Poprawność historyczna

Historia a Hollywood – o poprawności historycznej w filmach słów kilka

Poprawność historyczna w hollywoodzkich filmach

Pytanie o mityczną poprawność historyczną w filmach często rozpala do czerwoności. Pytanie o prawidłowe przedstawienie realiów wyjątkowo dotknęło mnie w trakcie tworzenia recenzji filmu Królestwo Niebieskie. Wielu reżyserów (jak Ridley Scott czy Oliver Stone) luźno podchodzi do historii, często ją modyfikując. O tym dlaczego tak robią i czemu jest to skrajnie nierozsądne podejście opowiem w tym krótkim felietonie.

Argumenty malkontentów

Ile można nasłuchać się w mediach o tym, że ,,historycy” (nie tylko badacze, ale i laicy, niezwykle zainteresowani danym tematem) swoimi uwagami szukają przysłowiowej dziury w całym. Rodzaj karabinu nie ten, jezioro nie pod tym kątem względem pola bitwy, nie ten kolor chusteczki damy z Wersalu…

Historyk jawi się tu jako maksymalnie krytyczny ,,hejter” dzieła artystycznego. Film ma być odpowiedni dla nas, widzów dzisiejszych, nie można przestrzegać wszystkich zasad danej epoki.

Przecież historia sama w sobie jest nudna – scenarzysta musi ją ,,dopracować”, aby była wystarczająco dramatyczna i interesująca. Takie kino mamy kochać – alternatywne światy wkalkulowane w film historyczny to idealny przepis na filmowy sukces.

Poprawność historyczna w filmach

W ten sarkastyczny sposób pokrótce przedstawiłem poglądy strony uważającej ścisłe trzymanie się prawdy historycznej za nieprawidłowe.

No właśnie – poprawność historyczna w filmach. Pojęcie to odnosi się do całości sposobu przedstawienia świata kreowanego w tym przypadku przez film, które (przynajmniej według mnie) powinno przejść przez weryfikację specjalistów i odwzorowywać realia epoki tj. odpowiadać obecnemu stanowi źródeł.

Może się to odnosić zarówno do aspektu wizualnego (np. narzędzi, ubrań, technologii), jak i charakterologicznego, czyli racjonalnie tłumaczącego wyboru bohaterów z konkretnego momentu w dziejach.

I już tutaj pierwszy argument przeciwników poprawności zostaje obalony. Moim zdaniem, do współpracy w tworzeniu filmów historycznych nie powinno zapraszać się pseudo-badaczy czy ,,specjalistów” z Internetu. Ci pierwsi mogą zwyczajnie zaszkodzić poprawności historycznej przez swoje na siłę rewolucyjne poglądy (jakże symptomatyczny przykład netflixowej Kleopatry).

Ci drudzy znają się najczęściej wyłącznie na wąskim zakresie tematycznym i nie zawsze są absolwentami szkół wyższych. Ponadto charakter takiej osoby może uniemożliwiać skuteczną współpracę (jak to bywa z ,,ekspertami” od wielu innych spraw np. medycyny).

,,Nudna historia”

Dobrze, ale pora rozłożyć cały temat na czynniki pierwsze. Zacznę od zagadnienia braku zainteresowania historią.

Czy rzeczywiście historię trzeba ubarwiać, by była interesująca? Według mnie absolutnie nie!

Historia sama w sobie jest niezwykle ciekawa. Ma ponadto ten walor, że rzeczywiście się wydarzyła, a więc siła oddziaływania na widza może być wówczas dużo większa. Poprzez trzymanie się poprawności historycznej scenarzysta uniknie także wielu błędów logicznych.

Krótki przykład z Królestwa Niebieskiego. Filmowy Balian nie bierze udziału w bitwie pod Hattin, cały czas przebywa w Jerozolimie, gdzie powoli przygotowuje miasto do obrony. Tymczasem historia doświadczyła Baliana lepiej niż niejeden film akcji.

Otóż nasz bohater nie tylko brał udział w pogromie, ale jakimś cudem wyrwał się z okrążenia i dotarł do nadbrzeżnego Tyru, gdzie wkrótce obległy go zwycięskie wojska Saladyna. Wtedy Balian, chcąc dostać się do Jerozolimy, gdzie przebywała cała jego rodzina, zdecydował się na bezprecedensowy krok – rozpoczął indywidualne negocjacje z Saladynem.

Ten ostatecznie zgodził się przepuścić hrabiego Ibelinu za cenę przysięgi natychmiastowego opuszczenia Jerozolimy i rezygnacji z walki z Saracenami.

Gdy jednak przybył do miasta musiał zmierzyć się z błaganiami ludności o zorganizowanie obrony. Balian złamał więc przysięgę i przez miesiąc zażarcie bronił miasta. Po utracie Jerozolimy zdołał się wykupić i aktywnie pomagał wodzom III krucjaty.

A to tylko pojedynczy przykład. Ileż w nim dramaturgii – paktowanie ze śmiertelnym wrogiem, walka wartości – czy ratować swoją rodzinę czy przekonania i królestwo. Zamiast tego dostaliśmy naiwnego romantyka w czarno-białym spłyconym świecie…

Powaga problemu nieścisłości historycznych

To jednak dopiero początek. Istnieje przekonanie, że zwykłego widza nie obchodzi poprawność historyczna, więc nie pozna, gdy dany fakt przedstawiono inaczej.

