Kwarantanna w dziejach

Przed kilkoma dniami media obiegła zatrważająca informacja – kwarantanna narodowa. Abstrahując od wszystkich uwarunkowań prawnych,  metodologicznych a nawet czysto logicznych tego terminu pomyślałem, że warto byłoby się w końcu zastanowić dlaczego w ogóle używamy tego słowa. Czym była i kiedy narodziła się kwarantanna? Lepiej wiedzieć niż nie!

Choć sam termin kwarantanna pochodzi z średniowiecza (o tym za chwilę), coś co moglibyśmy tak nazwać jest o wiele starsze. Choć wszyscy pewnie aż do bólu zdajemy sobie z tego sprawę, zastanówmy się najpierw czym jest w ogóle kwarantanna. Podając definicję ślad za najpopularniejszą encyklopedią internetową można powiedzieć, iż jest to:

„przymusowe czasowe odosobnienie ludzi, zwierząt, roślin lub towarów, co do których istnieje podejrzenie, że mogą być roznosicielami chorób zakaźnych. Stosuje się w celu zapobieżenia rozprzestrzeniania się epidemii”.

Tyle zagadnień językowych. Czas na rozważania historyczne. Jeśli mówimy o kwarantannie, jako czasowym odosobnieniu, izolacji ludzi i zwierząt pierwsze ślady takich zachowań prozdrowotnych możemy znaleźć w Narodzie Wybranym! Tak jest już w prawie religijnym, którym posługiwali się Izraelici (nazwa Żydzi w odniesieniu do tamtego okresu jeszcze do nich nie pasuje) w głębokiej, naprawdę głębokiej starożytności. Pięcioksiąg Mojżesza, zawiera szczegółowe opisy postępowania chroniącego społeczeństwo przed chorobami i innymi zagrożeniami zdrowia, w tym właśnie postanowienie dotyczące izolowanie jednostek, u których mogły pojawić się choroby zakazane, między innymi trąd (czy inna choroba za trąd uznawana). Rolę współczesnych Inspektorów Sanitarnych orzekających o kwarantannie odgrywali wtedy kapłani, którzy analizowali każdy przypadek.

Istnieją też dowody, że w starożytnym Egipcie izolowano chorych uznawanych za niebezpiecznych dla otoczenia. Brak jednak zachowanych konkretów, które mogłyby nam pokazać, w jaki sposób przebiegała medyczna izolacja w państwie faraonów.

Mimo w miarę wysokiego stopnia rozwoju medycyny kwarantanna, czy cokolwiek do niej podobne, jako metoda zwalczania chorób zakaźnych prawie (podkreślam: prawie) nie występuje. Podobnie w starożytnym Imperium Rzymskim, przynajmniej do czasów jego rozpadu.

Ten stan rzeczy zmienił się w ciągu średniowiecza, kiedy to ówcześni lekarze dostrzegli, iż izolacja chorych jest świetnym narzędziem przeciwdziałania epidemii i zaczęli często wykorzystywać je w obliczu przewalających się przez Stary Kontynent epidemii. Pierwsze śladu tego typi zachowań można znaleźć w kontekście tzw. Dżumy Justyniana (541 – 750 lat n.e.) a potem kolejnych fal czarnej śmierci.

Ale do brzegu… Słowo kwarantanna też pochodzi ze średniowiecza. Co prawda z okresu nieco późniejszego, bo pierwsze zinstytucjonalizowane przypadki nałożenia izolacji na osoby i towary podejrzane o roznoszenie chorób zakaźnych można zaobserwować dopiero w XIV wieku. Samo w sobie pochodzi od łacińskiego słowa quarantena lub włoskiego. quaranta giorni, w obu wypadkach oznaczającego czterdzieści dni. Dlaczego tak?

Zdawano sobie sprawę, że zarazy mogą do Europy dostawać się na pokładach okrętów – w organizmach żeglarzy, bądź malutkich ciałach towarzyszących każdej wyprawie morskiej szczurów.  Trafnym tego przykładem mogła być Wenecja, do której, jak obliczyli historycy w okresie średniowiecza dżuma dotarła w ten sposób ponad 60 razy. Przez to doświadczenie właśnie w wielu portach włoskich wprowadzono okres czterdziestodniowej (stąd nazwa) izolacji całych statków, przypływających spoza Europy. Okres ten według ówczesnych miał być wystarczający na pozbycie się choroby z pokładu.

Przy okazji odnotować trzeba jeden z polskich epizodów w tym temacie. Bo narodowa kwarantanna już kiedyś w Polsce się wydarzyła. Według niektórych dziejopisów w XIV stuleciu właśnie, kiedy to Europę pustoszyła kolejna epidemia dżumy. Zasiadający wtedy na tronie na Wawelu Kazimierz Wielki miał odizolować kraj od przybyszów z zewnątrz. Ale nie tak całkiem.  Granice miały pozostawać otwarte, jednak każda karawana, każdy orszak, każdy chcący wjechać na teren Korony musiał odbyć na granicy przymusowa kwarantannę właśnie (bez posługiwanie się tą nazwą). Czy tak było? Wątpliwe. Większość źródeł o tym milczy, a na pewno kronikarze odnotowali by ten wyjątkowy fakt. Ponadto realizacja tak skomplikowanej logistycznie operacji byłaby przy ówczesnych warunkach niewykonalna. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że czarna śmierć pukała do naszych granic aż z trzech stron. A jednak ziemie polskie pozostały wtedy „zieloną wyspą”. W jaki sposób? Raczej z absolutną pewnością nie ustalimy tego nigdy.

A wracając do tematu kwarantanny. Średniowieczna praktyka z ziem włoskich rozpowszechniła się wszędzie tam gdzie pojawiały się ogniska chorób zakaźnych i z mniejszym lub większym powodzeniem była wykorzystywana aż do wieku XIX (vide: kordon sanitarny, będący poszerzoną wersją kwarantanny właśnie). A w stuleciu XX przyszedł wreszcie tak zaawansowany rozwój nauki, że ludzkość nauczyła się odróżniać poszczególne przyczyny epidemii. Nadeszły szczepionki. Nowoczesne leki. Wydało się nam, że panujemy nad epidemiami. I mieliśmy rację – wydawało się nam!

ILUSTRACJA: #stayhome i jego polski odpowiednik #zostanwdomu w dobie Internetu mają zachęcać opinię publiczną do pozostania w domu w czasach epidemii (creative commons)

Dawid Siuta

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*