Większość z nas styka się z nim codziennie przez wszystkie lata swojego życia. Nieraz kilkukrotnie każdego dnia. Lubimy różne rodzaje. Jasny czy ciemny? Pszenny bądź razowy? Towarzyszy nam od dzieciństwa aż do śmierci. I choć dziś nie musimy wyrabiać go sobie codziennie nie zawsze tak było. Czy nie warto przyjrzeć się temu bliżej?
Na początku zaznaczam, że serdecznie polecam lekturę tego tekstu do drugiego śniadania. Wtedy mamy od razu ilustrację tego o czym czytamy.
Chleb – bo o nim mowa – jest nieodłącznym elementem życia niemal każdego człowieka. Dziś po prostu idziemy do piekarni czy sklepu i kupujemy. Jednak przecież przez większość historii ludzkości tak nie było. Choć piekarz jest jednym z najstarszych zawodów w dziejach to bardzo długo każde gospodarstwo domowe samo wypiekało pieczywo na swoje potrzeby. Zastanówmy się więc przez kilka chwil jak mogło wyglądać to w czasach biblijnych, w starożytnym Izraelu.
Aby cokolwiek upiec starożytni musieli najpierw przygotować sobie mąkę. W tym celu należało zmielić ziarna zbóż na tyle drobno, by nadawały się one na chleb. Z badań archeologicznych dowiadujemy się, iż najczęściej uprawianym zbożem na terenie starożytnego Bliskiego Wschodu była pszenica płaskurka, której ziarno nie tak łatwo oddzielało się od plew. Dlatego mielenie mąki stawało się wiele trudniejsze niż w wiekach późniejszych i w innych regionach geograficznych. Musiała być to żmudna praca, do której nadawały się kamienne moździerze lub ręczne żarna. Sam proces mielenia także nie był tak prosty jak mogłoby się wydawać. Najpierw kłosy trzeba było zwilżyć, potem rozcierano je na drobno i suszono na słońcu. Następnie ziarno odsiewano, żeby przed rozpoczęciem mielenia właściwego oczyścić je z plew. Do odwiewania zaś wykorzystywano siłę wiatru. Porcje ziaren podrzucano na wiatr przy pomocy specjalnej szufli. Lżejsze plewy ulatywały a cięższe ziarno opadało na ziemię.
Cały proces mieleni wystarczającej ilości mąki dla całej rodziny mógł więc każdorazowo zajmować nawet kilka godzin. Jednak z biegiem czasu już starożytności mieleniem mąki zaczęli zajmować się wyspecjalizowani młynarze. Wtedy też do powszechnego użytku weszły większe i cięższe kamienie młyńskie obracane przez zwierzęta, które obracane były siłą mięśni zwierząt pociągowych, zwykle wołów lub osłów.
Pieczenie chleba także nie należało wtedy do najprostszych zajęć. Zazwyczaj na Bliskim Wschodzie zajmowały się tym kobiety, które by przygotować ciasto mieszały mąkę z wodą. Nie znano jeszcze innych dodatków, których można by użyć w tym procesie. Nie istniały też drożdże piekarskie, dlatego ciasto chlebowe przed trafieniem do pieca „rosło” na zakwasie. Zakwasie, czyli resztce surowego ciasta z poprzedniego wypieku, która uległa już fermentacji i była doskonałym źródłem kultur bakterii, w tym drożdży właśnie.
Po zagnieceniu i wyrobieniu odpowiedniej ilości ciasta, było ono formowane w pożądane kształty, czy to bochenków czy dużych okrągłych placków i pieczone. W tym celu używano po prostu rozgrzanych kamieni lub – co zdarzało się zdecydowanie częściej – niewielkich pieców. Wyraźnie widać, więc że starożytne chleb w niczym nie przypominał tego znanego nam na co dzień. Chyba, że postanowimy poeksperymentować i zamiast udać się do piekarni sami upieczemy takie cudo. Bo uwierzcie – chleb z własnego pieca czy piekarnika, zawsze smakuje lepiej!
Ilustracja: Po prostu chleb – taki, jakim znamy go dziś (wolny dostęp)
Dawid Siuta