Trędowate kobiety czyszczą ryż

Trędowate kobiety czyszczą ryż |Recenzja

Paweł Smoleński, Trędowate kobiety czyszczą ryż

Niektóre historie nie mają nic wspólnego z wielką polityką ani globalnymi kryzysami – a mimo to zostają w człowieku na zawsze. W zrujnowanym świecie odrzuconych, gdzie życie mierzy się miską ryżu i szansą na nieco mniej bólu, książka Trędowate kobiety czyszczą ryż otwiera drzwi do rzeczywistości, o której wolelibyśmy nie wiedzieć. To nie jest reportaż o chorobie, lecz o odrzuceniu, samotności i godności, która przetrwała wszystko. I o pytaniu, które zostaje długo po ostatniej stronie: jak długo jeszcze można nie widzieć tych, których wygnał świat?

Choć trąd jest kojarzony z chorobami, które już dawno, zasadniczo, przeminęły (przynajmniej w Europie), to  rzeczywistości nadal istnieje wśród ludzi zamieszkujących strefę tropikalną. Choroba nie dość, że rani ciała ludzi nią dotkniętych, to jeszcze wyrzuca człowieka nagle ze społeczności, i to nawet, jeśli należy się do warstw uprzywilejowanych. Jednak w różnych miejscach świata, znajdują się całe osady, gdzie trędowaci mają możliwość uzyskania pomocy, a czasem – nawet założenia własnej rodziny.

Jednym z takich miejsc jest hinduskie miasteczko Jeevodaya, które założył kilkadziesiąt lat temu polski zakonnik (pallotyn) ojciec Wiśniewski. Mimo problemów finansowych, problemów z zaopatrzeniem, w dostępnością wody i mnogością ofiar trądu, osada przetrwała, a nawet się rozrosła.

Jednak w miarę czasu, gdy świat zajął się rozpatrywaniem dylematów, który model iPhone’a jest lepszy, nawet zakonnicy, którzy się nią mieli opiekować, zaczęli ją „olewać”. Reportaż autorstwa Pawła Smoleńskiego jest tego najdobitniejszym przykładem. To nie tylko świadectwo dramatów ludzi dotkniętych trądem, ale i przypomnienie, że ta ich ostoja stoi u progu zagłady. Bo jeśli nikomu znowu nie będzie na nich zależało, zostaną sami, a ich dramat nigdy nie znajdzie szczęśliwego końca. A przecież można byłoby ulżyć w cierpieniu tylu potrzebującym.

Czym jest trąd?

O chorobie Hansena, potocznie zwanej trądem, wszyscy wiele słyszeliśmy, choć z pewnością 99% z nas nie miało z nią styczności. Wywołuje ją kwasooporny prątek trądu (Mycobacterium leprae). Choroba ta jest plagą raczej krajów o klimacie tropikalnym, choć zdarzają się również pojedyncze przypadki z zimniejszych stref klimatycznych. Choroba ta atakuje ludzi w każdym wieku, najczęściej mężczyzn. Można się nią zarazić, choć zaraźliwość ta jest niewielka (i tylko wśród ludzi z mocno obniżoną odpornością organizmu). Czasem można się nim zarazić poprzez kontakt z drobnoustrojami występującymi w glebie lub poprzez kontakt z różnymi krwiopijcami ze świata owadów.

Trąd rozpoczyna się zwykle od objawów skórnych – plamki lub zbitej blaszki skórnej z przebarwieniami, czasem zaburzenia w odczuwaniu bodźców zewnętrznych. Odmiana tuberkulinowa przejawia się postępującym brakiem czucia, co często kończy się utratą kolejnych części kończyn. Odmiana lepromatyczna jest bardziej złośliwa – szybko atakuje ciało zarażonego, zwłaszcza okolice twarzy, uszy, nadgarstków, łokci czy kolan, gdzie pojawiają się ropiejące rany. Wbrew mylnym opiniom, jeśli trąd zacznie leczyć się wcześnie, można go nawet wyleczyć.

Trąd w Indiach

Świetny obraz tego jak choroba ta jest postrzegana w Indiach daje sam Autor. I myślę, że cytat z jego pracy jest bardziej wymowny, niż jakakolwiek moja próba jego streszczenia:

„Trąd w Indiach to ciągle ostateczne przeznaczenie, choć od dawna znane jest skuteczne lekarstwo, a terapia kosztuje grosze. Wynika to ze społecznego wykluczenia zakorzenionego w umysłach ludzi. jeśli ktoś zauważy u siebie objaw trądu, pierwszą plamkę, będzie ją ukrywać, nie przyzna się, nie pójdzie do lekarza w miasteczku czy we wsi z obawy, że lekarz wyda diagnozę na głos przy innych pacjentach […]. A jeśli jedna osoba się dowie, cała społeczność wkrótce będzie wiedzieć. Chory i jego rodzina zostaną wykluczeni, dzieci nie będą mogły chodzić do szkoły, krewni stracą pracę. […] Na trąd się nie umiera, ale społecznie choroba jest stokroć gorsza niż śmierć. […] Mąż wyrzuca z domu trędowatą żonę, córka matkę, ojciec syna. Nie tylko ze strachu przed ciężką, lecz jednak zmitologizowaną chorobą, bo zarazić się trądem nie jest łatwo. […]

Trędowaty nie dostanie pracy ani nie wynajmie mieszkania. Chorego trzeba przegnać, bo inaczej wszyscy jego bliscy też zostaną skazani. Dzieci trędowatych nie założą własnych rodzin, bracia nie znajdą żon, a siostry mężów. Nie przyjmie go lekarz, bo wówczas straci innych pacjentów. Trędowaty nie kupi nic w sklepie, gdyż spłoszy klientów. Pielęgniarka nie przewinie mu otwartych ran.

