Wenecja. Od Marco Polo do Casanovy okładka

Wenecja. Od Marco Polo do Casanovy

Paul Strathern, Wenecja Od Marco Polo do Casanovy

Książka Stratherna Wenecja Od Marco Polo do Casanovy jest niejako apologią tego sławnego miasta. Co warte zauważenia – autor wcale nie rozczula się nad hagiografią obiektu swych badań, raczej kreśli obraz całej złożoności dziejów Wenecji. Wbrew oczekiwaniom, to nie tylko pasmo sukcesów.

Pokusiłbym się o małe porównanie. W dziejach Wenecji mamy wszystko to, co można oczekiwać po świetnym serialu, dajmy na to „Gry o tron”. Intrygi, zdrady, spiski, wojny, okrucieństwo – z jednej strony. Kultura, szlachetność, umiłowanie ideałów, miłość – z drugiej. W Wenecji niczym w tyglu, odbiły się wszystkie wady świata. I właśnie z tego powodu, książkę Stratherna czyta się tak fajnie. Ale przekonajcie się sami.

Najjaśniejsza, ale nie spokojna

Wenecja samą sobie postrzegała jako La Serenissima („najspokojniejszą z republik”), ale ta autoidentyfikacja była równie chybiona jak próba wyparcia wszelkiej indywidualność. Wenecja nie była wcale tak spokojna ani tak oderwana od zwyczajnych spraw, a niekiedy jej postępowanie było mroczne i niezrozumiałe, wynikało z dumy i chciwości, było czasem skuteczne, a czasem dowodziło niekompetencji, świadczyło o przebiegłości i mściwości, ale bywało nieraz chwalebne. Pod koniec istnienia republika była z pewnością zżerana przez autodestrukcyjną paranoję, znakomicie symbolizowaną przez Radę Dziesięciu, ciało odpowiedzialne za bezpieczeństwo, szpiegów i policję polityczną (s. 14).

W tym samym czasie w Wenecji za sprawą niezwykłej koncentracji talentów i wyobraźni miały miejsce pionierskie w Italii przedsięwzięcia drukarskie, tu również rozkwitało wielu największych artystów, muzyków i naukowców całej Europy. Wenecja hodowała geniuszy i darmozjadów, inspirowała tragedie i triumfy, a w międzyczasie nieustannie przeglądała się w lustrze swojej zamkniętej laguny. Było to jednak również miasto, którego ambicje w punkcie zenitu kazały jego mieszkańcom wyruszać na krańce znanego świata (s. 15).

I taką była Wenecja. Nic dodać, nic ująć. A jednak. Mimo takiej laurki, tego miasta nie da się jednoznacznie sklasyfikować. W ustroju Wenecji odbiły się wszystkie wady republik europejskich. Wbrew oczekiwaniom, miastem rządziła oligarchia jak w starożytnej Sparcie/Rzymie. Doża miał równie niewiele do powiedzenia niczym polski król. Ambicje jej mieszkańców przypominały te, którym hołdowali Kartagińczycy i Rzymianie (renesans) a Neapolem (despotyzm).

Tak naprawdę to niezwykłe miasto było zawsze gdzieś pomiędzy – niby wyjątkowe, ale tak nie do końca. Zaborcze, ale tylko na pół gwizdka. Przedsiębiorcze, ale wcale należycie nie dbało o własne interesy. Można pokusić się o opinię, że Wenecja odziedziczyła wszystkie cechy swoich poprzedników – Etrusków, Rzymian, Bizantyjczyków.

Niby była nowoczesna niczym Florencja, ale trawiły ją bolączki monarchii europejskich. Otwarta, a jednak zazdrosna o swój dorobek, swoje bogactwo, blask i chwałę.

Odrobina historii

W XIV stuleciu, po latach wojen, Wenecja zdobyła przewagę finansową i polityczną nad innymi miastami-państwami Włoch. Do takiego stanu rzeczy przyczyniła się porażka Genui w konflikcie z Wenecją w 1380 roku. Choć niewiele brakowało, aby Republika sama pogrążyła się w upadku… Ale o tym przekonacie się, czytając tę książkę.

W Wenecji rządziła oligarchia arystokratyczna, która przejęła kontrolę nad wszystkimi organami władzy – nad Wielką Radą, senatem i Radą Dziesięciu. To ona nadawała ton polityce państwa, choć nie da się ukryć, że ogromną w tym rolę miały niezwykle przedsiębiorcze jednostki. I to trochę o nich jest ta lektura.

