Jak dawniej wyglądały pojedynki

Turnieje rycerskie, sądy boże i kodeksy honorowe. Jak dawniej wyglądały pojedynki?

Od sądów bożych i gonitw na kopie po spotkania w koszulach na ubitej ziemi z lekarzami w pogotowiu – Europa przez stulecia znała pojedynki toczone w różnych konwencjach i celach. Na przestrzeni wieków zmieniała się nie tylko broń, ale też ich legalny status. Jak honor postrzegali rycerze i szlachta, a jak międzywojenna inteligencja? Czy pojedynek to tylko świadectwo brutalności minionych czasów, czy może piękna tradycja, zgubiona niefortunnie w mroku dziejów?

W skrócie:

  • Turniej rycerski pojawił się w średniowieczu jako forma rozrywki i treningu bojowego. Był ośrodkiem kształtowania się kultury rycerskiej, opartej na honorze i indywidualizmie. Najpopularniejszą konkurencją stały się z czasem gonitwy na kopie (ang. jousts), które polegały na trafieniu przeciwnika bronią drzewcową z konia i zrzuceniu go z siodła.
  • Sądy boże (ordalia) stanowiły pradawny sposób rozstrzygania sporów wyrokiem sił nadprzyrodzonych, stosowany przy niedostatku dowodów lub braku świadków. Mogły odbywać się poprzez próbę żelaza lub wody albo pojedynek sądowy. Pojedynki sądowe toczono według ściśle określonych reguł, a zwycięstwo oznaczało rozstrzygnięcie sporu prawnego na swoją korzyść.
  • Czy pojedynki były legalne w Europie? Stopniowy proces ograniczania i delegalizacji pojedynków zaczął się jeszcze w średniowieczu. Najpierw wielokrotnie potępiało je papiestwo, później zakazały ich również władze państwowe, stąd do odbycia starcia wybierano miejsca zaciszne, z dala od zasięgu władz. W nowożytności pojedynki rządziły się prawami honoru – choć, jak w każdej epoce, nie brakowało pijackich burd i nieuzasadnionej przemocy.
  • W XIX wieku do rozstrzygania sporów między dżentelmenami upowszechniły się kodeksy honorowe, w których znajdowały się spisy zasad toczenia pojedynków. W Polsce najsławniejszym przykładem był kodeks Władysława Boziewicza z 1919 roku. Regulował on m.in. rolę sekundantów, obowiązkową obecność lekarzy i dopuszczalną broń.

Turniej rycerski w średniowieczu – trening przed bitwą i uczta dla oka

Turniej rycerski był jednym z filarów europejskiej tradycji pojedynków, rozkwitając zwłaszcza między XII a połową XVI stulecia. Pełnił on podwójną funkcję – bawił widzów i doskonalił umiejętności wojowników. Był ośrodkiem kształtowania się kultury rycerskiej, promującej honor i indywidualizm, co stało się później podstawą dla nowożytnych pojedynków prywatnych.

Konkurencje turniejowe ewoluowały wraz z rozwojem kultury rycerskiej – początkowo dominowały masowe walki konne zwane mêlée, które przypominały prawdziwe bitwy i pozwalały trenować taktykę. Z czasem jednak na pierwszy plan wysunęły się gonitwy na kopie jeden na jednego (ang. jousts) [1]. Celem takich pojedynków było strącenie przeciwnika z rumaka lub, jeśli to się nie uda, zwycięstwo na punkty zdobywane w potyczce – np. poprzez kruszenie kopii.

Scena gonitwy na tępe kopie, Paulus Hector Mair, ilustracja z rękopisu „De arte athletica”, t. II, Cod.icon. 393(2), Augsburg, poł. XVI w. (ok. 1540), Bayerische Staatsbibliothek, Monachium. Domena publiczna.

Chociaż na początku pojedynki toczono za pomocą zwykłego, ostrego oręża bojowego, z czasem upowszechniły się walki na broń tępą. W gonitwach na tępe kopie używano tzw. grotów koroniastych, zmniejszających szansę przebicia pancerza i gwarantujących tym samym zdecydowanie większe bezpieczeństwo. Celem turnieju nie było bowiem zabicie przeciwnika, lecz popis kunsztu, prestiż i otrzymanie nagrody. Zwycięzca mógł liczyć na pieniądze, pięknego konia, biżuterię lub pocałunek damy.

Popularność joustingu w świecie średniowiecznego rycerstwa wpłynęła na pojawienie się specyficznych elementów zbroi, dostosowanych do starć turniejowych. Po prawej stronie napierśników montowano specjalne haki na kopie, które pomagały jeźdźcowi utrzymać ten ciężki oręż pod pachą. Z kolei na lewym ramieniu przymocowywano drewniane tarcze lub dodatkowe stalowe płyty, które chroniły miejsce najbardziej narażone na trafienia oponenta.

Powstał też wyspecjalizowany rodzaj hełmu – tzw. żabi pysk (niem. Stechhelm) – świetnie chroniący w turnieju, lecz zupełnie niepraktyczny w prawdziwej bitwie. Po pierwsze, żabie pyski były sztywno ryglowane do kirysu, więc nie pozwalały na obrót szyi. Po drugie, widoczność zależała od nachylenia, ponieważ szczelina wzrokowa od dołu zasłaniana była przez nawis. Jeździec w szrankach jechał z brodą możliwie blisko piersi, co umożliwiało mu widzenie na wprost, a tuż przed zderzeniem prostował kark, tak by nawis całkowicie zasłonił twarz przed ciosem bronią drzewcową lub jej odłamkami [2].

Zbroja turniejowa cesarza Maksymiliana I; widoczny hełm typu żabi pysk, tarcza mocowana do lewego ramienia i hak pod prawym ramieniem do podtrzymywania kopii, ilustracja z „Meyers Großes Konversations-Lexikon”, wyd. 6, 1905; według eksponatu z Artilleriemuseum (Wiedeń). Domena publiczna.

W późnym średniowieczu popularność w turniejach zyskały walki piesze, rozwinęły się także formy ceremonialne, wśród których szczególną rolę pełnił pas d’armes (dosł. „przejście oręża”). Pojedynki w takiej postaci nosiły wiele cech widowiska teatralnego i otoczone były bogatą etykietą. Rycerze bronili wówczas określonego miejsca (np. mostu) przed „najeźdźcami”, nierzadko wcielając się przy tym w postaci z legend i romansów jak Lancelot, Galahad czy Percival [3].

