Czym jest religia

Czym jest religia i skąd się właściwie wzięła?

Śmierć, która nie kończy, tylko otwiera drzwi do „czegoś więcej”. Czerwony pył na ciałach sprzed tysięcy lat, grobowce jak kamienne rakiety – wszystko to świadczy o głębokiej potrzebie nadania sensu przemijaniu. Między instynktem a świadomością narodziło się pytanie: czym jest religia? – i wraz z nim próba zrozumienia, co czeka poza granicą życia. To opowieść nie tylko o wierze, lecz także o strachu, nadziei i nieustannym głodzie odpowiedzi.

W czasach rosnących napięć na tle religijnym, „Krótka historia religii” Richarda Holloway’a uczy tolerancji i szacunku. Premiera książki już 6 sierpnia. Przekonaj się, jak religia narodziła się w umyśle człowieka, czytając fragment książki!

Religia narodziła się w umyśle człowieka, a zatem to my jesteśmy jej twórcami. Zwierzęta raczej religii nie potrzebują. I, jak się wydaje, żadnej nie stworzyły. Dlaczego? Pewnie dlatego, że żyją w większej zgodzie z własną naturą niż my. Działają instynktownie. Żyją, nie zastanawiając się nad swoją egzystencją. Ludzie utracili tę zdolność. Nasz mózg rozwinął się na tyle, że staliśmy się świadomi samych siebie. Jesteśmy siebie ciekawi. Nie możemy się powstrzymać od stawiania pytań. Nie możemy się powstrzymać od myślenia.

A największą rzeczą, o jakiej możemy myśleć, jest wszechświat. Skąd się wziął? Czy istnieje ktoś, kto go stworzył? Takiego ewentualnego „kogoś” określamy mianem boga. Grecy nazywali go theos. Tego, kto wierzy w istnienie jakiegoś boga, określa się mianem teisty. A ten, kto uważa, że nikogo takiego nie ma, a my jesteśmy we wszechświecie zdani na samych siebie, nazywany jest ateistą. Nauka o bogu i o jego stosunku do nas to teologia.

Kolejne pytanie, jakie wciąż sobie zadajemy, dotyczy tego, co stanie się z nami po śmierci. Czy śmierć jest końcem wszystkiego? Czy czeka nas może coś jeszcze? A jeśli tak, to co to właściwie będzie?

Religia to pierwsza próba rozgryzienia tych kwestii. Odpowiedź na pierwsze z pytań była prosta. Wszechświat został stworzony przez zewnętrzną siłę, przez niektórych określaną mianem Boga, która cały czas angażuje się w to, co stworzyła. Poszczególne religie w różny sposób mówią o Bogu i jego stosunku do nas, ale wszystkie wierzą w jego istnienie w takiej bądź innej formie. Mówią nam, że nie jesteśmy sami we wszechświecie. Że poza nami istnieją inne rzeczywistości, inne wymiary. Nazywamy je nadprzyrodzonymi, albo nadnaturalnymi, bo ich miejsce jest poza światem natury, poza światem dostępnym naszym zmysłom.

Jeśli najistotniejszym elementem religijnej wiary jest istnienie rzeczywistości poza tym światem, zwanej przez nas Bogiem, to co właściwie przyczyniło się do powstania tej wiary i kiedy zaczęto w Boga wierzyć? Wszystko rozpoczęło się bardzo dawno temu. Właściwie nie było chyba okresu, w którym ludzie nie wierzyliby w istnienie jakiegoś nadprzyrodzonego świata. A wiarę tę mogły zrodzić pytania, co dzieje się z ludźmi po śmierci. Wszystkie zwierzęta umierają, ale ludzie, w przeciwieństwie do innych stworzeń, nie zostawiają ciał swych zmarłych, by rozkładały się w miejscu, gdzie pożegnali się oni z życiem. Nieważne, jak daleko cofniemy się w przeszłość, zawsze znajdziemy tam ślady ludzkich pochówków. A sposób ich urządzania mówi nam co nieco o najwcześniejszych wierzeniach religijnych.

