Od kiedy tylko minister Czarnek zapowiedział wprowadzenie nowego przedmiotu chciałem popełnić ten felieton. A kiedy pojawiła się podstawa programowa do historii i teraźniejszości, a potem także pierwszy podręcznik chciałem już bardzo mocno. Ale tak naprawdę komentatorów było już wtedy mnóstwo. I uświadomiłem sobie, że tak naprawdę sądy wydawane na gorąco nie zawsze są trafione. Dlatego postanowiłem zaczekać i na chłodno ocenić przedmiot historia i teraźniejszość, po tym kiedy już przeprowadzę parę tych nowych lekcji .
I teraz wreszcie nadszedł ten czas. Chłodnej oceny przedmiotu historia i teraźniejszość. Mojej subiektywnej oceny, po tym, kiedy już przeczytałem wnikliwie podstawę programową do tego przedmiotu, podręczniki i przeprowadziłem parę lekcji, na których moi uczniowie mogą porównać sobie historię do teraźniejszości. Jest i felieton! A w nim…
Dlaczego moim zdaniem przedmiot jest bardzo potrzebny? Dlaczego dobry pomysł zrealizowano w fatalny sposób, psując go już od samego początku? I jak można było załatwić to po prostu lepiej? A zatem czy HIT jest szkolnym HITEM?
Dlaczego potrzebny?
Historia i teraźniejszość jest potrzebna. I co do tego nie mam najmniejszej wątpliwości. A myślę tak, ponieważ wiem jak wyglądała w latach wcześniejszych edukacja historyczna w ostatnich programowo klasach kolejnych etapów edukacyjnych. Czyli właśnie tam, gdzie dzieje najnowsze winno się omawiać. Często przed egzaminami czy przed samą maturą czasu nie starczało na omówienie tego co z punktu widzenie naszej codzienności najważniejsze. Dlatego często było właśnie tak, że uczeń swoją prawdziwą edukację historyczną kończył na II wojnie światowej, albo krótko po niej.
Były też oczywiście wyjątki. Nauczyciele, którzy nadludzkim wprost wysiłkiem nadążali za goniącymi terminami i kończyli materiał. No i były jeszcze klasy realizujące rozszerzoną historię, które zazwyczaj (ale nie zawsze) nadążały, a uczniowie i tak posiadali wiedzę i umiejętności z zakresu dziejów II poł. XX wieku, bo nabywali ją sami. Na korepetycjach czy drogą samokształcenia.
I dlatego HiT jest moim zdaniem potrzebny. Choćby właśnie po to, żeby uzupełnić lukę w wiedzy o dziejach najnowszych u tych uczniów, którzy nieraz tracili szansę na zapoznanie się z nimi. Ale oczywiście można było problem ten rozwiązać inaczej. W tym wypadku nawet nie boję się powiedzieć – o wiele lepiej.
Fatalna realizacja
Zrealizowałem już kilkanaście godzin przedmiotu historia i teraźniejszość w kilku klasach. I praktycznie wszędzie razem z uczniami, mamy podobne spostrzeżenia. Realizacja nowego przedmiotu w ten sposób najszczęśliwszym pomysłem nie jest. Dlaczego?
Po pierwsze – Fatalną ideą była likwidacja wiedzy o społeczeństwie. Wrzucenie paru tematów na początek HiTu to nie jest rozwiązanie problemu, który ministerstwo samo stworzyło. Tak jak niegdyś socjalizm, rozwiązywał problemy, które sam tworzył, tak teraz usiłuje robić to MEiN. Tylko, że w tym konkretnym zakresie, nie do końca mu to wychodzi.
