Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy – obiecywał w 1945 Władysław Gomułka. W przedwojennej Polsce komuniści – uznawani za sowiecką agenturę – byli znienawidzeni przez większość społeczeństwa. Tymczasem już kilka lat później przejęli nad Wisłą władzę na prawie pół wieku. Dlaczego komunistom udało się przejąć władzę w Polsce? Jakie czynniki o tym zadecydowały?
Omawiając czy w szkole podstawowej, czy w szkole średniej temat dotyczący instalowania nad Wisłą systemu komunistycznego, proszę swoich uczniów, by wyobrazili sobie sytuację, w której jako najczęściej dwudziestokilkuosobowa klasa wychodzą na ulicę z deklaracją, że od dziś to oni są jedyną legalną w Polsce władzą.
Zerknij też tu: Stalinowski plan sowietyzacji Polski
Kiedy pytam, jak na takie przedstawienie zareagowałby tłum gapiów wokół, otrzymuję w odpowiedzi najbardziej prawdopodobny scenariusz, tj. wyśmianie i popukanie się w czoło. A jednak – przecież gdy na przełomie 1943/44 roku powstawał marionetkowy komunistyczny rząd w postaci PKWN czy quasi-parlament w postaci KRN, ciała te liczyły jeszcze mniej członków. Jak więc przejęły władzę na ponad cztery dekady?
Dlaczego komunistom udało się przejąć władzę w Polsce? Grunt to dobra reklama
Wybitna badaczka lat powojennych, profesor Krystyna Kersten pisała w swojej sztandarowej pracy: Nic błędniejszego, niż w społeczeństwie z lat 1945–46 widzieć jedną całość, określoną przez niechęć do ZSRR, do komunistów i reprezentowanej przez nich władzy. Było to społeczeństwo podzielone, a linie podziałów były bardzo kręte.
Nie trzeba być ekspertem od PR i marketingu, by wiedzieć, że jeśli chce się zareklamować dany produkt, trzeba mówić o jego zaletach. Komuniści też dobrze o tym wiedzieli. Żaden z nich nie powiedział przecież do tłumów na wiecach ani nie napisał w broszurach propagandowych: jesteśmy moskiewską agenturą, w polityce zagranicznej będziemy całkowicie zależni od ZSRR, a w kraju będziemy tępić wszelką opozycję przy pomocy wielopłaszczyznowego terroru.
Jeszcze w okresie wojny, we wszystkich swoich programach – choćby w deklaracji ideowej PPR O co walczymy? czy w Manifeście PKWN, podnosili pierwszoplanową kwestię wygrania i wypędzenia z kraju znienawidzonego niemieckiego okupanta. Przejęte miały być nie tylko zrabowane dobra, ale także niemiecka własność. Czyż właśnie nie tego – nawet podświadomie – za lata nieopisanego okrucieństwa nie pragnęła większość polskiej ludności?
Profesor Przemysław Waingertner na jednym ze swoich wykładów, którego jako student miałem przyjemność słuchać, Polskę międzywojenną streścił w dwóch słowach – biedna niepodległość. Zdecydowana większość społeczeństwa – chłopi i robotnicy – pamiętała tak niedawne kolosalne różnice społeczne i często skrajne ubóstwo wielu z nich.
Czy dziwi to, że słysząc obietnice o równości i dobrobycie, zechcieli oni zerwać to kuszące ich jabłko? Niech najlepszą na to odpowiedzią będzie obecna sytuacja polityczna – czy wyborów (i tych krajowych, i tych lokalnych, i w Polsce, i za granicą) – nie wygrywa najczęściej ta partia, która w swoich populistycznych hasłach obieca dać najwięcej…?
Bilans zysków i strat
Oczywiście chłopi, robotnicy, czy też przede wszystkim inteligencja, zdawali sobie sprawę z możliwych zagrożeń. Jednak nowa władza oferowała także naprawdę realne korzyści. W 1945 roku zagrożenia zdecydowanie przeważały, ale w każdej grupie istniała i rosła kategoria ludzi, przed którymi otworzyły się perspektywy najszerzej pojętego awansu społecznego.
W narodzie, którego inteligencja, kadry kierownicze i dowódcze zostały prawie całkowicie wyeliminowane, ten, kto zechciał współdziałać z władzami, znajdował szerokie pole działania. Szła za tym także faktyczna poprawa losu.