O sile kultury rycerskiej świadczą także wyzwania na pojedynek, które władcy rzucali sobie podczas takich konfliktów jak wojna stuletnia czy wojny włoskie. Co ciekawe, żaden z tych pojedynków nie doszedł jednak do skutku. Samo wyzwanie miało charakter rytuału i nie było realną próbą rozstrzygnięcia wojny w walce jeden na jednego. Było raczej demonstracją siły i solidarności z własnym wojskiem poprzez symboliczną deklarację gotowości do podjęcia osobistego ryzyka.

Scena walki w zbroi z traktatu szermierczego
Scena walki w zbroi z traktatu szermierczego, używany jest chwyt tzw. półmiecza, który zapewnia lepszą kontrolę nad sztychem, Paulus Hector Mair, ilustracja z rękopisu „De arte athletica”, t. II, Cod.icon. 393(2), Augsburg, poł. XVI w. (ok. 1540); Bayerische Staatsbibliothek, Monachium. Domena publiczna.

Według źródeł z epoki podobne zdarzenie miało miejsce także w Polsce podczas wojny z Czechami w 1345 roku. Wówczas to armia Jana Luksemburskiego podeszła pod mury Krakowa, gdzie schronił się Kazimierz Wielki. Kazimierz rzucił monarsze czeskiemu wyzwanie na pojedynek, który miałby rozstrzygnąć o zwycięstwie i zaoszczędzić życie wielu ludzi. Jan Luksemburski, który był już wówczas zupełnie ślepy, miał jednak szyderczo odpowiedzieć, że stanie do pojedynku, jeśli Kazimierz dla wyrównania szans wyłupi sobie oczy. Jak można się domyślić, do owego starcia nie doszło. [4]

Sądy boże (ordalia) – czym były pojedynki sądowe?

Obok turniejów rycerskich w średniowiecznej Europie funkcjonowała instytucja pojedynku sądowego. Był to zwyczaj o bardzo starym, przedchrześcijańskim rodowodzie, element tradycji tzw. ordaliów, czyli sądów bożych (łac. iudicium Dei). Prawo rzymskie nie znało takiej formy rozstrzygania sporów – ordalia przywędrowały na kontynent wraz z ludami barbarzyńskimi i pojawiały się od Hiszpanii aż do Skandynawii (tzw. holmgang). Pojedynek sądowy stosowano zarówno w sprawach karnych, jak i cywilnych, gdy brakowało dowodów lub świadków. Wierzono, że wynik walki będzie wyrokiem sił nadprzyrodzonych – zwyciężyć miała strona, której racje były w ich oczach słuszne.

Pierwszy bój sądowy w Europie zarejestrowany w źródłach odbył się w 590 roku w Burgundii i dotyczył… nielegalnego zabójstwa tura w królewskim lesie. Domniemanym sprawcą był szambelan Chundo, a oskarżył go leśnik – opiekun tej części monarszej domeny. Sprawę rozstrzygnięto poprzez walkę – leśnik jako oskarżyciel walczył w imieniu króla, a w zastępstwie szambelana wystąpił jego bratanek. Pojedynek skończył się śmiercią obydwu uczestników. Chundo spróbował ucieczki i szukał azylu w kościele, nie zdało się to jednak na wiele – został ujęty, zanim dotknął progu świątyni, przywiązany do pala i ukamienowany [5].

Choć forma pojedynków sądowych różniła się w zależności od czasu, regionu i stanu społecznego uczestników, najczęściej obowiązywały je szczegółowe zasady, mające zapewnić obu stronom równe szanse. Reguły te kształtowały się najpierw jako część prawa zwyczajowego, a potem spisywane były w kodeksach prawnych, takich jak „Lex Burgundionum”,„Der Sachsenspiegel” czy „Najstarszy Zwód Prawa Polskiego.”

„Najstarszy Zwód Prawa Polskiego”, spisany w drugiej połowie XIII lub na początku XIV wieku (a więc u schyłku epoki sądów bożych), podaje jasno zasady pojedynku: „Jeśli obaj są chłopami, to oni walczą na kije. Jeśli jednak chłop oskarżył rycerza, wówczas muszą walczyć mieczami. Jeśli zaś rycerz skarży chłopa, musi on walczyć na kije” [6].

Ze „Zwodu” dowiadujemy się również, że przed rozpoczęciem pojedynku wcierano obu stronom popiół we włosy, aby krew z ewentualnych ran na głowie nie zalewała oczu i nie utrudniała dalszej walki. Pojedynek trwał, dopóki jedna ze stron nie poddała się lub została uznana za pokonaną przez sędziów (przypuszczalnie w przypadku odniesienia ciężkiej rany). Z walki wyłączano duchownych, osoby chore oraz panów, którzy musieliby stanąć naprzeciw własnych poddanych – w takich wypadkach wyznaczano zastępcę.

Gdy wyzwany nie mógł walczyć w pojedynku, stosowano inne środki dowodowe – również zaliczane do ordaliów. Według „Zwodu” w Polsce stosowano próbę gorącego żelaza oraz próbę zimnej wody. W pierwszej oskarżony musiał przejść trzy kroki, stąpając po rozżarzonych lemieszach lub trzymając je w rękach. Jeśli udało mu się pomyślnie przejść ten etap i nie przerwał go z bólu, o jego winie decydował stan ran po trzech dniach – jeśli się zagoiły, uznawano go za niewinnego. W próbie wody związanego oskarżonego wrzucano do zbiornika – jeśli tonął, znaczyło to, że woda, jako żywioł czysty, przyjęła go i był niewinny. Jeśli natomiast utrzymywał się na powierzchni, uznawano go za winnego.

Jeden z ciekawszych przypadków zastosowania ordaliów miał miejsce pod murami obleganej Arki podczas I krucjaty w 1099 roku. Armia krzyżowa, której celem była Jerozolima, była już znużona tarciami między dowódcami i bezowocnym oblężeniem twierdzy. W szeregach krzyżowców znajdował się fanatyczny, samozwańczy prorok — Piotr Bartłomiej. Jego kolejne wizje o coraz wyraźniejszych motywach politycznych sprawiły mu wielu zwolenników, ale i wielu ludzi niechętnych.

W końcu gdy ogłosił, że Chrystus nakazał w jego objawieniu przeprowadzić czystki tchórzy w wojsku, wywołał falę sprzeciwu, lecz zgodził się poprzeć swe słowa próbą ognia. Aby udowodnić, że ma rację, przeszedł przez wąski korytarz płomieni, utworzony z dwóch ułożonych równolegle stosów suchych gałęzi oliwnych, trzymając w ręku Świętą Włócznię z Antiochii (którą sam ogłosił relikwią).

