okopuje się tuż za północną granicą – irańskie bazy i przerzut nowoczesnej broni przez Syrię do Libanu (dla Hezbollahu) stały się czerwonym liniami dla Tel Awiwu. Już w 2007 r., zanim wybuchła wojna domowa, Izraelczycy dokonali prewencyjnego nalotu na syryjski obiekt w Al-Kibar (wschodnia Syria), gdzie – jak ustalono – powstawał reaktor jądrowy budowany przy pomocy Korei Północnej.
W następnych latach, gdy chaos wojny ogarnął Syrię, Izrael rozpoczął kampanię tzw. wojny pomiędzy wojnami – setek nalotów i uderzeń rakietowych wymierzonych w pozycje irańskie i transporty broni na terytorium Syrii.
Od 2013 roku izraelskie lotnictwo regularnie atakowało konwoje przewożące rakiety i drony dla Hezbollahu, składy amunicji IRGC, bazy lotnicze używane przez Irańczyków, a także syryjskie systemy przeciwlotnicze próbujące powstrzymać te naloty. Doszło do bezprecedensowej sytuacji: Izrael i Iran walczyły ze sobą bezpośrednio, choć nie na ziemi izraelskiej czy irańskiej, lecz na terytorium trzeciego kraju – Syrii.
Przykładowo, w lutym 2018 r. izraelskie myśliwce zestrzeliły irański dron, który wtargnął z Syrii w przestrzeń powietrzną Izraela, po czym zbombardowały bazy IRGC w Syrii (podczas tej operacji jedna izraelska maszyna F-16 została zestrzelona przez syryjską obronę powietrzną – pierwszy taki przypadek od dekad).
W kolejnych latach intensywność izraelskich ataków rosła, co skutecznie ograniczało rozbudowę stałej infrastruktury irańskiej w Syrii. Irańscy dowódcy – w tym oficerowie wysokiego szczebla – ginęli sporadycznie w tych atakach, jednak Iran zazwyczaj nie odpowiadał bezpośrednio z syryjskiego terytorium, obawiając się otwartej wojny.
Zamiast tego próbował atakować izraelskie cele „przy użyciu cudzych rąk” – np. wspierając palestyńskie milicje w obozie Jarmuk czy zachęcając milicje szyickie w Syrii do ostrzału rakietowego Wzgórz Golan. Izrael jednak pozostawał zdeterminowany kontynuować działania prewencyjne, a Rosja (obecna militarnie w Syrii od 2015 r.) w milczący sposób tolerowała izraelską aktywność, nie chcąc konfliktu z Tel Awiwem.
W Strefie Gazy natomiast Iran zaangażował się we wsparcie palestyńskich organizacji walczących z Izraelem. Już od lat 80. Teheran wspierał Palestyński Islamski Dżihad, a po 2006 r., gdy władzę w Gazie przejął Hamas, również i to sunnickie ugrupowanie zaczęło otrzymywać irańskie wsparcie. Irańscy specjaliści szkolili palestyńskich techników w konstruowaniu rakiet domowej produkcji, przemycali gotowe pociski (m.in. słynne Fajr-5 o zasięgu ok. 75 km) oraz zaawansowane uzbrojenie (np. przeciwczołgowe pociski kierowane, technologie dronów).
W konfliktach z Izraelem – takich jak wojny w Gazie w 2008–2009, 2012, 2014, a także seria krótszych starć (np. maj 2021) – rakiety i know-how z Iranu zwiększały potencjał bojowy Hamasu i PIJ. Irańscy przywódcy otwarcie chwalili „opór Palestyny”, nazywając go przedłużeniem własnej rewolucji islamskiej. Gdy w maju 2021 r. Hamas wystrzelił w ciągu kilku dni ponad 4000 rakiet w kierunku izraelskich miast, dowódca IRGC Hossein Salami pogratulował Palestyńczykom i stwierdził, że „Izrael jest bliżej upadku niż kiedykolwiek” – dając do zrozumienia, czyja pomoc umożliwiła tę skalę ataku.
Kulminacyjnym momentem tej palestyńsko-irańskiej osi była niespodziewana ofensywa Hamasu 7 października 2023 roku. Tego dnia setki bojowników przekroczyły granice Strefy Gazy, atakując posterunki i kibuce w południowym Izraelu, zabijając około 1200 cywilów i żołnierzy oraz porywając kilkuset zakładników. Był to najkrwawszy atak na Izrael w jego historii. Choć Hamas formalnie działał samodzielnie, wielu ekspertów uważało, że tak złożoną operację trudno sobie wyobrazić bez wcześniejszego „zielonego światła” i wsparcia ze strony Iranu.
Wprawdzie władze w Teheranie zaprzeczyły bezpośredniemu zaangażowaniu, ale chwaliły atak jako słuszny cios wymierzony „syjonistycznemu reżimowi”. Izrael w odpowiedzi rozpoczął zakrojoną na szeroką skalę kampanię bombardowań Gazy i inwazję lądową, co przerodziło się w kilkumiesięczny konflikt. Iran próbował wówczas rozproszyć uwagę Izraela – sprzyjał wybuchowi napięć na granicy libańskiej (Hezbollah ostrzeliwał północ Izraela kilkakrotnie w październiku 2023), a także zachęcił sprzymierzone milicje w Iraku i Jemenie do działania.
W rezultacie Huti z Jemenu wystrzelili rakiety balistyczne i drony w stronę Izraela (zostały przechwycone przez obronę powietrzną USA i Izraela), zaś szyickie bojówki w Iraku ostrzelały rakietami bazy amerykańskie w Syrii, sygnalizując, że konflikt może rozlać się szerzej.
Mimo tych napięć jesienią 2023 roku, Iran i Izrael uniknęły wówczas bezpośredniego starcia. Wojna w Gazie zakończyła się po kilku miesiącach, pozostawiając Hamas osłabionym. Jednak wydarzenia te stworzyły atmosferę tykającego zegara – Izrael czuł, że strategiczne okno na zneutralizowanie Iranu może się zamknąć, zaś Iran utwierdził się w przekonaniu, że Izrael dąży do konfrontacji. To prolog do najnowszej eskalacji konfliktu.
Konflikt izraelsko-irański: eskalacja w latach 2023–2025
Ratownicy przeszukują gruzy budynku mieszkalnego w Rishon LeZion po irańskim ataku rakietowym na Izrael (czerwiec 2025). Intensyfikacja wymiany ciosów doprowadziła do ofiar wśród ludności cywilnej po obu stronach konfliktu
Wydarzenia ostatnich dwóch lat pokazały, że konflikt izraelsko-irański wkroczył w fazę bezpośredniej eskalacji militarnej. Po wojnie w Gazie w 2023 r. obie strony utrzymywały najwyższy poziom gotowości, a drobniejsze incydenty szybko nabierały groźnego potencjału. Już w kwietniu 2024 roku doszło do ograniczonej wymiany ognia: według źródeł zachodnich Iran wystrzelił kilka pocisków w kierunku Izraela (prawdopodobnie za pośrednictwem swoich milicji w Syrii lub Iraku) w odwecie za izraelski nalot na pozycje proirańskie.
Izrael odpowiedział wtedy atakami lotniczymi na wskazane cele IRGC. Była to pierwsza tak jawna wymiana ciosów między tymi krajami od dekad – choć nadal o niewielkiej skali. Kolejny epizod nastąpił w październiku 2024 r., gdy izraelskie służby ujawniły informacje o irańskiej dostawie zaawansowanych rakiet precyzyjnych do Libanu. Izraelczycy uderzyli prewencyjnie na magazyny broni na przedmieściach Damaszku, co skłoniło Iran do odpalenia salwy rakiet krótkiego zasięgu w stronę Wzgórz Golan. Znów ofiar uniknięto, lecz świat z niepokojem obserwował rosnące ryzyko otwartej wojny.
Krytyczny moment nastąpił jednak w czerwcu 2025 roku. Izraelski rząd – od wielu lat przestrzegający, że nie dopuści do uzyskania przez Iran broni jądrowej – uznał, że czas na działanie właśnie nadszedł. Wywiad donosił, iż Iran jest o krok od produkcji wystarczającej ilości wysoko wzbogaconego uranu na kilka głowic nuklearnych. Dodatkowo Iran ogłosił uruchomienie nowej podziemnej fabryki wirówek, ignorując rezolucje MAEA. Wobec impasu dyplomatycznego i obaw, że „okno możliwości” zaraz się zamknie, Izrael zdecydował się na śmiały krok.