Wobec braku wykwalifikowanych kadr – jak pisze profesor Kersten – skromny lekarz zostawał dyrektorem szpitala, profesor gimnazjalny miał otwartą drogę do katedry uniwersyteckiej, woźny z elektrowni warszawskiej stawał na czele grupy operacyjnej – tak było w każdej grupie zawodowej.
Także młodzież wiejska, poprzez wojsko, milicję, szkoły partyjne, kursy różnego rodzaju, których ukończenie – bądźmy szczerzy – nie było wybitną trudnością, zyskała dostęp do szybkiego, niewyobrażalnego do niedawna awansu. W konsekwencji poprawa statusu sprawiała, że beneficjenci zaczynali stopniowo przymykać oczy na niedociągnięcia systemu i słabł ich opór.
Ku lepszej (?) przyszłości
Tę samą rolę spełniało przyłączenie do Polski Ziem Odzyskanych oraz konieczność ich zasiedlenia i zagospodarowania – dla iluż rodzin zza Bugu było to wręcz przysłowiowe złapanie za nogi samego Pana Boga.
Do podobnych czynników zaliczały się także odbudowa stolicy, portów, przemysłu – w ogóle odbudowa kraju z wojennych zniszczeń. Pamiętać też trzeba, że komuniści i ich sojusznicy nie tylko głosili, lecz częściowo także realizowali hasła demokratycznych programów lewicy, co ludziom z nią związanym – dawnym PPS-owcom, lewicującym członkom stronnictw ludowych – pozwalało traktować rzeczywistość jako swoistą drogę przez mękę, która jednak wiedzie ku ustrojowi sprawiedliwości społecznej.
Byli w społeczeństwie i tacy, którzy otwarcie nie zgadzali się z nowym porządkiem. Jednak widząc, w jak opłakanym stanie znajduje się świeżo po wojnie polska demografia i gospodarka, zdawali sobie sprawę, że nie stać Polaków na wojnę z nowym okupantem.
W myśl pozytywistów – dość już romantycznych zrywów, Polakom potrzebny jest czas na zadbanie o przyrost naturalny, odbudowę gospodarczą, choćby elementarne wyedukowanie mas. Dopiero potem można będzie myśleć o zmianie systemu.
Stając przed wyborem
Myślę, że mnóstwo osób w tamtym okresie wahało się, jak powinno postąpić.
Z pewnością wielu sprzeciwiało się narzucanej ideologii. Jednak ten zapal gasł w miarę, jak słyszało się o walce prowadzonej ze szczupłymi siłami drugiego podziemia prowadzonymi przez Urząd Bezpieczeństwa Państwa, Milicję Obywatelską, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Zapał gasł, gdy zdawano sobie sprawę, że jedyne opozycyjne, osamotnione Polskie Stronnictwo Ludowe nie ma już praktycznie żadnej mocy sprawczej. W miarę, jak reżim komunistyczny umacniał swoją pozycję, na społeczeństwo spadały coraz większe represje. Ofiarami padali zarówno faktyczni, jak i potencjalni przeciwnicy władzy.
Jeśli do więzień trafiali wybitni przedwojenni politycy, zasłużeni działacze ruchu oporu (Witold Pilecki, żołnierz dwóch wojen światowych, wojny polsko-bolszewickiej, ochotnik do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau o katowniach UB powie do żony: Przy tym Oświęcim to była igraszka…), to czego mógł się spodziewać zwykły, przeciętny, mający żonę i dzieci obywatel…
Działalność opozycyjna w demokratycznym państwie nie wymaga poświecenia wolności, życia, członków rodziny. Nie do mnie należy ocenianie decyzji tamtejszego społeczeństwa. Bo czy ktoś z nas może być całkowicie pewny, jak postąpiłby będąc w takiej sytuacji? Przecież tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono…
Dlaczego komunistom udało się przejąć władzę w Polsce? Siła argumentu…
Jednak wszystko powyższe uważam tak naprawdę za czynnik drugorzędny. Niezwykle ważny, jednak nie najważniejszy. Głównych przyczyn zainstalowania komunizmu nad Wisłą upatrywać należy w polityce międzynarodowej.
Możemy się domyślać, jak bardzo upokorzeni czuli się żołnierze armii gen. Władysława Andersa, brygady gen. Stanisława Maczka, lotnicy z bitwy o Anglię etc., dowiedziawszy się, że ich walki z hitlerowską nawałą na najróżniejszych frontach wcale nie przyniosą Polsce korzyści.