Piotr Bartłomiej podczas próby ognia
Piotr Bartłomiej podczas próby ognia, Daniel Nikolaus Chodowiecki, 1781. Rijksmuseum, Amsterdam, RP-P-OB-14.347. Domena publiczna.

Próba jednak kosztowała go życie. Gdy przeszedł już przez ogień, miał zostać zaatakowany i poważnie pobity przez tłum. Możliwe, że niektórzy chcieli jeszcze pozyskać części jego szat jako relikwie. Przez następne dwanaście dni konał w męczarniach. Ciężko powiedzieć czy przeżyłby same poparzenia, gdyby nie późniejszy lincz [7].

Koniec tradycji turniejów i pojedynków sądowych

Rycerskie gonitwy na kopie pod koniec XVI i na początku XVII wieku miały już charakter coraz bardziej archaiczny. Wraz z upadkiem etosu rycerskiego na polach bitew i rosnącą dominacją piechoty uzbrojonej w broń palną, zainteresowanie taką formą rozrywki stopniowo wygasało. Absurd kierowania się dawnym ideałem w prawdziwym życiu obnażała powieść Cervantesa pt. „Don Kichot”, w której główny bohater potykał się z wiatrakami. [8]

Ćwiczenie walki bronią drzewcową w szrankach nie przekładało się już na wartość bojową rycerza, a ryzykowanie urazu w takiej formie starcia również wychodziło już z mody – zwłaszcza po przerażającym wypadku króla Francji Henryka II, który zmarł 10 dni po trafieniu w oko odłamkiem strzaskanej kopii. W XVII wieku dawne turnieje rycerskie ustąpiły miejsca karuzelom – uroczystym paradom konnym połączonym z konkurencjami zręcznościowymi (pojawiającymi się już wcześniej), takimi jak gonitwa do pierścienia czy atak na quintanę – czyli obrotowego manekina.

Pojedynki sądowe natomiast od połowy XIII wieku traciły już rangę poważnego środka dowodowego. Ich przeprowadzanie było coraz mocniej reglamentowane, czemu sprzyjały powielane zakazy papieskie. Te nieliczne, które jeszcze się odbywały, uzyskiwały często uroczystą oprawę, przybierając formę zbliżoną do turniejów – nierzadko toczono je przed dostojną publicznością, w obecności monarchy i jego dworu.

Ostatni pojedynek sądowy w Królestwie Francji, którego użyto jako środka dowodowego w sprawie o ciężkie przestępstwo, stoczyli Jean de Carrouges i Jacques le Gris 29 grudnia 1386 roku w Paryżu. Sprawa dotyczyła gwałtu na żonie de Carrouges, Marguerite, którego miał się dopuścić le Gris. Mąż Marguerite rzucił rękawicę i zażądał rozstrzygnięcia w formie sądu bożego, a oskarżony podniósł ją, przyjmując wyzwanie. Pojedynek odbył się za zgodą monarchy i Parlamentu Paryskiego; król Karol VI oglądał go z trybun wraz z liczną widownią.

Miniatura przedstawiająca sławny „ostatni pojedynek” we Francji; Jean de Carrouges zabija Jacquesa Le Gris, ilustracja z rękopisu Jeana de Wavrin, „Anciennes et nouvelles chroniques d’Angleterre”, Royal MS 14 E IV, Niderlandy Południowe (Brugia), ok. 1475–1480, British Library, Londyn. Domena publiczna.

Walczono najpierw konno na kopie, a następnie pieszo mieczami. De Carrouges ostatecznie powalił przeciwnika i zabił go sztyletem, co oznaczało, że jego racja została uznana za słuszną w oczach Boga. Zwycięzca został obsypany honorami, a jego żona oczyszczona z podejrzeń o fałszywe oskarżenie, za które groziło jej spalenie na stosie. Był to jeden z ostatnich takich epizodów w Europie [9].

Walka stoczona w 1547 roku między baronem de Jarnac i panem La Châtaigneraie – choć teoretycznie odbyła się jako pojedynek sądowy za monarszą zgodą – miała już zupełnie inny charakter, a jej przyczyna dobitnie wskazuje na zachodzącą zmianę kulturową i zapowiadała nadchodzącą epokę pojedynków prywatnych.

Baron de Jarnac żądał satysfakcji w pojedynku sądowym ze względu na zniesławienie, jakiego doznał na dworze delfina Henryka (od 1547 roku króla – o, ironio – tego samego, który umrze później przez odłamek kopii). Pomawiano go tam o intymne stosunki z własną macochą, sprawa ewidentnie miała zatem charakter obrony honoru. De Jarnac zwyciężył pojedynek poprzez trafienie przeciwnika pod kolano, gdzie ten nie nosił zbroi. Był to ruch w pełni legalny, choć zaskakujący i z czasem zyskał sobie sławę zdradzieckiego jako coup de Jarnac [10].

Scena pojedynku sądowego z 1409 roku na rynku w Augsburgu
Scena pojedynku sądowego z 1409 roku na rynku w Augsburgu,Paulus Hector Mair, ilustracja z rękopisu „De arte athletica”, Cod.icon. 393, ok. 1544. Bayerische Staatsbibliothek, Monachium. Domena publiczna.

Jako ostatnie znane świadectwo pojedynku sądowego w Polsce zachował się wpis do Metryki Koronnej ceduły (czyli zezwolenia) na sąd boży, wystawionej przez Zygmunta Starego w 1511 roku. Dokument ten regulował zasady mającej odbyć się walki z wszelkimi szczegółami, określając nawet dozwoloną broń i opancerzenie uczestników.

Co ciekawe, w starciu zakazano użycia sztyletów – prawdopodobnie ze względu na ich śmiercionośność i dążenie do nadania pojedynkowi charakteru bardziej zgodnego z etosem rycerskim. Pojedynek miał odbyć się na dziedzińcu wawelskim. Niestety – ani o przyczynie, ani o samym przebiegu ostatniego sądu bożego w Polsce nic nie wiemy i nie ma nawet pewności, czy rzeczywiście się odbył [11].

Zakazy Kościoła i państwa – dlaczego pojedynki stały się nielegalne?

Kościół katolicki przez długie stulecia odnosił się do pojedynków z dużą rezerwą. Już w XII wieku zakazywano pochówku kościelnego poległym w turniejach, ponieważ narażanie życia bez istotnej przyczyny uznawano za sprzeczne z moralnością chrześcijańską. W miarę jak konkurencje stawały się coraz mniej niebezpieczne, Kościół stopniowo akceptował je jako element kultury rycerskiej.