13 czerwca 2025 r. o świcie izraelskie siły zbrojne rozpoczęły operację o kryptonimie „Wschodzący Lew” (ang. Rising Lion), będącą zmasowanym uderzeniem na irańskie instalacje wojskowe i nuklearne. W ataku uczestniczyły dziesiątki myśliwców F-35I Adir i F-15I, uzbrojonych w bomby penetracyjne GBU-28 i pociski manewrujące dalekiego zasięgu. Celem numer jeden był główny ośrodek wzbogacania uranu w Natanz, gdzie podziemne hale kryły tysiące wirówek.
Równocześnie zaatakowano inne kluczowe lokalizacje: zakład wzbogacania paliwa w Fordo, reaktor ciężkowodny w Araku, centra badawcze w Isfahanie oraz bazy rakietowe i lotnicze, z których Iran mógłby przeprowadzić kontratak. Według relacji świadków, w wielu miejscach eksplozje następowały jedna po drugiej, a irańska obrona przeciwlotnicza została przytłoczona skalą ataku. Izrael zastosował zaawansowane środki walki elektronicznej i wykorzystał uprzednio przeprowadzone akcje sabotażowe – okazało się, że Mossad już od miesięcy działał w głębi Iranu, lokalizując cele i neutralizując systemy radarowe.
Atak odniósł znaczące sukcesy militarne. Szef MAEA Rafael Grossi poinformował na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ, że nadziemny zakład pilotażowy w Natanz został zniszczony. Uszkodzone zostały również instalacje w Fordo i Isfahanie (choć skala zniszczeń pozostawała niepewna). Co więcej, Izrael przeprowadził uderzenie odcinające głowę – wśród ofiar nalotów znalazło się wielu czołowych dowódców irańskich.
Zginął m.in. generał Mohammad Bagheri, szef sztabu sił zbrojnych Iranu, oraz generał Hossein Salami, dowódca Korpusu Strażników Rewolucji. Według źródeł regionalnych, w sumie zlikwidowano ok. 20 irańskich generałów różnych formacji. Był to dla Teheranu cios porównywany do eliminacji całego kierownictwa Hezbollahu rok wcześniej. Iran przyznał również, że w atakach zginęło co najmniej sześciu kluczowych naukowców nuklearnych.
Na ulicach Teheranu i innych miast zawyły syreny, a mieszkańcy – zaskoczeni skalą agresji – chronili się w piwnicach i schronach. „Ludzie na mojej ulicy w panice wybiegli z domów. Wszyscy byliśmy przerażeni” – relacjonowała Marziyeh, 39-letnia mieszkanka Natanz.
Reakcja Iranu była szybka i gwałtowna. Jeszcze tego samego dnia, 13 czerwca, irański przywódca duchowy ajatollah Ali Chamenei wygłosił orędzie do narodu, oskarżając Izrael o rozpoczęcie wojny i zapowiadając “dotkliwą zemstę”. Nowo mianowany dowódca IRGC, generał Mohammad Pakpour (następca Salamiego), w dramatycznym liście do Chameneiego obiecał odpłatę: „Bramy piekieł otworzą się dla tego dzieciobójczego reżimu”. Iran postanowił nie ograniczać się tym razem do działań swych pełnomocników – sięgnął po własny arsenał rakietowy.
W nocy z 13 na 14 czerwca 2025 r. Irańskie Siły Zbrojne wystrzeliły salwy pocisków balistycznych w kierunku Izraela. Według agencji IRNA w ciągu kilkunastu godzin Teheran odpalił kilkaset rakiet różnego typu, w tym rodziny Shahab i Zolfaghar, mierząc w bazy wojskowe i miasta izraelskie. Dodatkowo Iran użył bojowych dronów dalekiego zasięgu, próbując uderzyć w strategiczne cele.
Izrael natychmiast uruchomił swoje systemy obrony przeciwrakietowej – Arrow-3 przechwytywał rakiety balistyczne poza atmosferą, David’s Sling i Patriot niszczyły te nadlatujące niżej, a Iron Dome strącał mniejsze pociski i drony. Do wsparcia włączyły się Stany Zjednoczone – z amerykańskich niszczycieli i baterii Patriot w regionie zestrzelono część rakiet lecących w stronę Izraela. Mimo to nie udało się zatrzymać wszystkich.
W wielu miastach Izraela słychać było wybuchy. Rakiety spadły m.in. na Tel Awiw i okolice – jedna uderzyła w budynek mieszkalny w mieście Rishon LeZion na południe od Tel Awiwu, zabijając kilka osób i raniąc kilkadziesiąt. Fragment irańskiej rakiety spadł też na dzielnicę Ramat Gan, powodując śmierć kobiety. Łącznie w pierwszej dobie irańskich ostrzałów zginęło w Izraelu co najmniej kilka osób, a ponad sto zostało rannych (według stacji Channel 12 dwie osoby były w stanie krytycznym, 8 odniosło cięższe rany, a około 40 – lżejsze). W wielu miejscach ratownicy uwalniali uwięzionych pod gruzami ludzi.
Izrael nie pozostał dłużny – w odpowiedzi na irański ostrzał jeszcze 14 czerwca przeprowadził kolejne fale nalotów. Tym razem celem stały się m.in. bazy irańskich sił powietrznych, z których startowały drony i rakiety. Izraelskie F-16 zbombardowały bazy Hamadan na zachodzie Iranu i Tabriz na północnym zachodzie (znaną jako miejsce odpalania rakiet balistycznych. Atakowano też systemy obrony przeciwlotniczej – według komunikatu izraelskiego zniszczono dziesiątki radarów i wyrzutni rakiet przeciwlotniczych, oślepiając irańską obronę powietrzną.
Obie strony zaczęły komunikować się językiem gróźb. Minister obrony Izraela Joaw Galant oznajmił, że Iran przekroczył czerwoną linię atakując ludność cywilną i „zapłaci bardzo wysoką cenę”. Premier Netanjahu w telewizyjnym przemówieniu stwierdził, że operacja przeciw Iranowi „będzie trwała tak długo, jak będzie trzeba, by usunąć to zagrożenie, dodając: przyszłe pokolenia odnotują, że nasze pokolenie nie cofnęło się, zadziałało w porę i zabezpieczyło naszą wspólną przyszłość. Z kolei irański prezydent Ebrahim Raisi ostrzegł, że Iran „zintensyfikuje ataki na Izrael i zaatakuje bazy każdego kraju w regionie, który spróbuje mu pomóc”, wyraźnie aludując do amerykańskich instalacji w Zatoce Perskiej i ewentualnych arabskich sojuszników Izraela.
Społeczność międzynarodowa wstrzymała oddech, obawiając się, że konflikt przerodzi się w otwartą wojnę regionalną. Jednak obie strony – mimo zażartości starcia – zdawały się kontrolować eskalację tuż poniżej progu totalnej wojny. W kolejnych dniach czerwca 2025 ostrzały rakietowe ustały, choć pojedyncze eksplozje wciąż wstrząsały Tel Awiwem i Teheranem.
Bilans ofiar po pierwszym tygodniu walk był ciężki: strona irańska przyznała się do co najmniej 78 zabitych (w tym wielu wojskowych) i ponad 300 rannych w wyniku izraelskich bombardowań. W Izraelu zginęło kilka osób (według dziennika The Jerusalem Post – siedem), a rannych zostało ponad 130. Zniszczeniu lub uszkodzeniu uległy budynki mieszkalne w aglomeracji Gusz Dan (Tel Awiw i okolice), zaś po stronie irańskiej – infrastrukturze wojskowej towarzyszyły ofiary cywilne (fragmenty zestrzelonych rakiet spadły m.in. na osiedla w Teheranie).
Na razie żadna ze stron nie odniosła decydującego zwycięstwa. Izrael zadał ogromne straty irańskiemu potencjałowi nuklearnemu i militarnemu, ale nie złamał zdolności Iranu do kontrataku. Iran pokazał zaś, że jest w stanie razić serce Izraela swymi rakietami, choć Tarczy Izraela (systemom antyrakietowym) udało się zapobiec jeszcze większej tragedii. Świat stanął w obliczu najpoważniejszej od dziesięcioleci konfrontacji na Bliskim Wschodzie – konflikt izraelsko-irański z fazy „cienia” przeszedł w fazę otwartego starcia zbrojnego.
Konflikt izraelsko-irański na arenie międzynarodowej
Konflikt między Iranem a Izraelem ma wymiar wykraczający daleko poza dwustronną waśń – angażuje on bezpośrednio lub pośrednio wszystkie wielkie mocarstwa i kształtuje układ sił na Bliskim Wschodzie. Społeczność międzynarodowa od lat stara się balansować między presją na Iran a gwarancjami bezpieczeństwa dla Izraela, jednak narastająca wrogość często torpeduje dyplomatyczne wysiłki.