Odpowiedź na ten argument to doprawdy kopanie leżącego. Czy kino ,,historyczne” ma powrócić do czasów II wojny światowej i filmów propagandowych? Przecież świat filmu ma ogromny wpływ na postrzeganie przeszłości przez masy.

A gdy film odnosi się do niedawnej przeszłości, jeżeli jakaś postać zostanie tam potraktowana ,,luźno”, może wyraźnie zaszkodzić to nie tylko jej rodzinie, ale nawet całemu społeczeństwu.

Wystarczy wspomnieć tutaj film JFK Olivera Stone’a o zamachu na prezydenta Kennedy’ego, gdzie narracja ewidentnie sugerowała prawdziwość wielu teorii spiskowych. Sprawa posunęła się tak daleko, że władze amerykańskie odtajniły dokumenty dotyczące zamachu, gdyż nastroje społeczeństwa mocno się radykalizowały.

Wołania ekspertów, i ich odpowiedzi identyfikujące błędy dotrą do zaledwie ułamka osób, które obejrzały film. Większość wciąż może mieć w głowie obraz walczących w kitlach Szkotów z Bravehearta

Analogicznie filmy mogą podtrzymywać jawnie krzywdzące stereotypy. Przykładem może być obraz wikingów jako wyjątkowo brutalnych, kompletnie dzikich przestępców (dodatkowo najczęściej na tle seksualnym). Źródła, które przekazują taki ich obraz już dawno poddano naukowej krytyce, ale stereotyp nadal się utrzymał i wciąż kala imię dawnych mieszkańców Północy.

Fikcja historyczna

Obraz historii tworzą ludzie, którzy świadomie manipulują faktami pod scenariusz. Nasuwa się pytanie czemu nie można byłoby po prostu zmienić imiona, miejscowości, stworzyć alternatywny świat? Może nie byłby on tak ambitny jak światy twórców fantasy, ale przynajmniej nie naruszałby prawideł historii – widz od początku dostałby wiadomość, że film jest tylko luźno powiązany z historią przez podobieństwo wydarzeń.

Czemu takie przypadki są odosobnione? To bardzo proste, chodzi oczywiście o pieniądze! Postacie historyczne wzbudzają w nas dużo silniejsze emocje niż jakiś wymyślony bohater. Dzięki obecności w filmie prominentnych i znanych powszechnej publiczności postaci film uzyska większy rozgłos.

Historia JEST elastyczna!

Poza tym historia jest o tyle elastyczną nauką, że nigdy nie poznamy jej w pełni. Za każdym razem pozostaną luki, które żadne źródło nam nie uzupełni. Czyż to nie idealne miejsce na inwencję twórczą scenarzysty i reżysera? Użyta w granicach rozsądku może idealnie skondensować film.

Zwłaszcza w przypadku motywacji postaci twórcy mają cały wachlarz możliwości pokazania czegoś nie do końca historycznie sprawdzonego. Ważne jest jednak to, aby w tej dowolności nie zabrnąć za daleko i pozostawić wiarygodny portret danej postaci. Ridley Scott jest absolutnym mistrzem, jeżeli chodzi o kompletne zniszczenie swoich bohaterów właśnie w taki sposób, vide Napoleon, Józefina, Balian z Ibelinu, Reinald de Chatillon itd.

Niestety większość wysokobudżetowych produkcji nie chce się w ogóle wysilać na jakiekolwiek konsultacje swoich czasem naprawdę poronionych pomysłów.

Poprawność historyczna w filmach – krótkie podsumowanie

Z czysto moralnego punktu widzenia jest to zachowanie co najmniej wątpliwe. Jest to powielanie kłamstw, które potem bardzo trudno skorygować.

Jak już wspomniałem, naprawdę nie mam nic przeciwko fikcji historycznej (personalnie bardzo ją lubię), ale musi ona zostać zaznaczona, a nie na siłę ubrana w płaszcz filmu historycznego.

Oczywiście, nawet takie produkcje przysługują się do zwiększania się zainteresowania historią. Sam ugruntowałem swoją pasję dzięki wielokrotnym seansom Gladiatora.

Stoję jednak na stanowisku, że wykrzywienie historii na poczet scenariusza jest bardzo niebezpieczne, zwłaszcza jeśli film wyraźnie zaznacza, że ,,chce” być historyczny. Jak wykazałem, poprawa tego stanu rzeczy nie jest zamierzeniem utopijnym.

Niestety, zmiana trendu nie wydaje się prawdopodobna. Wobec tego uczulam Was, pasjonatów historii, aby takie błędy nie tylko dostrzegać, ale przede wszystkim poprawiać i o nich dyskutować (oczywiście według zasad zdrowej akademickiej dyskusji).

W końcu wszystkim z Nas zależy na tym, aby popularyzować tę piękną naukę.

Drogi czytelniku! Pamiętaj, że nie musisz się ze mną zgadzać. Gorąco zapraszam Cię do podzielenia się Swoją opinią na ten temat w komentarzu.


Krzysztof Izdebski

Comments are closed.