Długo trzeba było czekać na kolejną odsłonę cyklu, oj długo. W sumie ten odcinek miał dotyczyć wieży okrągłej, nawet jest już częściowo napisany, wstrzymam się jednak na moment, może do czasu, aż opublikowane będą wyniki ostatnich badań fundamentów wieży. W zamian będzie coś z zupełnie innej epoki – ale za to rzecz bardzo godna uwagi: opis zamku z roku 1854. W sumie jest to najstarszy tak dokładny, inwentaryzacyjny opis zamku, jak dotąd nigdy i nigdzie nie wykorzystany. Sam w sobie jest rewelacyjny i wymaga gruntownej analizy, ale zanim do niego przejdę, będzie też trochę okoliczności.
Czytaj cześć I, część II, część III, część IV i część V
Uczciwie ostrzegam – tekst będzie długi, to nie notatka prasowa. Jeśli chodzi o daty cytowanych dokumentów to będą one miały pierwotną formę typu 1/13 listopada, gdzie ta druga liczba odpowiada naszemu gregoriańskiemu kalendarzowi. Jeszcze jedna uwaga – cytowane teksty będą w większości w oryginalnej formie, nawet nazwę BENDZIN pozostawię jak jest, ze względu na piękno brzmienia; tylko absolutne drobiazgi będą uwspółcześniane co do pisowni (typu „jaki” zamiast „iaki”, „restauracji” zamiast restauracyi” itp.). Pisownia nazwisk zazwyczaj nastręcza swoich trudności, w związku z czym cytowane niżej nazwiska mogą zawierać błędy.
Opis zamku z roku 1856 zachował się do dziś prawdopodobnie w aż trzech egzemplarzach. Prawdopodobnie, bo na własne oczy widziałem tylko ten przechowywany w Archiwum w Katowicach – ten właśnie został przeze mnie przepisany i przytoczony będzie poniżej. dwa pozostałe są – a przynajmniej były jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku – w Archiwum w Łodzi oraz w warszawskim Archiwum Głównym Akt Dawnych. Dysponuję odpisem tego ostatniego, natomiast kopia łódzka ma inną datę – 1854. Jest to albo pomyłka, albo jednak… inny opis, gdyż wiadomo, że w tym czasie powstało więcej mniej lub bardziej szczegółowych opisów (protokółów wizytacji) – o okolicznościach ich powstania traktuje właśnie niniejsze opracowanie). Będę kiedyś w Łodzi, to może sprawdzę.
Jak wiadomo, zamek w Będzinie był własnością królewską zawiadywaną przez starostów, z których ostatnim był Stanisław Mieroszewski. Nawet po likwidacji starostw (1775) pozostał pod jego pieczą. Już po III rozbiorze dobra byłego starostwa zostały przejęte przez władze pruskie. 2 grudnia 1802 roku Kamera Wojenno-Ekonomiczna Jego Królewskiej Mości we Wrocławiu (Będzin wchodził w skład prowincji Nowy Śląsk – Neuschlesien) zawarła z mieszczanami będzińskimi umowę (kontrakt) na wieczystą dzierżawę dóbr należących do byłego starostwa, łącznie z zamkiem. W ich imieniu dobrami tymi administrowali tzw. kuratorzy, najpierw w liczbie 2, potem 4. W którymś momencie – w roku 1833, ale rzecz wymaga dokładniejszego zbadania – zamek znalazł się w rękach Zachodniego Okręgu Górniczego. Właśnie wtedy (1834) za pieniądze Banku Polskiego dokonano częściowej odbudowy warowni z przeznaczeniem na pomieszczenia dla szkoły górniczej, która jednak ostatecznie nie powstała. Budowle zamkowe zostały wówczas przykryte dachem z blachy cynkowej, ale dokładnego kształtu robót już chyba nie da się odtworzyć ze względu na brak źródeł. Ciekawe, że późniejsze o zaledwie dwie dekady opisy zamku, o których niżej, pokazują go znowu jako kompletną ruinę…