Stany Zjednoczone są kluczowym graczem w tym układzie. USA od czasu rewolucji 1979 nie utrzymują stosunków z Iranem, nakładają sankcje i postrzegają go jako państwo sponsorujące terroryzm. Jednocześnie USA są najbliższym sojusznikiem Izraela, gwarantem jego bezpieczeństwa i dostawcą najnowocześniejszej broni.
Waszyngton wielokrotnie deklarował, że nie pozwoli Iranowi zdobyć broni jądrowej, choć preferuje rozwiązania dyplomatyczne (vide: porozumienie JCPOA za administracji Obamy). Gdy dochodziło do zaostrzeń, Amerykanie wspierali Izrael militarnie – np. w 2023 r. w odpowiedzi na ataki Hamasu wysłali na wschodnie Morze Śródziemne grupę lotniskowcową, by odstraszyć Iran i Hezbollahu od otwartej interwencji.
W czerwcu 2025 roku, gdy wybuchły izraelsko-irańskie walki, prezydent USA (Donald Trump po wyborach 2024 ponownie zasiadł w Białym Domu) wezwał co prawda do powrotu Iranu do stołu negocjacyjnego, ale zarazem wsparł działania Izraela. Amerykańskie okręty i baterie Patriot pomogły zestrzeliwać irańskie rakiety lecące na izraelskie miasta.
To jeszcze nie jest za późno, by Teheran powstrzymał bombardowania i poszedł na układ – powiedział prezydent Trump, sugerując gotowość powrotu do rokowań. Niemniej USA dały Izraelowi zielone światło na operację, traktując ją jako ostateczność w imię nieproliferacji broni nuklearnej.
Rosja ma w tym konflikcie pozycję bardziej złożoną. Historycznie Moskwa utrzymywała poprawne relacje zarówno z Teheranem, jak i z Tel Awiwem. W Syrii Rosjanie i Irańczycy walczyli ramię w ramię wspierając reżim Asada, jednak Rosja jednocześnie koordynowała z Izraelem, by unikać incydentów między izraelskimi a rosyjskimi siłami.
Po 2022 r., gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, sytuacja się skomplikowała: Iran zbliżył się do Rosji (dostarczał jej drony bojowe do walk na Ukrainie), zaś Izrael – choć nie nałożył oficjalnie sankcji – zaczął bardziej wspierać Ukrainę i krytykować Moskwę. W efekcie kiedy Izrael uderzył w Iran w 2025 r., Rosja stanęła w rozkroku.
Z jednej strony potępiła ataki na Iran jako naruszenie suwerenności (rosyjskie MSZ wezwało do natychmiastowego przerwania „agresji” izraelskiej), z drugiej nie chciała całkowitego zerwania z Izraelem. W praktyce Rosja starała się wykorzystać sytuację do własnych celów, np. zwiększyć wpływy wśród arabskich państw regionu poprzez potępianie izraelskich działań. Jednak jej realny wpływ na bieg wydarzeń był ograniczony.
Chiny tradycyjnie trzymały się na uboczu konfliktu bliskowschodniego, skupiając się na interesach gospodarczych. Niemniej w ostatnich latach Pekin aktywizował się dyplomatycznie – to Chiny w marcu 2023 pomogły w zawarciu zaskakującego porozumienia o wznowieniu relacji dyplomatycznych między Iranem a Arabią Saudyjską.
Chińska inicjatywa odebrana została jako sygnał, że Pekin chce stabilizacji regionu (m.in. ze względu na import ropy) i jest gotów pełnić rolę mediatora. W momencie eskalacji Iran-Izrael 2025, Chiny wezwały „obie strony do zachowania powściągliwości” i zaoferowały mediację – aczkolwiek ich wpływ na Izrael (sojusznika USA) jest wątpliwy.
Świat arabski przez dekady wrogi zarówno Izraelowi, jak i fundamentalistycznemu Iranowi, znalazł się w nowej sytuacji. Podziały konfesyjne i rywalizacja o wpływy spowodowały, że część krajów arabskich zbliżyła się w ostatnim czasie do Izraela, widząc w Iranie główne zagrożenie. Kluczowym graczem jest tu Arabia Saudyjska, sunnickie mocarstwo Zatoki i odwieczny rywal szyickiego Iranu.
Jeszcze do niedawna Saudowie rozważali normalizację stosunków z Izraelem (po śladach ZEA, Bahrajnu i Maroka, które zawarły z Izraelem tzw. Porozumienia Abrahamowe w 2020 r.). Jednak w 2023 r. Saudowie ocieplili relacje z Teheranem za pośrednictwem Chin – zapewne licząc na uspokojenie konfliktów w Jemenie i regionie Zatoki. Gdy Izrael zaatakował Iran w 2025 r., Arabia Saudyjska znalazła się w trudnym położeniu. Oficjalnie potępiła „agresję syjonistycznego reżimu” na muzułmański Iran, solidaryzując się z „bratnim narodem irańskim”.
Nieoficjalnie jednak saudyjskie elity mogły przyjąć z ulgą osłabienie potencjału nuklearnego Iranu przez Izrael. Inne państwa arabskie reagowały różnie: Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn, które mają otwarte relacje z Izraelem, początkowo milczały, by nie narażać się Iranowi; Egipt i Jordania (utrzymujące pokój z Izraelem od dekad) wyraziły zaniepokojenie i wezwały do powściągliwości. Irak, gdzie wpływy Iranu są silne, potępił Izrael i zaoferował Iranowi pomoc humanitarną po nalotach. Region podzielił się więc według linii sojuszy i wyznania.
Europa tradycyjnie stara się być orędownikiem dyplomacji. Państwa UE (zwłaszcza Francja, Niemcy, Wielka Brytania – uczestnicy JCPOA) znalazły się w kłopotliwej sytuacji. Z jednej strony podzielają obawy przed irańską bronią jądrową i winią Teheran za naruszenia układu nuklearnego. Z drugiej – nie popierają działań jednostronnych i prewencyjnych ataków militarnych.
Po izraelskich nalotach na Iran, Francja i Niemcy wyraziły „głębokie zaniepokojenie eskalacją” i wezwały do zawieszenia broni, ale jednocześnie wstrzymały się od jednoznacznego potępienia Izraela, zapewne z uwagi na historyczne zobowiązania wobec bezpieczeństwa państwa żydowskiego. Turcja – niegdyś bliski partner Izraela, ostatnio politycznie zbliżona do Iranu – ostro skrytykowała Izrael, określając atak jako „imperialistyczny”.
Indie i Japonia zaapelowały o ochronę żeglugi w Zatoce Perskiej i stabilność dostaw ropy, obawiając się skutków konfliktu dla gospodarki światowej.
Widać wyraźnie, że konflikt izraelsko-irański oddziałuje na układ sojuszy globalnych. Stanowi on element większej układanki – rywalizacji USA z Iranem, przepychanek wpływów Rosji i Zachodu na Bliskim Wschodzie, a nawet kwestii jak bezpieczeństwo energetyczne (Zatoka Perska) czy nieproliferacja nuklearna.
Każdy ruch jednej ze stron jest bacznie obserwowany przez resztę świata, a otwarta wojna między Iranem a Izraelem groziłaby wciągnięciem wielu aktorów (USA, szyickie milicje regionalne, być może nawet NATO czy Rosję). Tym samym międzynarodowy kontekst nieustannie towarzyszy konfliktowi – wpływa na jego przebieg i jednocześnie jest przezeń kształtowany.
Konflikt izraelsko-irański: społeczne skutki i implikacje
W cieniu wielkiej geopolityki rozgrywa się ludzki wymiar konfliktu irańsko-izraelskiego. Dekady wrogości odcisnęły piętno na społeczeństwach obu krajów oraz na życiu codziennym zwykłych ludzi na Bliskim Wschodzie.
Społeczeństwo izraelskie żyje od lat w poczuciu zagrożenia ze strony Iranu i jego pełnomocników. Jeszcze w latach 90. głównym lękiem były irackie pociski Scud (stąd masowe wydawanie Izraelczykom masek gazowych podczas wojny w Zatoce 1991). Od lat 2000. na pierwsze miejsce wysunął się strach przed „drugim Holokaustem” – scenariuszem ataku atomowego na Izrael. Politycy, jak Netanjahu, często przypominają, że Iran otwarcie grozi zgładzeniem Izraela.