Fatalne umiejscowienie
Po drugie – Umiejscowienie HITu. Kolejny świetny pomysł! Wprowadzenie go do klas pierwszych to najgorsze możliwe jego ulokowanie. Wyobraź sobie – uczeń na historii słyszy najpierw o starożytnej Grecji i Związki Korynckim, a zaraz potem analizuje historię powojenną i słucha o powstaniu NATO, RWPG czy kryzysie berlińskim. W tym właśnie jest największa paranoja. Bo jeśli sytuacja wygląda tak, jak u mnie w szkole, gdzie uczę obu tych przedmiotów, to czasem podczas jednego bloku zajęć młody człowiek musi – chcąc nie chcąc – przeskoczyć dwa, a czasem nawet i trzy tysiąclecia dziejów. Dorosły historyk może się pomylić! A co dopiero szesnastolatek.
Kontrowersje i nie tylko
Abstrahując już od wszelkich kontrowersji związanych z pierwszym dopuszczonym przez ministerstwo podręcznikiem do „Historii i teraźniejszości” pomysł na realizację tego przedmiotu nie jest najlepszy. Ja sam na temat treści podręcznika się wypowiadać nie zamierzam, bo go nie czytałem. Ale z pewnością nie jest to podręcznik dla uczniów szkół średnich (ponadpodstawowych). Dlaczego? Bo nie zawiera niczego co powinien mieć współczesny podręcznik do historii.
Nie do końca udana jest też podstawa programowa tego nowego przedmiotu. I historycy i nauczyciele praktycy zgłaszają do niej sporo uwag. Ale moim zdaniem szkoda zachodu i uwagi na jej krytykę. Przecież i tak tu i teraz tego nie zmienimy.
Recepta?
Czy zatem sprawę historii i teraźniejszości można było załatwić lepiej? W moim odczuciu tak! Nie trzeba było „mnożyć bytów ponad miarę” i wprowadzać kolejny przedmiot z historią w nazwie, ale po prostu poprawić to co już mieliśmy. Gdybym ja sam miał rozwiązać problem, który prof. Czarnek i jego współpracownicy rozwiązali wprowadzeniem przedmiotu historia i teraźniejszość, zrobiłbym to nieco inaczej.
Osobiście uważam, że wiedzy o społeczeństwie nie należało „tykać”. Ewentualnie można było wprowadzić w jego podstawie drobne zmiany.
A zamiast historii i teraźniejszości wystarczyło zmienić podstawę programową historii i sposób jej nauczania na tyle, by na dzieje XX wieku i przełomy tysiącleci nauczyciel mógł przeznaczyć trochę więcej czasu. Czy w grę musiałyby wchodzić dodatkowe godziny?
Niekoniecznie. Można byłoby po prostu zadbać o ich rozsądniejsze wykorzystanie. I zamiast tak rozbudowanej wiedzy o starożytności i wczesnym średniowieczu bardziej skoncentrować się na tym co najbardziej wpływa na naszą teraźniejszość.
Może też spodobać Ci się felieton: Czy ktoś uczy się z historii?
Ale przecież nigdy nie będę na miejscu ministra!
Reasumując
W mojej opinii HiT wcale szkolnym HITEM się nie okazał. Choć w założeniu jest tak bardzo istotny i może być ciekawy, to wprowadza wśród uczniów niepotrzebny zamęt. Niemniej jednak treści i umiejętności, które wprowadza są potrzebne uczniom. I choć jego prowadzenie wiąże się z kilkoma trudnościami, to znając kreatywność nauczycieli – historyków, już za kilka miesięcy poradzą sobie z tymi przeszkodami. I młodzi ludzie zobaczą, że historia ostatnich 70 lat też może być ciekawa.
Nie ma pan pojęcia o języku polskim a śmie pan pouczać?
Proszę o wskazanie fragmentu, w którym kogokolwiek pouczam? Chyba, że zaprezentowanie swojego własnego zdania, może i innego od zdania ministerstwa, jest dla Pana aż taką zbrodnią?
„Od kiedy tylko minister Czarnek zapowiedział wprowadzenie nowego przedmiotu chciałem popełnić ten felieton” oooooooooooo