Znacznie większe zastrzeżenia budziły ordalia, uznawane nie tylko za zagrożenie dla życia, ale i za bluźniercze wystawianie Boga na próbę. Na IV Soborze Laterańskim w 1215 roku potępiono sądy boże i zakazano duchowieństwu jakiegokolwiek udziału w próbach – zarówno aktywnego uczestnictwa, jak i odprawiania nabożeństw im towarzyszących. Samo istnienie obostrzeń nie oznaczało jednak, że w pełni ich przestrzegano. Ordalia były instytucją prawa świeckiego i to od władców zależało jak bardzo będą się stosować do papieskich zakazów – stąd jako niezupełnie skuteczne były one wielokrotnie ponawiane.

W 1234 roku Grzegorz IX znów zabronił stosowania ordaliów słowami: duella et aliae purgationes vulgares prohibitae sunt [12] (Pojedynki i inne zwyczajne próby oczyszczające są zakazane) Podobne stanowisko przyjął Grzegorz XI w 1373 roku, unieważniając artykuły prawa saskiego i magdeburskiego, które sankcjonowały sądy boże [13].

Mimo że decyzje Rzymu w średniowieczu nie miały często szybkich efektów w całym świecie chrześcijańskim, warto zauważyć, że stanowisko papiestwa wpływało zauważalnie na niechętną postawę lokalnego kleru wobec ordaliów. O wycofywaniu się duchownych z uczestnictwa w sądach bożych wspomina autor „Najstarszego Zwodu Prawa Polskiego”:

Dawniej był zwyczaj, że dwóch obecnych księży, prowadziło człowieka, gdy kroczył po żelazie. Teraz to już wyszło z użycia, dlatego prowadzą go dwaj inni ludzie, kim by oni nie byli [14].

Co ciekawe, w tym samym kodeksie praw są jednak wciąż zawarte modlitwy, którymi kapłan miałby błogosławić rozgrzane żelazo i wodę, do której wrzucano oskarżonych – wygląda więc na to, że zwyczaj zanikał powoli.

Kolejny zakaz wydał Juliusz II w 1509 roku, a potem Sobór Trydencki w 1563 roku, obejmując ekskomuniką nie tylko uczestników starcia, lecz także sekundantów i monarchów organizujących pojedynek. Od tego momentu kategoryczne zakazy pojedynków zaczęły być także powielane przez władze świeckie. W niektórych krajach przewidziano nawet karę śmierci za ich naruszenie.

W związku z tzw. „gorączką pojedynków”, panującą na przełomie XVI i XVII wieku we Francji, zdecydowano o podjęciu drastycznych środków odstraszających. W 1627 roku ścięto hrabiego François de Montmorency-Bouteville razem z jego sekundantem za udział w pojedynku z ofiarą śmiertelną. Mimo groźby tak surowych sankcji praktyka pojedynków jednak nie zanikła. Nadal toczono je poza formalną jurysdykcją, a głęboko zakorzeniony w kulturze obyczaj sprawiał, że poważne kary w praktyce egzekwowano bardzo rzadko.

Nowożytne pojedynki prywatne – gdzie kończy się honor, a zaczyna romantyzm?

Zanim pojedynki prywatne na dobre zadomowiły się w nowożytnej Europie, ich zalążki widać już w średniowieczu. Włoski mistrz szermierki Fiore dei Liberi (ur. ok. 1350 – zm. po 1409) pisze w przedmowie do swojego traktatu szermierczego, że pięciokrotnie stawał do walki z zawistnymi fałszywymi mistrzami, którym odmówił nauki, mając jedynie miecz, przeszywanicę i skórzane rękawice.

Domniemany portret Fiorego dei Liberi
Domniemany portret Fiorego dei Liberi, włoskiego mistrza fechtunku; fol. 32r z rękopisu Il „Fior di Battaglia” („Kwiat walki”) autorstwa Fiorego dei Liberi, Ms. Ludwig XV 13 (83.MR.183), ok. 1410; tempera, złoto i srebro na pergaminie. J. Paul Getty Museum, Los Angeles. Domena publiczna.

Jak zapewnia Fiore, za każdym razem „z łaską Bożą” wychodził z pojedynku bez szwanku [15]. Nie był to już sąd boży pod auspicjami prawa, lecz samodzielne działanie w celu obrony dobrego imienia. Kto zwycięży, ten udowadnia wyższość swej racji.

Kiedy boje sądowe wychodziły z użycia, a tradycja turniejów gasła, właśnie takie prywatne konfrontacje stopniowo przejęły rolę rozstrzygania sporów o honor i cześć. W czasach nowożytnych obok walczących pojawili się sekundanci, którzy zajmowali się ustalaniem czasu i miejsca pojedynków oraz kontrolą używanej broni. Sprowadzano także medyków do udzielania pomocy rannym. Zasady pojedynku powinny być jasne i zapewniać równość obu stronom. Umawiano się w miejscach dyskretnych, z dala od wymiaru sprawiedliwości.

Modelowym przykładem nowożytnego pojedynku prywatnego, którym rządziły zasady honoru, było starcie dwóch Anglików – lorda Edwarda Bruce’a z Edwardem Sackville’em z 1613 roku. Jesteśmy w stanie odtworzyć je z wieloma szczegółami dzięki zachowanej relacji Sackville’a, lecz niestety trudno określić jasną przyczynę konfliktu – prawdopodobnie wiązał się z rywalizacją o damę Venetię Stanley. Za pewnik można uznać jedynie, że to Bruce był stroną wyzywającą.

Po wymianie listów strony powierzyły sprawę sekundantom. Ci na miejsce starcia wybrali grunt na pograniczu Zjednoczonych Prowincji i Niderlandów Hiszpańskich, tak żeby móc łatwo uciec przed prawem za granicę drugiego państwa. Określono dżentelmeńskie zasady pojedynku – w razie złamania rapiera zgodzono się na pojednanie lub wymianę broni i kontynuację walki – bez wykorzystania tego wypadku do zadania ciosu.

Scena z włoskiego traktatu szermierczego przedstawiająca technikę walki rapierem i lewakiem
Scena z włoskiego traktatu szermierczego przedstawiająca technikę walki rapierem i lewakiem; Salvator Fabris, plansza z traktatu „De lo schermo, overo Scienza d’Arme”, Kopenhaga, 1606; miedzioryt (większość rycin w tomie wykonał Jan van Haelbeck, część Francesco Valesio). Domena publiczna.

Gdyby jeden z walczących upadł lub poślizgnął się – pojedynek automatycznie kończył się dla niego porażką. Kiedy okazało się, że rapier Bruce’a jest za szeroki, Sackville użyczył mu własnego, żeby upewnić się, że szanse są równe. Walczono w samych koszulach, po kostki w wodzie, a chirurgów odesłano na dystans, aby nie przeszkadzali w rozstrzygnięciu.

