S. Skopińska, Żganie w boku i krople dziewięciorakie
Wydawnictwo „Nawias” organizuje czytelnikowi kolejną, po bardzo udanych „Wcierkach rtęciowych i obcęgach”, fascynującą podróż w świat przedwojennej medycyny. W kolejnym pamiętniku z serii Klisze Lekarskie, możemy przeczytać o zmaganiach z naturą i okolicznościami kolejnej lekarki działającej w niełatwym okresie dwudziestolecia. To może trochę topornie napisany, ale jednak niezwykle ciekawy pamiętnik.
Recenzowana pozycja to pamiętnik młodej lekarki, będący zapisem jej drogi zawodowej, rozpoczynającej się na studiach w Warszawie, a rozwijającej podczas praktyki w niewielkiej wielkopolskiej wsi pod Poznaniem. Autorka w do bólu szczery a czasem nawet brutalny sposób ukazuje perypetie lekarza rzuconego w wir walki z chorobami a czasem i nieuczciwością lub nawet głupotą pacjentów. Uważny czytelnik w książce odnaleźć może niemalże studium społeczne, a już na pewno świetny obraz mieszkańców niewielkich wsi w dwudziestoleciu międzywojennym. Ze wszelkimi ich problemami, smutkami i radościami. Osobiście bardzo przymówiło do mnie prawie psychologiczne studium społeczności, uwzględniające relacje swój – obcy, mentalność, zabobony czy nawet patologie. „Żganie w boku…” pozostawił też w moim umyśle obraz porażającej nędzy i zacofania, co – nie ukrywam – bardzo mocno mnie dotknęło. Nie tak bardzo, jak w przypadku tomu wcześniejszego, ale narracja też potrafi wstrząsnąć.
Niewielkich rozmiarów i długości pamiętniczek został napisany w naprawdę świetnym stylu. Niestety momentami jest on zbyt mocno przerysowany, co irytuje, jak podczas słuchania krasomówczej mowy polityka. Erudycja autorki jest niezaprzeczalna, ale w niektórych miejscach jest jej po prostu za dużo. Treść staje się bardzo udziwniona a ilość ozdobników słownych jest oszałamiająca. No cóż? Może tak pisali wykształceni ludzie w latach 30. XX stulecia?
Momentami brakowało mi także przypisów, w których wydawca mógłby wytłumaczyć trudniejsze kwestie, o których wspomina narracja. Nie każdy jest, bowiem lekarzem czy przynajmniej biologiem, a terminy z zakresu tych nauk w książce pojawiają się często.
Ponadto „Żganie w boku…” czytało mi się dobrze, ale bez fajerwerków. Nie wstrząsnęło mną tak jak tom wcześniejszy „Klisz lekarskich”. Brak w niej tego polotu, tej werwy, tego napięcia, którymi wypakowane wprost były „Wcierki rtęciowe…”.
Jednak „Żganie w boku…” mogę polecić nie tylko wszystkim zainteresowanym historią medycyny, ale też wszystkim entuzjastom okresu dwudziestolecia międzywojennego. Książeczka, bowiem doskonale oddaje medyczne i społeczne realia tamtych czasów. Dodatkowo została pięknie wydana.
Wydawnictwo: Nawias
Ocena recenzenta: 5/6
Dawid Siuta