Pozdrowienia z Warszawy | Recenzja

J. Pomfret, Pozdrowienia z Warszawy. Polski wywiad, CIA i wyjątkowy sojusz

Bycie szpiegiem to zadanie arcytrudne i wyjątkowo ciekawe zarazem. Kto, zwłaszcza z mężczyzn chociaż raz nie chciał zachowywać się jak kultowy agent 007. Taka brawura wynika jednak z wieloletniego doświadczenia i radzenia sobie ze stresem. Od rasowego szpiega wymaga się także niebanalnej inteligencji, obycia i umiejętności działania pod presją czasu. Niniejsza książka w bardzo interesujący sposób przedstawia niemal z chirurgiczną precyzją, życie „tajniaka” w trudnym okresie „ziemnej wojny” i nie tylko.


Książka amerykańskiego dziennikarza jest efektem bardzo dogłębnej analizy akt znajdujących się w aktach amerykańskich i nie tylko. Świadectwem tego jest bogata bibliografia oraz przypisy. Ogromnej pracy dokonał również tłumacz, który naprawdę po literacku dokonał przełożenia z oryginału. Starał się bowiem nie tyle posługiwać językiem, ale przede wszystkim, odnosił się do tekstu i wyczuć rządzące nim emocje. Efekt okazał się świetny. Trzeba również oddać, że sama tematyka nie jest ani łatwa, ani prosta w odbiorze. Dotyczy przecież w swej istocie skomplikowanego okresu w historii Europy. Tym bardziej zatem ogromnym kunsztem musiał wykazać się Autor, aby centrum wykreowanego przez siebie świata przedstawionego uczynić ten właśnie przedział czasu, a także dobrać odpowiednie fakty i postacie. Finał naprawdę jest imponujący.
Cała sztuka polega na umiejętnym sfabularyzowaniu materiałów źródłowych, ale jestem przekonany, że także ich segregacji. Całość mieści w sobie 21 rozdziałów zgrupowanych w czterech blokach. Uważny czytelnik bez trudu zauważy, że wspomniana na samym początku zimna wojna stanowi jedynie preludium, czynnik stanowiący coś w rodzaju pierwszej kostki domina, uruchamiającej ciąg zdarzeń, który naprawdę trudno przewidzieć, a co dopiero zahamować, czy mu przeciwdziałać. Postacie związane z rozwojem akcji stają się mimowolnymi uczestnikami wspomnianych rewelacji. Dodatkowej chrapki dodaje fakt, że książka niemal bezwiednie przenosi czytającego z XX w XXI wiek. Tym sposobem nagle zza „żelaznej kurtyny” oczyma wyobraźni widzimy wieżowiec WTC albo pustynie Iraku – Coś niesamowitego! Tak przejawia się kunszt Autora i umiejętność oczarowania odbiorcy.
Sama, choćby najlepsza fabuła na niewiele się zda, jeśli zabraknie bohaterów i to najlepiej wyrazistych oraz kontrastowych. W tym aspekcie również właściwie nie ma się do czego przyczepić. Doskonale „narysowane” biografie, cechy charakterologiczne, mocne i słabe strony, powodują, że trudno jest wykazać, który z nich znajduje się po tej złej stronie. Może oboje, może jeden, albo żaden? Niemal niemożliwe jest wykazać, który z nich ma w sobie więcej cech pozytywnych, albo który z nich bardziej nadaje się na szpiega. Wszystko rozbija się o to, ze zarówno Marian Zacharski, jak i William Bell okazali się być mistrzami w swoim fachu. Naginanie procedur i stąpanie po kruchym lodzie etyki niemal od zarania dziejów należy przecież do sedna istoty bycia szpiegiem. Nie można mieć do nich o to pretensji – taki mieli zawód.
Wszystkie te elementy, o które omówiłem, a które są bezsprzeczną częścią każdej dobrej książki mają jeszcze jedno wielkie zadanie, spełnione tutaj w stu dziesięciu procentach. W wirze opisywanych zdarzeń czytelnik znajduje się w samym środku walki dwóch światów – najpierw napięć pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Polską (a w zasadzie Układem Warszawskim), a następnie wolnego świata i terrorystów. Ta dwubiegunowość, to coś co od bardzo dawna dzieli znany nam świat i to w wielu punktach odniesienia. Z całości widać jednak, że to Polacy należą do szpiegowskiej elity wielkich mocarstw i nie tylko. Poza tokiem głównych rozważań, warto może wspomnieć w tutaj choćby o Janie Nowaku Jeziorańskim, Janie Karskim, czy Krystynie Skarbek. Te legendarne postaci, na stałe stały się symbolami, z których czerpały kolejne pokolenia, o których opowiadają właśnie „ Pozdrowienia z Warszawy”. Okazuje się, więc, że jako Polacy już nie raz ratowaliśmy świat przed przeróżnymi niebezpieczeństwami.
Bardzo dobrym rozwiązaniem, za które muszę pochwalić Autora i wydawcę jest umieszczenie przypisów na końcu książki, odpowiednio dzieląc je na rozdziały. Takie działanie pozwala zachować strukturę właściwą dla powieści, a nie monografii lub pracy zbiorowej. Myślę, że konieczność powrotu do czytanego tekstu jest utrudnieniem, które nie jest aż tak znaczące, w odniesieniu do całości. Cenię również liczne odwołania do historii Polski, świata i Europy. W książkach tego typu jest to niezwykle istotne, bowiem stanowi spoiwo wszelkich konstrukcji literackich. Inspirujące jest jeszcze to, że trudno jest zaliczyć omawianą pozycję do jednolitej kategorii. Dla mnie poza tym, że jest ona przedstawicielką kryminału i powieści szpiegowskiej, stanowi również coś w rodzaju political fiction. Gdyby bowiem nieco nagiąć fakty, można by odnieść wrażenie, że światowa polityka, a także niektóre zdarzenia mogłyby potoczyć się zupełnie, przy wydanym udziale naszych rodaków. A co zrobić, gdy szpieg szpieguje szpiega?
Kończąc, jeszcze raz składam serdeczne gratulacje Autorowi i z drżeniem czekam na moment otwarcia okładki kolejnej części, bo zapewne ciekawych pomysłów na fabułę mu nie zabraknie. To świetny leksykon, a nawet podręcznik działania wywiadu i służb specjalnych bez względu na czasy.

Wydawnictwo: Znak

Ocena recenzenta: 6/6

Dominik Majczak

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*