Możliwość kandydowania do Rady Państwa Głąbiński rozważał już w 1897 roku, ostatecznie jednak zdecydował się na to w 1902 roku, gdy zwolniło się miejsce wybranego do Wydziału Krajowego posła lwowskiego, Tadeusza Romanowicza. Uczony wysunął w kampanii wyborczej hasła samodzielności Galicji, wzmocnienia Sejmu Krajowego i instytucji lokalnego samorządu, krytykując zjawisko zwiększenia udziału Ukraińców we władzach krajowych. Ponadto opowiedział się za znaczącym rozszerzeniem prawa wyborczego (choć nie za zasadą powszechności i równości głosów) oraz potrzebą solidarności wszystkich polskich grup politycznych, reprezentowanych w Wiedniu. Zapleczu konkurenta, ludowca Stapińskiego, zarzucał Głąbiński zawieranie antynarodowych sojuszy parlamentarnych i brak programu. Kampania profesora trwała tylko tydzień, a rozpoczęła się niefortunnie – od rozbicia wiecu przez przeciwników politycznych. Mimo to w głosowaniu 12 maja 1902 roku Głąbińskiemu udało się pokonać, zabiegającego przez kilka miesięcy o poparcie wyborców, Stapińskiego, który zdobył ok. 500 głosów mniej. Frekwencja nie była wysoka, co w „Słowie Polskim” tłumaczono „apatią warstw wykształconych dla spraw publicznych” oraz… deszczową pogodą. Głąbiński został pierwszym Narodowym Demokratą w parlamencie wiedeńskim i od tej pory zasiadał w izbie nieprzerwanie do 1918 roku. Wkrótce, bo w 1907 roku, objął w nim ważną i prestiżową funkcję prezesa Koła Polskiego.
Zaostrzenie stosunków polsko-ukraińskich
W początkach XX wieku nasilał się w Galicji antagonizm pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Pierwszym sygnałem narastającej wrogości pomiędzy sąsiadującymi narodami był opór ruskich wykładowców Uniwersytetu Lwowskiego (np. Michajły Hruszewskiego) przeciwko prowadzeniu zajęć w języku polskim. Następnie – w roku akademickim 1901/1902 – doszło do wystąpień ukraińskich studentów. Wznoszone przez żaków hasła zawierały postulaty wprowadzenia pełnej dwujęzyczności w murach istniejącej wszechnicy albo powołania odrębnej ruskiej uczelni. Niektórzy z nich, wbrew obowiązującym przepisom prawnym, używali języka ruskiego przy wypełnianiu uczelnianych dokumentów. Ruch protestacyjny młodzieży ukraińskiej spotkał się ze stanowczą kontrakcją studentów polskich. Inspirowani w sporej części przez związany z endecją Związek Młodzieży Polskiej „Zet” zorganizowali akcję protestacyjną, popartą przez część profesorów. Jednym z nich był Stanisław Głąbiński, który na zlecenie władz uczelni przygotował memoriał, zawierający opinię na temat prawnych uwarunkowań konfliktu polsko-ukraińskiego w lwowskiej wszechnicy. Na przełomie marca i kwietnia zabrał też głos w prasie, publikując w „Słowie Polskim” cykl artykułów na temat sytuacji narodowościowej na uniwersytecie. Przyszły minister II RP wychodził w nich od historii lwowskiej uczelni, mierzył się z zarzutami strony ukraińskiej, przytaczał zapisy aktów prawnych, wyjaśniał funkcjonujące w publicystyce nieporozumienia. Podkreślał też m.in. dobrą wolę władz uczelnianych wobec wielokrotnie i z premedytacją łamiących regulamin studentów ukraińskich. Do postulatów utworzenia odrębnej uczelni ruskiej odnosił się pozytywnie, twierdząc jednak przy tym, że z powodów czysto naukowych jest na to za wcześnie. Sprawa zakończyła się opuszczeniem przez studentów ukraińskich uniwersytetu na rok akademicki 1901/1902.
W czerwcu 1902 roku w Galicji Wschodniej rozpoczęły się strajki robotników rolnych. Pierwsze odmowy wykonywania pracy zarejestrowano podczas prac polowych we wsiach Czyżyków, Ostrów, Głuchowice i Gaj w powiecie lwowskim. Akcja protestacyjna szybko rozszerzała się, obejmując powiaty: Zbaraż, Tarnopol, Skałat, Husiatyn, Trembowla, Czortków, Buczacz i Zaleszczyki. W czerwcu 1902 roku wybuchło 19 strajków, w miesiącu następnym – 217, w sierpniu natomiast – 31. W okresie największego nasilenia buntowali się mieszkańcy 28 powiatów. Postulaty chłopów obejmowały: żądanie zwiększenia wynagrodzeń robotników rolnych (wiele zamieszania spowodowała plotka o cesarskim zarządzeniu w sprawie podwyższenia płac), zmniejszenia czasu pracy, dostępu do serwitutów (m.in. prawa do swobodnego wypasu bydła na pastwiskach dworskich, ziemskich i ścierniskach, prawa do bezpłatnego korzystania z dóbr lasu, obniżenia cen drewna). Protestujący domagali się także ograniczenia procederu sprowadzania robotników z zachodniej części Galicji. Ważny dla politycznego kontekstu wydarzeń był fakt ogromnej przewagi Ukraińców wśród strajkujących (choć Iwan Franko w gazecie „Die Zeit” pisał, że ok. 20% protestujących to polscy chłopi, natomiast Semen Wityk w tekście Precz z Rusinami! Za San z Polakami! stwierdzał, że spośród 150 tys. strajkujących 20 tys., a więc ok. 13%, to Polacy) oraz narodowość ich antagonistów – w dużej części polskich właścicieli ziemskich, nazywanych Podolakami. Wystąpienia protestacyjne przebiegały na ogół spokojnie, przeradzając się czasem, według słów Czesława Partacza, „w święto czy też rodzaj festynu ludowego”. W sierpniu, wobec niewielkich ustępstw właścicieli i zarządców majątków, niesprzyjającego stanowiska urzędników, a także napływu chętnych do pracy z zachodu kraju, ruch strajkowy zaczął zanikać. Wpływ na to miały również działania władz Galicji, nierzadko korzystających z pomocy wojska i dokonujących aresztowań.