Thomas Anderson, Panzer III
Panzer III to najsłynniejszy niemiecki czołg średni, który zasłużył się zwłaszcza podczas nazistowskich kampanii we Francji, na Bałkanach i w Afryce Północnej, gdzie dzielnie stawiały czoła francuskiej i brytyjskiej potędze.
Jednak będąc u szczytu powodzenia, gdy Niemcy zaatakowały Związek Radziecki, okazało się, że czołg ten jest za słaby i trzeba będzie zacisnąć pasa, aby stawić czoła radzieckim KW czy T-34. Książka Thomasa Andersona to historia czołgu Panzer III, z jego wadami i zaletami. Dzięki niej będziecie mieli okazję znaleźć się na niemal wszystkich frontach Europy w pierwszej części trwania II wojny światowej. Zapraszam.
Panzer III
Chyba nie ma człowieka, który czytając o II wojnie światowej nie wiedziałby o istnieniu słynnego Panzerkampfwagen III (PzKpfw III). Pojazd został skonstruowany przez koncern Daimper-Benz AG, i był produkowany od 1937 roku, choć jego powszechne wejście do niemieckiej armii trochę jeszcze trwało. Panzer III był jednym z najefektywniejszych czołgów niemieckich, który ciągle poprawiano, z lepszym lub gorszym skutkiem. Stąd możemy się spotkać z modelami PzKpfw III Ausf. od A do N. wszystkie je możecie zobaczyć na łamach tej publikacji.
Początkowo Panzer III produkowano z działem kalibru 37 mm, ale szybko zwiększono je do 50 mm. W połowie wojny zmieniono ich przeznaczenie – z czołgu ofensywnego, stały się pojazdami defensywnymi. Miały stanowić osłonę dla słynnego Tygrysa lub stanowiły wyposażenie lokalnych wojsk na terenach okupowanych. Czołgi te służyły również w armiach sojuszników III Rzeszy – na Węgrzech, w Rumunii, na Słowacji, w Bułgarii i Chorwacji (ale nie ma co ukrywać – nie były to powalające ilości).
Omawiane w publikacji czołgi wykorzystano tylko w niewielkim stopniu do walk podczas kampanii wrześniowej (i część z nich uległa zniszczeniu) Ich prawdziwy chrzest bojowy miał więc miejsce podczas kampanii w krajach Beneluksu i Francji, gdzie przyczynił się do walnego zwycięstwa nad zachodnimi wrogami Hitlera.
Jednak tak naprawdę o losie tego pojazdu zdecydowała wojna ze Związkiem Radzieckim, gdzie szybko okazało się, że nawet wzmocniony PzKpfw III nie jest w stanie sprostać radzieckim czołgom nowej generacji – T-34 i KW. To właśnie na froncie radzieckim dopełnił się los tych czołgów. Choć podobno po zakończeniu działań wojennych czołgi te były na wyposażeniu armii czechosłowackiej i norweskiej.
Co w czołgu piszczy?
W książce znajdziemy dosyć dokładny opis wszystkich ważniejszych wersji tego czołgu. Są tutaj nie tylko wersje wysyłane na eksport, ale i modele produkcji seryjnej oraz wersje, które nie wyszły poza drzwi fabryk. Znaleźć można również pojazdy, które bazowały na podwoziu PzKpfw III.
Trzeba przyznać, że w publikacji znaleźć można solidną dawkę informacji. Jest jednak jedno ale – to zdecydowanie pozycja skierowana dla miłośników militariów. Dla ludzi takich jak ja, pewne fragmenty są trudne do zapamiętania. Opisy kolejnych wersji nadwozia, skrzyni biegów czy innych części czołgu, były dla mnie trudne do zrozumienia. A problemy pogłębiały oznaczenia, które były dla mnie niejasne – dla laików są one niezrozumiałe.
Ogromnie interesujące są uwagi „szeregowych” żołnierzy, którzy narzekali na pojawiające się usterki, wady konstrukcyjne czy wady produkcyjne Panzer III. Do tej pory byłem święcie przekonany, że nazistowska machina wojenna była świetnie przygotowana, sprawna i niemal idealna. Być może jest to wynik małej wiedzy o technice z czasów II wojny światowej. A może dałem się zmanipulować „propagandą” sukcesu III Rzeszy.
Tak czy inaczej, uwag odnotowywano niesamowite ilości. Co ciekawe, mimo dosyłania raportów do „centrali” wiele z nich pozostało bez odpowiedzi. Szkoda, że zabrakło rzetelnej diagnozy, dlaczego tak się działo. Bo przecież nonszalancją Hitlera i jego głównych doradców nie można ciągle się zasłaniać. Problemy technologiczne? A może brak surowców? A może zbyt hurra-optymistyczne podejście do własnej sprawczości? Albo to wszystko na raz? Szkoda, że ta kwestia została pominięta.
Ciekawie czyta się również o przeżyciach szeregowych operatorów czołgów. O tym, z czym przyszło im się zmagać. I wcale nie mam tu na myśli problemów z obsługą czołgów (choć w jakimś stopniu również), ale i relacje z bitew. Znaleźć można tutaj również fragmenty świadczące o tym, że niektórzy czołgiści bardzo przywiązywali się do swych pojazdów, traktując ich niemal jak przyjaciół. Czyżby sprzęt miewał duszę?
Nie jestem znawcą militariów i dla mnie ten temat jest niczym wikińska saga opowiadana w Afryce. Niemniej jest zadowolony. Pomimo pewnych trudności w nazewnictwie i sprawach technologicznych, dowiedziałem się z niej naprawdę wiele ciekawych rzeczy.
Po pierwsze – niemiecki przemysł zbrojeniowy nie był tak wspaniały, jak można byłoby przypuszczać. Inne publikacje, które dotychczas czytałem, wprowadzają czytelnika w błąd.
Po drugie – niemieckie dowództwo nie miało aż tak wielkiej możliwości wywierania presji na zakłady zbrojeniowe, na co złożyło się sporo różnej wagi problemów. Mimo licznych uwag, dopuszczano do jawnych „niedoróbek”, żeby nie powiedzieć – błędów.
Po trzecie – znajdziecie tutaj sporo fajnych tekstów źródłowych, które uzmysłowią wam, jak ciężkim przedsięwzięciem jest bycie dowódcą i uczestnikiem walk, nie tylko pancernych.
Podsumowanie
Książka zawiera się na 318 stronach, a całość podzielona jest na dwanaście rozdziałów. To pozycja, która w swym zasadniczym trzonie powiela informacje, które można znaleźć w innych publikacjach. Jedyna nowość to spora dawka tekstów źródłowych (ale nie jestem specem w tym temacie, więc głowy za to nie daję).
Znajdziecie tutaj sporą dawkę zdjęć, choć wszystkie są czarno-białe. Fotografie znajdują się niemal na każdej stronie. Wzbogacone są również o tabelki informujące o osiągach, ilości sprzętu i tak dalej.
Ryszard Hałas
Ocena recenzenta: 5/6
Wydawnictwo RM
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem RM. Tekst jest subiektywną oceną autora, redakcja nie identyfikuje się z opiniami w nim zawartymi.