Jarosław Pałka, Jerzy Poksiński, Michał Żymierski. 1890-1989
Michał Łyżwiński, Żymirski, Żymierski, „Rola”, Rola-Żymierski biografię miał iście filmową. Żył długo (1890-1989), przeżywszy w czynnej służbie wojskowej obie wielkie wojny, w wielu mundurach i na różnych frontach – także w sensie politycznym.
Zmieniał nazwiska, pseudonimy, wielokrotnie przepisywał swój życiorys. Poglądy polityczne zmieniał jak rękawiczki. Człowiek – kameleon. Świetnie dopasowujący się do nieustannie zmieniających się realiów polityczno-wojskowych. Zawsze na świeczniku, bo choć czasem upadał (procesy, więzienie) to zawsze przecież umiał się podnieść. Kochał przebieranki, stroje i wystawne życie. Epolety, mundury, świecidełka. Był niczym car, tyle że śmieszny w tej pozie, żałosny – bo bez realnej władzy. Niby marszałek Polski – a jednak tylko figurant od parafowania rozkazów…
Pierwszy komunistyczny marszałek Polski (od roku 1945), pierwszy z trzech tak utytułowanych (Rokossowski w roku 1949 i Spychalski w r. 1963), pierwszy również – któremu napisano za życia biografię (nad którą historycy Wojskowego Instytutu Historycznego pracowali latami). Gdy umierał w roku 1989, to jakby symbolicznie – umierała z nim cała epoka poststalinowskiej armii. Niebawem przecież polskie wojsko miało znormalnieć, zdekomunizować się, a ostatni czerwonoarmiści wyjechać na zawsze z naszego kraju.
Marszałek Rola-Żymierski (bynajmniej nie herbu Rola, jak można by sądzić po konstrukcji tego typu nazwisk) urodził się w skromnej rodzinie krakowskiego, galicyjskiego kolejarza. Ten kolejarski rodowód ma w papierach wiele znanych dziś ludzi ze świata polityki, wojska czy kultury. Można by pokusić się o napisanie książki o potomkach kolejarzy.
Żymierski zawsze był bardzo ambitny, i… zawsze przed czymś uciekał. Wstąpił do legionów, by uciec od biedy i sprawy kryminalnej, która rzuciła się cieniem na nazwisko Łyżwińskich. Spodobało mu się w wojsku i wcale nie chciał rezygnować z bezpiecznego parasola ochronnego CK armii. Nie zostawił więc wojska dla Komendanta (Piłsudskiego) po tak zwanym „kryzysie przysięgowym”. Zły wybór, choć podjęty z wyrachowania i egoizmu.
Później – w wojnie polsko-bolszewickiej faktycznie wykazał się męstwem, za co odznaczony został nawet Virtuti Militari. To chyba jedyne odznaczenie, które mógł nosić faktycznie z dumą. Utorowało mu to w wolnej Polsce drogę do generalskiego wężyka i eksponowanych stanowisk w sztabie Wojska Polskiego. Gubiła go niestety chciwość. Wdał się w finansowe malwersacje, które złamały mu karierę i dobre imię. Trafił do więzienia, a po odsiedzeniu kary wyemigrował do Paryża. Szkoda, że wówczas nie wyciągnął wniosków z tej lekcji. Zamiast tego pogrążył się jeszcze bardziej – stając się płatnym agentem wywiadu sowieckiego. Widocznie uważał, że generalski stopień, jaki mu kiedyś nadano można będzie sprzedać za grubą walutę wrogiemu wywiadowi. Z całą pewnością bowiem nie kierowała nim ideowość komunisty. To właśnie najbardziej żenujące w jego postawie, że nigdy nie był człowiekiem honoru i idei. W życiu kierował się zyskiem i zimnym wyrachowaniem.
Gdy wybuchła wojna wrócił do kraju. Próbował przykleić się do podziemia. Liczył przecież na to, że dawnego generała postawią na świeczniku tej czy innej organizacji konspiracyjnej. Mylił się bardzo. Wszystkie znaczące organizacje bojowe mu odmówiły (Armia Krajowa, Bataliony Chłopskie, Narodowe Siły Zbrojne, Miecz i Pług). Próbował więc z wywiadem niemieckim (Abwehrą), a nawet z Gestapo. Niemcy od czasu do czasu mieli pomysły, by albo utworzyć rząd polski (kolaborujący z III Rzeszą), albo przynajmniej polskie oddziały w strukturach Wehrmachtu. Szukali zatem kontaktów z dawnymi, sanacyjnymi politykami i generalicją (o poglądach narodowych lub sanacyjnych, odtrąconych przez rząd generała Sikorskiego).
Wreszcie zaczepił się na stałe Żymierski w armii ludowej. Stał się „Rolą” (ten komunistyczny, chłopski pseudonim wymyślił mu Marian Spychalski (1906-1980), późniejszy generał LWP i ostatni komunistyczny marszałek Polski).
Gdyby nie egocentryzm i mania wielkości, można by nazwać towarzysza Żymierskiego „obywatelem Piszczykiem” polskiej armii. Był jak kot, który zawsze spada na cztery łapy. Przesłuchiwany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa w warszawskich, ubeckich kazamatach, napisał piękną, bolszewicką samokrytykę. Wyszedł tuż po śmierci Stalina. Odsunięty formalnie od władzy, nadal brylujący na partyjnych salonach. Konformista, który nigdy nie naraził się partii i Związkowi Sowieckiemu.
Książka Jarosława Pałki (napisana częściowo w oparciu o materiały źródłowe, nad którymi pracował prof. Jerzy Poksiński) jest jedną z najlepszych naukowych biografii komunistycznych towarzyszy, napisanych w ostatnich latach. Należałoby sobie tylko życzyć, aby każda szara eminencja władzy ludowej doczekała się tak rzetelnej, odkłamanej biografii, będącej przecież jednocześnie – co równie istotne – bibliografią wiedzy naukowej o tej osobie.
Ocena recenzenta: 6/6
Maciej Dęboróg-Bylczyński