Te ciągłe ostrzeżenia wywarły wpływ na zbiorową psychikę – według sondaży, znaczna część Izraelczyków uważa Iran za największe zagrożenie bezpieczeństwa. Państwo inwestuje ogromne środki w obronę cywilną: sieć syren alarmowych, systemy Iron Dome (przechwytujące rakiety krótkiego zasięgu z Gazy i Libanu), Arrow (na pociski balistyczne) czy budowę publicznych schronów. Od przedszkola izraelskie dzieci uczą się, jak reagować na alarm rakietowy.
Życie w cieniu rakiet stało się smutną normą – na północy kraju mieszkańcy mają często zaledwie kilkanaście sekund na schronienie się po uruchomieniu syreny przed nadlatującym pociskiem z Libanu.
Z drugiej strony, izraelskie społeczeństwo stara się zachować równowagę między czujnością a normalnością. Mieszkańcy Tel Awiwu czy Jerozolimy prowadzą bogate życie kulturalne i gospodarcze, nie pozwalając, by groźby Teheranu sparaliżowały ich codzienność. W debacie publicznej obecny jest jednak spór o to, jak radzić sobie z irańskim zagrożeniem.
Część społeczeństwa popiera stanowcze działania (łącznie z atakiem wyprzedzającym), inni obawiają się, że taka wojna pociągnie katastrofalne skutki. W ostatnich latach, zwłaszcza w czasie długotrwałych protestów przeciw polityce rządu Netanjahu (reforma sądownictwa itp.), wielu Izraelczyków zaczęło krytycznie patrzeć na wykorzystywanie zagrożenia irańskiego do celów politycznych. Niemniej w chwilach kryzysu – jak po atakach z października 2023 czy w czerwcu 2025 – społeczeństwo zwykle jednoczy się przeciw zewnętrznemu wrogowi.
Społeczeństwo irańskie ma zgoła odmienną perspektywę. Dla przeciętnego Irańczyka Izrael bywa odległym abstrakcyjnym bytem – większość nie miała nigdy kontaktu z Żydami czy Izraelczykami. Państwowa propaganda stale podsyca jednak niechęć do „reżimu syjonistycznego”. W szkołach i mediach przedstawia się Izrael jako agresora okupującego Jerozolimę i uciskającego Palestyńczyków. Władze używają konfliktu z Izraelem do konsolidacji poparcia – każdy protest wewnętrzny bywa przedstawiany jako spisek syjonistów, zaś gwardziści rewolucji z dumą noszą emblematy ze słowami „Śmierć Izraelowi”.
Mimo to istnieje w Iranie spora grupa ludzi, zwłaszcza wśród młodszego pokolenia i inteligencji, którzy są zmęczeni izolacją kraju i ideologiczną kampanią nienawiści. Dla nich sprawa Palestyny nie zawsze jest priorytetem – bardziej bolą ich własne problemy: bezrobocie, inflacja, brak wolności. Niektórzy sympatyzują z Izraelem wbrew oficjalnej linii (co oczywiście jest ryzykowne, bo oskarżenie o szpiegostwo dla Mosadu może służyć do dyskredytacji dysydentów).
Interesująca dynamika ujawniła się po izraelskich nalotach w 2025 r. Część Irańczyków – ci antyreżimowi – w pierwszej reakcji miała nadzieję, że klęska militarna osłabi reżim ajatollahów i da impuls do zmian.
Po cichu liczyliśmy, że ten atak doprowadzi do zmian w naszej twardogłowej władzy – przyznał anonimowo młody mieszkaniec Teheranu w rozmowie z zachodnimi mediami. Jednak większość, nawet jeśli nie popiera rządu, zareagowała narodową solidarnością. W obliczu bombardowań ludzie spontanicznie zgłaszali się do pomocy poszkodowanym, a dotychczasowi krytycy reżimu wstrzymali protesty, by nie „tańczyć do melodii wroga”.
Jak zauważył publicysta magazynu New Yorker, takie kryzysy często utrwalają władzę autorytarnych rządów, bo społeczeństwo rally around the flag – gromadzi się wokół flagi w obliczu zewnętrznej agresji. Tak stało się i w Iranie: choć reżim poniósł upokorzenie (izraelskie samoloty bezkarnie zbombardowały stolice), to naród irański odebrał to również jako własne upokorzenie i zamknął się bardziej w nacjonalistycznym uniesieniu. W efekcie, przynajmniej na krótką metę, marzenia Netanjahu o tym, że atak „przyczyni się do wyzwolenia Irańczyków spod władzy ajatollahów”, okazały się płonne.
Walka Izraela nie jest wymierzona przeciw narodowi Iranu. Nasza walka jest przeciw morderczemu reżimowi islamskiemu, który was uciska i zubaża – przekonywał co prawda Netanjahu w orędziu skierowanym do Irańczyków. Jednak przeciętny Irańczyk, słysząc te słowa tuż po tym, gdy bomby spadły na jego kraj, raczej nie przyjmie izraelskiego ataku jako wyzwolenia, a jako agresję.
Społeczności żydowskie i irańskie na świecie również odczuwają skutki konfliktu. Rosnące napięcie skutkuje często wzrostem nastrojów antysemickich w krajach muzułmańskich oraz atakami na przedstawicieli diaspory irańskiej np. w Izraelu czy USA. Nieliczna mniejszość żydowska w Iranie (kilka tysięcy osób) stara się lojalnie popierać linię rządu, by nie paść ofiarą represji – jej liderzy publicznie potępiają „syjonizm” i podkreślają patriotyzm irańskich Żydów.
Z kolei w Izraelu żyje kilkaset tysięcy obywateli pochodzenia irańskiego (żydowskich imigrantów z Iranu i ich potomków). Są oni często żywym pomostem między narodami – kultywują perską kulturę, kuchnię, wielu nadal mówi po persku. Dla nich konflikt jest szczególnie bolesny, bo ich dwie ojczyzny pozostają w stanie wrogim. Niemniej to właśnie oni często wspierają twardą politykę wobec reżimu, pamiętając prześladowania Żydów po rewolucji.
Gospodarcze i społeczne koszty konfliktu odczuwają także zwykli ludzie w Libanie, Syrii, Gazie – wszędzie tam, gdzie dochodzi do zbrojnych starć zastępczych. Liban został gospodarczo zrujnowany również przez kolejne konfrontacje Hezbollahu z Izraelem; Syria – rozbita wojną – stała się poligonem rozgrywek Izraela i Iranu; Palestyńczycy w Gazie cierpią zarówno wskutek surowej izraelskiej blokady, jak i ryzyka bycia uwikłanym w wojnę patronów (Iran vs Izrael).
Wreszcie, konflikt ten wywołuje reperkusje w opinii publicznej międzynarodowej. Polaryzuje on ludzi według ich sympatii i wartości: jedni widzą w Izraelu ofiarę fanatycznego reżimu irańskiego zagrażającego kolejnym Holokaustem, drudzy widzą w Iranie jedno z nielicznych państw stawiających opór hegemonii USA i broniących praw Palestyńczyków.
W erze mediów społecznościowych propaganda obu stron trafia do milionów odbiorców na całym świecie – od filmów z nalotów i przechwałek militarnych, po poruszające obrazy ofiar cywilnych. Niestety, często prowadzi to do wzrostu mowy nienawiści, teorii spiskowych i ogólnego poczucia niepewności.
Konflikt izraelsko-irański dziś
13 czerwca 2025 roku siły zbrojne Izraela przeprowadziły skoordynowany atak na terytorium Iranu, uderzając w ponad tuzin celów rozlokowanych w całym kraju. Operacja, prowadzona pod kryptonimem „Wschodzący Lew” (Operation Rising Lion), została przeprowadzona przez Siły Obronne Izraela (IDF) we współpracy z wywiadem izraelskim, czyli Mossadem. Celem izraelskiego uderzenia było powstrzymanie Iranu przed uzyskaniem zdolności do produkcji broni jądrowej.
Izraelczycy zaatakowali strategiczne instalacje wojskowe i nuklearne, niszcząc kluczowe ośrodki związane z irańskim programem atomowym. Zginęło przy tym wielu wysokich rangą oficerów irańskich sił zbrojnych oraz naukowców pracujących nad rozwojem technologii jądrowej. Według źródeł wojskowych była to największa ofensywa wymierzona w Iran od czasu wojny iracko-irańskiej z lat 80. XX wieku.
Wczesnym rankiem 13 czerwca w Teheranie i okolicznych regionach rozległy się eksplozje. Iran potwierdził śmierć między innymi:
- Hosseina Salamiego, dowódcy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC),
- generała Mohammada Bagheri, szefa sztabu sił zbrojnych Iranu,
- oraz dwóch wpływowych naukowców jądrowych: Fereydoona Abbasiego i Mohammada Mehdiego Tehranchiego.
