Aneta Krasińska, Sanitariuszka
Sanitariuszka Anety Krasińskiej to jedna z ogromnej liczby prac o powstaniu warszawskim lub osadzonych w czasach okupacji hitlerowskiej, która jednak w człowieku na długo nie zostaje. Nie rozwija, ani nie wprowadza innego spojrzenia. Po prostu jest.
Powstanie warszawskie doczekało się ogromnej literatury i przedostało się do innych mediów. Temat jest wałkowany od dekad na różne sposoby, ale dominuje spojrzenie bogoojczyźniane i ludzie, którzy mają inne zdanie na jego temat (a do nich się zaliczam) zwykle są zakrzykiwani i potępiani. Sanitariuszki ten los raczej nie spotka.
Aneta Krasińska jest młodą pisarką, głównie powieści obyczajowych. Debiutowała w 2015 roku i od tego czasu, licząc książki wymienione na jej blogu, opublikowała ponad 20 książek. Jak sama pisze, w swoich książkach porusza problem kobiet walczących z przeciwnościami losu. Kilka ze swoich opowieści osadziła w czasach międzywojennych i II wojny światowej. Sanitariuszka ukazała się w 2024 roku nakładem Skarpy Warszawskiej. Format bardzo podręczny, zmieści się w torebce i ma jakieś 200 stron. Jak ktoś potrzebuje książki do pociągu, to się nada znakomicie.
Bohaterowie, czas i miejsce akcji
Bohaterką opowieści jest Alina Bogdańska, córka wybitnego muzykologa, pianistka, siostra dwóch młodszych bliźniaków. Poznajemy ich w lecie 1944 roku przed wybuchem powstania. Rodzina jest potrzaskana przez wojnę, ojciec zginął zamordowany, a pozostali członkowie robią wszystko, żeby przeżyć.
Chłopaki wbrew woli matki i starszej siostry dołączają do konspiracji, a pod ich wpływem i przyjaciółki Alina przechodzi szkolenie jako sanitariuszka. Dostaje swój przydział i w chwili wybuchu powstania jest z oddziałem.
Potem, w trakcie walk, trafia do szpitala, grzebie swojego brata, przygarnia psa i nadaje mu imię Chopin, jest zgwałcona przez Niemców, traci pamięć, spotyka miłość swojego życia i wychodzi z Warszawy po jej upadku. Książka kończy się w opisem z lat dziewięćdziesiątych, czyli już w wolnej Polsce.
Sanitariuszka – ocena
Książkę przeczytałem w kilka godzin. Czyta się szybko i jest po prostu cienka. Muszę tu stwierdzić, że nie wnosi nowego spojrzenia ani na rolę kobiet w powstaniu, ani na samo powstanie. Na studiach będąc wiele lat temu dyskutowaliśmy na zajęciach o kobietach w powstaniu i wyciągaliśmy więcej przykładów na ich zaangażowanie niż stereotypowe sanitariuszki.
Tutaj spotykamy kilka dziewczyn, wszystkie to sanitariuszki albo pielęgniarki. Przydało by się to poszerzyć o łączniczki czy żołnierki. Bardzo dobrze, że w kilku miejscach omówione są wątpliwości, niepewność, strach.
Są tacy, co rwą się do walki i nie widzą nawet gargantuicznych problemów podziemia, jak na przykład brak broni. Są tacy, co widzą te problemy, ale chcą coś zrobić i w miarę swoich skromnych możliwości robią. Są i tacy, którzy zastanawiają się nad sensem powstania i pytają, czy po wojnie dowództwo główne pójdzie pod sąd.
Rzeź Woli i Ochoty w sumie chyba jest ledwo wspomniana, nazwisko Dirlewangera nie pada w tekście.Wspomniane są sukcesy powstańców, ale też użycie przez Niemców min typu goliat czy wielka eksplozja pojazdu, za którą poszły dziesiątki ofiar. Czyli jakieś informacje do bohaterki docierały, ale rzeź Woli nie.
W ogóle powieść jest dość klaustrofobiczna, bo większość dzieje się w jednym budynku, a miasta prawie nie widać. Wątek miłosny jest, ale nie przeszkadza. Jest nawet zrozumiały i pasujący do konwencji.
Dziwne są przypisy. Kilka z nich po prostu tłumaczą co jest czym – PASTa, Gęsiówka, filipinka etc. Ale część, to cytaty. Ale nie chodzi o jakieś przełomowe wypowiedzi czy cytaty z przemówień Starzyńskiego. Nie. Jeden, to słowa jakieś bezimiennej przekupki, która powiedziała, że Niemcy zabierają dzieci. W innym miejscu doktor Krzyżanowska mówi do żołnierzy, że nic im nie będzie. Absolutnie nie rozumiem funkcji tych przypisów.
Autorka sama też mówi, że książka jest fikcją literacką, którą inspirowały wspomnienia ludzi z powstania. I to cały komentarz. Wspomnień, z których korzystała, nie wymieniła.
Książka wpada jednym okiem, drugim wypada. Może winne jest moje zmęczenie tą tematyką i jazgotem wokół niego, kiedy zbliża się rocznica. Może jestem po prostu gruboskórnym, wypranym z emocji borsukiem, który nie rozumie, czym są emocje. A może jedno i drugie. Ale po prostu mi nie siadło.
Wydawnictwo Skarpa Warszawska
Ocena recenzenta: 2/6
Jakub Łukasiński
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska.