Joachim Knychała, zdjęcia z akt sprawy

19 kwietnia 1984 Joachim Knychała został skazany na karę śmierci

Tego dnia 1984 roku seryjny morderca Joachim Knychała został skazany przez Sąd Wojewódzki w Katowicach na karę śmierci.

Joachim Knychała, znany też jako ,,Frankenstein” i ,,Wampir z Bytomia”, był jednym z najgroźniejszych polskich seryjnych morderców. Nie minęło wiele czasu od schwytania Zdzisława Marchwickiego, niesławnego ,,Wampira z Zagłębia”, gdy katowiccy milicjanci znów mieli pełne ręce roboty. A ,,Frankenstein” dawał radę ich zwodzić bardzo długo.

Ten tekst nie jest tanią sensacją. Ma celu informowanie, edukowanie i wzbudzenie refleksji.


Spis treści:


W skrócie:

  • Joachim Knychała zapisał się w kryminalnej historii Polski jako ,,Wampir z Bytomia”, jeden z najbardziej groźnych i wyrachowanych seryjnych morderców w czasach PRL.
  • Podczas gdy wykonywano wyrok na Zdzisławie Marchwickim, znanego również jako ,,Wampir z Zagłębia”, na Śląsku grasował już kolejny seryjny zabójca kobiet.
  • Przez 8 lat swojej działalności Knychała zamordował 5 kobiet, a w trakcie procesu udowodniono mu także 7 napadów.

Dzieciństwo i młodość Knychały

Joachim Knychała urodził się 8 września 1952 roku w Bytomiu, w skromnej, protestanckiej rodzinie. Jego matka była Niemką, a ojciec Polakiem – opuścił rodzinę, gdy Joachim miał tylko 2 lata. Matka musiała zająć się utrzymaniem rodziny, a wychowaniem chłopca zajęła się jego despotyczna babka.

Nie było mowy o żadnej czułości, w szczególności, że kobieta nie mogła wybaczyć córce nieudanego związku z Polakiem. Nienawiść przelewała na swojego wnuka, nazywanego przez nią ,,polskim bękartem”, stosując wobec niego przemoc fizyczną i psychiczną, co sam Knychała przyznał potem w swoim pamiętniku. Wczesne dzieciństwo przełożyło się na jego problemy w kontaktach z rówieśnikami i nawiązywaniem relacji. Wtedy również zapoczątkowała się w nim nienawiść do kobiet.

Joachim w 1959 roku zaczął uczęszczać do szkoły. W społeczności szkolnej był bardzo odizolowany, rówieśnicy dokuczali mu często z powodu ubóstwa i innej wiary. Przez swoje niemieckie pochodzenie nazywany był przez kolegów ,,Szwabem”. Stawał się coraz bardziej agresywny, w tym samym czasie został również ateistą.

Często wdawał się w bójki, a przez swoją siłę fizyczną, znalazł poklask u starszych kolegów. W szkole podstawowej również po raz pierwszy spróbował alkoholu oraz doszło do jego pierwszych kontaktów z dziewczętami. Po ukończeniu szkoły podstawowej zdecydował się na naukę zawodu górnika, pomimo swoich marzeń o zostaniu marynarzem. Szkołę górniczą ukończył w 1970 roku, a niedługo później zaczął pracę w kopalni ,,Julian”.

Niedługo później Joachim pierwszy raz wszedł w konflikt z prawem. W wieku 19 lat on i jego dwaj  koledzy zostali oskarżeni o usiłowanie gwałtu. Sąd skazał Knychałę na karę 3 lat pozbawienia wolności. Joachim uważał, że wyrok był niesłuszny i że został wrobiony przez dziewczynę. Po odbyciu 16 miesięcy kary wyszedł na wolność.

Znalazł pracę w kolejnej kopalni, ożenił się. Kilka lat później urodziły mu się dzieci. Nikomu nie przeszłoby przez myśl, że w tym samym czasie, przykładny mąż i ojciec zaczął mordować młode kobiety.

Joachim Knychała – ,,Wampir z Bytomia”

Joachim Knychała zaczął przygotowania do swojej pierwszej zbrodni już na niemal rok przed jej dokonaniem. Poznawał okolice Bytomia, Katowic i Chorzowa, lasy w pobliżu Piekar Śląskich. Szukał tam głównie miejsc cichych i ciemnych, skąd mógł szybko uciec.

W końcu 3 listopada 1974, po północy, uderza po raz pierwszy. 21-letnia Maria zostaje zaatakowana przez Knychałę na klatce schodowej. Młodą kobietę ocaliła podszyta czapka, która zamortyzowała uderzenie w głowę. Nie straciwszy przytomności, podniosła alarm i spłoszyła napastnika. Knychała w swoim pamiętniku tak opisał swój pierwszy napad:

Niepowodzenie muszę przypisać narzędziu i czapce, którą miała na głowie dziewczyna. Młotek okazał się za lekki, a czapka osłabiła uderzenie. Dlatego od tego dnia zawsze chodziłem z siekierą. Po tym pierwszym niepowodzeniu coraz częściej wychodziłem z domu i wałęsałem się po okolicy szukając następnej ofiary.

20 września 1975 roku w Piekarach Śląskich, doszło do drugiego ataku. Wracając z drugiej zmiany w kopalni, Knychała natknął się pod piwiarnią na młodą kobietę. 23-letnia Stefania, bosa i zapłakana, prosiła górnika, aby odprowadził ją do domu rodziców. Podczas spaceru, rozmawiali. Dziewczyna zdradziła, że mieszkała u swojego konkubenta i właśnie od niego uciekła.

Kiedy Joachim upewnił się, że nikt ich nie obserwuje, wyciągnął siekierkę ciesielską i zaczął zadawać pierwsze ciosy. Kiedy ciało już było nieruchome, zaciągnął je na drugą stronę ulicy, w pobliskie krzaki. Tam przez pewien czas obnażał i pastwił się nad zwłokami. Milicja w sprawie Stefanii nawet nie podejrzewała Joachima.

Nie zwrócono uwagi na obnażone zwłoki i ślady manipulacji przy drogach rodnych. Zignorowano wszelkie przesłanki, aby powoływać jakąkolwiek grupę śledczą, czy też kreślić portret psychologiczny oprawcy. Oskarżono konkubenta ofiary, który z racji kłótni w noc zabójstwa miał oczywisty motyw. Wieść o oskarżeniu konkubenta Stefanii tylko rozzuchwaliła Joachima Knychałę.

Kolejne ataki Wampira z Bytomia

Kolejny atak z 11 kwietnia 1976 roku nie zakończył się śmiercią. Helenie M. udało się przeżyć spotkanie z ,,Wampirem”. Milicja aczkolwiek nie wiązała tego ataku z poprzednimi. Na kolejny atak, tym razem śmiertelny, nie trzeba było długo czekać.

6 maja 1976 roku w Chorzowie, tuż po godzinie 22, zamordowana została 39-letnia Mirosława S., a zarazem główny świadek w sprawie zabójstwa Jadwigi K., ostatniej ofiary ,,Wampira z Zagłębia”. Zginęła tylko 50 metrów od swojego miejsca zamieszkania, uderzona tępym narzędziem w tył głowy.

Ciało znaleziono w pobliżu linii tramwajowej numer 6, rozebrane w dolnej części. Milicja wtedy powoli zaczęła łączyć kropki. Zorientowano się, że gdy aresztowano Zdzisława Marchwickiego, w Zagłębiu zaczął działać inny morderca. Morderca, który na domiar złego, atakował bardzo podobnie.

Już 30 października 1976 roku, w Bytomiu, Knychała zabił ponownie. 26-letnia Teresa R. została znaleziona martwa w piwnicy kamienicy przy ul. Rostka 21 w Bytomiu, niedaleko linii tramwajowej nr 6.

Ustalono, że morderca zaatakował młodą kobietę na klatce schodowej, następnie zniósł do piwnicy, gdzie ją obnażył. Joachim Knychała z racji tego, iż dokonał morderstwa w stanie upojenia alkoholowego, nie mógł przypomnieć sobie większości szczegółów zabójstwa. Pamiętał natomiast dokładnie, jak opuszczał miejsce zbrodni.

Wychodząc z kamienicy, gwizdając po cichu, patrzył na komisariat milicji po drugiej stronie ulicy i roześmiał się. Myślał, jakie miny będą mieć milicjanci, kiedy na drugi dzień dowiedzą się, że tuż obok ich komisariatu, dokonano zbrodni.