W końcu chory umrze. Zabiją go przeróżne powikłania: ślepota (trąd deformuje powieki, więc oczy po prostu wysychają), utrata martwych kończyn i zakażenia ran. Jeśli to przetrzyma, udusi się, bo choroba zaatakuje przełyk i odbierze oddech. Albo pokona go głód, jeśli nie użebrze miski ryżu; nie każdy ma odwagę lub chęć, by podarować coś trędowatemu” (s. 18-20).

Książka Trędowate kobiety czyszczą ryż moralnie wstrząsająca

Książka pod wieloma względami jest wstrząsająca. Dramaty ludzi, zwłaszcza kobiet, które stały się cichymi bohaterkami tego reportażu, przytłaczają. Jednak największy szok wzbudził we mnie styl wypowiedzi Pawła Smoleńskiego. Wszystko proste, dosadne, bezpardonowe. Nie ma tutaj żadnego koloryzowania, żadnego wygładzania wypowiedzi czy opisów tego, co zastał w tym miejscu. Autor starał się również nie stygmatyzować tego, co widział, czego doświadczył, nawet jeśli podskórnie czuć, co myślał…

Ciężko jest mi oceniać książkę, która wymyka się mojemu pojmowaniu świata. Jakiś czas temu miałem możliwość czytania różnego rodzaju raportów czy dokumentów, które mówiły o sytuacji ludzi trędowatych w Indiach coś zgoła odmiennego, niż to, co zanotował dla nas Smoleński. Co gorsza, okazało się, że dramaty tych ludzi są wielopoziomowe. Bo w rodzinach dotkniętych trądem istnieją jeszcze gruźlica (z książki dowiedziałem się, że istnieje kilka rodzajów tej choroby, z gruźlicą kości na czele!), alkoholizm i inne bolączki ludzkości.

To publikacja trudna, ale niesamowicie potrzebna. Nie tylko niweczy nasze błogie pojęcie o tym, jak wygląda świat, ale i ukazuje, że ludzie wykluczeni, na totalnym marginesie, mogą dać od siebie coś dobrego; że jest w nich chęć docenienia, zapracowania na szacunek i obdarzenia innych miłością, albo dobrym słowem. Bo czasem dobytek tych ludzi właśnie na tym się kończy.

Paweł Smoliński uwiecznił wiele ludzkiego cierpienia, takiego, które nie jest nam dane nawet sobie wyobrazić. Mam naprawdę ogromny szacunek dla jego dzieła, tym bardziej, że opisał tutaj te najgłębsze rany, których nie widać gołymi oczyma. Są to rany na duszy, które pozostają nawet jeśli choroba ulegnie całkowitemu wyleczeniu. Bo ci, którzy zostali raz porzuceni, już zawsze noszą w sobie krzyż cierpienia. I ta publikacja jest ich niemym krzykiem rozpaczy.

Nie mogę też zrozumieć, dlaczego zakon, który oferował pomoc trędowatym, nagle przestał się tą pomocą interesować? Jak można dopuścić do sytuacji, aby los ludzi cierpiących powierzyć w ręce zakonników, którzy bardziej nadają się do więzienia, niż do chrześcijańskiej posługi potrzebującym? Czy to nie aby kolejny dowód na postępujący kryzys naszej wiary? Czyżby ludzkie cierpienie w świecie, gdzie tylu tragediom można zapobiec, spowszedniało? A może, skoro nas to nie dotyczy, to łatwiej jest zapomnieć, udać, że wszystko jest w porządku? Nie znam odpowiedzi na te pytania, choć wydaje mi się, że jest inaczej.

Zresztą nie ważne. Książka jest wstrząsająca i wżera się w psychikę niczym ten prątek trądu. Bo lekturze tej książki wiele spraw będzie wyglądało zupełnie inaczej. Chciałbym, aby ta publikacja przyczyniła się nie tylko do nagłośnienia problemów ludzi z trądem, nie tylko w Indiach, ale i na całym świecie. Aby poruszyła serca ludzi dobrej woli.

Polecam ją wszystkim, którym wydaje się, że wiedzą o świecie wszystko albo uważają, że mają w życiu źle. Jestem przekonany, że po lekturze tego reportażu, choć kilku osobom ruszy się coś w sumieniach.


Wydawnictwo Czarne
Ocena recenzenta: 6/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Czarne. Tekst jest subiektywną oceną autora, redakcja nie identyfikuje się z opiniami w nim zawartymi.

Czytaj również:

Comments are closed.