Nie oznacza to wcale, że zwierzęta nie opłakują zmarłych towarzyszy. O tym, że wiele z nich to robi, świadczy sporo dowodów. W Edynburgu znajduje się słynny pomnik małego pieska, który nazywał się Greyfriars Bobby, będący świadectwem bólu odczuwanego przez zwierzęta, gdy tracą kogoś, z kim były związane. Bobby odszedł z tego świata w 1872 roku, ostatnie czternaście lat życia spędził, leżąc na grobie swojego zmarłego pana Johna Graya. Nie ulega wątpliwości, że Bobby tęsknił za przyjacielem, ale to ludzie, członkowie rodziny Johna Graya, zapewnili zmarłemu stosowny pochówek i złożyli na wieczny odpoczynek na cmentarzu Greyfriars Kirkyard. Tym samym dokonali szczególnego aktu, jednego z najbardziej znamiennych dla człowieka. Cóż zatem sprawiło, że ludzie zaczęli grzebać swych zmarłych?

Tym, co przede wszystkim zauważamy u zmarłych, jest to, że coś, co się w nich żywych działo, przestało się dziać. Przestali oddychać. Stąd już tylko mały krok do skojarzenia czynności oddychania z czymś zamieszkującym ciało, a jednak od niego odrębnym, czymś, co je ożywiało. Greckim słowem określającym to „coś” było psyche, łacińskim – spiritus. Oba wywodziły się od czasowników oznaczających czynność oddychania lub dmuchania. Duch (dusza) sprawiał, że ciało żyło i oddychało. Mieszkał w ciele przez jakiś czas. A gdy ciało umierało, opuszczał je. Ale dokąd się udawał? Niektórzy uważali, że wracał w zaświaty, do świata duchowego – do „tamtego świata”.

To, czego dowiadujemy się z dawnych rytuałów pogrzebowych, wydaje się taki pogląd potwierdzać, chociaż nasi dalecy przodkowie pozostawili nam tylko niebezpośrednie ślady swoich wierzeń i przemyśleń, bo pismo wtedy jeszcze nie istniało. Spróbujmy się im zatem bliżej przyjrzeć. Aby je znaleźć, musimy się cofnąć w czasy sięgające tysięcy lat p.n.e. Ale zanim uczynimy ten krok, wyjaśnijmy, co oznacza sam skrót „p.n.e.”

Powszechnie obowiązujący kalendarz lub system datowania jest bardzo przydatny w odniesieniu do wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości. Używany przez nas obecnie kalendarz gregoriański stworzony został przez chrześcijaństwo w szesnastym wieku, co pokazuje nam, jak ważną rolę odegrała religia w naszej historii. Ponad tysiąc lat Kościół katolicki był jedną z największych ziemskich potęg. Dzięki swojej potędze wprowadził kalendarz, którego świat używa do tej pory. Kluczowym wydarzeniem były narodziny Jezusa Chrystusa, który ustanowił ten Kościół, i dlatego od nich liczy się lata naszej ery. Wszystko, co wydarzyło się wcześniej, nastąpiło a.C., ante Christum, czyli „przed Chrystusem”, a wszystkie późniejsze wydarzenia miały miejsce A.D., anno Domini, czyli „w roku Pańskim”.

Współcześnie skróty a.C. i A.D. zastąpiono u nas skrótami p.n.e. – przed naszą erą, jeśli jakieś wydarzenie miało miejsce przed narodzinami Chrystusa, i n.e. – naszej ery, w odniesieniu do wydarzeń, które nastąpiły później. W niniejszej książce będę używał skrótu p.n.e., gdy będzie mowa o wydarzeniach sprzed narodzin Chrystusa. Aby uniknąć zbędnego zamętu, skrót n.e. pojawiać się będzie tylko wtedy, gdy uznam to za niezbędne. Jeśli zatem pojawi się jakaś data bez dodatkowego określenia, będzie się ona odnosić do „naszej ery”, a więc okresu, który nastąpił po narodzinach Chrystusa.

Wróćmy jednak do meritum. Najstarsze znalezione przez nas świadectwa jakichś wierzeń religijnych, widoczne w sposobie pochówku, datuje się na mniej więcej 130 tysięcy lat p.n.e. W grobach z tego okresu odkryto żywność, narzędzia i ozdoby, co sugeruje wiarę w to, że zmarły udawał się w jakąś podróż w życie pozagrobowe i musiał być dobrze wyekwipowany. Inną praktyką było malowanie ciał zmarłych czerwoną ochrą. Być może miało to symbolizować ideę dalszego życia.

Takiego właśnie odkrycia dokonano, gdy znaleziono szczątki matki i dziecka w jednym z najstarszych miejsc pochówku datowanym na około 100 tysięcy lat temu, w jaskini Magharat al-Kafza na terenie dzisiejszego Izraela. Podobną praktykę stosowali 42 tysiące lat temu mieszkańcy okolic wyschniętego dziś jeziora Mungo, gdzie znalezione ciało również pokryto czerwoną ochrą. Malowanie ciał zmarłych oznacza pojawienie się jednej z najśmielszych idei w historii ludzkości – myślenia symbolicznego. W religii sporo jest takiego właśnie myślenia.

