Szuańska ballada

Szuańska ballada |Recenzja

O dwóch takich, których los połączył, czyli Szuańska ballada o ,,ślepym wojowniku” Gedeonie i o jego pojedynku z ,,korsykańskim karłem” Bonapartepióra Waldemara Łysiaka.

Waldemar Łysiak zajmuje w polskim pisarstwie historycznym – szeroko pojętym – miejsce wyjątkowe, i nie da się go zwyczajnie zaszufladkować jako popularyzatora. Jest kimś więcej, tak samo jak jego książki. Szuańska ballada to bodaj najlepszy przykład jego unikalnego stylu, w którym na modłę minionej już epoki historia i badanie miesza się z poezją i baśniowym polotem.

O autorze

Droga Waldemara Łysiaka (ur. 1944) do pisarstwa historycznego jest raczej nieoczywista. Podwójnie wykształcony inżynier architekt oraz historyk sztuki, doktorat na wydziale architektury Politechniki Warszawskiej pisał o doktrynie fortyfikacyjnej Napoleona.

Historykiem per se nigdy nie był i zawsze uczciwie w swoich książkach to podkreślał. A jednak – największy rozgłos przyniosły mu jego prace o historii.

Czemu? Szuańska ballada, wydana w 1976 roku, to pierwsza z wielu jego książek orbitujących wokół osoby Napoleona (potem przyjdą Francuska ścieżka, Empirowy pasjans i Cesarski poker, wreszcie Napoleoniada). Jako pierwsza, z mocą świeżości, najlepiej ukazuje polot nie tylko stylu pisania, ale i stylu myślenia, jaki prezentuje Łysiak.

,,Nie jestem bowiem stereotypistą dziejów, tylko pisarzem, nie interesuje mnie historia jako nauka, lecz historia jako karmicielka moich literackich obsesji. Pisząc tę książkę, ani przez nie starałem się być obiektywny; wolałem narazić się na zarzut, iż lepię bajki z rzeczywistości, niż przekazywać rzeczywistość odartą z wyobraźni” – pisze we wstępie.

Dramatis personae

Czytelnik Łysiaka, zwłaszcza jeżeli ma naukowe zaplecze historyka, będzie miał spory kłopot. Czy czyta o postaciach historycznych czy wykreowanych bohaterach? Autor stwierdza jasno, że pisze o faktach i tylko faktach. Ale kreślone przez niego fakty nigdy nie są suche. Są jak fakty z baśni lub eposu, tak drastycznie różne od czarno-białych faktów, do jakich przyzwyczaiła nas historia, że budzą nieufność.

Dlatego też bezpieczniej mówić o bohaterach tej ballady niż aktorach historii. Łysiak zresztą, w pełni świadomie, nie szczędzi tym postaciom charakteryzacji.

Kompozycja ballady (sam tytuł wiele mówi o zapatrywaniach autora na tę historię) jest paralelna – pod papierem da się wyczuć odległe echo Żywotów równoległych Plutarcha. Ballada opiewa burzliwy konflikt Napoleona oraz Georgesa Cadoudala. O ile ten pierwszy – generał, cesarz, tyran, bohater – nie wymaga raczej przedstawienia, o tyle drugi chyba tak.

Ślepy wojownik

Georges był w istocie chłopem z Bretanii – w miejscowym narzeczu celtyckim nazywał się Jorj Kadoudal. Kadoudal po bretońsku to właśnie tytułowy ,,ślepy wojownik”. Po wybuchu rewolucji pozostał, jak większość Bretończyków, wierny królowi oraz, teraz prześladowanej, wierze katolickiej. Stał się jednym z inicjatorów rojalistycznej rebelii w rejonie Morbihan.

Potem przeniósł się do Wandei, gdzie szybko stał jedną z głównych twarzy szuanerii. Jako swój pseudonim przyjął imię Gedeon, od biblijnego sędziego, który z raptem trzystu ludźmi zwyciężył pogańskich Madianitów. Niewielu wiernych przeciwko wrogom prawdziwej wiary – skojarzenie narzuca się samo.

Kolejne partie powstańcze pierzchały, ale on trwał uparcie nie dopuszczając myśli o porażce. Schwytano go i zamknięto w więzieniu w Breście. Uciekł. Zmuszany był kilkukrotnie do salwowania się ucieczką za kanał La Manche. Wracał. Wreszcie Bonaparte, podziwiający jego dzielność, próbował dojść z nim do porozumienia. Odmówił.

Akcja, intryga, dramat

Zmuszony by zejść do podziemia, Georges działał we Francji incognito z pomocą siatki szpiegowskiej. Łysiak przedstawia niuanse tych podziemnych machinacji tak subtelnie i żywo, że miejscami ballada zmienia się w rasowy thriller szpiegowski.

To, jak różne motywy wplata do narracji, stanowi o jej wartkości. Umiejętna selekcja faktów i moderowanie tempa działają jak lampy punktowe w historycznym teatrze. Łysiak oszczędza czytelnikowi szczegółów scenografii, kontekstu historycznego, sporów naukowych i analiz.

Zamiast tego kieruje wąskie światło narracji na wybrane fakty, zarysowując jedynie najbardziej wymowne rysy bohatera i wydarzenia, które przedstawia w sugestywnych opisach.

Waldemar Łysiak – historyk?

Powiedzieliśmy już, że autor historykiem z zawodu nie był i odżegnywał się od posądzania go o pracę historyczną. Wypada jednak zadać to pytanie: czy nie był jednak choć trochę historykiem?

Historyk to przede wszystkim badacz (gr. historia to wszak dosłownie ,,badanie”). Łysiak w toku swojej narracji kilkakrotnie odwołuje się do własnych odkryć i osądów – mówi, czego sam doszukał się w archiwach i z jakimi opiniami innych historyków się nie zgadza.

Przed przyznaniem mu jednak miana historyka powstrzymują dwie rzeczy. Po pierwsze, jego metoda pracy, która nie jest metodą naukową. Próżno szukałby czytelnik przypisów, świadectw rzetelnej kwerendy archiwalnej czy przeczytanej literatury.

Po drugie sam Łysiak zdaje się odstręczać od historii w znaczeniu nauki. Warsztat badacza i ramy metodyki są zdecydowanie za wąskie dla jego żywej, sięgającej daleko w głąb i wzwyż wyobraźni.

Historia i baśń

Ktoś prowadzi badania, choć nie ujęte w kołnierz nauki; pisze o historii, ale nie interesuje go obiektywna prawda; dotyka czystego faktu, lecz ukazuje go jak ponętną baśń. Czym zatem jest historia i kim jest historyk?

Łysiak w Szuańskiej balladzie stawia poniekąd przed nami, historykami i laikami, właśnie te pytania. Czy da się jeszcze o historii pisać tak, jak to robili kronikarze i poeci? A potem, w zwięzłej, żywej narracji daje wyraz niemego zachwytu nad tragiczną historią dwóch mężów dziejowych – i pokazuje, że tak. Da się.


Ocena recenzenta: 6/6

Filip Grzębski

Fot. Napoleon Bonaparte jako Pierwszy Konsul (portret Augustine’a Ingres) oraz Georges ,,Gedeon” Cadoudal pędzla Amable-Paula Coutana

Comments are closed.