Raju dla chłopa w Europie nie stwierdzono
Na sytuację polskiego kmiecia warto też spojrzeć przez pryzmat sytuacji warstwy włościańskiej w innych krajach. Wiek XVII, wiek wielkiego kryzysu, odbił się negatywnie nie tylko na mieszkańcach terenów Rzeczypospolitej. Jest to okres pogorszenia się warunków życia chłopstwa w całej Europie. Jest jednak zasadnicza różnica w przyczynach tego stanu rzeczy. O zwiększeniu się obciążeń pańszczyźnianych w Rzeczypospolitej pisałem wyżej. Głównym jednak powodem pauperyzacji polskiego włościaństwa były wyniszczające wojny, które doprowadziły poważne rzesze tego stanu na skraj nędzy. Kraj, który do początków XVII wieku posiadał najszerszą warstwę bogatego chłopstwa w Europie, obciążonego najmniejszymi ciężarami fiskalnymi jak i senioralnymi stał się krajem w którym duża część społeczności wiejskiej wegetowała. Sytuacja ta była oczywiście chwilowa, ale ten właśnie fakt jest wyolbrzymiany i rozciągany na całą historię warstwy chłopskiej w Polsce. Sytuacja jednak nie była taka zła, lata odbudowy zapewniły kmieciom względnie dobre i przede wszystkim spokojne warunki życia, panowie dominialni wspierali swoich poddanych (kierując się oczywiście własnymi interesami), wspomagali ich w chwilach najgorszych nieurodzajów a bunty chłopskie, ku konsternacji zwolenników teorii walki klas, były w Rzeczypospolitej rzadkością i były, w przytłaczającej większości, spowodowane czynnikami ekonomicznymi.
W innych krajach Europy widzimy za to postępującą tendencję centralizacji władzy i rozwoju absolutyzmu. A monarchia absolutna kosztuje. Drenaż trzeciego stanu we Francji rozpoczął się już w późnym średniowieczu, natomiast wiek XVII i XVIII jest apogeum tego procesu. Bezpośredni, wysoki, podatek gruntowy, pośrednie podatki od dóbr konsumpcyjnych, potem do tego dochodzi też stały podatek pogłówny. Dodatkowo włościanin francuski zobowiązany był do wykonywania przymusowych robót publicznych, za które rząd płacił bardzo marnie, a także mógł zostać pod przymusem zwerbowany do lokalnego oddziału milicji, bądź, w najgorszej sytuacji, do armii. Nie działo się to tak często jak w Prusach, ale było to na porządku dziennym. Właśnie, Prusy. Podatki centralne jeszcze wyższe niż we Francji, masowe branki do wojska, poziom pańszczyzny i obciążenia senioralne podobne do tych na terenie Korony. Państwo-koszary jakoś trzeba utrzymać. Anglia? Bezprawne, masowe grodzenia odbierające ziemię pomniejszych dzierżawców, zmuszające chłopów do emigracji do miast. Rosja to oczywiście wspominana już pańszczyzna liczona od duszy, nie od gospodarstwa, realne (w przeciwieństwie do Rzeczypospolitej) przywiązanie do ziemi, wysokie podatki na rzecz caratu i obowiązek służby wojskowej. O Austrii krąży potwierdzona źródłowo historia, jakoby po pierwszym rozbiorze chłopi polscy zaczęli masowo uciekać z Galicji (gdzie przypomnijmy, jak w całym dominium Habsburgów, poddaństwo było już zniesione) do istniejącej jeszcze Rzeczypospolitej. Cesarz podobno musiał aż obstawić granicę kordonami wojskowymi, żeby zatrzymać tę masową emigrację. Kmiecie, jak widzimy, przekładali bezpieczeństwo nad względną wolność. Woleli partycypować w swego rodzaju prototypie państwa opiekuńczego tworzonym przez szlachcica będąc jego poddanymi, niż