Tego dnia 1943 roku podczas lotu ze Smoleńska do Kętrzyna miał miejsce nieudany zamach na Adolfa Hitlera
Historia mogła potoczyć się inaczej, gdyby choć jedna z dziesiątek prób zgładzenia Hitlera zakończyła się sukcesem. Spiskowcy ryzykowali życie, planując zamach na Adolfa Hitlera z precyzją godną chirurgów, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie – zawodzący zapalnik, kaprys losu, a czasem zwykły przypadek. Każdy nieudany atak tylko wzmacniał paranoję dyktatora, czyniąc go jeszcze trudniejszym celem, lecz mimo to zamachowcy nie ustawali w swoich wysiłkach.
Od początku swojej politycznej kariery aż do upadku III Rzeszy Adolf Hitler był celem co najmniej czterdziestu dwóch zamachów. Najbardziej aktywnie w ich planowanie angażowali się zarówno jego rodacy, jak i przeciwnicy spoza Niemiec. Sowieci mieli w planach przynajmniej trzy operacje eliminacji niemieckiego dyktatora, natomiast niemiecka policja odnotowała setki pomniejszych prób ataku na jego życie.
Hitler doskonale zdawał sobie sprawę z ciągłego zagrożenia. Regularnie zmieniał miejsce pobytu i starał się przebywać jak najbliżej frontu, co znaczną utrudniało spiskowcom skuteczne przeprowadzenie ataku. W historii świata niewielu przywódców spotkało się z tak licznymi próbami zamachu, a jednak to właśnie Hitler zdołał uniknąć każdej z nich. Około dwudziestu prób uznaje się za szczególnie istotne.
Zamach na Adolfa Hitlera w Smoleńsku – 13 marca 1943
Jednym z najpoważniejszych zamachów na Hitlera była próba przeprowadzona 13 marca 1943 roku, podczas jego wizyty w wojskowym obozie w Smoleńsku. Za całym przedsięwzięciem stał Henning von Tresckow, który wraz ze swoim współpracownikiem Fabiánem von Schlabrendorffem przygotował plan wysadzenia samolotu Hitlera w drodze powrotnej.
Do realizacji zamachu spiskowcy wykorzystali bombę zegarową skonstruowaną z czterech brytyjskich min i specjalnego brytyjskiego zapalnika. Niemieckie materiały wybuchowe nie miały odpowiedniej skuteczności, a ich zapalniki czasowe były zbyt głośne, co mogłoby wzbudzić podejrzenia. Największym wyzwaniem było dostarczenie bomby na pokład samolotu Hitlera, ponieważ każdy bagaż był rygorystycznie kontrolowany. Tresckow wpadł na pomysł, by ukryć ładunek w skrzyneczce z brandy.
Zadanie przekazania paczki otrzymał Schlabrendorff, który poprosił płk. Heinza Brandta, członka osobistej ochrony Hitlera, o zabranie przesyłki jako rzekomego prezentu dla znajomego. Po jej przekazaniu zamachowcy aktywowali zapalnik z trzydziestominutowym opóźnieniem. Tresckow był przekonany, że tym razem Hitler nie przeżyje.
Jednak po upływie niespełna dwóch godzin samolot wylądował bezpiecznie. Jak się później okazało, bomba nie eksplodowała, ponieważ mechanizm zapalnika zawiodł. Kluczowym czynnikiem było to, że przedział bagażowy samolotu nie był ogrzewany ani uszczelniony, co doprowadziło do awarii zapalnika w niskiej temperaturze. Co więcej, maszyna podczas lotu wpadła w silne turbulencje, a pilot, chcąc poprawić komfort Hitlera, wprowadził samolot na większą wysokość, co mogło dodatkowo wpłynąć na niesprawność zapalnika.
Tresckow i jego współpracownicy w ostatniej chwili odzyskali paczkę, nie wzbudzając podejrzeń. Hitler nigdy nie dowiedział się, jak blisko był śmierci.
Zamach w Starym Arsenale – 21 marca 1943
Nieudana próba w Smoleńsku nie zniechęciła Tresckowa. Już tydzień później pojawiła się kolejna okazja do eliminacji Hitlera.
21 marca 1943 roku Hitler odwiedził wystawę zdobycznej broni radzieckiej w berlińskim Starym Arsenale. Wydarzenie zostało zorganizowane przez Grupę Armii Środka w ramach obchodów Dnia Pamięci Bohaterów (Heldengedenktag). Na uroczystości obecni byli również inni czołowi przywódcy nazistowscy, w tym Hermann Göring i Joseph Goebbels.
Zamach miał przeprowadzić płk. Rudolf-Christoph von Gersdorff, który został wyznaczony do oprowadzania Hitlera po ekspozycji. Dzień wcześniej von Gersdorff dokładnie przeanalizował układ pomieszczeń i doszedł do wniosku, że jedynym sposobem na skuteczne przeprowadzenie zamachu byłoby dokonanie ataku samobójczego. Ukrył w kieszeni płaszcza 200 gramów materiału wybuchowego z zapalnikiem o dziesięciominutowym opóźnieniu.
Kiedy Hitler zakończył przemówienie, von Gersdorff przywitał się z nim i aktywował zapalnik, starając się pozostać jak najbliżej celu. Zakładał, że zwiedzanie wystawy potrwa przynajmniej pół godziny, co wystarczyłoby na detonację. Jednak ku jego przerażeniu Hitler skrócił zwiedzanie do zaledwie kilku minut i szybko opuścił budynek.
Von Gersdorff zmuszony był do natychmiastowego rozbrojenia bomby, aby nie wzbudzić podejrzeń. Nie jest jasne, dlaczego Hitler tak szybko zakończył wizytę, ale podejrzewa się, że jego paranoja osiągnęła już tak wysoki poziom, że podejrzewał zamach nawet tam, gdzie faktycznie był on planowany.
Nieudane zamachy w Smoleńsku i Berlinie pokazały, jak trudno było przeprowadzić skuteczny atak na Hitlera. Każdy plan wymagał precyzji, a najmniejsze nieprzewidziane okoliczności mogły doprowadzić do porażki. Mimo licznych prób Hitler do końca wojny unikał śmierci z rąk zamachowców.
Fot. Gen. Mjr. Henning von Tresckow
“Obaj oficerowie skonstruowali bombę zegarową, która była złożona z czterech
brytyjskich min oraz zapalnika również konstrukcji brytyjskiej. ” – gwoli ścisłości, nie był to zapalnik zegarowy, lecz chemiczny zapalnik czasowy, działający na zasadzie rozpuszczania elementu zabezpieczającego przez żrący roztwór. Zapalniki chemiczne generalnie przyspieszają ze wzrostem temperatury i zwalniają z jej spadkiem; zapewne w bardzo niskiej temperaturze w przedziale bagażowym samolotu zapalnik praktycznie zatrzymał swe działanie.
Być może, gdyby zamachowcy użyli zapalnika zegarowego, bomba zadziałałaby poprawnie. Działanie takiego zapalnika demaskuje “tykanie” mechanizmu zegarowego, jednak w danej sytuacji odgłos silników samolotu z pewnością by je zagłuszył.