Pojedynek otworzył Sackville, wykonując zbyt krótkie pchnięcie; przy cofnięciu ręki otrzymał cios w ramię. Wkrótce Bruce trafił go znów, tym razem w prawą pierś, prawie na wylot. Nastąpiło zwarcie i chwyt za klingi; w szamotaninie Sackville prawie stracił palec, który wisiał na kawałku skóry. Obaj walczący zaproponowali puszczenie rapierów, jednak wciąż się siłowali. Gdy Sackville kopnął przeciwnika i wyszarpał broń z jego uchwytu, przyłożył mu ostrze do gardła i wezwał do proszenia o życie lub złożenia rapieru; Bruce odważnie odmówił.

Sackville wykonał dwa kolejne pchnięcia; Bruce zawołał Oh, I am slain! (Jestem zabity!) i upadł bez siły. Sackville ponowił pytanie, czy Bruce poprosi o życie – ten odparł jednak, że nim gardzi. Wobec takiej odpowiedzi Sackville nie miał serca, aby walczyć dalej i dopuścił do przeciwnika chirurga. Ten rzucił się na Sackville’a z bronią swego pana, lecz został powstrzymany przez drugiego chirurga.

Sam Bruce krzyknął do niego: Rascal, hold thy hand! (Łotrze, powściągnij rękę!), mimo że był już w stanie agonalnym [16]. Niedługo potem Bruce wykrwawił się; Sackville przeżył mimo ciężkich ran i spisał relację z pojedynku. Niestety kobieta, o którą obaj prawdopodobnie zabiegali, ostatecznie poślubiła innego mężczyznę w 1625 roku.

Pojedynek a pijacka burda – jak honor wygląda po kielichu?

Nie zawsze jednak pojedynki rozgrywały się tak czysto z zachowaniem możliwie wszystkich zasad honoru – często miały wręcz charakter spontanicznej pijackiej burdy. Fascynującą relację o takim przypadku przekazuje w swoich „Pamiętnikach”polski szlachcic, żyjący w XVII wieku – Jan Chryzostom Pasek. Tak opisał jedną z awantur, jaka odbyła się podczas suto zakrapianej uczty u Marcjana Jasińskiego w 1660 roku:

Jużem tedy w pół drogi, dogonił mię Nuczyński. „Bij się ze mną!” Odpowiedziałem: „Panie bracie, nie bardzobyś ci Waść leniwego uznał, ale dwa są impedimenta: jeden, że tu obóz, drugi, że tu szable nie mam, bom poszedł do towarzysza na posiedzenie, nie na żadnę wojnę; ale tak, jeżeliby to nie mogło być inaczej, jutro rano, a za obozem, nie w obozie.” Idę tedy do swego szałasu, onego zaś jego wyrostek hamuje i przytrzymał; dawszy on wyrostkowi pięścią w gębę, wydarł mu się i przyszedł za mną. Musiałem wynieść szablę; wziąwszy się, co na mnie przytnie, to mówi: „Zginiesz”; ja zaś mówię: „Pan Bóg tem rządzi.” Za drugiem czy za trzeciem ścięciem dosiągłem mu palców i mówię: „Widzisz, żeś znalazł, czegoś szukał.” Rozumiałem, że się ten będzie kontentował; on, czy tego nie czuł, jako pijany, czyli też chciał się zemścić, skoczy znowu do mnie, machnie raz i drugi, a już mu krew na gębę pluska; jak go tnę przez puls, wywrócił się. A wtem dano znać do pijanych, którzy rozumieli, że na przechód wyszedł. Leci młodszy brat, pocznie gęsto i często przycinać (Pan Bóg zaś patrzał na niewinność). Zetrzemy się z sobą: i ręka i szabla upadła. Kompania też powypadali już po harapie. Przyjdzie potem Jasiński, gospodarz tej ochoty, i rzecze mi: „A zdrajco! pokąsałeś mi braci: pódźno ze mną!”

Pojedynek Paska z Jasińskim
Pojedynek Paska z Jasińskim”; Adolphe Jean Baptiste Bayot (według rysunku Antoniego Zaleskiego), plansza z cyklu „Obrazy z Pamiętników J. Ch. Paska” w Albumie Wileńskim, litografia barwna, Paryż (druk J. Lemercier), ok. 1852–1857. Domena publiczna.

(…) Była tedy rzeczka wąska, przez którą trzeba było przechodzić, i kładki przez nią wąskie położone. (…) Popchnie mię na owe kładki: „Idźże ty wprzód!” Tylko wstąpię na owę ławkę: tnie mnie z tyłu w łeb (…) Zamroczył mię tak, żem spadł z owej ławki w wodę. (…) Jeno co wyjdę z wody, a on też już ławki przeszedł. I mówię: „A, milczkiem to kąsasz, pogański synu!” Idzie do mnie: „Wnet cię tu lepiej będę kąsał.” (…) Ścięliśmy się z dziesięć razy; nic ani temu, ani temu. Mówię: „Dosyć tego, panie Marcyanie.“ On rzecze: „O taki synu, nie uczyniłeś mi nic, a mówisz dosyć.“ Tak Pan Bóg dał, że po owem wymówieniu, samym końcem szable dosiągłem go przez jagodę i odskoczyłem się od niego. Temże bardziej dopiero na mnie natrze; jak też urwę go w łeb, jakby nie był na nogach. Dopiero go płazem pocznę walić na ziemi, wziąwszy w obie ręce szablę. A tu dopiero kompania leci z pod naszych i z pod inszych chorągwi, mówiąc: „Stój, nie zabijaj!“ Dałem mu z pięćdziesiąt razy płaza, niżeli przybiegli, za owęż zdradę, co mię z tyłu rąbnął w głowę. Była to w ten dzień kryzys tak zła, że z piętnaście pojedynków odprawiało się pod różnemi chorągwiami. Mnie zaś Pan Bóg w ten dzień w oczywistej swojej miał protekcyi, kiedy mię zachował od szwanku, z trzema mężami pojedynkując. A nie z żadnego to stało się męstwa, ale tylko z tego, że Bóg na niewinność moję respektował [17].

Czy pojedynki różniły się w Polsce i na Zachodzie?

Za punkt wspólny nowożytnej kultury pojedynkowej Polski i Zachodu uznać trzeba, że pojedynki były formalnie nielegalne, a mimo to szeroko praktykowane, tolerowane społecznie i niekonsekwentnie karane. Odbywały się głównie wśród szlachty i bardzo często w wojsku.