sami borykać się z problemami życia codziennego. Pamiętajmy, że pod koniec XVIII wieku natura nadal jawiła się jako siła niemalże wszechmocna i uzależnienie od niej było ogromne. Bodźce (a tak po prawdzie, tylko niektóre z bodźców), które w średniowieczu skłaniały wolnych dzierżawców do przyjmowania zwierzchnictwa rycerza wciąż były obecne. Dodatkowo w Rzeczypospolitej obciążenia na poczet państwa były śmiesznie małe. Jedynym stałym podatkiem było niewielkie podymne (wcześniej łanowe) a w czasie wojen niekiedy uchwalany był podatek pogłówny. Jedynym podatkiem pośrednim (płaconym teoretycznie przez producentów, ale łatwo przerzucanym na chłopów) było czopowe, pobierane jednak nie przez władze centralne a przez sejmiki ziemskie. Chłop sprzedając towar w mieście królewskim bądź duchownym oraz wsiach targowych musiał też liczyć się z niewielką akcyzą nałożoną na towary. Były to podatki w wydaniu średniowiecznym, kilkukrotnie (lub nawet kilkunastokrotnie) niższe niż w państwach absolutystycznych z rozbudowaną biurokracją i armią. Nie zapominajmy też o tym, że włościanie na zachodzie, oprócz podatków centralnych (pomijając pańszczyznę w niektórych rejonach) płacili też swoim bezpośrednim seniorom czynsz w pieniądzu i daninę w naturze (wysoką i bardzo odczuwalną we Francji).
Czy Rzeczpospolita była rajem dla stanu włościańskiego? Nie. Ale też, patrząc w kontekście historycznym, raju dla chłopa próżno szukać, a Polska była dla niego jednym z najlepszych miejsc w Europie (świadczyć mogą o tym kierunki migracji, zwykle do niej a nie z niej). Czy system folwarczno-pańszczyźniany był sprawiedliwy? Nie. Chłop jako główny wytwórca bogactwa zachować dla siebie mógł stosunkowo niewiele a owoce jego pracy zostawały w ręku człowieka, który stał na uprzywilejowanej pozycji ze względu na archaiczne i nieprzystające do epoki prawo stworzone w zupełnie innym kontekście dziejowym. Jednak niesprawiedliwość nie równa się jeszcze uciskowi i niewolnictwu. Obraz chłopa traktowanego jak zwierzę przez wszechmocnego szlachcica trudno będzie ze świadomości zbiorowej wyplenić. Na szczęście już od prawie 20-tu lat syntezy akademickie idą w tę stronę. Miejmy nadzieję, że w końcu choć trochę podejścia naukowego przedostanie się też i do kultury popularnej.
Na koniec, chciałbym przytoczyć kapitalne podsumowanie rewolucyjnego jak na swoje czasy (rok 1986) artykułu o stanie chłopskim w epoce odrodzenia autorstwa Andrzeja Wyczańskiego: „Powyższy obraz dziejów chłopa polskiego nie zgadza się z jego dotychczasowym przedstawieniem, niezależnie od tego, czy zostało ono podane w ujęciu podręcznikowym lub monograficznym, czy wreszcie w syntezie historyczno-społecznej. Co więcej: można mu zarzucić lekceważenie krzywdy, niedocenianie ciężarów obarczających chłopa, łagodzenie niesprawiedliwości jaka go spotkała, na końcu – umniejszenie waloru postępowych wypowiedzi obrońców ówczesnego wieśniaka. Tymczasem według naszej opinii, sytuacja jest raczej przeciwna. Litowanie się nad losem chłopa to czynienie zeń ofiary, przedmiotu działań innych ludzi, a nie dostrzeganie człowieka o własnej postawie, jemu tylko właściwym stosunku do pracy, o indywidualnych dążeniach i osiągnięciach. Z tą tendencją do litości wobec chłopa, do potępiania jego