B. Baranowski, Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku
„Niezwykła książka poświęcona procesom czarownic na ziemiach polskich!” – głosi hasło reklamujące książkę. W rzeczy samej, tematyka procesów i kaźni czarownic w nowożytnej Polsce nadal nie doczekała się kompleksowego i obiektywnego opracowania. I choć światło dzienne ujrzała kolejna książka na ten temat, nadal nie jest to, to na co czekaliśmy.
Kolejna książka B. Baranowskiego, która ukazała się w serii „Rodzime wierzenia”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Replika. To pozycja, która w popularny sposób, ukazuje tematykę procesów czarownic i czarowników (bo i tacy przecież się zdarzali) w czasach nowożytnej Polski, kiedy o cała Europa oszalała na punkcie czarów i wszystkich, tych którymi „wspólnikami Diabła” nazwano. Temat bardzo ciekawy trzeba przyznać. Niestety sposób w jaki w tej pozycji go omówiono, trochę a może nawet bardziej niż trochę, zniechęca do dalszego zgłębienia tematu. Ale po kolei!
Techniczna strona wydania książki jest jedną z najmocniejszych zalet pozycji. Twarda oprawa, strona graficzna i czcionka wielkości, która ułatwia czytanie z pewnością przyciąga czytelnika do „Procesów czarownic…”. Sprawia też, że książkę chce się mieć. Niestety tylko mieć. Bo choć czyta się lekko i przyjemnie, drobny niesmak z jednej i niedosyt z drugiej pozostaje.
Niesmak, ponieważ książka stała się ofiarą serii. Serii, która co prawda popularyzuje wiedzą, ale przyczynia się do jej straszliwej pauperyzacji i to w najbardziej negatywnym znaczeniu. Co prawda autor solidnie nakreśla tło omawianych wydarzeń, jednak w swej narracji powołuje się na bardzo wątpliwe argumenty i wyciąga na ich podstawie mylne wnioski. Jako dowód jeden przykład – w wielu rozdziałach pojawiają się dane statystyczne (sic!). Dla XVI i XVII wieku. I to dla sfer życia, które dokumentowane po prostu nie były. Skąd, więc taka wątpliwa statystyka? Trudno powiedzieć, jednak na podstawie kontekstu stwierdzić można, iż Baranowski powołuje się na wątpliwe opracowania, często jeszcze powstałe w XIX wieku. W każdym razie… Powołując się na dane liczbowe nie przytacza ani cienia dowodu. Ani to profesjonalne, ani uczciwe.
W innych wypadkach pojawiają się za to przypisy, a pozycja została wzbogacona naprawdę poczciwą bibliografią. I trzeba oddać książce sprawiedliwość, w tym aspekcie jest po prostu dobra. Niestety praca redakcyjna i korektorska także nie została solidnie wykonana, bo w książce zdarzają się błędy, zarówno te merytoryczne, jak i redaktorskie. Największą wtopą autora jest jednak co innego. W narracji sprowadza często procesy o czary do walki klasowej. Litości! Jak tak można? Dalszy komentarz niepotrzebny.
Słowem podsumowania: „Procesy czarownic…” są książką poprawną, jednak jeszcze nie dobrą. Pewnie spełnią cel swojego istnienia i przyczynią się do popularyzacji tego tematu, ale moim zdaniem nie tędy droga. Popularyzować można lepiej, rzetelniej, uczciwiej.
Na koniec tylko jedna odrecenzencka uwaga. Co książka ta robi w serii, dotyczącej wierzeń słowiańskich? Tego chyba nawet redaktor prowadzący nie potrafiłby wytłumaczyć.
I jeszcze słówko prywaty na koniec. Kiedy podczas pisania pracy magisterskiej zajmowałem się właśnie czasami Rzeczpospolitej Obojga Narodów w tej samej grupie seminaryjnej powstawała praca na temat procesów czarownic w XVII wieku, z którą później miałem przywilej się zapoznać. I choć dotyczyła tylko jednego regionu to naprawdę o niebo lepiej prezentowała tematykę.
Wydawnictwo: Replika
Ocena recenzenta: 3/6
Dawid Siuta