W Rzeczpospolitej regulacje z 1588 roku (De duellis) przewidywały za samo wyzwanie lub przyjęcie wyzwania pół roku w wieży i karę 60 grzywien, same skutki pojedynku podlegały zaś najprawdopodobniej ogólnym przepisom karnym. Formalną zgodę na pojedynek mógł wyrazić król, choć w praktyce przepis ten pozostał martwą literą.

W Wielkim Księstwie Litewskim III Statut (1588) stanowił karę gardła za spowodowanie śmierci przeciwnika w pojedynku. W wojsku surowe artykuły hetmańskie z 1609 roku zakazywały walk honorowych — już samo wyzwanie uchodziło za sprawę gardłową (stąd też Paskowi zależało, żeby nie pojedynkować się w obozie) [18].

Zajazd na Soplicowo
Zajazd na Soplicowo”, ilustracja do Pana Tadeusza Adama Mickiewicza; Maksymilian Gierymski, 1868 (Monachium), ołówek, tusz, akwarela/gwasz na papierze, ok. 29,5 × 47 cm; Muzeum Narodowe w Warszawie. Domena publiczna.

Choć zdarzały się ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości (np. Bartłomiej Nowodworski, który po dokonaniu zabójstwa w pojedynku uchodził z kraju), w praktyce egzekucja prawa była słaba. Jan Chryzostom Pasek wspomina, że musiał pokrzywdzonym w pojedynku zapłacić 1200 złotych w ramach rekompensaty i pokrycia kosztów cyrulika (chirurga).

Natomiast gospodarza uczty, Marcjana Jasińskiego, spotkała oprócz grzywny także publiczna pokuta: Żeś ty, gospodarzem bywszy i gościom dopuściłeś bić się, nie rozwadzając ich, i sam jeszcze do tego wyzwałeś na pojedynek, za to daj do Brześcia bernardynom złotych 600 i w pancerzu stać przez trzy msze w święto, szablę trzymając [19].

Nie można powiedzieć, że takie konsekwencje finansowe były szczególnie poważne, co zauważył już ponad wiek wcześniej Andrzej Frycz Modrzewski: Tęsknoć już i mnie, i drugich, że się tak często bawię ganiać zwykłe karanie mężobójstwa; a wszakże zda mi się, abyś tego za każdą przyczyną nie opuszczał. Cóż ma pieniężne karanie za morderstwo po sobie, okrom dawności a mnóstwa wołających? Ale przy karaniu na gardle stoi sprawiedliwy rozum, rozsądki wiela narodów i prawda z Bogiem samym [20].

Choć pijackie wybryki z bronią zdarzały się wszędzie, istnieją mocne podstawy, by sądzić, że kultura honorowa w nowożytnej Polsce różniła się od zachodniej. Przypadki pojedynków są w źródłach polskich relatywnie słabo rejestrowane, mimo że — tak jak w innych krajach — prawo ich nie wyeliminowało; obyczaj był powszechny i odporny na zakazy. Jak mówi Piotr Skarga w Kazaniach sejmowych: Samy mężobójstwa i krwie sąsiedzkiej ustawiczne bez karności rozlewania potępić to królestwo mogą [21].

Prawdopodobnie pojedynki w Rzeczpospolitej bywały mniej sformalizowane i bardziej spontaniczne niż na Zachodzie. Równolegle funkcjonowała szeroko inna forma przemocy, czyli tzw. zajazd — sposób rozstrzygania sporów, polegający na zbrojnym najechaniu włości innego szlachcica. Zajazd mógł odbyć się legalnie, zwołany przez starostę w wyniku wyroku sądowego, często jednak przybierał charakter samowolnej wyprawy łupieżczej. Istnienie takiego procederu w kraju skutecznie utrwalało poczucie szlacheckiej samowoli.

W przeciwieństwie do Polski, Zachód obfituje w źródła dotyczące pojedynków dzięki rozwiniętemu drukowi i żywej kulturze miejskiej, do której była włączona tamtejsza elita. W Anglii i w miastach Rzeszy organizowano publiczne zawody szermiercze (niem. Fechtschulen, ang. Prize Playings).

Szkoły fechtunku, mniej lub bardziej elitarne, były rozwinięte oprócz Anglii i Niemiec także we Włoszech, Francji, Niderlandach i na Półwyspie Iberyjskim. Pierwsze manuskrypty o sztuce walki powstawały na Zachodzie już w średniowieczu, natomiast w nowożytności ukazały się liczne drukowane podręczniki (np. autorstwa Joachima Meyera i Salvatora Fabrisa).

W Rzeczpospolitej miejska kultura szermierki była wyraźnie uboższa – wyjątek stanowił wielki i bogaty Gdańsk. W porównaniu z Zachodem polskie miasta XVI–XVIII w. były słabiej związane ze środowiskiem szlacheckim, dla którego nauka władania bronią miała raczej charakter prywatny; instytucjonalne nauczanie (np. w Szkole Rycerskiej) rozwinęło się wyraźniej dopiero w XVIII wieku.

Wyobrażenie pojedynku na szpady z XVIII wieku
Wyobrażenie pojedynku na szpady z XVIII wieku z zastosowaniem techniki passata sotto (unik w dół i przeciwnatarcie w pierś przeciwnika); Percy Macquoid, rycina prasowa, „The Graphic” (Londyn), 6 lutego 1897 r. Domena publiczna.

Istniała też różnica w preferowanej broni. Na Zachodzie popularne były rapier i lewak (sztylet do lewej ręki przeznaczony do parowania ciosów rapiera), a następnie szpada i pistolety; w Polsce dominowała natomiast szabla — podstawowa broń stanu szlacheckiego — choć w XVIII wieku rosła również rola pistoletów. To właśnie po pojedynku na pistolety w 1766 roku z Franciszkiem Ksawerym Branickim, późniejszym hetmanem wielkim koronnym, wygnany został z Polski znany awanturnik Giacomo Casanova.

Pojedynek na pistolety
Pojedynek na pistolety między dwoma amerykańskimi politykami – Aaronem Burrem i Alexandrem Hamiltonem; ilustracja z: H.D. Northrop, „Our greater country”, 1901). Domena publiczna.

Do wyraźnego ujednolicenia się kultury pojedynkowej doszło w XIX wieku, wraz z końcem epoki złotej wolności szlacheckiej, westernizacją obyczajów, emancypacją mieszczaństwa i upowszechnieniem się w Europie kodeksów honorowych, takich jak irlandzki „Code Duello” czy francuski kodeks Chatauvillarda.