W XIV wieku Republika Wenecka rozpoczęła okres ekspansji, zwłaszcza w północno-wschodniej części Italii. Najpierw podporządkowała sobie Treviso, a po zwycięskich wojnach z Mediolanem, podbiła Padwę, Weronę, Bergamo i Brescię. W 1421 roku do Wenecji przyłączono Marchię Friulską, a w 1489 roku Cypr. U progu nowożytności Republika stała u szczytu potęgi, choć dało się wyraźnie zauważyć pęknięcia, które miały wkrótce stać się przyczyną powolnej agonii Serenissimy.

O ile wcześniej mogłem przypuszczać, że dzieje Wenecji były głównie pasmem oszałamiających sukcesów, to po lekturze książki Stratherna myślę, że to historia pasma klęsk, porażek, które tylko dzięki szczęśliwym zrządzeniom losu, być może swojego patrona, świętego Marka, pozwoliły Wenecji przetrwać pomiędzy europejskimi imperiami. To taka swoista anomalia historyczna, dlatego jej dzieje są tak wciągające.

Wenecja – włoska anomalia

Sięgając po tę pozycję, mniemałem, iż Autor pokusi się również o nakreślenie wcześniejszych dziejów miasta. Okazało się, że jednak tytuł jest adekwatny do treści – nasza Republika pojawia się u progu swego największego znaczenia w historii. Już bogata, ale nie potężna.

Przedsiębiorcza, ale nieumiejąca dbać o swoje interesy. Dumna, ale nie znająca się na arkanach polityki. Wszystko to sprawiało, że Wenecja co rusz wikłała się w konflikty, które przywodziły ja na skraj przepaści… I mimo wszystko, dała radę, budując swoje małe imperium.

W książce bardzo spodobało mi się ukazanie walki mieszkańców tego miasta nie tylko o swoją własną potęgę – a nie było wcale tak łatwo, jak i nierówną walkę z naturą – chodzi o powodzie, sztormy i epidemie. Pod wieloma względami Wenecja skazana była na porażkę, ale w wyniku ludzkiego uporu, ciągle, i znowu, podnosiła się z klęsk. Być może to sprawiło, że Wenecjanie byli tak dumni ze swej spuścizny. I może właśnie to zmaganie się z losem dało siłę, aby niepozorna republika zajaśniała niesamowitym blaskiem. Bo chyba, poza Rzymem, nie ma tak interesującego miasta we Włoszech, a może i na świecie. Niezrównana kultura, blask, tajemnica, intrygi…

Wenecja Od Marco Polo do Casanovy. Koniec, który jest początkiem

Wenecja. Od Marco Polo do Casanovy to książka dla każdego, nie tylko historyka. Znajdziecie tutaj mnóstwo ciekawych postaci, od Marco Polo po Casanovę. Pierwszy był symbolem weneckiej przedsiębiorczości. Drugi – romantyzmu, zepsucia, wyrafinowania i upadku.

Obaj byli nieodrodnymi synami weneckich lagun. W tej pozycji poznacie również wszelkiej maści dożów, kondotierów czy wojowników, którzy zapisywali karty w dziejach tej niezwykłej Republiki. Niektóre postaci, które opisuje Strathern, są naprawdę pociągające. Szkoda, że wcześniej nie miałem  okazji ich poznać.

Wenecja to miasto innowacyjności, dzięki której rozwinęła się nasza nauka. Bez szkła z weneckiej wyspy Murano, nie powstałyby szkła do teleskopu Galileusza. Bez Marco Polo nie znalibyśmy tak dobrze naszych azjatyckich sąsiadów. Bez pośrednictwa handlowego tego miasta, Wschód nie połączyłby się z Zachodem.

Wenecja stała się więc sercem europejskiej kultury, strażniczką tradycji dawnego Rzymu i Bizancjum z chrześcijańskim dorobkiem cywilizacyjnym. Nie przeszkodziło to wszakże temu, aby interes własny przedkładać ponad interes swej wiary. To opowieść o mieście, które kształtowało swój blask w ogniu różnych sprzeczności i trosk. To jedna z najciekawszych książek jakie kiedykolwiek czytałem.

Jeśli jesteście gotowi zaryzykować kupno tej książki, staniecie u wrót prawie bajkowego świata, gdzie wysoka kultura miesza się z barbarzyństwem, gdzie szlachetność skryta jest za interesami, a potęga staje się ulotnym mirażem.


Wydawnictwo HI:STORY
Ocena recenzenta: 6/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem HI:STORY.

Comments are closed.