Bieszczady Śladami ludzi i miejsc okładka

Bieszczady. Śladami ludzi i miejsc |Recenzja

Krzysztof Potaczała, Bieszczady. Śladami ludzi i miejsc

Jak to jest być mieszkańcem wsi czy zagrody – widmo? Dzięki książce Śladami ludzi i miejsc Krzysztofa Potaczały macie możliwość „odwiedzenia” właśnie takich miejsc. A w Bieszczadach było ich naprawdę sporo. Tworylne, Krywy… to tylko niewielka część nazw dawnych ukraińskich miejscowości, które zniknęły wraz ze zdecydowaną większością Ukraińców. A wszystko zaczyna się od towarzysza Stalina – złego ducha tamtych czasów…

Konsekwencje akcji „Wisła”

W 1946 roku wojsko polskie rozpoczęło akcję „Wisła”. Jej celem było zlikwidowanie lokalnych oddziałów UPA oraz, w dalszej konsekwencji, wysiedlenie zamieszkujących południową część Polski Ludowej Ukraińców. Potaczała w swej publikacji opowiada los właśnie tych opustoszałych ziem.

Z jednej strony poznajemy Polaków, którzy zajęli miejsce swych ukraińskich sąsiadów. Mamy też możliwość prześledzenia żywota przez „bieszczadzkich kowbojów”, o których tak licznie rozpisywały się PRL-owskie gazety. Czy słusznie?

Ciekawie również pisze o tych nielicznych Ukraińcach, którym udało się wrócić. A to wcale nie było takie proste. Co więcej, nawet po powrocie, już wśród polskiej większości, nie mogli czuć się pewnie, ani jak dawniej – u siebie. Byli inwigilowani przez służby bezpieczeństwa (wszak byli obywatelami drugiej kategorii), a także obserwowani przez polskich sąsiadów, którzy obawiali się utraty majętności przejętych po Ukraińcach.

Jednak najciekawszą stroną tej publikacji jest ogromny zasób zebranych materiałów operacyjnych przez UB i inne pokrewne służby. Aż dziw bierze, jaką nasi rodacy wykazywali admirację wobec nowego systemu, co rusz donosząc na tych, którzy mogli być podejrzani w oczach komunistycznej władzy.

To niesamowicie przygnębiający obraz – jako człowieka – i nieopisanie bogate źródłowe wiedzy dla historyka. Choć nie wszystko było napisane zrozumiałym językiem, to dowiedziałem się o mentalności ówczesnych Polaków bardzo wiele. Nie koniecznie pochlebnych. Ale o tym przekonajcie się sami.

Bieszczady. Śladami ludzi i miejsc – sen i marzenie ulotne jak mgła

Czytając tę książkę czuć pewne rozrzewnienie, jakąś swoistą nostalgię. Znajdziecie tutaj sporo opisów bieszczadzkiej przyrody, która w zdecydowany sposób rządzi w tym regionie. Można pokusić się o opinię, która, choć nie wprost, zdaje się sugerować, że ludzie i ślady po nich przemijają, ale ostatecznie i tak rządzi tutaj Matka Natura.

Świadczą o tym opisy zapomnianych budynków, grobów czy innych śladów ludzkiej bytności, zakrywane, z biegiem czasu, przez świat przyrody. Fajnie się o tym czyta, bo ma się wrażenie, że w tym nieco zapomnianym regionie Polski czas płynie inną miarą. Co rusz da się odczuć magię tego miejsca – nieco sennego, ale tętniącego niezabliźnionymi ludzkimi problemami.

Choć książka jest trudna pod wieloma względami, ma w sobie coś niezwykłego. Ciężko to ująć, ale pokusiłbym się o nazwanie tego czegoś „duszą”. Autor niczego nie pisze na siłę. Czas, ludzkie dramaty są po prostu częścią jakiejś większej układanki – nieco tajemniczej, nieco zapomnianej, ale zmierzającej gdzieś przed siebie.

Początkowo nieco się męczyłem – zwłaszcza czytając fragmenty meldunków konfidentów składających donosy do Urzędu Bezpieczeństwa. I język, którym pisano te meldunki, i ich sens są dla mnie kuriozalne. Niestety, świadczą o naszej „rodowej” cesze charakterystycznej – chęci pogrążenia kogoś w kłopotach, aby „nam było lepiej”.

Czego możecie się spodziewać po lekturze? Na pewno „spowolnienia” – aby pojąć sens zebranych przez Autora tekstów, trzeba się zatrzymać. Bez tego nie da się sięgnąć tam, „gdzie wzrok nie sięga”. A dusza tej książki jest ulotna niczym mgła, która niejednokrotnie spoziera Bieszczady – zwłaszcza wiosną i jesienią.

Ponadto w książce znajdziecie mnóstwo fotografii. Choć nie są one w moim guście, to jednak znacząco „ubarwiają” lekturę. Dają odczuć ten smak nostalgii, o którym pisałem wcześniej. Są niczym miraż dawnych lat – choć ma się wrażenie, że raczej minionych epok. Mocno odstają od tego, co dotychczas czytałem o Bieszczadach.

Bieszczady. Śladami ludzi i miejsc tworzy dziesięć rozdziałów, dających w sumie 206 stron tekstu. Moim zdaniem, pozycja ta skierowana jest bardziej dla osób, które interesując się historią właśnie tego regionu. Być może i inni czytelnicy byliby zainteresowani, ale tylko pod warunkiem, że kochają nostalgię i odejście od głównego nurtu historiografii.


Wydawnictwo BOSZ
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem BOSZ.

Comments are closed.