krzywdy, wyzysku, niesprawiedliwości łączy się bowiem niedostrzeganie jego roli jako aktywnego podmiotu działań, wynikające zewsząd stąd, że jedyna forma tej aktywności dopuszczana w literaturze historycznej, to znaczy bunt przeciwko uciskowi i krzywdzie, należała do niezwykle rzadkich zjawisk w Polsce. Jeżeli natomiast zaczniemy widzieć w chłopie świadomie działającą jednostkę, w gromadzie chłopskiej zorganizowaną, aktywną zbiorowość, wówczas krzywda chłopska wprawdzie zblednie, ale osiągnięcia chłopskie zostaną uwidocznione. Przede wszystkim w przedstawionym tutaj obrazie mieści się umiejętne, względnie racjonalne, a niekiedy ekspansywne (dodatkowe dzierżawy, usługi transportowe, handel) gospodarowanie chłopskie, w konsekwencji zaś osiąganie przyzwoitego poziomu życia i znaczniejszego dochodu. W tym obrazie uwidacznia się też samorządna rola gromady wiejskiej i urzędu wiejskiego, działających bez dyrektyw czy dyktatu pana, a czasem i wbrew jego woli. Z tym obrazem wreszcie będą się wiązały aspiracje chłopów, szczególnie młodych, do większych zarobków, czy samodzielności gospodarczej, do uczenia się, nawet do wyjścia ze wsi, do uwolnienia się z poddaństwa, porzucenia stanu chłopskiego. Przedstawiony przez nas obraz nie jest sprzeczny z obroną chłopów ani w literaturze, ani w umowach dzierżawnych, gdyż ochrona chłopa przed krzywdą i niesprawiedliwością wynikała tak z humanitarnych, jak też racjonalnych postaw. Obraz ten oddaje sprawiedliwość chłopskiej pracy, chłopskiej zaradności i chłopskim osiągnięciom, pokazuje nam całą chłopską osobowość, tak jak na to zasługuje.”
Marcin Legumina – absolwent filologii angielskiej, miłośnik średniowiecza i historii nowożytnej. Swoje zainteresowanie skupia szczególnie na strukturach politycznych i ekonomicznych, relacjach rządzących z rządzonymi i wpływie ich działań na kondycję społeczeństwa.
Bibliografia:
Markus Cerman – Villagers and Lords in Eastern Europe (1300-1800), New York 2012
Piotr Guzowski – Chłopi i pieniądze na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych, Kraków 2008
Jerzy Topolski – Przełom gospodarczy w Polsce XVI wieku i jego następstwa, Poznań 2000
Andrzej Wyczański – Społeczeństwo [w: Polska w epoce odrodzenia: państwo, społeczeństwo, kultura (wyd. 2)], Warszawa 1986
Mariusz Markiewicz – Chłopi [w: Historia Polski 1492-1795], Kraków 2002
Urszula Augustyniak – Stan chłopski? [w: Historia Polski 1572-1795], Warszawa 2008
Andrzej F. Grabski – Dzieje historiografii, Poznań 2011
Andrzej F. Grabski – Zarys historii historiografii polskiej, Poznań 2010
Susan Reynolds – Lenna i wasale: reinterpretacja średniowiecznych źródeł, Kęty 2011
Mariusz Kowalski – Księstwa Rzeczpospolitej: państwo magnackie jako region polityczny, Warszawa 2013
Jan Baszkiewicz – Historia Francji, Warszawa 2004
Stanisław Salmonowicz- Prusy: Dzieje państwa i społeczeństwa, Warszawa 2004
Och, jak miło przeczytać przytomny głos, spokojnie rozprawiajacy sie z dotychczasowa propagandą:))
Bardzo dobry artykuł. PRLowska propaganda została ładnie zmieciona. Mam tylko jedną złą wiadomość jest jeszcze tysiące ciemniaków do odczarowania z tej propagandy. Warto by autor artykuły zastanowił się by przedstawić swój artykuł na filmiku na YouTube w wersji video i silnie go promował.
” Po trzecie wreszcie i ta zasada była zasadą martwą, gdyż ruch i zbiegostwo chłopów było zjawiskiem powszechnym o czym świadczą zapisy ksiąg miejskich rejestrujące imigrację warstw wiejskich do miast oraz konstytucję wydawane po 1496 roku mające na celu ukrócić ten proceder.” Ciekawe dlaczego tak powszechne było zbiegostwo?
Skoro uniwersał połaniecki zmniejszał pańszczyznę (darmową i obowiązkową pracę na szlacheckim polu) chłopom biorącym udział w powstaniu z 5 do 3 dni w tygodniu to chyba coś jest na rzeczy z tym niewolnictwem.
Do użytkownik Anna – przecież w instrukcjach dóbr magnackich pisze wyraźnie że wykonywana przez kmieci bądź ich parobków pańszczyzna sprzężajna trwała kilka tygodni w roku. Podobnie jak pańszczyzna piesza świadczona przez zagroników i chałupników. Nawet jak jest podane „5 dni na tydzień sprzężajem” to taka pańszczyzna była realizowana przez kilka tygodni w roku. Mogła to być praca sprzężajem przez 4 tygodnie w roku po 5 dni na każdy tydzień i przeważnie robiło to kilku parobków, a nie kmiecie-gospodarze. Po upływie tych 4 tygodni probkowie do orania i bronowania nie byli już w folwarku potrzebni, więc wracali pomagać kmieciom w ich własnych gospodarstwach. Pomyśl ile sama dzisiaj pracujesz na utrzymanie tej nienasyconej biurokracji i partiokracji. Wyliczenia podają że współczesny Polak pracuje przez 162 dni w roku na państwo za darmo. Wtedy jeden chłopski syn odrobił 26 dni, drugi 26, parobek 26, dziewka 26 i wychodziło 104 dni od całego gospodarstwa, bo tak to właśnie liczono, a jak było ich tam więcej to te dniówki można było rozbijać na wiele osób. Nie wiem na czym miałoby polegać to całe ich „niewolnictwo” i żaden zwolennik takiego określenia chłopów jakoś nie jest w stanie nawet napisać o co mu dokładnie chodzi. Każda wieś posiadała swoją księgę gromadzką w której rejestrowano wszystkie transakcje domami i gruntami pomiędzy samymi chłopami. Transakcje najczęściej odbywały się w obecności sądu wiejskiego albo dziedzica. Nikt im jakoś nie zabraniał posiadać własności gruntowej. Nawet jeśli była to forma własności lennej, podległej panu zwierzchniemu, to i tak jakaś była. Z chłopa to niewolnika zrobili komuniści, którzy zburzyli setki dworów, a razem z nimi tysiące gospodarstw chłopskich, bo dwory i gospodarstwa chłopskie tworzyły majątki ziemskie jako całość. Później komuniści zrobili z tego jeden niepodzielny kołchoz i wyzyskiwali chłopów do granic możliwości. Z pewnością zamożny chłop Maciej Boryna nie chciałby uciekać ze swojej epoki „złych szlachciców” do czasów głębokiej komuny „dobrych komunistów”. Nie chciałby oddawać swoich 30 morgów komunistom i przyłączyć się do kołchozu i to jest pewne. Więc radziłbym się zastanowić który system tak naprawdę zniewolił chłopów. W Pierwszej RP nawet najmniejsze miasteczko miało kilkunastu piekarzy i kupowali u nich także chłopi z pobliskich wsi, które podobnie jak to miasteczko należały i tak do tego samego rodu który rządził okolicą. Natomiast podpłomyki to chłopi jedli… ale za komuny.
Do Anna – Nie nie jest na rzeczy, bo w IRP nie istniała prawna instytucja niewolnictwa. Jeden chłop nigdy nie odrabiał 5 dni pańszczyzny w tygodniu przez cały rok, bo gdyby tak było to sam by zaorał to pole pana i jeszcze pola innych chłopów ze wsi. Chodziło jedynie o sezon najbardziej wzmożonych prac polowych. I przeważnie odrabiali je parobkowie wysłani przez kmieci do dworu. Nie była to praca za darmo, bo jednak jakieś wsparcie od dworu chłop za nią miał i jeszcze posiadał swoje pole do własnego użytku. Wszystkie podatki są formą przymusowej pracy na państwo czyli pańszczyzną. Dzisiaj pracujesz przez 162 dni w roku na państwo, a piszesz że chłop był zniewolony, chociaż odrabiał przeciętnie 26 dni w roku czyli mniej od ciebie. Jak wiadomo pańszczyzna nie była liczona od osoby tylko do posiadanego gruntu lub ilości służby zatrudnionej w kmiecym gospodarstwie. Jeżeli w jednym gospodarstwie mieszkały 4 osoby i każda z nich przepracowała po 26 dni w roku na rzecz dworu to łącznie dwór odtrzymywał 104 dni w roku od jednego gospodarstwa kmiecego. Te 104 dni w roku dwór miał prawo przesuwać i wybierać w dniach dogodnych dla siebie. Tak więc jeden chłop mógł odrobić nawet 6 dni w tydzień na wsionę, 6 dni w tydzień na lato, 6 dni w tydzień na jesień i zimę, a więc łącznie 26 dni w roku, a nie że tak tydzień w tydzień, bo to nawet nie ma sesnu logicznego w tym. Nawet jak folwark liczył te 5 łanów to i tak musiał być on dopasowany do rozmiarów ówczesnej wsi. Tak więc 5 łanów najszybciej zaora albo zabronuje 10 kmieci i każdy z parobkiem. Wtedy na każdego przypadnie tylko jakąś niewielka część pola pańskiego do uprawy a kmiecie beda mieli wiecej czasu żeby uprawiać te swoje działki. Nigdy nie było tak że kmiecie robili więcej na polu pana niż na tych swoich. Nawet jak był potrzebny na pańskim polu jeden chłop z dwoma wołami i pługiem do orania to on nie robił tej pańszczyzny tak przez cały rok.
Dobry artykuł. Zgadzam się w pełni co do polskich chłopów. Choć na zachodzie też nie było najgorzej. W monarchii absolutnej we Francji, chłopi uprawiali przynajmniej 50% gruntów rolnych w kraju. Reszta była podzielona pomiędzy mieszczan, szlachtę, kościół etc. Trzeba też dodać że absolutyzm nie oznaczał „totalitaryzmu”. Tam nadal istnieli lokalni możnowładcy tak jak w Polsce. Różnica pomiędzy na tym że w monarchii absolutnej powrócono do starej zasady zgodnie z którą lokalni możnowładcy są lennikami króla. Miało to ograniczać powstawanie wielkich majątków magnackich i zapobiegać anarchii feudalnej. W Polsce było też sporo szlachty-lennej osadzonej w dobrach magnackich. W zasadzie to nawet jeśli jakiś dziedzic posiadał gminę wiejską liczącą 5-6 wsi i był to majątek aloidalny. To i tak podlegał on władzy zwierzchniej starosty i najbogatszego magnata w powiecie który posiadał gminę miejsko-wiejską liczącą powiedzmy miasto i 9 pobliskich wsi. Chłopska własność użytkowa istniała już w czasach prawa polskiego (prawa książęcego) i trwała aż do XIX wieku. Stosunki lenno-wasalne istniały długo wcześnej, w czasach państw plemiennych. W starożytności też istniały ale inaczej je nazywano. Starożytny Rzym był niczym innym jak zlepkiem tysiąca polis i lokalnych władców podlegających władzy zwierzchniej arystokratycznego senatu czy też cesarza. Państwo unitarne w dzisiejszym rozumieniu to twór nowoczesny. Na przykład Joruba czyli dawne państwo w zachodniej Afryce, na terenie obecnej Nigerii, Beninu i Togo, od XI do XVIII wieku stanowiło silną federację miast-państw o ustroju teokratyczno-monarchicznym. Lokalni władcy tych państewek podlegali jednemu władcy rezydującemu w Ojo. Tyle.