Sokushinbutsu (Samomumifikacja) jest to buddyjska praktyka religijna, polegająca na zagłodzeniu się w taki sposób, aby po śmierci zwłoki uległy naturalnej mumifikacji. Ostatnie przypadki odnotowujemy w czasach współczesnych, w Japonii w prefekturze Yamagata (zawdzięczamy to Kūkai (774–835) – który przeniósł tę „modę” do Japonii). Pierwsze przypadki takich praktyk pochodzą z czasów dynastii Tang.
Sam proces trwał niemalże 10 lat. Składał się on z 3 odrębnych etapów trwających po 1000 dni:
1. Klient na 1000 dni przechodzi na rygorystyczną dietę: zjadał jeno nasiona i orzechy, no i oczywiście ciężko ćwiczył. Co tego dochodzi jeszcze medytacja, ale nie taka normalna jak u nowobogackich, o nie – siadamy w lodowatym potoku i medytujemy przez kilka godzin. Oczywiście te wszystkie elementy składają się na jeden cel – stracić całą tkankę tłuszczową (inaczej ciało by gniło).
2. No dobra, spaliliśmy tłuszcz, teraz wystarczy nam się żywić wyłącznie korą i korzeniami sosny przez kolejne 1000 dni. Pod koniec tego etapu naszą dietę należy wzbogacić o specjalną herbatę przygotowywaną z soku drzewa urushi (która tak na prawdę ma na celu zatruć nasz organizm tak by żadne zwierzątka które chciałby się nami posilać nas nie tknęły).
3. Ostatni etap – klienta sadzamy w wygodnym (ale ciasnym i własnym) grobowcu i go tam zamykamy. Otrzymuje dzwoneczek i wkłada się mu rurkę przez którą dochodzi do niego powietrze. Dzwoneczkiem informuje kolegów czy jeszcze dycha – jeśli nie dycha to raczej nie dzwon, wtedy wyjmujemy rurkę z powietrzem i elegancko opieczętowujemy grobowiec. Wtedy też rozpoczyna się 3 etap samomumifikacji, w którym zasadniczo już niewiele trzeba robić by schudnąć, po prostu siedzimy w jednej pozie kolejne 1000 dni. Jeśli upłynie tyle czasu a nie schudłeś tylko się rozłożyłeś, to nie jesteś buddą (nie tym grubszym, który stwierdził, że asceza jest zła tylko „przebudzonym”, „oświeconym”), ale cieszysz się szacunkiem, że w ogóle spróbowałeś. Znaleziono tylko 24 zmumifikowane zwłoki z wielu setek, a może nawet tysięcy mnichów, którzy też próbowali to osiągnąć.
Najbardziej znaną świątynią japońską, w której oglądać można automumifikowane zwłoki mnichów buddyjskich, jest świątynia Kaikō-ji w Sakacie (Yamagata). Tradycje skrajnych umartwień kontynuują w tym regionie Japonii tzw. górscy mnisi (yamabushi). Wyznają oni shugendō (religię łączącą buddyzm i shintō), która wymaga od nich wyjątkowych umartwień, nawet zagrażających życiu, np. zanurzają się w zimie w lodowatej wodzie lub zawieszają się piętami na krawędziach przepaści.
Naukowcy uważają, że za „odpowiednią” mumifikacją stoją dwa czynniki:
1. W grobowcu musi być suche powietrze, które dobrze działa na naszą skórę podczas tego rodzaju odchudzania.
2. W klasztorze na górze Kōya odnotowano najwięcej udanych samomumifikacji. Przeprowadzono więc badania, z których wynikło że woda ze źródła znajdującego się w pobliżu zawiera wysokie stężenie arszeniku (prawie śmiertelne). Arszenik w połączeniu z trującym naparem z soku drzewa urushi zdołał powstrzymać procesy gnilne kilku osób.
Władze japońskie zakazały sokushinbutsu w okresie Meiji w XIX w.
Barłomiej B. Małczyński
dość niefortunny obrazek tytułowy, to budda z pakistanu, nie japonii 🙂
Owszem, lecz bardzo ciężko było znaleźć odpowiedni obrazek do tytułu.
google: japanese mummies
Musi spełniać odpowiednie warunki, znaczy się musimy szanować prawa autora który zrobił zdjęcie. Dlatego też korzystamy z wikimedia commons. Pozdrawiam serdecznie.