Średniowieczna Europa

Średniowieczna Europa |Recenzja

Chris Wickham, Średniowieczna Europa

Co określa dany kraj, państwo czy cywilizację? Czy są to wojny, a może procesy gospodarcze? A może rozwój kulturalny i duchowy? Być może historię tych tworów tworzą wybitne (mniej lub bardziej) jednostki – wodzowie, władcy, artyści, duchowni…? Na te pytania Chris Wickham stara się znaleźć odpowiedź w swej pracy pod tytułem Średniowieczna Europa.

„Cywilizowana” Europa?

Jest to pozycja dosyć nietypowa, bo opowiada o przemianach, które stały się budulcem do stworzenia czegoś takiego jak Europa. Należy pamiętać, że w starożytności pojęciem tym, mniej lub szerzej, określano tereny zamieszkałe przez ludy cywilizowane. W ostatnim, najszerszym wypadku – przez ziemie na których panował rzymski porządek. Cała reszta była Barbarią, czymś pośledniejszym, niegodnym miana „cywilizacji”.

Europa, taka jaką znamy dzisiaj, zaczęła się wykuwać dopiero po upadku Rzymu. I niemal od razu była podzielona na dwie części, zupełnie jakby „żelazna kurtyna” wpisana była w dzieje tego niewielkiego kontynentu.

Zachodnia część, która z czasem przejęła inicjatywę, początkowo była uboższa, upośledzona kulturowo i cywilizacyjnie. Ta druga, bizantyjska część kontynentu, początkowo przodująca pod wszystkimi względami, szybko zasklepiła się w swych historycznych osiągnięciach, dając się zdominować, przekształcić, a w końcu podbić.

Niemniej oba kawałki Europy stanowią całość, wzajemnie na siebie wpływającą, które co jakiś czas, w najmniej oczekiwanych momentach, wpływały na swoje losy. I właśnie taka synteza jest osnową tej publikacji.

Autor ukazuje nam ląd podzielony, który – może bardziej nieświadomie – zaczął dążyć do swoistej unifikacji, do stania się całością w wielości. Brzmi to dosyć dziwnie, ale gdy przeczytacie całą książkę, dojdziecie do tego samego wniosku.

Średniowiecze innowacji

Co więcej, Chris Wichkam stara się rozprawić z mitem o zacofanym średniowieczu, którego dorobek to tylko nieudolne powtarzanie antycznego dorobku. Nic bardziej mylnego. Wszystko, co wówczas stworzono, było kreatywnym podejściem do tego, co już było. Tylko nam, „cywilizowanym” ludziom czasów współczesnych, może się to wydawać głupotą lub przeinaczeniem historii. Ale czy aby na pewno? Inkwizycja, procesy o czary, brud to przecież wynalazek czasów nam bliższych, bo nowożytnych.

Inny przykład. To w czasach średniowiecznych Europa została zagospodarowana. Wycięto sporą część odwiecznych puszcz, osuszono zdecydowaną większość nieprzebytych dotąd bagien, by w ich miejsce postawić dosyć gęstą sieć miast i miasteczek, która dotrwała do naszych czasów. Nie zrobili tego nawet Rzymianie. Co więcej, dokonała się względna unifikacja gospodarczo-kulturalna. Wtedy wymyślono funkcjonowanie systemów bankowych, weksli… A przecież to tylko niewielka część dorobku średniowiecza!

Tym, co łączyło Europejczyków była wiara w jednego Boga (w odmianie rzymskiej lub prawosławnej). Wokół wiary toczyło się całe życie – kulturalne (poezja, życie naukowe, budowa zamków, katedr i kościołów), ideologia rycerska, życie dworskie, a wreszcie konflikty i wojny (herezje, spór o inwestyturę, czy wreszcie krucjaty, na wielkich odkryciach geograficznych kończąc). To Kościół zaczął tworzyć uniwersytety, upowszechnił kalendarz, cyfry arabskie czy dorobek intelektualny innych kręgów kulturowych.

Najmocniejszą część książki stanowi kilka pierwszych rozdziałów. Podobały mi się zwłaszcza te, które – choć krótko – opisywały dorobek Wizygotów, Longobardów czy Franków za Merowingów, co często pomija się w bardziej znaczących opracowaniach. Tutaj historia to nie tylko bitwy czy ważne wydarzenia, ile ludzie, którzy je tworzyli. Nie mam tu na myśli bohaterów jednostkowych, choć i tych da się tutaj znaleźć, ile raczej bohater zbiorowy – społeczeństwo – Europy jako całości, i poszczególnych regionów. Aż dziw bierze, że znalazło się tutaj miejsce dla Polski. Jakie to nieoczywiste w pozycjach anglosaskich, które czytałem dotychczas.

Kalifat Kordoby

Bardzo ciekawy jest tekst, choć krótki, o dorobku intelektualnym Kalifatu Kordoby. Jestem tym bardziej zadowolony, iż w większości publikacji o średniowieczu pomija się ten niezwykle ciekawy twór. A jeśli coś się pisze, to tylko pobieżny rys historyczny. Tutaj mamy na odwrót – zamiast dziejów politycznych, mamy streszczenie najciekawszych wątków kulturalnych. Ale do rzeczy.

Było to bardzo niezwykłe państwo. Żyli w nim nie tylko muzułmanie, ale również wyznawcy judaizmu oraz chrześcijanie. Łącząc w sobie trzy pierwiastki najwyżej rozwiniętych cywilizacji, muzułmańska Hiszpania bardzo szybko stała się centrum kulturalnym świata. Co więcej, przekształciła się w jedną z dominujących potęg gospodarczych, utrzymujących kontakty handlowe aż z Chinami! Rzemieślnicy kordobańscy słynęli z cudownego obrabiania kryształów, wyrobów ze skóry, lnu, papieru i jedwabiu.