Policja na tropie mordercy? ,,Szóstka”

20 stycznia 1977 roku, Siemianowice Śląskie – kolejny atak ,,Wampira”. 20-letnią Barbarę Rz. ocaliło ogromne szczęście. Knychała uderzył ją lekko, gdyż jak potem przyznał, spodobała mu się. Nie chciał, aby krew od razu zachlapała jej twarz. Gdy zaś na głowę Barbary spadł pierwszy cios, napastnika spłoszył ojciec dziewczyny.

Niedoszła ofiara zdołała także dobrze przyjrzeć się napastnikowi – wcześniej zapytał ją na ulicy o godzinę, następnie szedł obok niej aż do klatki schodowej. Zapamiętała nie tylko jego twarz, ale i charakterystyczną kurtkę ,,budrysówkę” i posturę sprawcy.

Joachim Knychała portret pamięciowy

Portret pamięciowy z akt sprawy, fot. P. Semczuk

Milicja w końcu powiązuje zabójstwa i napady ze sobą. Wszystkie miały cechę wspólną – do każdego ataku doszło w pobliżu linii tramwajowej numer 6. Powołano więc grupę operacyjną znaną pod kryptonimem ,,Szóstka”.

Z zeznań kobiet, które przetrwały ataki, udało się sporządzić portret psychologiczny i pamięciowy ,,Wampira”. Dokładne zeznania Barbary pozwoliły na stworzenie manekina. Funkcjonariusze otrzymali fotografie manekina i z nimi patrolowali ulice. Członkowie grupy operacyjnej po cywilnemu jeździli nocami tramwajami linii nr 6 i patrolowali przystanki, chcąc schwytać mordercę.

Dyskretnie przesłuchiwano wytypowanych podejrzanych. Joachima Knychały nadal nie powiązano ze sprawą. Pomimo tego, że wśród 7000 wytypowanych udało się zatrzymać kilku sprawców innych przestępstw, ,,Wampir” dalej pozostawał nieuchwytny.

Sprawa, choć priorytetowa, niestety nie mogła być nagłośniona przez media. Mianowicie, w kwietniu 1977 roku stracono Zdzisława Marchwickiego, a medialny rozgłos mógłby zasiać panikę, jakby ,,Wampir z Zagłębia” znów zaczął zabijać.

Do końca roku nie odnotowano żadnych napadów związanych ze sprawą. Knychała doskonale zdawał sobie sprawę, że Milicja wie już, jak wygląda. Zaprzestał więc swoich łowów, zaczął odgrywać rolę wzorowego męża i ojca. W listopadzie 1977 roku na świat przyszła jego córka. W jego otoczeniu nikt nie domyślał się prawdy o górniku.

,,Wampir z Bytomia” w końcu uderzył ponownie, chociaż nie w sposób zaplanowany. 8 lutego 1978 w Bytomiu spotkał na libacji w kotłowni 48-letnią Marię S., dozorczynię domu na ulicy Witczaka. Pijana kobieta dosiadła się do Knychały pijącego wódkę z palaczem, a gdy skończył się alkohol, zaoferowała, że może przynieść z mieszkania butelkę spirytusu.

Joachim poszedł z nią do mieszkania, a następnie wrócili razem do budynku, w którym znajdowała się kotłownia, aczkolwiek nie udali się tam. Spirytus spożywali sami w pobliżu pomieszczenia kotłowni.

Kiedy pijana Maria zaczęła się rozbierać, Knychała zaatakował ją scyzorykiem. Ofiara cudem przeżyła. Milicja nie powiązała tego napadu z poszukiwanym przez ,,Szóstkę” mordercą. Maria S. przez stan silnego upojenia alkoholowego, nie była w stanie podać rysopisu napastnika, ani nawet opisać okoliczności ataku. Również odmienny modus operandi w stosunku do poprzednich ataków Knychały, zmylił i tu śledczych.

W 1978 doszło do jeszcze dwóch nieudanych ataków. 31 lipca 1978 roku w godzinach porannych, w Chorzowie zostały zaatakowane dwie 15-letnie dziewczynki. Ranne dziewczynki uciekły, ,,Wampir” rezygnuje z pościgu.

Kilka dni później Joachim Knychała znów gonił za kolejną ofiarą, kobiecie udało się uciec. Rok później, w Piekarach Śląskich, 23 czerwca Knychała brutalnie zaatakował 11-letnią Halinę i 10-letnią Kasię. Halina zginęła od razu. Kasia, pomimo 27 ran tłuczonych głowy, jeszcze żyła, gdy dzień później milicja znalazła dziewczynki.

Gdy po kilku dniach jej stan się poprawił, przesłuchano ją. Niestety jej opis napastnika, okazał się opisem milicjanta, który ją ratował. Gdy milicjanci zaczęli łączyć morderstwa i ataki na dzieci, powołali kolejną grupę śledczą, tym razem o kryptonimie ,,Frankenstein”.

Śledczy jednakże znaleźli się w kropce. Każdy podejrzany, którego mogliby typować, został już przecież sprawdzony przez ,,Szóstkę”. Po pewnym czasie zdali sobie sprawę, że modus operandi ,,Frankensteina” jest niemal identyczne, co mordercy poszukiwanego już od czterech lat.

Ostatnie miejsce pracy Knychały

Ostatnie miejsce pracy Knychały, KWK ,,Andaluzja” w Piekarach Śląskich, źródło:  Wikimedia Commons

Joachim Knychała – pierwsze zatrzymanie

Joachim Knychała został zatrzymany po raz pierwszy już we wrześniu 1979 roku. Podobieństwo do portretu pamięciowego było uderzające. Rozpoznała go także jedna z niedoszłych ofiar. Knychała jednak nie przyznał się do niczego, a na każdą datę ataku miał solidne alibi.

Widniał bowiem na kartach obecności w zakładzie w pracy w kopalni ,,Andaluzja”. Knychała został wypuszczony, ale czuł, że śledczy są coraz bliżej złapania go.

Zaczął tracić kontrolę. 16 listopada 1979, pijany zaatakował pięściami na ulicy obcą kobietę z dzieckiem. Za ten czyn, uznany przez sąd za chuligański wybryk, Joachim dostał wyrok w zawieszeniu i grzywnę. Wtedy znów zaprzestał ataków na kobiety.

,,Frankenstein” zniknął na dwa lata. Milicja znów nie wiedziała, gdzie szukać – prawdziwy zabójca został wykluczony przez twarde alibi, pojawiły się napady dokonane przez innego sprawcę, a działania połączonych grup śledczych zatrzymał stan wojenny. Wszystkie sprawy kryminalne zostały zawieszone ze skutkiem natychmiastowym.

Pułkownik Jerzy Gruba, zastępca Komendanta Wojewódzkiego nadzorujący działania grup ,,Szóstka” i ,,Frankenstein”, miał istotnie na głowie większe problemy. Podlegające mu oddziały ZOMO były przecież odpowiedzialne za masakrę w kopalni ,,Wujek”.

Stan wojenny na pewno także utrudnił działania mordercy przez ograniczenie przemieszczania się ludności i godzinę milicyjną. Milicja aczkolwiek nie spodziewała się, że poszukiwany tak długo ,,Wampir” niedługo popełni błąd.

Ostatnia ofiara Wampira z Bytomia

8 maja 1982 roku w Piekarach Śląskich zginęła ostatnia ofiara ,,Wampira z Bytomia”, Bogusława L. Bogusława była siostrą żony Knychały, a także od 1979 roku, jego kochanką. Była zarówno jedyną ofiarą, którą Joachim Knychała znał osobiście. W chwili śmierci miała 17 lat.

Knychała zabił ją, ponieważ groziła wyjawieniem prawdy o ich związku jego żonie. Podczas spaceru, uderzył ją kilofem, potem już martwą, zgwałcił. Następnie próbował upozorować nieszczęśliwy wypadek, a wedle oficjalnej wersji jaką przedstawił początkowo lekarzowi pogotowia, a następnie milicjantom, Bogusia miała upaść i uderzyć się kilofem w głowę. Po złożeniu wyjaśnień, Joachim wrócił do domu.

Gdy jednak śledczy przyjrzeli się tej sprawie, z łatwością ustalili, że wersja Knychały była fałszywa. Stwierdzono, że zwłoki zostały obnażone, a potem ubrane. Znaleziono także ślady nasienia. Milicjanci już wtedy wiedzieli, że śmierć Bogusławy nie była wypadkiem. Joachim współżył ze swoją szwagierką, a ta mogła wyjawić to swojej siostrze – tak ustalono motyw.

Rana głowy zaś została przebadana ponownie – była zbyt wysoko na czaszce, aby mogła powstać w wyniku nieszczęśliwego upadku. Bardziej prawdopodobnym było, że Knychała sam uderzył ją kilofem. To wystarczyło, aby mieć podstawy do zatrzymania Joachima Knychały. Nie wiedziano jednak jeszcze, że ma on na sumieniu więcej, niż jedno życie.

Joachim Knychała – aresztowanie

Joachima aresztowano w trakcie pogrzebu szwagierki, od razu z cmentarza przewieziono go na komendę. Gdy konsekwentnie nie przyznawał się do zamordowania szwagierki, został poddany badaniu wariografem. Wyniki były zaskakujące, gdyż Knychała silnie reagował nie tylko na pytania o zabójstwo Bogumiły, ale też na pytania krytyczne, takie jak czy kiedykolwiek w przeszłości zabił człowieka.

Zaczęto się bardziej przyglądać Knychale, nie tylko w spektrum sprawy zabójstwa szwagierki. W trakcie rewizji w jego domu, znaleziono kurtkę ,,budrysówkę” oraz kilka przedmiotów, które ukradł swojej pierwszej ofierze. W końcu, przyparty do muru, zaczął mówić prawdę.

Knychała ze szczegółami opowiadał śledczym o morderstwach, których dokonał w latach 70., a na wizjach lokalnych ujawnił nieznane przedtem milicjantom szczegóły. Przyznał się do dokonania 5 zabójstw i 7 napaści. Wyjaśniła się też sprawa jego alibi, które okazało się tzw. ,,dniówkami sztygarskimi”.

Otóż Knychała, jako członek ZMS-u (Związku Młodzieży Socjalistycznej), często brał nadgodziny, za które dostawał dni wolne. A w te dni wolne, brygadzista wypisywał mu na karcie obecność, jakby tamtego dnia normalnie był w pracy.

Knychała podczas wizji lokalnej

Knychała podczas wizji lokalnej, fot. P. Semczuk

Podczas kolejnych przesłuchań Joachim nie miał już więcej do stracenia. Śledczy dowiedzieli się wszelkich szczegółów o jego młodości. Poznali też motywy, które kierowały mordercą. Knychała nienawidził kobiet, a ta nienawiść, zapoczątkowana we wczesnym dzieciństwie, została wzmożona po tym, gdy pierwszy raz trafił do więzienia. Joachim Knychała w taki sposób w swoim pamiętniku opisał okoliczności, które towarzyszyły początkowi jego żądzy mordu:

Zapałałem nienawiścią do milicji i do wszystkiego, co z nią związane, stałem się sprytny i nieufny. Czekałem do chwili upłynięcia zasądzonych mi trzech lat (aczkolwiek z więzienia wyszedł po 16 miesiącach), a w międzyczasie dużo czytałem i co dziwne, pociągały mnie kryminały i książki opisujące bestialskie mordy dokonywane na ludziach w latach okupacji hitlerowskiej…

Joachim opowiedział również o źródle swoich inspiracji – Zdzisławie Marchwickim. Wielokrotnie chodził na jego procesy. Tam, myśli Knychały o mordowaniu kobiet zaczęły kiełkować. Również w kwestii modus operandi wzorował się na Marchwickim. Śledczy mieli już pełny obraz ,,Wampira z Bytomia”, bezwzględnego, wyrachowanego mordercy.

Potrafił zaplanować zbrodnię, przygotować się do niej, zaplanować drogi ucieczki, a nawet przewidywać możliwe ruchy milicji. Potrafił nawet zaprzestać działań, kiedy przeczuwał, że milicja może być blisko jego schwytania. Jedynym przypadkowym czynnikiem była sama ofiara – zazwyczaj młoda kobieta.

Były od tego oczywiście odstępstwa, aczkolwiek w przypadku Marii S., Knychała prawdopodobnie nie był przygotowany na popełnienie zbrodni, a zaatakował w przypływie emocji. Stąd choćby różnice w modus operandi (zaatakował scyzorykiem, a nie siekierą).

Był przygotowany do jej popełnienia, kiedy spotkał Halinę i Kasię, ale, jak potem sam przyznawał, miał nadzieję, że trafi na kobietę. W swoim pamiętniku opisywał, że właśnie po tym ataku, miał wyrzuty sumienia i czuł się źle, a nawet identyfikował się z rodzicami dziewczynek, gdyż sam miał nieco młodszą córkę.

Tego nie chciałem, mordowałem dorosłe kobiety, i gdybym umiał wtedy, to bym wymordował je wszystkie, ale tego nie chciałem, sam już nie rozumiałem tego, że jedno głupie słowo wystarczyło, że uderzyłem i stałem się mordercą dzieci. (…) Pamiętam nawet, że postanowiłem sobie, że za te dwie dziewczynki zginą dwie dorosłe kobiety… Od 1980 roku, gdy przestałem wychodzić na ulicę, wtedy jak sobie powiedziałem, że zmieniam życie, muszę zapomnieć o tym, co było, bo to śmierdzi kratą, kratą więzienną…

Kilkukrotnie już cytowany pamiętnik, który Joachim Knychała zaczął pisać w areszcie, dopełnił oblicza wyrachowanego mordercy. Poza swoimi zbrodniami i ich szczegółami, oraz historią swojego życia, pisał w nim na wiele tematów, nawet politycznych.

Pamiętnik traktował on jako dzieło literackie, chciał żeby został opublikowany, aby zapewnić jego rodzinie byt po jego śmierci. Niekiedy sprawiał wrażenie w swoich zapiskach, że był dumny z tego co zrobił. Chciał przejść do historii tak samo, jak Marchwicki.

Muszę stwierdzić, że najlepszym chciałem być we wszystkim, co po upływie kilku lat osiągnąłęm ponieważ dzisiaj jestem uważany za jednego z największych morderców w latach powojennych. Niepochlebne to słowa, ale sam przez szereg lat dążyłem do tego, że do mojego nazwiska dostawione jest słowo morderca.

Proces Wampira z Bytomia

W rozmowach z adwokatem twierdził, że ma podwójną naturę, wyrażał skruchę i przyznawał, że musi ponieść karę. Usilnie również zabiegał o zgodę na widzenie z dziećmi. W Areszcie Śledczym również dwa razy próbował popełnić samobójstwo. Kiedy na prośbę żony opowiedział jej o swoich zbrodniach, usłyszał od niej:

Wiesz, tych dziewczynek to ja bym ci nie darowała, za to powinieneś wisieć…

Głośny proces rozpoczął się w Katowicach 18 października 1983 roku. Joachim Knychała w końcu usłyszał wyrok śmierci 19 kwietnia 1984 roku. Kiedy sąd odczytywał sentencję wyroku, był spokojny. Wiedział, jaka czeka go kara, w pewnym stopniu jej oczekiwał.

Sąd Wojewódzki w Katowicach, 9 maja 1985 roku postanowił o tym, że wyrok wykonany zostanie 21 maja 1985 roku, o godzinie 17:30. I zgodnie z postanowieniem, tamtego dnia w więzieniu Montelupich w Krakowie, wyrok wykonano.

,,Wampir z Bytomia” w kulturze

Istotnie, Knychała, tak samo jak Zdzisław Marchwicki, oraz inni seryjni mordercy, przeszedł do historii, jak też i do kultury. Poświęcono mu jeden z filmów dokumentalnych w cyklu reportaży TVP 2 ,,Paragraf 148. Kara śmierci”. Inny film dokumentalny, będący jednym z odcinków ,,Seryjnych Morderców” traktujący o zbrodniach Knychały, zrealizowała w 2008 roku telewizja TVN.

Co interesujące, Wampir z Bytomia znalazł swoje odbicie również w muzyce, gdyż śpiewa o nim Kazik oraz zespół Voidhanger. W literaturze faktu o Joachimie Knychale pisali między innymi Przemysław Semczuk w książkach Czarna wołga. Kryminalna Historia PRL oraz Kryptonim „Frankenstein„, a także Andrzej Gawliński w książce Wampir. Joachim Knychała – seryjny morderca kobiet.

Pojawiła się również powieść kryminalna autorstwa Aleksandra Sowy ,,Gwiazdy Oriona”, inspirowana między innymi postacią Knychały. To tylko potwierdza, jak bardzo ,,Wampir z Bytomia”, krwawo zapisał się na kartach historii.


Bibliografia:

  • Semczuk Przemysław, Kryptonim ,,Frankenstein”, Warszawa 2021.
  • Stukan Jarosław, Polscy seryjni mordercy, Frampol2018.
  • TVP, serial dokumentalny Paragraf 148. Kara śmierci”, odc. Kryptonim ,,Frankenstein”.

Fot.: Joachim Knychała, zdjęcia z akt sprawy, fot. P. Semczuk


Jakub Rogiński

Comments are closed.