Podróże w XVI wieku – koniecznie z przygodami

Kosztowne przekraczanie granic

Krajobraz nad rzeką  Jan Brueghel Starszy
Krajobraz nad rzeką
Jan Brueghel Starszy

Brak dróg, wojny i niewygody, to nie wszystkie problemy, jakie czyhały na ówczesnych podróżników. Jeśli sądzimy, że w XVI wieku człowiek był bardziej niż dziś wolny i nie dotyczyły go formalności graniczne, jesteśmy w błędzie. Już w średniowieczu miasta ściągały cła od kupców, a popularne „prawo składu” czyniło tranzyt nieopłacalnym. Lokalni władcy ściągali myto za przejazd przez swoje tereny, a także za korzystanie z dróg czy mostów.

– Podróżny udający się do Hiszpanii musiał zapłacić na granicy wysokie cło od wszystkich wwożonych przedmiotów i konia. Z kolei w miastach Włoch, które żyły w bezustannym strachu przed epidemiami, zabraniano wjazdu każdemu, kto nie legitymował się podpisanym przez uznanego medyka świadectwem zdrowia. Takie świadectwo było dość kosztowne, kwitł więc handel fałszywkami – podaje Łukasz Czeszumski.

Do tego dochodzą jeszcze prześladowania religijne. Cyganie byli w Europie przeganiani z miejsca na miejsce, więc w końcu zaczęli udawać „chrześcijan z Egiptu”. Żydzi mieli swobodę wyznania np. w Polsce, ale już np. w uchodzącej za tolerancyjną Wenecji, mogli się osiedlać tylko na wyspie Gettare (stąd zresztą wywodzi się słowo „getto”).

Poza tym nie brakowało rozmaitych zbójców. Złodzieje grasowali nie tylko na odludziach, ale wszędzie tam, gdzie mogli liczyć na solidne łupy, np. na głównym szlaku prowadzącym do Rzymu. Zbójeckie bandy często prowadzone były przez uzurpatorów udających miejscowych książąt. Nie do pomyślenia było podróżować przez obce ziemie bez broni, a nawet wskazane było posiadanie zbrojnej eskorty.

Zmyślona historia o prawdziwym świecie

Zebrane materiały dotyczące podróżowania i życia w XVI wieku, Łukasz Czeszumski wykorzystał we wspomnianym cyklu powieściowym „Krew wojowników”. I choć sam bohater – polski szlachcic Jarosław Burzyński – to postać fikcyjna, całe tło historyczne oraz szczegóły życia codziennego opierają się na wiarygodnych źródłach. Dzięki powieści możemy więc poznać Europę i świat, o jakich nie czytaliśmy w popularnych podręcznikach historii.

– Wiele miejsc, w których rozgrywa się akcja książki, odwiedziłem osobiście a później szukałem informacji historycznych na ich temat. Dopiero połączenie moich doświadczeń, teorii historyków oraz dawnych przekazów złożyło się na kompletną wizję opisywanych wydarzeń, atmosferę krain i miast – mówi autor. – Przy pisaniu książki sporą pomocą były też dla mnie obrazy XVI-wiecznych malarzy. To świetny sposób, aby poznać ówczesne stroje, architekturę miast, a także odzwierciedlenie codziennych tęsknot, strachów i nastrojów, jakimi żyli ludzie epoki – przekonuje Łukasz Czeszumski.

Jarosław przeżywa wszystko to, co było doświadczeniem podróżnika w XVI wieku. Często włóczy się na oślep, bez wyraźnego celu – po prostu szukając przygód. Jadąc przez dzikie Karpaty śpi w lesie, poluje aby zdobyć pożywienie. W Siedmiogrodzie trafia do zbójeckiej bandy, omotany słowami jej herszta o tworzeniu nowego ładu. We Włoszech stanie się prawą ręką zdeprawowanego księcia, dzięki czemu pozna świat władzy i zakulisowych rozgrywek. Po przygodach w Hiszpanii i krótkim epizodzie w Afryce wsiądzie na pokład okrętu zmierzającego do Nowego Świata. To punkt przełomowy – konfrontacja dwóch światów, dwóch kultur i dwóch sposobów postrzegania rzeczywistości. Dalej następuje eksploracja Ameryki Południowej, niezmierzonych dżungli i tajemniczych indiańskich imperiów…

– W tamtych czasach nikt nie znał dnia ani godziny, żyło się w ciągłym zagrożeniu. Paradoksalnie, dzięki temu bardziej ceniło się życie. Świat był żywiołowy i pełen skrajności. Z jednej strony religijność, którą dziś określilibyśmy jako fanatyczną, z drugiej powszechne okrucieństwo i niesprawiedliwość. Szubienice przed bramami miast, które symbolizowały „prawo”, porządek wymuszany przez władców krwawymi metodami, a obok zbrodnia i rozbestwienie – wymienia autor „Krwi wojowników”.

Dziś kupujemy przez Internet bilet taniej linii lotniczej albo wsiadamy w autokar. Interesuje nas tylko dotarcie do punktu docelowego. Świat jest w zasięgu kilku czy kilkunastu godzin lotu. Ale czy nic nie tracimy? Krajobrazy oglądamy z okien samolotu. Nawet jadąc samochodem widzimy tylko okolice autostrady, krajobrazy nudne i monotonne. Świat globalizuje się, różnice między krajami zanikają.

Dawne podróże były nieporównywalnie dłuższe, trudniejsze i bardziej niebezpieczne, lecz dawały zupełnie inną możliwość percepcji. Jeśli dziś nadal twierdzimy, że podróże zmieniają ludzi, to w odniesieniu do podróżników sprzed kilku wieków nie byłoby przesadą stwierdzić, że ich zmieniały po wielokroć. „Krew wojowników” to cykl powieściowy, którego osią jest właśnie jeden z takich awanturniczych losów – pełen przemian dokonujących się za sprawą kolejnych podróży.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*