W latach 50. XIX wieku zamkiem zainteresowały się władze miasta Będzina, chcąc go wykorzystać do własnych celów (pomieszczenia dla szkoły elementarnej, kasy miejskiej, więzienie i policji oraz mieszkanie dla burmistrza). Przynajmniej od początku XIX stulecia Będzin nie posiadał własnego ratusza, toteż poszczególne wydziały Magistratu znajdowały się w wynajmowanych „na mieście” domach. 1/13 listopada 1853 roku odbyła się w kancelarii Magistratu narada „pod względem rozpoznania i podania wniosków czyli zamek starożytny Bendziński może być przydatnym na pomieszczenie w nim Kancelarii miejscowego Magistratu i Kasy Ekonomicznej”. Jako że zarządzenie przyszło odgórnie, od samego Gubernatora Cywilnego Guberni Radomskiej, w naradzie brał udział też przedstawiciel władzy lokalnej, tj. Naczelnika Powiatu Olkuskiego, niejaki Królikowski. Czterokrotnie wzywany Budowniczy Powiatu Olkuskiego nie raczył się zjawić, wobec czego „(…) Pomocnik N.Ptu [Naczelnika Powiatu] po czterooznaczonym bezskutecznym na niego oczekiwaniu, nie mogąc dłużej na próżno trwonić czasu do innej służby nader pożądanego, w asystencji miejscowego Burmistrza i Kasjera [Kuczkowski] udał się do zamku o którym mowa, stan którego okazał się być następującym:
Zamek starożytny w Bendzinie jak tradycyjna wiadomość podaje w r. 1358 przez Króla Kazimierza Wielkiego założony, położony przy końcu domów mieszkalnych M. Bendzina od strony północnej na skalistej górze od rynku Mta niezbyt odlegle bo nie więcej jak około arszynów 200 oddalony, dziś zupełnie znajduje się w stanie złym i do zamieszkania niepodobnym, wprawdzie zamek ten w r. 1834 był reperowany i blachą cynkową pobity, lecz od owego czasu nie będąc dalej reperowanym i przez nikogo zamieszkałym, uległ ponownej ruinie, porobione bowiem dziury w dachu cynkowym przepuszczały na belki i sufity wodę deszczową i ze śniegów, skutkiem czego prawie we wszystkich stancjach sufity pozapadały, belki popróchniały, schody na zewnątrz zamku będące parchlatały tak dalece, że dziś nawet szczegółowe zlustrowanie wewnętrznego rozpołożenia tegoż zamku bez wystawienia się na niebezpieczeństwo utraty życia przez spadnięcie walących się gruzów i spróchniałego drzewa okazuje się być niepodobnym, chcąc bowiem na nowo zamek ten uczynić zamieszkałym a przynajmniej zdolnym do pomieszczenia zaproponowanej Magistratury i mieszkania Burmistrza wedle zdania biegłych znacznych potrzeba by nakładów na restauracją Onego najmniej do Rs {Rubli srebrnych] 5.000 wynosić mogących. Wydział Górniczy bez wątpienia zamku tego również odstąpić Miastu tak nie byłby skłonny, aby Kasa miejska za nabycie Onego jakiej bonifikacji nie poczyniła, przy takim przeto zbiegu okoliczności nabywania zamku o którym mowa, jakkolwiek dla utrzymania starożytnego zabytku nader pożądanego dla widoków jednak Kasy miejskiej byłoby nieodpowiednie i z dużymi niedogodnościami połączone. Zamek bowiem ten jak się wyżej nadmieniło jest położony na wyniosłej dość spadzistej górze, przystęp więc do niego szczególnie porą zimową byłby utrudzającym i chcąc przystęp do niego łatwiejszy urządzić, potrzeba by również na co wydatki ponosić. (…)” (APŁ) Dalej stwierdzono – nie bez słuszności zresztą – że „Ratusze jedyni w Rynku stawiane być powinny”, wobec czego zaproponowano kupno na potrzeby Magistratu domu od niejakiego Dominika Morysińskiego (za Rs 2.400, czyli o połowę mniej niż wyniosłyby koszty remontu zamku).