Czasy kodeksów honorowych i zmierzch tradycji pojedynków

Kodeksy honorowe stały się popularne w XIX wieku w europejskich kręgach inteligenckich i arystokratycznych. Były to usystematyzowane zbiory zasad dotyczących rozliczania sporów honorowych, które rozwijały się na płaszczyźnie zwyczajowej już od wczesnej nowożytności. Kodeksy zachowywały wiele wspólnych cech, choć w ważnych punktach praktyki pojedynkowej (broń, sposób prowadzenia i kończenia starcia, formy dawania satysfakcji, zdolność honorowa) potrafiły się wyraźnie różnić. W Polsce tradycję tę zwieńczył kodeks Władysława Boziewicza, stworzony w 1919 roku. Oto najważniejsze kwestie, jakie regulował:

  • Zdolność honorowa – dżentelmenami, czyli osobami zdolnymi do dawania lub żądania satysfakcji honorowej są: z wykluczeniem osób duchownych te osoby płci męskiej, które z powodu wykształcenia, inteligencji osobistej, stanowiska społecznego lub urodzenia wznoszą się ponad zwyczajny poziom uczciwego człowieka [22].
  • Powody wyzwania na pojedynek – obraza słowna, obraza w prasie oraz zniewaga czynna (atak fizyczny lub jego próba). Najcięższe przewinienia, np. zniewaga czci familii, uprawniają do walki aż do zupełnej bezwładności [23]. Celem pojedynku jest danie satysfakcji stronie obrażonej i obrona czci.
  • Rola sekundantów najpierw dążą do ugody dżentelmenów bez walki; jeśli to jednak okazało się niemożliwe, ustalają warunki pojedynku, w tym miejsce i czas. Oprócz tego regulują kwestię, do kiedy trwa pojedynek, np. do pierwszej krwi lub do zupełnej niezdolności pojedynkowej (żądanie pojedynku do śmierci nie mogło zostać przyjęte) oraz kontrolują broń pod kątem technicznym.
  • Sądy honorowe – rozstrzygają wątpliwości dotyczące zdolności honorowej i dopuszczalności wyzwania.
  • Dozwolona broń – szabla, szpada lub pistolet. Wybór broni należy do osoby obrażonej, czyli wyzywającej na pojedynek (autor podkreśla, że zwyczaj, który wziął się ze starego rozporządzenia Fryderyka Barbarossy i pozwala na wybór broni przez obraziciela – czyli wyzwanego – należy nazwać „wprost nadużyciem”) [24].
Säbelmensur
Säbelmensur (pojedynek studentów na szable); Georg Mühlberg, ok. 1900. Domena publiczna.
  • Zabezpieczenie medyczne – obowiązkowa jest obecność dwóch lekarzy, którzy udzielają pomocy obu przeciwnikom (zdarzały się tzw. duble, czyli trafienia obopólne).
  • Przebieg pojedynku – gdy obaj pojedynkowicze zjawili się już w określonym miejscu i byli gotowi do starcia, kierujący krótko pouczał ich o warunkach i komendach. Wszyscy obecni mieli podczas walki zachować głębokie milczenie. Kierujący czuwał nad rycerskim charakterem starcia i przerywał go komendą „Stój!” w przypadkach wymienionych w kodeksie jak rozbrojenie, upadek albo rana. Koniec pojedynku ogłaszano, gdy sekundanci — ewentualnie lekarze — orzekli niezdolność do walki lub zaistnienie przewidzianej pierwszej, drugiej lub trzeciej krwi.
  • Pojednanie po pojedynkuNikt nie ma obowiązku pojednania się z przeciwnikiem po pojedynku – jeżeli jednak pojednanie następuje, natenczas pierwszy podaje rękę przeciwnik nieuszkodzony w walce lub lżej ranny. Jeśli obaj przeciwnicy wyszli bez szwanku lub jednakowo ciężko zostali ranni, pierwszy ma podać rękę wyzwany [25].
Para pistoletów pojedynkowych
Para pistoletów pojedynkowych w kasecie z akcesoriami do ładowania i czyszczenia broni; Fot. Nfutvol, 2009. Wikimedia Commons. Licencja: CC BY-SA 3.0.

Na kodeksie honorowym Boziewicza wzorowano się w roku 1934 przy rozstrzyganiu słynnego sporu Witolda Hulewicza z redakcją czasopisma „Słowa”, które publikowało jego karykatury. Hulewicz publicznie wychłostał autora karykatur, Feliksa Dangla, ten jednak ze względu na wcześniejszy wyrok sądu honorowego, który uznał go za oszczercę, nie miał zdolności honorowej. W takiej sytuacji redaktor Stanisław „Cat” Mackiewicz (późniejszy premier RP na uchodźstwie) sam przejął odpowiedzialność i stanął do pojedynku z Hulewiczem.

bohaterowie wileńskiego pojedynku z 1934
Po lewej Witold Hulewicz, po prawej Stanisław „Cat” Mackiewicz – dwaj bohaterowie wileńskiego pojedynku z 1934; źródło zdjęć: domena publiczna.

Do odbycia pojedynku wyznaczono Salę Rycerską konwentu „Polonia” w Wilnie. Walczono szablami do pierwszej krwi. Pojedynek trwał niecałą minutę, obaj panowie trafili się prawie jednocześnie i starcie zakończono. Do podania sobie rąk najprawdopodobniej nie doszło, a pozew o zniesławienie trafił do sądu państwowego [26].

Symboliczny kres pojedynkom przyniosła II wojna światowa. Ten krwawy konflikt zdemaskował romantykę przemocy: po doświadczeniu masowych zbrodni i totalnej mobilizacji wojskowej dawny kod honoru stracił swój status, za który warto by narażać życie. Równolegle zaszły zmiany strukturalne w społeczeństwie. Wzmocniło się państwo prawa, usprawniono działanie policji, zaostrzono przepisy dotyczące posiadania broni. Nastąpiła demokratyzacja i egalitaryzacja, a elity, które przedłużały obyczaj pojedynków, nieodwracalnie rozpadły się.