Spróbujmy zatem mu się przyjrzeć. Tak jak w przypadku wielu pożytecznych słów, słowo symbol pochodzi ze starożytnej greki. Oznacza ono połączenie rzeczy, które uległy rozpadowi, ot choćby tak, jak skleja się cenny talerz, który się stłukł. Potem symbol stał się obiektem, który oznaczał lub reprezentował coś innego. Wciąż było to związane z ideą łączenia rzeczy, ale stało się czymś bardziej skomplikowanym niż sklejanie potłuczonych naczyń. Dobrym przykładem jest tu flaga państwowa, na przykład biało-czerwona flaga Polski. Jej widok przywołuje na myśl Polskę. Symbolizuje ona Polskę, oznacza ją.

Symbole stały się dla ludzi święte, bo wyrażają lojalność w stosunku do czegoś silniej niż słowa. Dlatego bezczeszczenie symboli budzi w ludziach nienawiść. W spaleniu kawałka starej tkaniny nie ma przecież nic złego, ale jeśli symbolizuje ona nasze państwo, może wzbudzić w nas gniew. Symbole religijne, święte dla jakiejś wspólnoty, stają się jeszcze potężniejsze. Znieważenie ich może doprowadzić do wybuchu morderczej furii. Postarajmy się zapamiętać ideę symbolu – pojawi się ona jeszcze nie raz w tej książce. Chodzi o to, że jedna rzecz, taka jak czerwona ochra, może oznaczać inną rzecz, taką jak wiara, że zmarły rozpoczyna nowe życie w innym miejscu.

Innym przykładem myślenia symbolicznego był wybór miejsca pochówku, szczególnie w przypadku potężnych i wysoko postawionych osobistości. Czasem chowano je pod ogromnymi głazami, czasem w precyzyjnie skonstruowanych kamiennych grobowcach, zwanych dolmenami, składających się z dwóch pionowo wkopanych w ziemię wielkich kamieni i położonego na nich bloku skalnego. Najbardziej spektakularnymi w historii ludzkości monumentami wzniesionymi dla zmarłych są piramidy w egipskiej Gizie. To grobowce, które jednocześnie mogą symbolizować wyrzutnie, z których dusze ich królewskich właścicieli wystrzeliwuje się w nieśmiertelność.

Z czasem zwyczaje pogrzebowe stawały się nie tylko coraz bardziej wyszukane, ale też coraz bardziej przerażające i okrutne. Wraz ze zmarłymi dostojnikami grzebano na przykład żywcem ich małżonki i sługi, co miało im zapewnić wygodę i odpowiednią pozycję społeczną w życiu pozagrobowym. Warto odnotować ten szczególny, bezwzględny aspekt wielu systemów religijnych: nie miały one zbyt wielkich względów dla życia jednostki.

Z owych tropów możemy odczytać, że nasi przodkowie uważali śmierć za rodzaj przejścia do kolejnej fazy istnienia, którą wyobrażali sobie jako jakąś wersję własnego życia. Dostrzegamy ich wiarę w ten nadprzyrodzony świat, połączony z ich światem bramą, którą była śmierć.

Jak dotąd wygląda na to, że wierzenia religijne są wynikiem domysłów. Nasi przodkowie zadali sobie pytanie, skąd się wziął świat, i wykoncypowali sobie, że musiał zostać stworzony przez jakąś nadprzyrodzoną siłę. Widzieli zmarłych, którzy nie oddychali, i orzekli, że ich dusze musiały opuścić ciała, które dotąd zamieszkiwały, i dokądś odeszły.

Ale spora grupa ludzi w historii religii nie domyśla się istnienia nadprzyrodzonej rzeczywistości czy też celów, w jakich podążają dusze opuszczające ciała. Opowiadają nam oni, że ową rzeczywistość widzieli, bądź zostali przez nią nawiedzeni. Że usłyszeli, czego od nas żąda. I że kazano im opowiedzieć innym o tym, co zobaczyli i usłyszeli. Głoszą więc otrzymane przesłanie. Przyciągają adeptów, którzy wierzą ich słowom i zaczynają wieść życie zgodne z ich naukami. Nazywamy ich prorokami albo mędrcami. To dzięki nim powstają nowe religie.


Tekst jest fragmentem książki Krótka historia religii, R. Holloway, Wydawnictwo RM.

Comments are closed.