W kręgu podejrzeń
Włoskie władze, w pełni świadome symboliki całego tego wydarzenia, podjęły zdecydowane kroki, mające na celu odzyskanie zwłok oraz zatrzymanie i przykładne ukaranie sprawców tego czynu. Na łamach pisma „Naprzód Dolnośląski”, w artykule pt.: Echa zniknięcia zwłok Mussoliniego, pisano: szef policji w Mediolanie komunikuje, że w związku ze zniknięciem zwłok Mussoliniego z cmentarza w Mediolanie, dokonano szeregu aresztowań i możliwe są dalsze aresztowania. Jak zapewniano, miasto i jego okolice, będą przeszukiwane (…) centymetr po centymetrze. Cały czas zbierano informacje i analizowane wszelkie możliwe wersje działań sprawców. Pierwsze podejrzenia padły w stronę faszystów i fanatycznej młodzieży, która dokonała tego dla widoków zysku.
Z racji żywego zainteresowania sprawą włoskiej opinii publicznej, na temat słynnej już kradzieży zwłok, narosło wiele plotek i mitów. Karabinierzy otrzymywali też anonimowe donosy. Jednakże wobec różnych rewelacji zachowywano ostrożność – uważano, część z nich może mieć na celu specjalne zmylenie śledczych. Informowano, że włoskie służby obawiają się, że sprawcy podejmą próbę wykradnięcia spreparowanej czaszki dyktatora, znajdującej się w zbiorach mediolańskiego Instytutu Medycznego – jak się okazało, przed pogrzebaniem w ziemi, Duce został pozbawiony mózgu. Część tego organu miała trafić do Stanów Zjednoczonych, gdzie miała zostać poddana specjalnym badaniom.
Podejrzani i jeszcze bardziej podejrzani
Zaledwie kilkanaście dni po zniknięciu trupa, jeden z rzymskich dzienników podał sensacyjne wieści, iż zatrzymano sprawców tego czynu. Jak pisał dziennik „Pionier”:
(…) 2 mężczyzn zgłosiło się do prezydium policji przyznając się do wykradzenia zwłok Mussoliniego (…). Osobnicy ci zostali aresztowani w chwili gdy proponowali zwrócenie zwłok Mussoliniego. Oświadczyli oni, iż wykradzenia zwłok dokonali na znak protestu przeciwko hańbie, jaka spotkała Duce po śmierci oraz że zwłoki te ukryli w jednej z prywatnych willi w okolicy Mediolanu.
Z kolei w lipcu 1946 roku, pojawiła się informacja, iż za całą sprawą stoi grupa wielkich przemysłowców mediolańskich, którzy za całą operacje kradzieży zwłok mieli zapłacić 3 miliony lirów. Jeszcze w tym samym miesiącu pojawiła się kolejna wiadomość o zatrzymaniu przez włoską policje dwudziestu osób. Do akcji miało dojść we Florencji. I wszyscy z nich mieli przyznać się do winy. Nie był to jednak koniec prasowych sensacji. Na początku sierpnia 1946 roku, świat obiegła informacja, że szczątków Mussoliniego należy szukać w Szwajcarii, gdyż podobno jak zeznał jeden z uczestników kradzieży, zostały one wywiezione i ukryte na wyspach Brissago na jeziorze Maggiore. Wszystko to jednak były tylko niepotwierdzone tropy. Ciała nadal nie odnaleziono.

Zdj. Wikimedia Commons
Zarazem podawano też inne „zaskakujące” fakty. Podobno, złodziej odpowiedzialny za „opiekę” nad zwłokami dyktatora, na skutek nieodpowiedniego kontaktu ze zwłokami, nabawił się tzw. infekcji trupiej (artykuł w jednej z gazet zatytułowano Mussolini i gangrena. Trucizna faszyzmu groźna i po śmierci).
Trup w walizce
Przełom nastąpił kilkanaście dni później, kiedy zwłoki zostały odnalezione w klasztorze w miejscowości Pavia (pochodzący z XIV w. zespół klasztorny Certosa di Pavia), położonej na południe od Mediolanu. Szczątki były ukryte w dwóch foliowych workach, które ktoś włożył do dużej walizy. W sprawie zatrzymano pięć osób, w tym dwóch duchownych. Szczegóły całej sprawy podał „Naprzód Dolnośląski”: