Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę

Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę |Recenzja

Brad Gooch, Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę

W dusznych tunelach nowojorskiego metra jedna biała kreska potrafiła rozbłysnąć jak krzyk – żywy, buntowniczy, nie do zignorowania. Z tych prostych znaków narodził się alfabet całej dekady, spleciony z muzyką klubów, gniewem ulicy i ciężarem epidemii AIDS. W takim pejzażu rozgrywa się książka Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę – opowieść o artyście, który zamienił codzienność miasta w pulsującą galerię i uczynił sztukę bronią przeciw obojętności.

Po usłyszeniu diagnozy AIDS Keith Haring wyznał, że wierzył w możliwość „wyzdrowienia” poprzez tworzenie. Czy pojedyncza biała linia na czerni nowojorskiego metra mogła naprawdę przesunąć granice sztuki?

Wyobraź sobie pulsujący labirynt podziemi: promienne niemowlę otoczone snopami linii, obok ujadający pies, dalej wirujące, bezimienne sylwetki. Te ascetyczne, a zarazem hipnotyczne znaki z początku lat 80. stały się nie tylko podpisem Haringa, lecz emblematami całej dekady.

Miasto w tamtym czasie wrzało – graffiti, hip-hop, klubowa bohema – ale nad euforią wisiał ciężar epidemii AIDS i politycznej obojętności. W takim pejzażu rozgrywa się książka Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę – rozległa biografia twórcy, który z ulic zrobił galerię, a sztukę uliczną podniósł do rangi manifestu. Pytanie brzmi: czy ta książka potrafi uchwycić nerwowe tempo lat 80. i los człowieka, którego kreska rozświetlała mrok tuneli?

Brad Gooch – biograf z najwyższej półki

Autorem tej biografii jest Brad Gooch, amerykański prozaik, poeta i biograf, znany z monumentalnych życiorysów wybitnych postaci. Wcześniej napisał m.in. Flannery: A Life of Flannery O’Connor i City Poet: The Life and Times of Frank O’Hara. Ten dorobek widać: za książką stoją i akademickie przygotowanie (doktorat z literatury na Columbia University), i wyczucie narracyjne twórcy literatury pięknej.

Przyjechał do miasta na początku lat 70., obracał się w tych samych kręgach co artyści i performerzy, bywał w klubach, znał klimat, który później opisał w prozie. Ta biograficzna „pamięć ciała” dodaje książce wiarygodności.

Z punktu widzenia rzetelności najistotniejsze jest jednak co innego: twarda robota źródłowa. Gooch miał wgląd w prywatne archiwa Haringa i przepytał ponad dwieście osób z jego kręgu – rodzinę, przyjaciół, współpracowników, dawnych partnerów. To daje szeroką bazę świadectw.

W Stanach jego Radiant: The Life and Line of Keith Haring zdobyło status bestsellera wśród „najlepszych książek roku” w najważniejszych tytułach, a do tego wyróżnienie w zestawieniach publikacji o sztuce. Naturalną konsekwencją było pojawienie się planów ekranizacji. Krótko mówiąc: Gooch to autor, któremu można zaufać – łączy kompetencję badacza, talent pisarski i wyraźną pasję do bohatera.

Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę – szkic fabuły

Co właściwie opowiada ta biografia? To pełny portret życia i pracy jednego z najbardziej rozpoznawalnych artystów popkultury schyłku XX wieku. Gooch prowadzi nas linearnie: od dzieciństwa w sennym Kutztown (Pensylwania), przez czas młodzieńczych prób i błędów, po sukcesy i tragedie na szczytach świata sztuki.

Główna scena to Nowy Jork przełomu lat 70. i 80. – zarazem brudny i magiczny: wagony metra jako płótna, kluby jako galerie. W 1980 roku na czarnych, pustych planszach reklamowych metra pojawiają się pierwsze kredowe rysunki sygnowane tajemniczym Chalkmanem. Autor obrazowo pokazuje, jak niepozorny chłopak w okularach rysował w transie, hipnotyzując pasażerów i wymykając się patrolom.

Dalej oglądamy błyskawiczną przemianę: Keith Haring z podziemia trafia do światowego mainstreamu. Są tu kamienie milowe: zażyłość z Andym Warholem i bywanie w Fabryce, przyjaźń z Jean-Michelem Basquiatem, urodzinowa impreza, na której debiutuje na żywo młodziutka Madonna. Komiksowa ikonografia – tańczące ludziki, aniołki, Radiant Baby – przenika kulturę masową: ubrania Vivienne Westwood, okładki płyt (David Bowie), plakaty, murale na kilku kontynentach.

Gooch pokazuje, jak Haring burzył mur między instytucją a ulicą: tworzył wielkie malowidła w galeriach i jednocześnie malował nielegalnie, projektował dla komercyjnych marek, a zarazem wykonywał widoczne, prospołeczne murale (legendarny Crack is Wack).

Ten stały balans między sztuką a komercją to jeden z kluczowych wątków. Poznajemy ambicje Haringa: z jednej strony pragnął „poważnego” uznania (marzył o MoMA; za życia trafił tam symbolicznie – do sklepu muzealnego), z drugiej fascynował go zasięg i powielanie jego znaków. Gooch nie pudruje napięć: przypomina ciętą uwagę Warhola, że Haring bywał „agencją reklamową samą w sobie”, gdy jego rozpoznawalność osiągała pułap wszędobylskości.

Narracja jest trzecioosobowa, ale sympatia autora wobec bohatera wyczuwalna. Dzięki setkom rozmów przemawia chór świadków – fragmenty wspomnień przyjaciół i współpracowników nadają opowieści wielogłosowość. Bez fikcjonalizacji: życie Haringa dostarcza dość dramaturgii. Autor wplata swoje wspomnienia dyskretnie – pamięta epokę, lecz nie przesłania nią postaci.

W centrum zostaje Keith: wrażliwy, energetyczny, pracujący jak oszalały – jakby przeczuwał, że czasu ma mało. Punkt ciężkości przesuwa się ku drugiej połowie lat 80., kiedy nadciąga burza. U szczytu sławy, mając zaledwie 31 lat, Haring dowiaduje się o śmiertelnej chorobie. Strony o ostatnich latach są poruszające: chorobie towarzyszy gorączka twórcza.

Język jego sztuki twardnieje – radosne ludziki ustępują apokaliptycznym obrazom: sylwetkom atakowanym przez wirusy, rogatym hybrydom, jakby „Disney rysował Apokalipsę”. To twórczość powstająca w cieniu finału, a jednak pełna wiary w sprawczą moc sztuki – Haring do końca traktował ją jak siłę magiczną. Zwieńczeniem jest epilog o trwałym dziedzictwie: fundacja, murale, wszechobecne znaki w kulturze popularnej i pamięć tych, którzy niosą jego historię dalej.

Wydanie i przekład – od przypisów po wkładki zdjęciowe

Polską edycję wydało Znak Literanova w dopracowanej, eleganckiej oprawie (twarda okładka, ponad pół tysiąca stron – to naprawdę „biografia totalna”). Ogromnym atutem jest przekład Dagmary Budzbon-Szymańskiej. Tłumaczka, z wykształcenia historyk sztuki, sprawnie oddaje terminologię i niuanse kontekstu kulturowego lat 80., a zarazem zachowuje żywy, potoczny puls oryginału. Tam, gdzie Gooch bawi się slangiem i grą słów, polszczyzna pozostaje barwna, a jednocześnie klarowna.

Wydawca zadbał o aparat naukowy: rozbudowane przypisy i odnośniki pokazują skalę researchu (setki pozycji i rozmów), a obszerna bibliografia i indeks nazwisk czynią książkę praktycznym kompendium – łatwo dopłynąć. Skład i typografia są przejrzyste – większy stopień pisma, oddech w marginesach; otwarcia rozdziałów mają delikatny graficzny akcent przywodzący na myśl gest graffiti. Całość wygląda atrakcyjnie, ale bez nadmiaru – prym wiedzie tekst, wygodny w odbiorze.

Styl i metoda – co błyszczy, a co zgrzyta

Proza Goocha łączy drobiazgowość reportera z wyobraźnią powieściopisarza. Nie ma tu suchej listy dat i wernisaży, jest żywy portret osoby zanurzonej w swojej epoce. Najmocniej pracują sceny obyczajowe – jeden akapit przenosi do zadymionego klubu East Village, następny do sterylnej sali galerii na Manhattanie. Autor ma ucho do anegdot: malowanie na ciałach tancerzy w Paradise Garage, noce przy rapie i szablonach, drobne starcia z policją w metrze – to drobiny, które pchają lekturę do przodu.

Nawet laik w sztuce współczesnej nie poczuje się zagubiony – Gooch prowadzi jak w świetnie skrojonej powieści, nie jak w archiwum. Rytm narracji trzyma w napięciu: rozdziały kończą się pointą lub zawieszeniem, pojawia się lekki humor i życzliwa ironia – np. gdy autor ogląda naiwność wczesnych pomysłów Keitha, robi to ciepło, bez złośliwości.

Na plus zapisuję też uczciwość wobec faktów. Mimo sympatii biograf nie dopisuje złota do życiorysu. Kiedy Haring potyka się o własną sławę – kiedy dawny uliczny performer zaczyna kalkulować „wartość rozrywkową” wernisaży i liczyć celebrytów – książka to pokazuje, unikając moralizatorskiego tonu.

Słabszą stroną może być powściągliwość w ostrych sądach – czytelnik głodny sensacji lub mocnych rozliczeń może czuć niedosyt. Tematy intymne i mroczne (uzależnienia w otoczeniu, spory w środowisku) są zaznaczone, lecz bez drastycznych detali. Jedni uznają to za klasę i brak plotkarstwa, inni – za nadmierną łagodność. W moim odczuciu to nie laurka, raczej wybór perspektywy: więcej światła niż cienia.

Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę – artysta w zwierciadle epoki

Tę książkę czyta się nierozerwalnie z historią i kulturą końca XX wieku. Haring był dzieckiem czasu i jego współtwórcą. Gooch buduje fresk nowojorskiej bohemy lat 80.: Club 57, drag queens i malarze przy jednym stole, improwizowane akcje w Tompkins Square, bronksowskie ściany pokryte tagami. Przewija się orszak drugo- i trzecioplanowych figur: ekscentryczni DJ-e, performerzy, aktywiści. Miasto żyje kontrastem – brud, przestępczość, metro zalane graffiti, a równolegle narodziny hip-hopu, breakdance’u i eksplozja kreatywności, jakby metropolia tańczyła do bitu nowej ery. Na tym tle Haring kładzie swoją linię-most, która spina światy.

Kluczowy jest również kontekst AIDS i realiów politycznych lat 80. Haring, otwarcie homoseksualny, tworzył w czasach, gdy HIV brzmiał jak wyrok, a władze długo nie nazywały rzeczy po imieniu. Książka rzetelnie pokazuje jego aktywistyczne oblicze: plakaty edukacyjne, wsparcie ACT UP, przetworzenie różowego trójkąta i hasła Silence = Death na obraz mocny jak pięść, praca dla dzieci i ofiar kryzysu.

Proste znaki stają się manifestami przeciw zbrojeniom nuklearnym, rasizmowi i bierności wobec epidemii. Dostajemy więc nie tylko los artysty, ale i lekcję historii społecznej – od zimnowojennych lęków po rewolucję obyczajową. Gooch tłumaczy kontekst bez mentorskości, dzięki czemu również laik rozumie, czemu akurat tam i wtedy sztuka Haringa brzmi tak donośnie.

I wreszcie tytuł: Linia, która zmieniła sztukę nie jest przesadą. Gooch przekonująco pokazuje wpływ Haringa na sztukę i popkulturę. Dziś jego prace biją rekordy cen, a motywy wracają na odzieży, meblach, w przestrzeni publicznej. Artysta ścigany niegdyś za kredowe rysunki stał się globalną ikoną – i symbolem sztuki zaangażowanej.

Polski kontekst lat 80. był inny (stan wojenny zamiast dyskotekowego Nowego Jorku), ale wartości Haringa – wolność, równość, prawo do ekspresji – są uniwersalne.

Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę – czy warto?

Gooch daje książkę, która spełnia niemal wszystkie oczekiwania: rzetelna, angażująca, świetnie napisana. Czemu nie pełna „szóstka”? Drobny minus za chwilami zbyt delikatny krytycyzm – po zamknięciu tomu Haring nadal stoi dość wysoko na piedestale (choć może to po prostu efekt autentycznej admiracji autora).

To jednak subiektywny niuans kogoś, kto lubi ostrzejszy skalpel. Obiektywnie – Keith Haring. Linia, która zmieniła sztukę to znakomita literatura faktu: czyta się jak powieść, a przy okazji poszerza horyzonty w zakresie sztuki i historii najnowszej. Zdecydowanie polecam – jeśli interesuje Cię sztuka współczesna, lata 80., albo po prostu cenisz dobrze opowiedziane biografie.

Dla kogo szczególnie? Dla fanów street artu i pop-artu – znajdą tło dla Haringa, Basquiata, Warhola. Dla miłośników historii XX wieku – to panoramiczny obraz końca zimnej wojny, epidemii AIDS i globalizacji popkultury. Dla czytelników biografii – Gooch pokazuje, jak połączyć empatię z dyscypliną badawczą. Jeśli znasz Haringa z T-shirtów i tatuaży, tutaj poznasz człowieka z krwi i kości, z pasją, radościami i demonami. A jeśli od dawna kręci Cię nowojorska scena – dostaniesz pełny kadr epoki i jej charyzmatycznego bohatera.


Wydawnictwo Znak Literanova
Ocena recenzenta: 5/6
Agnieszka Cybulska


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak Literanova. Tekst jest subiektywną oceną autora, redakcja nie identyfikuje się z opiniami w nim zawartymi.

Czytaj również:

Comments are closed.