W administracji Roosevelta nikt nie zdawał się zauważać oczywistej błędności tego założenia. Sztucznie wymuszone podwyżki płac i inne regulacje uderzą w przedsiębiorców tak, że zaczną się kolejne zwolnienia, podwyżki cen oraz zmniejszanie wymiaru godzin pracy. To z kolei ostatecznie zniweluje zupełnie podwyżkę płac i tym samym uderzy w pracowników, zamiast im pomóc. Nawet jeśli udałoby się wtedy podnieść siłę nabywczą pracowników, to należy pamiętać, że odbyłoby się to kosztem ich pracodawców, którzy ponieśliby przez to względne straty nie mogąc wykorzystać swych pieniędzy w bardziej efektywny sposób (np. inwestując w sprzęt, kadry, zwiększenie produkcji, etc.). Ostatecznie, sam wzrost siły nabywczej byłby zniwelowany wzrostem cen oraz faktem, że za nowe, wyższe stawki pracowano mniejszą liczbę godzin, co zupełnie rozmijałoby się z celem.
Uchwalenie i wejście w życie
Ustawa przeszła przez kongres praktycznie bez problemów, pozyskując zdecydowaną większość głosów. Jednakże tak, jak w przypadku wszystkich ustaw uchwalanych w trakcie tzw. stu dni (pierwsze sto dni prezydentury Roosevelta było okresem intensywnej legislacji), problemy zaczęły się bardzo szybko. Już na samym początku szef National Recovery Administration, administracji stworzonej by nadzorować wykonywanie założeń ustawy, Hugh Johnson, znany z tego, że przeprowadzał pobór w czasie Wielkiej Wojny, zaczął grozić opornym przedsiębiorcom. Początkowy entuzjazm, dzięki któremu utworzono ponad 500 „kodeksów etyki” w całych stanach, a błękitne orły, symbol ustawy, pojawiły się w wielu miejscach pracy, szybko minął. Okazało się, że przy tworzeniu kodeksów i narzucaniu cen, kwot produkcji, wymiarów godzin i płac największą rolę odgrywały duże firmy, którym zależało na utrzymaniu swojej pozycji na rynku. Przedstawiciele rządu z chęcią akceptowali propozycje swych nowych przyjaciół – kwitła korupcja, a wsparcie oficjeli państwowych dawało nieuczciwą przewagę niektórym dużym przedsiębiorstwom. Udokumentowane są przypadki, w których zapisy kodeksów narzucane wspólnie przez rząd i wspierane przez niego duże korporacje, służyły jedynie do pozbycia się konkurencji. Współpraca przemysłu, rządu i związków zawodowych dla „wspólnego dobra”, która miała być gwarantowana przez ustawę, nie została w żaden sposób osiągnięta. W samym tylko 1934 roku wybuchło ponad 2000 strajków, z czego wiele miało brutalny przebieg.
Skutki
NIRA przyniosła efekty, jakich nie życzył sobie żaden z jej pierwotnych zwolenników. Koniec tego, co administracja Roosevelta uznawała za „morderczą konkurencję”, przyniósł bankructwo wielu przedsiębiorstw niemogących sprostać wymaganiom kodeksów, które jedynie dokładały im problemów. Wiele z firm, które nie zbankrutowały, ledwo łączyło koniec z końcem próbując dostosować się do arbitralnie narzuconych standardów. Odbijało się to bardzo negatywnie nie tylko na przedsiębiorstwach, lecz także na ich pracownikach. Zmniejszenie produkcji (często by dostosować się do kwot ustalonych na dane produkty, lecz nierzadko także z braku środków) prowadziło do ograniczenia zatrudnienia i zwolnień. Ci robotnicy, którzy pozostawali zatrudnieni mieli wyższe płace, lecz pracowali o wiele mniej godzin. W niektórych przypadkach pracowano jedynie dwa dni w tygodniu! Ci, którzy stali się bezrobotnymi mieli duże problemy ze znalezieniem pracy, gdyż już przed wprowadzeniem ustawy bezrobocie było wysokie i nie było komu na zaburzonym regulacjami rynku wchłonąć dostępnej siły roboczej, tym bardziej, że koszt jej wynagradzania był sztucznie zawyżony. Ludzie tacy byli zmuszeni do życia na krawędzi chwytając się dorywczych prac, pasożytowania na nieskutecznej i skorumpowanej pomocy socjalnej bądź emigracji do innego stanu, gdzie kodeksy były mniej radykalne.