W atakach zginęli również cywile, a zniszczeniu uległy obiekty o znaczeniu wojskowym i cywilnym. Znaczące zniszczenia odnotowano m.in. w ośrodkach w Natanz i Isfahanie, kluczowych lokalizacjach irańskiego programu wzbogacania uranu. Obiekty w Fordow, choć również celem, uniknęły większych uszkodzeń.
Po stronie izraelskiej zaangażowano:
- ponad 200 myśliwców, w tym nowoczesne F-35I „Adir”,
- ponad 330 precyzyjnych ładunków,
- jednostki specjalne Mossadu, które zinfiltrowały terytorium Iranu i umożliwiły ataki od wewnątrz.
Wieczorem tego samego dnia Iran rozpoczął odwetowy ostrzał na izraelskie miasta, używając dronów i rakiet balistycznych, co doprowadziło do ofiar śmiertelnych wśród izraelskiej ludności cywilnej.
Choć przez dekady konflikt izraelsko-irański przybierał formę wojny zastępczej, to w 2024 roku po raz pierwszy doszło do otwartego, bezpośredniego starcia zbrojnego między tymi państwami. Punktem zapalnym był atak Izraela z 1 kwietnia 2024 roku na irański konsulat w Damaszku, który zakończył się śmiercią kilku oficerów IRGC.
Iran odpowiedział uderzeniem na izraelskie cele, a w kolejnych miesiącach doszło do dalszej eskalacji:
- w lipcu 2024 roku Izrael przeprowadził zamach na Ismaila Haniyeha w samym sercu Teheranu,
- w październiku Iran przeprowadził odwetowy ostrzał, a Izrael odpowiedział kolejnymi nalotami,
- sytuacja jeszcze bardziej się zaostrzyła po ataku Hamasu na Izrael 7 października.
W wyniku działań militarnych Oś Oporu została znacząco osłabiona: Hezbollah poniósł poważne straty, Hamas został niemal zneutralizowany, a upadek reżimu Baszara al-Asada w Syrii doprowadził do zerwania więzi tego państwa z Iranem. Jedynie Huti w Jemenie oraz niektóre milicje irackie pozostały aktywne, jednak ich potencjał również znacznie zmalał.
W rezultacie nowe władze libańskie po raz pierwszy od czterech dekad uzyskały realną kontrolę nad państwem. Iran natomiast utracił kluczowych sojuszników regionalnych, co wpłynęło na jego zdolność projekcji siły w regionie.
Rozmowy amerykańsko-irańskie i eskalacja konfliktu izraelsko-irańskiego
W marcu 2025 roku dyrektor wywiadu narodowego USA, Tulsi Gabbard, oświadczyła, że według amerykańskich agencji wywiadowczych Iran nie prowadzi aktywnego programu budowy broni jądrowej, a najwyższy przywódca, Ali Chamenei, nie wydał zgody na wznowienie takiego projektu od czasu jego wstrzymania w 2003 roku. Mimo tego, w kręgach politycznych i wojskowych Izraela panowało przekonanie, że rozwój irańskich zdolności jądrowych stanowi egzystencjalne zagrożenie.
W kwietniu 2025 roku prezydent Donald Trump ogłosił wznowienie negocjacji między Stanami Zjednoczonymi a Iranem, dając stronie irańskiej dwumiesięczny termin na osiągnięcie porozumienia w sprawie programu nuklearnego. Termin ten wygasł 12 czerwca 2025 roku, czyli dzień przed izraelskim atakiem.
W międzyczasie Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej opublikowała raport, w którym poinformowano, że Iran zgromadził 409 kg uranu wzbogaconego do poziomu 60%, co odpowiada potencjałowi wystarczającemu do produkcji około dziesięciu bomb jądrowych, jeśli materiał zostanie dalej wzbogacony.
Dzień przed atakiem, Izrael powiadomił Stany Zjednoczone o planowanej operacji, a prezydent Trump przyznał później, że wiedział o niej z wyprzedzeniem. Według informacji ABC News i CBS News, izraelskie wojsko było już w pełni przygotowane do działań ofensywnych, a administracja amerykańska rozważała wsparcie dla Izraela, choć nie planowała brać udziału w samej operacji.
Tego samego dnia ambasada USA w Jerozolimie ograniczyła poruszanie się swojego personelu, w obawie przed odwetem. Podobne ostrzeżenia wystosowały służby dyplomatyczne Wielkiej Brytanii, choć nie potwierdzono, by Izrael przekazał im oficjalne zawiadomienie o planowanych nalotach.
Błąd strategiczny Teheranu i słabości obrony: kulisy nieprzygotowania Iranu
Choć irańskie władze były świadome ryzyka wznowienia konfliktu w razie niepowodzenia rozmów z USA, to — jak donosił The New York Times — fundamentalnie błędnie oszacowały moment, w którym mogłoby dojść do eskalacji. Oficerowie bliscy irańskim władzom przyznali, że Teheran nie spodziewał się ataku przed kolejną turą rozmów planowanych w Omanie. Z tego powodu zignorowano sygnały ostrzegawcze, uznając je za wojnę psychologiczną ze strony Izraela i USA.
W efekcie nie aktywowano protokołów obronnych, a generałowie IRGC zignorowali rozkazy, by opuścić zagrożone lokalizacje, co doprowadziło do śmierci kluczowych dowódców w wyniku precyzyjnych nalotów.
Według Wall Street Journal, irańskie przywództwo również niedoceniło determinacji Trumpa i Netanjahu, wierząc, że przeciąganie negocjacji nie pociągnie za sobą konsekwencji.
Podczas izraelskiej ofensywy izraelskie siły wykazały się pełnym panowaniem nad przestrzenią powietrzną Iranu, wykorzystując nie tylko lotnictwo, ale także tajne operacje naziemne i drony przemycone na terytorium Iranu. Zaatakowano co najmniej 15 lokalizacji, paraliżując systemy radarowe, bazy rakietowe oraz kluczowe elementy infrastruktury nuklearnej, jak np. instalacje w Natanz.
Wewnątrz Iranu zapanował chaos informacyjny – zarejestrowano liczne przecieki i nagrania, w których urzędnicy pytali: Gdzie jest nasza obrona przeciwlotnicza? oraz Jak to możliwe, że Izrael atakuje, co chce, a my nie jesteśmy w stanie go zatrzymać?.
Hamid Hosseini, powiązany z irańskim rządem, przyznał, że Izraelski atak całkowicie zaskoczył kierownictwo państwa. Wskazał na słabość irańskiej obrony przeciwlotniczej i stopień infiltracji kraju przez izraelski wywiad.
Konflikt izraelsko-irański a prawo międzynarodowe i reakcje globalne
Po ataku, Międzynarodowa Komisja Prawników (ICJ) opublikowała oświadczenie, w którym stwierdziła, że działania Izraela naruszają prawo międzynarodowe i zagrażają pokojowi. Wezwała obie strony do przestrzegania swoich zobowiązań wynikających z Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej oraz do zapewnienia pełnego dostępu dla inspektorów MAEA.
Trzech uznanych prawników – Marko Milanović, Kevin Jon Heller oraz Sergey Vasiliev – uznało ataki za zbrodnię agresji. Także rząd Turcji określił izraelską ofensywę jako rażące naruszenie prawa międzynarodowego.
W swoim opracowaniu dla European Journal of International Law, profesor Milanović argumentował, że Nawet przy maksymalnie rozszerzonej definicji samoobrony prewencyjnej, izraelskie użycie siły było nielegalne. Nie ma wystarczających dowodów, że Iran nieodwracalnie zobowiązał się do ataku jądrowego na Izrael.
Z kolei izraelski ambasador przy ONZ uzasadnił działania jako akt narodowego przetrwania, podkreślając, że Izrael działał samodzielnie, nie z wyboru, lecz z konieczności.
Eskalacja konfliktu izraelsko-irańskiego: ataki z 13–15 czerwca 2025
Wczesnym rankiem 13 czerwca 2025 roku, izraelskie Siły Powietrzne (IAF) rozpoczęły zakrojoną na szeroką skalę operację powietrzną przeciwko irańskim obiektom wojskowym i nuklearnym. Naloty były prowadzone falami – według izraelskich źródeł pięcioma – i objęły dziesiątki lokalizacji, w tym infrastrukturę jądrową, bazy rakietowe, siedziby dowódców wojskowych oraz systemy obrony powietrznej.
Według danych podanych przez IDF:
- zaangażowano ponad 200 myśliwców,
- zrzucono ponad 330 precyzyjnych ładunków,
- uderzono w około 100 celów.