Kordoba, dawniejsza stolica biskupia w bardzo szybkim tempie zaczęła się rozbudowywać. Opierając swe bogactwo na handlu, rolnictwu oraz na eksploatacji surowców naturalnych w regionach sąsiednich, Kordoba stała się jedną z największych metropolii świata. Już w połowie IX stulecia miasto posiadało sprawną kanalizację z bieżącą wodą, liczne szpitale, brukowane i oświetlone ulice, czyli coś co w chrześcijańskiej Europie pojawi się za kilka wieków.

Kordoba to przede wszystkim miasto ogrodów, fontann i promenad. Podobno w mieście mieściło się 80 000 sklepów, 1600 meczetów, blisko 900 łaźni publicznych, 60 000 domów i mieszkań i… 70 bibliotek (czyli więcej niż w pozostałej części Europy, nie licząc terenów Bizancjum)! Tutaj przybywali posłowie nie tylko z Europy i Bizancjum, ale również z coraz liczniejszych państewek muzułmańskich na Bliskim Wschodzie. Flota kalifa, stacjonująca w Almerii należała do najliczniejszych i najsilniejszych w świecie.

Kalifat kordobański stał się istnym centrum kultury średniowiecznej. Podczas gdy w większości ówczesnej Europy rządził analfabetyzm, a czytanie i pisanie było domeną, o ile nie przywilejem duchowieństwa (zresztą tylko nielicznej części), w miastach kalifatu wiedza niemal wychylała się z zaułka każdej ulicy. Choć nie panował obowiązek szkolny, do szkół uczęszczali potomkowie nawet najbiedniejszych rodzin, gdyż studia w państwie Omajjadów były bezpłatne (i tu czuję zawód, bo w XXI-wiecznej Polsce takiego luksusu nie ma). Studenci mogli zaczytywać się w dziełach antycznych autorów greckich i rzymskich, w dziełach uczonych żydowskich i arabskich (i tutaj gdyby nie Internet, dostęp do klasyków byłby utrudniony).

Nieskrępowany dostęp do edukacji sprawił, że w kalifacie szeroko rozwijały się nauki, a przede wszystkim medycyna. Lekarze z kalifatu jako pierwsi na świecie stosowali znieczulenie ogólne posługując się nasionami lulka, opium i innymi roślinami. Chirurdzy z Andaluzji święcili sukcesy w całej chrześcijańskiej Europie, a i chrześcijańscy mnisi z chęcią podróżowali do państwa kalifów, aby posiąść tak cenną wiedzę, i wbrew późniejszym narosłością ideologicznym, wcale nie uznawali tego za ujmę, iż muszą uczyć się od innowierców.

Uczeni z Andaluzji opracowywali nowe narzędzia chirurgiczne, wymyślano nowe metody operowania pacjentów, poszerzano wszelkie dziedziny badań medycznych. Tutejsi astronomowie prowadzili obserwacje i pomiary astronomiczne, które stały się podstawą europejskiego dorobku kulturalnego. Kordobańscy Agro technolodzy udoskonalali metody nawadniania ziemi a także szczepienia roślin, które z gruntu bliskowschodniego lub afrykańskiego przenosili do chłodniejszej Europy.

Niejaki Abu al-Kasim z Kordoby (936-1013) stał się nawet ojcem chrzestnym nowoczesnej chirurgii. Mniej więcej w czasie zjazdu gnieźnieńskiego, Abu al-Kasim napisał 30-tomową encyklopedię pt. „Metody medycyny” (arab. Kitab al-Tasrif), w której zamieścił doświadczenia swej półwiecznej kariery lekarskiej. W pracy znalazły się rozdziały opisujące anatomię, położnictwo czy dietetykę. Olbrzymi zasób wiedzy stał się podstawą dla przyszłych adeptów medycyny europejskiej przez następne pięć stuleci.

Kordoba stała się centrum tłumaczeń antycznych rozpraw naukowych, filozoficznych i religijnych. To właśnie dzięki pracy uczonych z Andaluzji wiele dzieł zapomnianych w chrześcijańskiej Europie, stało się dostępnych szerszemu czytelnictwu. Jeden z poetów nazwał nawet Kordobę „Ogrodem pełnym owoców nowych idei” i nie były to czcze słowa.

Średniowieczna Europa – podsumowanie

Książka jest ogromnie ciekawa – Autor porusza w niej kilka ciekawych aspektów tego, w jaki sposób Europa przeszła z epoki starożytnej w średniowieczną. Szkoda tylko, że wszystko to zostało bardziej zasugerowane, niż opisane. Być może jest to tylko wprowadzenie do dalszych rozważań, które są w rozpatrywanej tutaj książce naprawdę interesujące. Póki co „Średniowieczna Europa” to tylko krótki opis. Oczekiwałbym czegoś więcej, tym bardziej, że poruszane są naprawdę ciekawe kwestie.

Trochę denerwowało mnie ciągłe powtarzanie, gdzie kolejne partie tekstu zostaną bardziej szczegółowo omówione. Po co? Przecież to nie praca magisterska, tylko synteza średniowiecza. Od tego jest spis treści, ewentualnie indeks, które odsyłają czytelnika tam, gdzie jego ciekawość sięga. Tutaj – taki zabieg razi.

Książka dzieli się na 13 rozdziałów. Całość zawiera się na 480 stronach. Szkoda, że jest tak mało zdjęć, i że są one czarnobiałe.


Wydawnictwo RM
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem RM. Tekst jest subiektywną oceną autora, redakcja nie identyfikuje się z opiniami w nim zawartymi.


Comments are closed.