Odcinek Wizna i jego bohaterowie

Wiele czasu upłynęło od szkalującego wywiadu na temat obrońców odcinka Wizna, który ukazał się w białostockiej Wyborczej w 2009 roku. Tych „rewelacji” dostarczył historyk z Uniwersytetu w Białymstoku – dr Tomasz Wesołowski.

Jak sytuacja przedstawia się dzisiaj? Przez kolejne lata, począwszy od pojawienia się wywiadu w 2009 roku, ukazało się kilka tekstów potwierdzających „nowe fakty” w sprawie walk na odcinku Wizna. Rzecz jasna, nie wnosiły nic konkretnego do dalszych badań, będąc raczej pochwałą opublikowanych wcześniej „rewelacji”. Co ciekawe, pisali je w większości ludzie związani z Białymstokiem, a ściślej z Uniwersytetem w Białymstoku. Przykre to wszystko, bo choć na badaniach terenowych odcinka Wizna osobiście spędziłem wiele godzin, nigdy tych Panów, weryfikujących swoje śmiałe teorie, nie widziałem.

Co więcej, dr Wesołowski kończył książkę, która miała opisywać także różne wersje śmierci kpt. Władysława Raginisa – dowódcy obrony odcinka Wizna. „Niestety” w 2011 roku ekipa Stowarzyszenia Wizna 1939 przeprowadziła u podnóża Góry Strękowej ekshumację, odnaleziono odłamki granatu, którymi wysadził się dowódca i potwierdzono oficjalną wersję wydarzeń z września 1939 roku. Badania genetyczne natomiast potwierdziły tożsamość dowódców – kpt. Raginisa i por. Brykalskiego. Rok później obaj zostali nominowani na wyższe stopnie wojskowe – majora i kapitana. Tak więc, książka powinna uszczuplić się znacznie w swojej treści, jeżeli oczywiście zostałaby dokończona. Powoli mija 77. rocznica walk pod Wizną, a publikacji jak nie było, tak nie ma.

Ale w końcu prawda ujrzała światło dzienne, a to dzięki Historia Do Rzeczy Piotra Zychowicza. Warto przytoczyć choć krótki fragment wywiadu Piotra Włoczyka z Darkiem Szymanowskim, prezesem i założycielem Stowarzyszenia Wizna 1939 (Historia Do Rzeczy Nr 9 (43)/2016), który obrazuje cel, jaki przyświecał całej sprawie:

Ten haniebny – nie boję się użyć tego słowa – wywiad ukazał się w białostockiej „Wyborczej” akurat w okrągłą, 70. rocznicę bitwy pod Wizną. Z tej rozmowy jasno wynikało, że lada moment ukaże się gruba – licząca 600 stron książka, która obnaży wszystkie mity i legendy, w jakie uwierzyli Polacy w kontekście obrony Wizny. Od tego momentu minęło siedem lat, a ta „przełomowa” publikacja wciąż nie powstała… (…) Dowodów na poparcie swoich tez historyk ten do tej pory nie przedstawił, choć zapowiadał sensację. Dlatego można spokojnie powiedzieć, że to raczej książka dr. Wesołowskiego jest mitem, a nie obrona Wizny…

Czy to był koniec wylewania pomyj na polskich żołnierzy z 1939 roku? Następny był Daniel Boćkowski, który na łamach Poranny.pl „zgrzytał zębami”, kiedy słyszał o polskich Termopilach, oczywiście związany z Uniwersytetem w Białymstoku. Jeszcze we wrześniu 2014 roku Ale Historia zapowiadała, że dr Wesołowski kończy swoją książkę. Dla tych, którzy nie pamiętają, Ale Historia należy do Wyborczej. Było jeszcze kilka pomniejszych prób szkalowania obrońców i szargania ich dobrego imienia, które powodowały, że wiele osób uwierzyło „teorii spiskowej”, która nie została nigdy potwierdzona. Wręcz przeciwnie, wiele przekłamań zostało obnażonych. Skutkowało to tym, że dr Wesołowski nie zgodził się skonfrontować swoich teorii na łamach Historia Do Rzeczy z Dariuszem Szymanowskim.

O historii jak najbardziej trzeba dyskutować, należy ją także weryfikować, ale w oparciu o rzetelne dokumenty. Można się także mylić, bo jest to rzeczą ludzką. Jeżeli jednak o pomyłce wspominamy, należy powiedzieć zwykłe słowo „przepraszam”, bo to za pisanie nieprawdy czytelnikowi się należy. Takie były od zawsze zasady, którymi kierowali się ludzie honorowi i prawdziwi naukowcy. Jaka jest jednak rzeczywistość, każdy widzi. Honoru wrześniowych żołnierzy broni się po cichu, bez rewelacji i hałaśliwych przytakiwaczy, bez splendoru. Warto wiec sięgnąć po nowy numer Historia Do Rzeczy i spokojnie poczytać. Mogą i tu nasunąć się pewne refleksje, szczególnie, że na łamach tego miesięcznika jedna i druga strona miała możliwość przedstawienia swoich teorii. Jaki był tego finał? Zobaczcie Państwo sami.


Marcin Sochoń

2 komentarze

  1. „Przykre to wszystko, bo choć na badaniach terenowych odcinka Wizna osobiście spędziłem wiele godzin, nigdy tych Panów, weryfikujących swoje śmiałe teorie, nie widziałem”

    Wynika to zapewne z faktu, że w czasie, gdy owi „Panowie” badali fortyfikacji pod Wizną, Autor i pan Szymanowski nie wiedzieli, gdzie ta Wizna jest…

  2. Robert Wojjciulik

    Bardziej mam wrazenie autorowi Marcinowi Sochoniowi chodzi o reklame ,,do rzeczy,, niz faktycznie ,,prostowanie,, historii , bowiem jedni koloruja mit Westerplatte , ale Ci sa dobrzy bo zwiazani z jedna opcja polityczna , natomiast Ci co probuja zweryfikowac i nazwac rdzeczy poo imieniu , sa zli bo to GW , moim skromnym zdaniem historia powini sie zajac historycy a nie politycy cy osoby w jaki kolwiek sposob z nimi zwiazani

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*