Jak to było w XIX wieku… Elity
W dzisiejszych czasach reguły dla elit obowiązują już tylko dyplomatów. 200 lat temu, ze względu na duże rozwarstwienie społeczne i podział na klasy, tworzono szereg zasad by każdy znał swoje miejsce w życiu publicznym. Jak wyglądały zwyczaje XIX-wiecznych elit, tych najbogatszych z naszych rodaków?
Zerknij do pokrewnych artykułów:
Zwyczaje XIX-wiecznych elit
Społeczeństwo w XIX wieku dzieliło się na wiele grup, takich jak: arystokracja, szlachta, posiadacze majątków ziemskich, szlachta bez ziemi (zarabiająca pracą własnych rąk), burżuazja (np. bankierzy, właściciele fabryk), klasa średnia, klasa pracująca, biedota miejska i chłopi. W pierwszej kolejności przyjrzymy się obyczajom towarzyskim tych najwyżej postawionych w hierarchii.
Życie towarzyskie wyższych sfer w XIX wieku, było podporządkowane konwenansom. Każda lepiej urodzona osoba, musiała być obeznana z savoir vivre’m, który zawierał zasady dotyczące niemal wszystkich elementów życia codziennego.
Były tam zalecenia odnośnie nie tylko rozmowy i sposobu mówienia, ale także patrzenia, sposobu kłaniania się, odkładania cylindra, należytego zachowywania się podczas spaceru czy tańca. Bywały także poradniki z przygotowanymi dialogami – propozycjami dyskusji czy pogawędek. Ludzie tamtych czasów otaczali się zakazami i nakazami, dlatego będąc w towarzystwie, nieustannie należało pilnować etykiety, która była ważniejsza niż sama atmosfera spotkania.
Jak nietrudno się domyśleć, reguł XIX wiecznego savoir vivre’u było mnóstwo, a najdrobniejsze uchybienia mogły wywołać poruszenie w towarzystwie, co najczęściej kończyło się plotkami.
Plotka była zmorą elitarnego grona. Ofiara obmowy narażona była na ostracyzm. Obmawiana dama mogła zostać wykluczona z towarzystwa jeśli była mężatką, zaś młoda dziewczyna mogła przez nieżyczliwość innych zostać starą panną. Były to dwa główne powody, dla których pilnowano manier i na każdym kroku udowadniano swą przyzwoitość.
Zewsząd obawiano się plotkowania, a obmowa była tak powszechna, że zalecano nie zatrudniać służącej zwolnionej z domu swych znajomych , by nie przeniosła do nowych państwa tajemnic poprzedniej rodziny.
W XIX w. kobiety miały dość smutną dolę, w porównaniu do dzisiejszych czasów.; były wręcz ubezwłasnowolnione. Nie mogły same wychodzić na ulicę, spacerować, odwiedzać kawiarni, czy chodzić na bale. Przebywanie we wszystkich powyższych miejscach, było możliwe tylko w asyście męża, rodziny, przyjaciółki, służącej bądź guwernantki.
Uważano kobiety za zbyt lekkomyślne, by mogły samodzielnie uczestniczyć w życiu publicznym. Dbając o dobre imię niewiast, rodzice towarzyszyli córkom, a mężowie swoim żonom na każdym kroku. Kiedy małżonek był schorowany, czy niechętny balom, jego żona musiała pozostać w domu. Jedyną możliwością było wtedy wyjście z córką, ale tylko za pozwoleniem głowy rodziny.
Nie przywiązywano wagi do wad kobiety, tego czy była mądra, elokwentna, oczytana, pracowita. Największymi cnotami była przyzwoitość i wierność mężowi, który wierny być nie musiał. Należało udawać, że nie widzi się zdrad partnera.
Oczywistym było, że w życiu publicznym kontakty damsko-męskie były bardzo ograniczone, często teatralne, bardzo zdystansowane i powierzchowne. Zabronione były odwiedziny mężczyzny w domu kobiety, i na odwrót. Do takich wizyt potrzebni byli świadkowie. Świat panów był bardziej otwarty i wyrozumiały.
Ludzie wyżej urodzeni, jak np. arystokracja, odnosili się lekceważąco do innych, oczekiwali estymy, podkreślali swą wyższość. Osoba o hrabiowskim pochodzeniu nie spoufalała się z niższą klasą społeczną. Tak samo postępowała szlachta w stosunku do mieszczan i chłopów. Bywali i tacy arystokraci, którzy w ogóle nie rozmawiali z ludźmi z niższych stanów.
Poradniki etykiety radziły, jak należy właściwe odnosić się do elit: kłaniać się niżej niż pozostałym, niezależnie od płci przepuszczać ich przodem w drzwiach, nie wyprzedzać, nie zadawać pytań o to jak się czują, co robią, dokąd idą; nie wytykać błędów, ani nie udowadniać kłamstwa. W dobrym tonie było pozwolić możnemu wygrać w karty. Gości należało usadzić przy stole również zgodnie z pochodzeniem; przy gospodarzach siedzieli zawsze ci najznamienitsi ze wszystkich klas.
Ponadto w szkołach panował rozdział uczniów lepiej urodzonych, od tych z niższych warstw. W teatrach spotkać można było dwie kasy biletowe, a tramwaje konne miały dwie klasy (w pierwszej klasie- siedzenia wybite czerwonym pluszem, w klasie drugiej- drewniane ławki). Kamienice posiadały dwa osobne wejścia: szersze dla państwa, i węższe dla służby. Wszystko to po to, by arystokrata nie musiał znosić bliskiego towarzystwa mieszczanina.
Niektóre z XIX wiecznych zasad były doprawdy kuriozalne: podczas jakiegokolwiek wypadku na ulicy, nie należało pomagać poszkodowanemu, ze względu na swoją pozycję społeczną. Mogło się okazać, że potrzebujący wykonuje jakiś prosty zawód, a zetknięcie się z taką osobą, mogło sprowokować plotki. Podstawą było zachowywanie dystansu wobec innych, nieznajomych ludzi,.
A oto kilka fragmentów z ówczesnych poradników dobrych manier:
„Jeżeli mąż wyjeżdża na czas jakiś za interesami, żona powinna przenieść się do jego rodziców i tylko w przypadkach zazwyczaj smutnych do rodziców swoich”.
„Nie przystoi szukać towarzystwa dam, gdy zalatuje od ciebie woń wina lub innego trunku albo gdy czuć zapach tytoniu. Palacze powinni po wypaleniu umyć sobie wąsy i brodę”.
„Młodzieniec nie powinien brać w rękę przedmiotów swej danserki, to jest: bukietu, chustki, wachlarza, bo oznacza to poufałość, zwracającą uwagę ogółu”.
„Idąc ulicą nie należy zaglądać paniom w oczy”.
„Nie przystoi znajomej damy zatrzymywać na chodniku, chyba, że do tego będziesz zmuszony przez okoliczności”.
„Będąc w gościnie nie wypada pluć na podłogę (…)”
„Chodząc po ulicach, nie miej w zwyczaju jeść czegokolwiek nawet orzechów i jabłek itp., bo to na wsi uchodzi, ale w mieście wcale nie przystoi”.
Czytając o XIX wiecznych zwyczajach, łatwo można dostrzec jak zmieniła się obyczajowość na przestrzeni tych ponad dwustu lat. Czasy zaborów i czasy XXI wieku dzieli ogromna przepaść, nie tylko pod względem konwenansów, ale także zmiany sposobu postrzegania kobiety w społeczeństwie.
Uwolniliśmy się od przymusu obsesyjnego dbania o udowadniane swej nieskazitelności, na rzecz pełnej swobody. Chyba jak zawsze, tak i w temacie życia towarzyskiego najlepiej sprawdza się umiar i reguła złotego środka.
Katarzyna Krogulec
Na podstawie: Agnieszka Lisak, Życie towarzyskie w XIX wieku, Warszawa 2013.