Izrael ogłosił, że działania były konieczne, ponieważ Iran zgromadził wystarczająco wzbogaconego uranu, by w kilka dni zbudować do 15 bomb jądrowych. W opinii izraelskich władz był to punkt bez powrotu, uzasadniający uderzenie wyprzedzające.
W Teheranie wybuchy odnotowano w rejonach, gdzie mieszkali wysokiej rangi oficerowie wojskowi. Dzielnica Shahrak-e Mahallati, zamieszkana przez elity militarne, została poważnie zniszczona, a tamtejsze budynki mieszkalne – uszkodzone lub całkowicie zawalone. Zniszczeniu uległa również siedziba dowództwa IRGC.
Kolejne cele obejmowały:
- Zakład wzbogacania w Natanz – jeden z kluczowych ośrodków jądrowych Iranu,
- ośrodki w Isfahanie, Khondabie i Khorramabadzie,
- bazy lotnicze w Hamadanie i Tabrizie,
- podziemną placówkę rakietową w zachodnim Iranie,
- skład paliw i gazu w prowincji Buszehr, w tym instalacje South Pars.
Wśród celów znalazły się również Parchin i Fordow – głęboko ukryte zakłady wzbogacania uranu. Choć Fordow był dobrze zabezpieczony, izraelskie drony dotarły w jego okolice, gdzie doszło do wymiany ognia z irańską obroną przeciwlotniczą.
Wieczorem 13 czerwca izraelski Minister Obrony Izrael Katz ogłosił stan wyjątkowy w całym kraju, spodziewając się odwetowego ostrzału ze strony Iranu. Syreny alarmowe zostały aktywowane w wielu miastach izraelskich, choć o tej porze Iran jeszcze nie rozpoczął ostrzału.
Następstwa nalotów: straty, reakcje i chaos cywilny
W ciągu trzech dni ataków – od 13 do 15 czerwca – Iran poniósł poważne straty wśród najwyższego dowództwa wojskowego i naukowego. Według informacji przekazanych przez izraelskie i irańskie źródła:
Potwierdzone ofiary śmiertelne wśród irańskich dowódców:
- Mohammad Bagheri – szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Iranu,
- Hossein Salami – głównodowodzący IRGC,
- Gholam Ali Rashid – dowódca Centralnego Dowództwa Khatam al-Anbiya,
- Amir Ali Hajizadeh – dowódca sił powietrznych IRGC,
- Mehdi Rabbani i Gholamreza Mehrabi – zastępcy szefów operacji i wywiadu.
Według doniesień The New York Times, wielu z tych dowódców zginęło podczas spotkania w podziemnym centrum dowodzenia, które zostało zlokalizowane i zbombardowane przez izraelskie lotnictwo.
Zabici naukowcy jądrowi:
W atakach śmierć poniosło co najmniej 14 specjalistów z zakresu fizyki jądrowej, w tym:
- Fereydoon Abbasi,
- Mohammad Mehdi Tehranchi,
- następcy zamordowanego w 2020 roku Mohsena Fakhrizadeha.
Niektórzy naukowcy zginęli w eksplozjach, inni – jak wynika z raportów z 15 czerwca – zostali zamordowani przez bomby samochodowe. Izrael opublikował listę dziewięciu nazwisk, twierdząc, że byli bezpośrednio zaangażowani w projektowanie i uruchamianie instalacji do wzbogacania uranu.
Straty cywilne
Według danych Fars News Agency:
- zginęło co najmniej 78 osób, w tym kobiety i dzieci,
- rannych zostało 329 cywilów,
- najwięcej ofiar odnotowano w prowincjach Teheran, Isfahan, Wschodni Azerbejdżan i Buszehr.
W dzielnicy Tajrish w Teheranie ponad 50 osób zostało rannych, z czego 35 to kobiety i dzieci. Zniszczenia w infrastrukturze doprowadziły do przerw w dostawie prądu, pożarów w rafineriach oraz zatrzymania produkcji gazu ziemnego w Buszehr.
Organizacja Czerwonego Półksiężyca poinformowała, że ataki dotknęły 18 z 31 irańskich prowincji, a w działaniach ratowniczych wzięło udział ponad 1400 wolontariuszy i służb medycznych.
Odwet Iranu: eskalacja konfliktu izraelsko-irańskiego i odpowiedź militarna
Po izraelskich nalotach z 13 czerwca 2025 roku, władze Iranu zapowiedziały „surową odpowiedź”, oskarżając zarówno Izrael, jak i Stany Zjednoczone o działania militarne naruszające prawo międzynarodowe. Wieczorem tego samego dnia rozpoczęła się irańska operacja odwetowa, nazwana przez Teheran „Operacją Prawdziwa Obietnica 3”.
Iran wykorzystał:
- ponad 100 dronów typu Shahed, wystrzelonych z terytorium Iranu i Iraku,
- około 150 rakiet balistycznych, odpalonych w dwóch falach,
- wsparcie grup sojuszniczych, w tym próbę ataku rakietowego przez Huti z Jemenu.
Celem ataków były:
- izraelskie miasta: Tel Awiw, Jerozolima, Rechowot, Bat Jam, Tamra,
- obiekty wojskowe, m.in. siedziba izraelskiego Ministerstwa Obrony – The Kirya,
- cele cywilne, w tym Instytut Naukowy Weizmanna w Rechowot.
Choć wiele rakiet zostało przechwyconych przez Żelazną Kopułę i inne izraelskie systemy obrony powietrznej, część z nich przebiła się przez tarczę, powodując ofiary śmiertelne i znaczne zniszczenia:
- w Tamrze zginęły cztery kobiety, rannych zostało 20 osób,
- w Bat Jam śmierć poniosły trzy osoby, w tym dzieci w wieku 9 i 11 lat,
- w Rechowot i Bat Jam rannych zostało ponad 120 cywilów, 35 osób uznano za zaginione.
Izraelska policja i służby medyczne, w tym Magen Dawid Adom, poinformowały o ponad 60 rannych, z których kilku było w stanie krytycznym. Jedna kobieta zmarła później w szpitalu.
Prezydent Donald Trump ostrzegł Iran, że jeśli zostaniemy zaatakowani w jakiejkolwiek formie, siła amerykańskich sił zbrojnych spadnie na was w sposób, jakiego świat nigdy nie widział. Departament Obrony USA nakazał ewakuację części żołnierzy z Iraku, a rodziny wojskowych otrzymały rozkaz opuszczenia baz w całym regionie.
Również niektóre państwa arabskie, jak Jordania i Arabia Saudyjska, uczestniczyły w przechwytywaniu dronów i rakiet, współdzieląc dane radarowe z izraelskimi siłami powietrznymi.
Kolejne dni i nowe uderzenia
W dniach 14–15 czerwca Iran kontynuował ostrzał:
- 14 czerwca: większość rakiet została przechwycona, ale 7 osób odniosło rany. Doszło też do incydentów w Syrii, gdzie spadły irańskie rakiety lecące w kierunku Izraela.
- 15 czerwca: Iran przeprowadził ataki dzienne. W Tel Awiwie i Jerozolimie uszkodzono infrastrukturę miejską. Po raz pierwszy izraelski IAF przeprowadził misję 2300 km od swojego terytorium, uderzając w samolot tankujący na lotnisku w Maszhadzie.
Konsekwencje globalne konfliktu izraelsko-irańskiego
Skutki gospodarcze
W wyniku eskalacji konfliktu:
- ceny ropy naftowej wzrosły o 11%, osiągając najwyższy poziom od miesiąca,
- dolar amerykański umocnił się na rynkach walutowych,
- cena złota wzrosła o 1%,
- bitcoin spadł do poziomu 103 000 USD,
- giełdy światowe odnotowały silne spadki: indeksy terminowe Dow Jones straciły 600 punktów, a akcje linii lotniczych, takich jak Lufthansa, KLM, Air France i EasyJet, spadły o 3–5%.
Zarówno Iran, jak i Izrael wstrzymały ruch lotniczy na głównych lotniskach, w tym Imama Chomeiniego i Ben Guriona. Także Irak i Jordania zamknęły swoją przestrzeń powietrzną.
W Iranie odnotowano:
- kolejki po paliwo,
- masowe zakupy produktów pierwszej potrzeby,
- wzrost niepokoju społecznego.
Sytuacja cywilna i techniczna
Po izraelskich atakach odcięto dostęp do internetu w wielu miastach Iranu. Rząd w Teheranie wprowadził ogólnokrajowe ograniczenia komunikacyjne, aby ograniczyć przepływ informacji.