Nie miejcie żalu do Roosevelta / Nie miejcie żalu do Churchilla – ironizował w jednej ze swoich ballad Jacek Kaczmarski.
Anglosasi bez wsparcia Stalina nie pokonaliby Hitlera. Dyktator dobrze zdawał sobie z tego sprawę – stąd z niewielkim trudem przychodziło mu narzucanie na konferencji w Teheranie czy Jałcie swoich warunków.
Można się spierać, czy Churchill (bo też trudno było oczekiwać czegoś więcej od schorowanego i naiwnie łudzącego się co do Generalissimusa Roosevelta) „oddał” Stalinowi Polskę z bólem serca, czy raczej nie był przy tym sentymentalny – fakt faktem, że sprawa polska stała się jedną z wielu kart przetargowych.
Tak jak na konferencjach jeszcze w trakcie wojny rządowi londyńskiemu „sugerowano” przebieg granic wzdłuż linii Curzona, tak i po wojnie rządy zachodnie nie kwapiły się, by kwestionować wyniki bezczelnie sfałszowanego referendum z 1946 roku, czy odpowiadać na mnożące się protesty Stanisława Mikołajczyka i posłów PSL po wyborach z 1947 roku.
…kontra argument siły
Komunistom udało się przejąć w Polsce władzę na cztery i pół dekady. Nic w tym dziwnego – stały za nimi wojsko, organy bezpieczeństwa, a przede wszystkim, opieka i protekcja ZSRR. Setki tysięcy stacjonujących na naszych ziemiach czerwonoarmistów dobrze zadbało o to, by nikt nie ośmielił się myśleć o przeciwstawieniu się „ludowej” władzy. Jak dobrze? Niech przemówią świadkowie tamtych dni przywołani przez profesora Witolda Gieszczyńskiego:
Oskar: Wkroczyła Armia Czerwona. Palili, zabijali, rabowali, robili, co im się podobało. Nikt im nie bronił. W ciągu kilku godzin całe zagrody zmieniły się w ruiny. Przy ulicach, w ogrodach i po polach leżały trupy. Codziennie zdarzały się akty mordu i rabunku.
Elżbieta: Po drodze widziałam okropne rzeczy. Kobiety w starszym wieku zgwałcone przez Rosjan nie tylko w jednym miejscu, lecz na każdym kroku, można było to spotkać (…) Widziałam jak dziewczyna, córka kowala 19-letnia przez 13 Rosjan została zgwałcona i jeszcze na końcu rozerwana. Było to okropne, czasami wolałabym nie istnieć na świecie.
A takich świadectw przecież są setki… Dopomógł komunistom fakt, że powojenne społeczeństwo było zbyt słabe, by nadal stawiać opór i decydować się na kolejną wojnę w – nie oszukujmy się – pojedynkę.
Wyzwolony niewolnik
Część, widząc możliwość awansu, część nie widząc innej drogi, zgadzała się na współpracę z moskiewski marionetkami. Jeszcze inni naprawdę wierzyli w możliwość zbudowania ustroju, który choć częściowo oparty będzie na równości i sprawiedliwości. Dziś jednak oceny są zgodne – był to trudny okres w historii Polski.
Okres, w którym – zamykając rozważania nad tym, dlaczego komunistom udało się przejąć władzę w Polsce, przytoczę za profesorem Krzysztofem Lesiakowskim ponownie Krystynę Kersten – Polska była: […] wyzwolona i pozbawiona wolności, formalnie suwerenne państwo, bez rzeczywistej podmiotowości, z władzą deklarującą demokratyczne wartości i niszczącą opozycję, postrzeganą jako obcą, lecz realizującą także pewne wartości narodowe.
Bibliografia:
- Kersten Krystyna, Narodziny systemu władzy: Polska 1943–1948, Poznań 1990.
- Gieszczyński Witold, Zniszczenia, grabieże i gwałty Armii Czerwonej na Warmii i Mazurach (1945–1946), w: Warmia i Mazury w 90-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości, red. B. Gaziński, Olsztyn 2009.
- Lesiakowski Krzysztof, Nastroje mieszkańców Łodzi i województwa łódzkiego w latach 1945–1948, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica”, Łódź 2001, T. 71.