Bibliografia:

  • Brzustowicz B. W., Turniej rycerski w Królestwie Polskim w późnym średniowieczu i renesansie na tle europejskim, Warszawa 2003.
  • Boziewicz W., Polski kodeks honorowy, Warszawa – Kraków 1919.
  • Chidester M. (red.), The Flower of Battle of Master Fiore Friulano de’i Liberi. Being a Concordance of the Prefaces and Several Plays from His Four Extant Manuscripts, Wiktenauer, 2016. (edycja internetowa)
  • Elema A., Trial by Battle in France and England, Toronto 2012.
  • Kostick C., The Social Structure of the First Crusade, Leiden – Boston 2008.
  • Kutrzeba S., Dawne polskie prawo sądowe w zarysie, Lwów – Warszawa – Kraków 1927.
  • Kutrzeba S., Pojedynki w Polsce (odbicie z „Przeglądu Polskiego”), Kraków 1909.
  • Łopatecki, Karol, Organizacja, prawo i dyscyplina w polskim i litewskim pospolitym ruszeniu (do połowy XVII wieku), Białystok 2018.
  • Matuszewski J. (tłum. i oprac.), Najstarszy Zwód Prawa Polskiego, Łódź 1995.
  • Millingen J. G., M.D. F.R.S., The history of duelling, vol. II, London 1841.
  • Modrzewski A.F., O poprawie Rzeczypospolitej, tłum. C. Bazylik (edycja cyfrowa opracowana przez wolnelektury.pl)
  • Neilson G., Trial by Combat, Glasgow 1890.
  • Pasek J. Ch., Pamiętniki, wyd. i oprac. J. Czubek, Lwów – Warszawa – Kraków 1929.
  • Kutrzeba S., Polskie ustawy i artykuły wojskowe: od XV do XVIII wieku, Kraków 1937.
  • Poklewski J., Przyczynek do dziejów artystycznego życia Wilna 1919–1939, Toruń 1982. (w: „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Zabytkoznawstwo i Konserwatorstwo”, 23 (278), s. 27–69).
  • Skarga P., Kazania sejmowe, oprac. S. Kot, Kraków 1925.
  • Szymczak J., Ceduła na sąd boży z 1511 r., Łódź 1992. (w: „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica”, 44, s. 111–125).
  • Szymczak J., Pojedynki rycerskie, czyli rzecz o sądzie bożym w Polsce Jagiellonów, Łódź 1999. (w: „Studia z Dziejów Państwa i Prawa Polskiego”, 4, s. 157–166).
  • Tafiłowski P., Pojedynki władców: zagadnienie komunikacji rytualnej, Łódź 2016. (w: „Przegląd Nauk Historycznych”, 15/2, s. 81–101).
  • Lachowska A., Przebieg turniejów rycerskich w Polsce XV wieku, Bydgoszcz, 2015. (w: „Studia Redemptorystowskie”, 13, s. 475–488).
  • Świątek A., Sądy boże w świetle Najstarszego Zwodu Prawa Polskiego, Kraków 2008. (w: „Maska”, 4, s. 65–76).
  • Wiązek P., Prawo karne w konstytucjach sejmu koronacyjnego z roku 1588, Wrocław 2019. (w: „Acta Universitatis Wratislaviensis. Prawo”, 328 (3948), s. 69–84).

Przypisy:

[1] Brzustowicz B. W., Turniej rycerski w Królestwie Polskim w późnym średniowieczu i renesansie na tle europejskim, Warszawa 2003, s. 47.

[2] Brzustowicz B. W., Turniej rycerski…, Warszawa 2003, s. 159–180.

[3] Brzustowicz B. W., Turniej rycerski…, Warszawa 2003, s. 49–50.

[4] Tafiłowski P., „Pojedynki władców: zagadnienie komunikacji rytualnej”, Przegląd Nauk Historycznych 15/2, Łódź 2016, s. 91.

[5] Elema A., Trial by Battle in France and England, Toronto 2012, s. 43–44.

[6] Matuszewski J. (tłum. i oprac.), Najstarszy Zwód Prawa Polskiego, Łódź 1995, s. 88.

[7] Kostick C., The Social Structure of the First Crusade, Leiden–Boston 2008, s. 146–147.

[8] Brzustowicz B. W., Turniej rycerski…, Warszawa 2003, s. 129.

[9] Elema A., Trial by Battle in France and England, Toronto 2012, s. 310.

[10] Elema A., Trial by Battle in France and England, Toronto 2012, s. 316–317.

[11] Szymczak J., „Ceduła na sąd boży z 1511 r.”, Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica 44, Łódź 1992, s. 111–125.

[12] Szymczak J., „Ceduła na sąd boży z 1511 r.”, Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica 44, Łódź 1992, s. 111.

[13] Szymczak J., „Pojedynki rycerskie, czyli rzecz o sądzie bożym w Polsce Jagiellonów”, Studia z Dziejów Państwa i Prawa Polskiego 4, Łódź 1999, s. 158.

[14] Matuszewski J. (tłum. i oprac.), Najstarszy Zwód Prawa Polskiego, Łódź 1995, s. 92.

[15] Fiore dei Liberi, „Preface”, w: Chidester M. (red.), The Flower of Battle of Master Fiore Friulano de’i Liberi. Being a Concordance of the Prefaces and Several Plays from His Four Extant Manuscripts, Wiktenauer (edycja internetowa), 2016, s. 24.

[16] Millingen J. G., The History of Duelling, vol. II, London 1841, s. 23–29.

[17] Pasek J. Ch., Pamiętniki, wyd. i oprac. J. Czubek, Lwów–Warszawa–Kraków 1929, s. 85–88.

[18] Kutrzeba S., Polskie ustawy i artykuły wojskowe: od XV do XVIII wieku, Kraków 1937, s. 182; Łopatecki K., Organizacja, prawo i dyscyplina w polskim i litewskim pospolitym ruszeniu (do połowy XVII wieku), Białystok 2018, s. 228–229, 345; Wiązek P., „Prawo karne w konstytucjach sejmu koronacyjnego z roku 1588”, Acta Universitatis Wratislaviensis. Prawo 328 (3948), Wrocław 2019, s. 76–78, 81–83.

[19] Pasek J. Ch., Pamiętniki, wyd. i oprac. J. Czubek, Lwów–Warszawa–Kraków 1929, s. 87–88.

[20] Modrzewski A. F., O poprawie Rzeczypospolitej, tłum. C. Bazylik, edycja cyfrowa: wolnelektury.pl, s. 41.

[21] Skarga P., Kazania sejmowe, oprac. S. Kot, Kraków 1925, s. 177.

[22] Boziewicz W., Polski kodeks honorowy, Warszawa–Kraków 1919, I, 1.

[23] Boziewicz W., Polski kodeks honorowy, Warszawa–Kraków 1919, IV, 41.

[24] Boziewicz W., Polski kodeks honorowy, Warszawa–Kraków 1919, XIV, 217.

[25] Boziewicz W., Polski kodeks honorowy, Warszawa–Kraków 1919, XXVI, 384.

[26] Poklewski J., „Przyczynek do dziejów artystycznego życia Wilna 1919–1939”, Acta Universitatis Nicolai Copernici. Zabytkoznawstwo i Konserwatorstwo 23 (278), Toruń 1982, s. 57–60.

Comments are closed.