W odpowiedzi na blackout internetowy, firma SpaceX aktywowała Starlink, umożliwiając dostęp do internetu przez satelitę. Terminale Starlink, przemycone do Iranu od 2022 roku, były wykorzystywane przez dziennikarzy i aktywistów do omijania cenzury.
Iran oskarżył USA o pogwałcenie suwerenności telekomunikacyjnej.
Reakcje międzynarodowe i skutki dyplomatyczne konfliktu izraelsko-irańskiego
W dniach następujących po atakach obie strony — Iran i Izrael — zwróciły się do Organizacji Narodów Zjednoczonych, gdzie irański ambasador Amir-Saeid Iravani określił izraelskie działania jako „wypowiedzenie wojny i zbrodnię z premedytacją, sprzeczną z Kartą Narodów Zjednoczonych”. Z kolei izraelski ambasador Danny Danon uzasadniał operację jako akt samoobrony, oskarżając społeczność międzynarodową o porażkę w powstrzymaniu irańskiego programu jądrowego.
W konsekwencji zaplanowane rozmowy pokojowe między Iranem a USA w Omanie zostały zawieszone na czas nieokreślony. Jednocześnie prezydent Cypru Nikos Christodoulides przekazał, że otrzymał wiadomość od prezydenta Iranu Masouda Pezeshkiana skierowaną do rządu Izraela — jej treść miała być omówiona telefonicznie z Benjaminem Netanjahu.
W tym samym czasie Iran — za pośrednictwem Kataru i Omanu — podjął próbę kontaktu z administracją Trumpa, by zatrzymać izraelskie ataki i wznowić negocjacje nuklearne. Prezydent Trump oznajmił, że toczą się liczne rozmowy i spotkania w celu wypracowania rozejmu i dodał, że oczekuje rychłego zawarcia porozumienia.
Społeczna reakcja wewnątrz Iranu i Izraela
W Teheranie i Qomie tysiące Irańczyków zgromadziły się, wzywając do odwetu i skandując hasła antyizraelskie i antyamerykańskie, w tym śmierć dyktatorowi i śmierć Khamenei’emu. Protestujący nieśli portrety zabitego generała Qassema Solejmaniego oraz flagi palestyńskie.
Z drugiej strony, niezależne irańskie media, takie jak Iran International, podały, że niektórzy mieszkańcy Teheranu przyklasnęli izraelskim nalotom, wyrażając niezadowolenie z własnych władz. Część z nich miała rzekomo skandować „dziękujemy, wujku Netanjahu”, a nawet wzywać do dalszych ataków na naczelnego przywódcę i inne symbole reżimu.
W Izraelu premier Benjamin Netanjahu określił operację „Wschodzący Lew” jako moment przełomowy w historii państwa, twierdząc, że „Izrael broni wolnego świata przed terrorem eksportowanym przez Iran”. Wskazał również, że Teheran posiada wystarczającą ilość wzbogaconego uranu na dziewięć bomb atomowych.
Szef sztabu IDF Eyal Zamir zapewnił, że wojsko mobilizuje dziesiątki tysięcy rezerwistów, ostrzegając, że każdy, kto nas zaatakuje, zapłaci wysoką cenę. Równocześnie minister obrony Izrael Katz zapowiedział dalsze działania, stwierdzając, że Teheran spłonie, jeśli Iran nie przerwie ataków rakietowych.
Międzynarodowe opinie i strategiczne analizy konfliktu izraelsko-irańskiego
Organizacje międzynarodowe
- Hezbollah potępił izraelskie ataki, ale nie odpowiedział militarnie.
- Hamas określił działania jako „brutalne naruszenie prawa międzynarodowego”.
- Huti wyrazili poparcie dla prawa Iranu do samoobrony.
- Organizacje takie jak Democracy for the Arab World Now i US Council of Muslim Organizations potępiły działania Izraela jako nielegalne i prowokacyjne.
Diaspora irańska
Znani działacze opozycyjni, m.in. Reza Pahlavi, Masih Alinejad, Nazanin Boniadi, a także politycy z Kanady, Szwecji i Holandii, poparli izraelskie ataki i wezwali do obalenia irańskiego reżimu.
Analitycy i media
- Daniel B. Shapiro z Atlantic Council uznał, że Izrael „całkowicie obnażył słabości irańskiego państwa po atakach z 7 października”.
- Richard Kemp ocenił, że „Izrael nie miał wyboru” i działania były konieczne, by powstrzymać „reżim wspierający globalny terroryzm”.
- Hamish de Bretton-Gordon z The Telegraph opisał operację jako „precyzyjny i zmasowany atak, jakiego Bliski Wschód nie widział od dekad”.
- Ekspert Imad El-Anis z Al Jazeera wskazał na bezprecedensową zdolność Izraela do działania w przestrzeni powietrznej Iranu, co zmieniło dotychczasowy układ sił w regionie.
- Marwan Bishara zauważył, że działania Netanjahu niszczą potencjał umiarkowanej dyplomacji Iranu.
Z kolei Thomas M. Countryman, były dyplomata USA, ostrzegł, że Trump wykorzystuje izraelskie ataki jako narzędzie negocjacyjne, co jego zdaniem jest „głęboko błędne”. Z kolei nuklearny ekspert Jim Walsh ostrzegł, że działania Izraela mogą jedynie przyspieszyć decyzję Iranu o budowie broni jądrowej.
Na dzień 15 czerwca 2025 roku obie strony pozostają w stanie gotowości bojowej. Wprawdzie trwały zakulisowe rozmowy o zawieszeniu broni, jednak poziom wzajemnej wrogości, ofiary cywilne oraz zniszczenia infrastruktury wojskowej i cywilnej wskazują, że konflikt izraelsko-irański wszedł w nową fazę – bezpośredniej konfrontacji militarnej z globalnymi konsekwencjami.
Region Bliskiego Wschodu pozostaje zapalnym punktem na mapie świata, a rozwój wydarzeń może wkrótce przesądzić nie tylko o losach Iranu i Izraela, ale i o równowadze sił między największymi mocarstwami.
Konflikt izraelsko-irański: perspektywy i możliwe scenariusze
Jak może rozwinąć się dalej konflikt izraelsko-irański? Czy istnieje szansa na jego zakończenie, czy też skazany jest on na dalszą eskalację? Odpowiedzi nie są jednoznaczne, ale można nakreślić kilka możliwych scenariuszy – od dyplomatycznych rozwiązań po najczarniejsze wizje wojny regionalnej.
Dyplomatyczna deeskalacja i nowe porozumienie
Najbardziej optymistyczny wariant zakłada powrót obu stron (przy wsparciu społeczności międzynarodowej) na drogę negocjacji. W przeszłości istniały kanały dialogu: pośrednie rozmowy USA-Iran w sprawie nuklearnej, ciche kontakty izraelsko-irańskie np. przez Oman czy dawniej przez wspólne interesy (Iran-Contras).
Gdy opadnie kurz po ostatnich starciach, być może pojawi się przestrzeń dla nowego układu nuklearnego, który ograniczy program Iranu jeszcze mocniej niż JCPOA, w zamian za gwarancje bezpieczeństwa (np. pakt o nieagresji z Izraelem). Warunkiem jest jednak odbudowa zaufania – a tego brakuje. Netanjahu i wielu izraelskich polityków nie wierzy w szczerość jakichkolwiek zapewnień Teheranu.
Z kolei Iran uważa, że Izrael dąży do zmiany tamtejszego reżimu, więc nie zaufa jego intencjom. Mimo to, jeżeli presja globalna (groźba sankcji chińskich czy presja Rosji, którym nie na rękę jest wielka wojna) będzie duża, obie strony mogą zostać zmuszone do pewnych ustępstw. Niektórzy eksperci sugerują np. strefę wolną od broni atomowej na Bliskim Wschodzie, co oznaczałoby również rozbrojenie Izraela – to na razie polityczna utopia, ale pokazuje kierunek myślenia o równowadze bezpieczeństwa.
Przedłużająca się „wojna ograniczona”
Istnieje prawdopodobieństwo, że konflikt będzie tlącym się starciem o niskiej intensywności, przerywanym jednak okresowymi wybuchami przemocy (tak jak miało to miejsce w 2024 i 2025 r.). Izrael może kontynuować kampanię nalotów, stopniowo osłabiając potencjał wojskowy Iranu i licząc na wewnętrzne osłabienie reżimu. Iran z kolei może odpowiadać atakami rakietowymi czy terrorystycznymi, ale oba państwa mogą wciąż unikać totalnej wojny.
Taki scenariusz mógłby trwać latami, jednak niesie ryzyko pomyłki lub nadmiernego ciosu, który przekroczy punkt bez powrotu. Jak dotąd zarówno Teheran, jak i Tel Awiw wykazywały pewną powściągliwość – np. w czerwcowej wymianie ognia 2025 r. Iran nie użył swoich najcięższych rakiet międzykontynentalnych (co mogłoby spowodować masowe zniszczenia), zaś Izrael nie uderzył w infrastruktury cywilne (skupiając się na celach wojskowych). Jeśli ta niepisana ostrożność się utrzyma, konflikt może toczyć się w sposób kontrolowany, aczkolwiek stale zagrażający pokojowi w regionie.
Zmiana reżimu w jednym z krajów
Głębsze zakończenie konfliktu mogłaby przynieść dopiero fundamentalna zmiana polityczna. Gdyby w Iranie upadł obecny reżim islamski (czy to w wyniku rewolucji, czy ewolucji w stronę bardziej umiarkowanego rządu), wrogość wobec Izraela mogłaby zostać złagodzona. Wszak przed 1979 r. oba kraje potrafiły współpracować – nie ma historycznej nieprzezwyciężalnej wrogości między Irańczykami a Żydami (wręcz przeciwnie, Persja była schronieniem dla Żydów w czasach starożytnych). To obecna ideologia władzy czyni z Izraela wroga nr 1.
Gdyby powstał w Iranie rząd świecki lub przynajmniej pragmatyczny, być może uznałby on, że bardziej opłaca się handel i rozwój niż finansowanie niekończącej się walki z Izraelem. Z drugiej strony, zmiana może zajść w Izraelu – np. gdyby do władzy doszły siły bardziej skłonne do kompromisu (choć akurat w kwestii Iranu panuje w Izraelu dość szeroki konsensus, że jest to groźny przeciwnik).
Niemniej pewne gesty mogłyby pomóc: np. postęp w rozwiązaniu kwestii palestyńskiej mógłby osłabić argumenty Iranu o konieczności „oporu przeciw syjonistom”. Niestety, póki co oba kraje są rządzone przez twardych przywódców – Netanjahu po jednej stronie, Chamenei i Strażnicy Rewolucji po drugiej – którzy nie wykazują chęci ustępstw.
Otwarcie pełnoskalowej wojny regionalnej
Najgorszy scenariusz zakłada wyrwanie się konfliktu spod kontroli i wplątanie weń wielu aktorów. Bezpośrednia wojna Iranu z Izraelem mogłaby pociągnąć za sobą sojuszników: USA weszłyby do akcji po stronie Izraela, z kolei irańskie formacje proxy zaatakowałyby amerykańskie bazy i cele izraelskie gdzie tylko się da (Liban, Syria, Irak, Jemen).
Możliwa byłaby wtedy wojna na wielu frontach: Izrael walczyłby z Hezbollahem na północy, z Hamasem/PIJ w Gazie, odpierał rakiety z Iranu i być może z Iraku czy nawet Jemenu. Taka konfrontacja mogłaby rozlać się na Zatokę Perską – Iran mógłby próbować zablokować Cieśninę Ormuz (przez którą płynie 20% światowej ropy).
To z kolei sprowokowałoby interwencję międzynarodową, by utrzymać żeglugę. W skrajnym przypadku do wojny mogłaby wciągnięta zostać Arabia Saudyjska (czy to atakowana przez Iran za ciche popieranie Izraela, czy odwrotnie – zaatakowana przez Izrael, jeśli udostępniłaby np. swoją przestrzeń powietrzną). Rosja i Chiny prawdopodobnie wsparłyby dyplomatycznie Iran, być może dostarczając mu sprzęt wojskowy, natomiast NATO stanęłoby za USA i Izraelem.
Taki scenariusz to właściwie zaczątek III wojny światowej na teatrze bliskowschodnim – dlatego wszyscy starają się go uniknąć. Niestety, ryzyko istnieje tak długo, jak długo brakuje mechanizmów pokojowego rozwiązania sporu, a strony posiadają potężny arsenał. Szczególne obawy budzi możliwość użycia broni niekonwencjonalnych – chemicznych, biologicznych czy nawet jądrowych – gdyby któraś ze stron poczuła się przyparta do muru.
Patrząc realistycznie, konflikt izraelsko-irański nie znajdzie łatwego rozwiązania w krótkim czasie. Jest zbyt wiele sprzecznych interesów, uraz historycznych i ideologii nakręcających tę spiralę wrogości. Iran postrzega dzisiejszy Izrael jako przedłużenie kolonializmu i krzywdy muzułmanów, Izrael widzi w Iranie fanatyczny reżim dążący do jego unicestwienia. Dopóki obie strony pozostają przy tych narracjach, trudno o grunt pod kompromis.
Co więcej, dopóki Iran nie zrezygnuje z ambicji nuklearnych, Izrael prawdopodobnie nie zaprzestanie działań wyprzedzających (jawnych lub tajnych). Z kolei dopóki Palestyńczycy nie uzyskają trwałego pokoju z Izraelem, Iran będzie wykorzystywał tę kwestię do legitymizacji swojej „misji” przeciw Izraelowi.
Niemniej historia zna przypadki, gdy wielkie antagonizmy malały w obliczu zmian pokoleniowych czy wyczerpania konfliktem. Być może młodsze generacje Irańczyków kiedyś zrewidują priorytety kraju, skupiając się na gospodarce zamiast na eksportowaniu rewolucji. Być może Izrael – osiągnąwszy pewien poziom bezpieczeństwa (np. dzięki nowym technologiom obronnym) – uzna, że stałe bombardowanie Iranu nie jest jedynym wyjściem i postawi na cichą detente. Na razie jednak, po dramatycznych wydarzeniach „ostatniej nocy”, przyszłość rysuje się niepewnie.
Konflikt izraelsko-irański jest wypadkową dziesięcioleci historii i wielu warstw sporów: religii, ideologii, walki o dominację w regionie oraz lęku o przetrwanie. Jego rozwój do obecnej postaci – od tajnej przyjaźni po otwartą wrogość – pokazuje, jak krucha bywa równowaga międzynarodowa i jak szybko sojusznicy mogą stać się zaciekłymi nieprzyjaciółmi. Dzisiejsza sytuacja jest groźniejsza niż kiedykolwiek, ale zrozumienie genezy i mechanizmów tego konfliktu daje nadzieję, że społeczność międzynarodowa zdoła wypracować drogi deeskalacji.
Oby obie strony, nawet w tym klimacie nieufności, potrafiły dostrzec, że kontynuowanie spirali przemocy niesie więcej zagłady niż korzyści. Wszak zarówno Irańczycy, jak i Izraelczycy mają prawo do życia w pokoju i bezpieczeństwie – a historia uczy, że nawet najbardziej zawzięte spory mogą kiedyś znaleźć finał przy stole negocjacyjnym, a nie na polu bitwy. Pozostaje mieć nadzieję, że i ten konflikt doczeka się takiego finału, zanim pochłonie kolejne pokolenia w swoim niszczycielskim ogniu.
Źródła:
- After Attacking Iran, Israel Girds for What’s Next, The New Yorker [dostęp: 15.06.2025].
- Balmer Crispian, Lubell Maayan, Martina Michael, Spetalnick Matt, Israel’s attacks on Iran hint at a bigger ambition: regime change, Reuters [dostęp: 15.06.2025].
- Blasts heard in Israeli cities as missiles evade air defence systems – as it happened, The Guardian [dostęp: 15.06.2025].
- Danner Chas, 8 Ways to Think About Israel’s Attack on Iran and What Comes Next, Intelligencer (New York Magazine) [dostęp: 15.06.2025].
- Investors on edge over Israel‑Iran conflict, anti‑Trump protests, Reuters [dostęp: 15.06.2025].
- Israel launches airstrikes on Iran’s nuclear program, killing top military officials: 'If we don’t act now, there will not be another generation’, New York Post [dostęp: 15.06.2025].
- Israel and Iran strike at each other as Trump says conflict can be …, Reuters [dostęp: 15.06.2025].
- Israel takes name of Iran operation from Bible verse, Reuters [dostęp: 15.06.2025].
- Israel says attacks on Iran are nothing compared with what is coming, Reuters [dostęp: 15.06.2025].
- Israel Launches Operation Rising Lion To Destroy Iran’s Nuclear …, The War Zone [dostęp: 15.06.2025].
- What is the Iranian perspective at this stage? It’s complicated, Yahoo News [dostęp: 15.06.2025].
- World reacts to Israeli attack on Iran over nuclear activity, Reuters [dostęp: 15.06.2025].
- The Secret History of the Push to Strike Iran, The New York Times [dostęp: 15.06.2025].
KF