J. Lubecka, Niemiecki zbrodniarz przed polskim sądem. Krakowskie procesy przed Najwyższym Trybunałem Narodowym
Procesy niemieckich zbrodniarzy
Przyznam, iż w mojej dotychczasowej „karierze” starałem się unikać książek dotyczących tematyki obozów koncentracyjnych, a tym bardziej procesów niemieckich zbrodniarzy. Chyba nigdy nie dorosłem do tego, aby móc zmierzyć się z takimi demonami historii. Wszystko zmieniło się z książką Joanny Lubeckiej pt. „Niemiecki zbrodniarz przed polskim sądem”. Przez kilka dni zastanawiałem się jak opisać to, czego doświadczyłem, czytając tę pozycję. Z jednej strony jestem zachwycony sposobem opisu Autorki, z drugiej, przeraża mnie to, jak ludzie łatwo potrafią krzywdzić, a później wybielać się przed sobą i innymi. To w swoisty sposób fascynujące, jak zwykły człowiek może stać się bestią, i niemal w mgnieniu oka, przed sądem, ponownie staje się „kulturalnym i cywilizowanym” człowiekiem. Ale nie o moralności ludzkiej chciałem pisać.
W książce bardzo spodobał mi się sposób, w jaki Autorka przedstawia postacie i fakty. Pisząc krótkie biografie niemieckich zbrodniarzy, Lubecka wyzbyła się – oczywiście na potrzeby pisarskie – części swych emocji. Wszystkie sylwetki oskarżonych ukazuje bezstronnie, bez cienia emocji, a to wielka sztuka, zwłaszcza, gdy pisze się o takich ludziach przez naprawdę małe „L”. Muszę przyznać, że momentami byłem pod wrażeniem tego i warsztatu naukowego. Tak więc – przyznaję ogromny plus. Książka jest nie tylko rzeczowa, ale i świetnie się ją czyta. Wbrew moim obawom, nie przysnąłem ani razu, choć tematyka rozdziałów bywała różna (od opisu systemu prawnego i dylematów semantycznych opisywanych zbrodni, po opisy bohaterów negatywnych, kończąc na samych procesach i egzekucjach osądzonych). Więc drugi plus zaliczony. Dałbym jednak jeden mały minus – brak fotografii. Wydaje mi się, że zamieszczenie wizerunków podsądnych dałaby dodatkowy wyraz temu, o czym czytamy w tekście. Stanowiłoby taką szpilę, która mogłaby wzbudzić w nas może nie tyle nienawiść, co asumpt do rozmyślań, że źli ludzie są tacy sami jak my… No, ale to już moja mała, nieistotna dygresja.
Jak pewnie większość z was wie, alianci jeszcze przed upadkiem III Rzeszy zdecydowali o tym, że odbędą się procesy niemieckich dostojników i zbrodniarzy wojennych. Większość z was co nieco wie, bądź cokolwiek słyszała o procesach norymberskich. Dla przypomnienia. 18 X 1945 roku w Berlinie zwołano Międzynarodowy Trybunał Wojskowy, który od 20 XI 1945 do 1 X 1946 roku obradował w Norymberdze. Wobec najwyższych niemieckich dowódców wystosowano kilka głównych zarzutów – podżeganie do wojny, planowanie i przygotowania do niej, zbrodnie przeciwko pokojowi, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Na ławach oskarżonych zasiadło 22 najwyższych urzędników III Rzeszy, przy czym na śmierć skazano 12 z nich. Organizacje nazistowskie (gestapo, SD, SS i kierownictwo NSDAP) uznano za organizacje przestępcze. Później miały miejsce również inne procesy przeciwko nazistowskim oprawcom, ale ten jest najbardziej znany szerokiej opinii publicznej.
Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że również w Polsce powojennej toczyły się procesy przeciwko faszystowskim zbrodniarzom. Najsłynniejszym z nich jest właśnie ukazany przez Lubecką proces krakowski przed Najwyższym Trybunałem Narodowym. Nie będę się tutaj szczegółowo rozpisywał ile osób stanęło przed wymiarem sprawiedliwości, ani w jaki sposób przebiegały procesy. Naprawdę świetnie zrobiła to Joanna Lubecka, i grzechem byłoby pisać o tym, co ktoś uczynił znacznie lepiej.
Pomijając fakt sądzenia nazistów, procesy te miały ogromne znaczenie pod kilkoma względami. Po pierwsze – komuniści, którzy przejmowali rządy nad Wisłą, starali się w nich zapunktować w kilku dziedzinach. Najważniejszym była chęć pokazania światu, iż rządy komunistów opierają się na prawie międzynarodowym i nie są jedynie wykładnią „ludowej sprawiedliwości”. Stąd też umacniające się władze komunistyczne zezwoliły w miarę swych możliwości, w sposób cywilizowany przeprowadzić cały proces sądowy. Zapewniono również oskarżonym najlepszych prawników w kraju, otoczono ich ochroną, a także względnie dobrymi warunkami sanitarno-bytowymi. Należy wspomnieć, że część polskiej opinii publicznej była o to bardzo rozgniewana…
Po drugie – komuniści, chcąc umocnić swoją społeczną legitymizację, musieli spełnić powszechne oczekiwanie Polaków , aby szybko i surowo osądzić zbrodniarzy. A to nie było takie łatwe, bowiem władza musiała zapobiegać próbom samosądów, naciskom na sędziów, adwokatów i prokuratorów. Musiano również wypracować cały system zagadnień prawnych, dotychczas nie istniejących, aby móc skutecznie i bezsprzecznie poddać ocenie to, co zrobili naziści na ziemiach polskich.
Po trzecie – w zrujnowanej i wykrwawionej Polsce prawników pozostało niewielu, toteż musiano oprzeć się na tych, którzy przeżyli wojnę, ale wcześniej stanowili elitę Rzeczypospolitej międzywojennej. Fakt ten stanowił dla komunistów pewien kłopot, bowiem „starzy” prawnicy nie byli podatni na indagacje i naciski. Byli niezależni, cechowali się wysoką moralnością i kulturą, czego nie można było powiedzieć o szybko doszkolających się prawnikach komunistycznych. Należy również pamiętać, że system komunistyczny, wykorzystawszy ich do swoich polityczno-społecznych celów, wkrótce miał się pokusić o rozliczenie „reliktów” dawnego systemu.
Po czwarte – jak się później okazało, całość systemu recepcji tamtych wydarzeń, stał się wykładnią naszego współczesnego postrzegania rozliczeń ze zbrodniarzami III Rzeszy w Polsce. Wszystko to, co wypracowali ówcześni prawnicy (bacznie śledzący, co działo się w Norymberdze), stało się bazą dla całego system procedur prawnych, na których oparto rozliczenia z nazistowskimi zbrodniarzami. Ponadto, polscy prawnicy mieli ogromny wpływ na to, co działo się w MTW w Norymberdze. Po pierwsze, Polacy zebrali i przedstawili bardzo mocne i szerokie dowody przeciwko oskarżonym. Momentami stanowiły one większość materiału dowodowego. Po drugie, mieli oni ogromny wpływ na zdefiniowanie takich terminów jak „zbrodnia przeciwko ludzkości”, „ludobójstwo” czy „zbrodnia przeciwko pokojowi”. A to już wielki sukces polskiego systemu prawnego, nawet jeśli został on przerwany przez komunistów.
Słowem, książka bardzo przypadła mi do gustu. Polecam ją każdemu zainteresowanemu tematyką drugiej wojny światowej, a także tym, których interesuje początek kształtowania się władzy komunistycznej w Polsce.
Wydawnictwo: IPN
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas