Brian Fagan, Archeologia. Krótka historia
Zastanawialiście się, jak to jest być archeologiem? Odkrywać zaginione miasta, grobowce, dotykać historii w sensie dosłownym. Ja tak, i nadal jest to moja pasja, choć nie odniosłem spektakularnych sukcesów. Książka pod tytułem Archeologia. Krótka historia daje Wam możliwość zapoznania się z największymi odkryciami archeologicznymi ostatnich 200 lat. Autor żywo pisze o różnej maści badaczach – od pierwszych bardziej wandali po współczesnych naukowców, którzy ratują najcenniejsze zabytki ludzkiej historii. Jeśli macie odrobinę czasu na świetną przygodę, ta książka jest dla Was. Ale do rzeczy.
Archeologia? Jaka archeologia?
Dzieje świata to pasmo, nieraz przypadkowych, zdarzeń, odkryć, tajemnic, niedomówień, oszustw, a także czarnych plam. Archeologia zaś to nauka o przeszłości, której celem jest między innymi uzupełnienie czarnych dziur, wyjaśnienie tajemnic, wyprostowanie niedomówień i oszustw.
Słowem – to klucz do wiedzy o człowieku. Niemniej, bez pomocy innych nauk historycznych, sama nie jest w stanie ukazać w pełnym blasku tych czarnych plam, które stały się mrokiem okrywającym ludzkie dzieje.
Praca tych badaczy nie jest prosta, i jak to mówił jeden ze znanych polskich profesorów – „To dziesiątki dupogodzin”. W trakcie wykopalisk archeolodzy między innymi wyodrębniają kolejne warstwy chronologiczne w badanym stanowisku.
Dzięki temu są w stanie ustalić czas ich powstania (tzw. chronologia względna) – czy są wcześniejsze czy późniejsze. Aby ustalić tak zwaną chronologię bezwzględną, czyli odnoszącą się do konkretnego roku, stulecia czy tysiąclecia – korzystają, pośrednio lub bezpośrednio, z napisów, zachowanych tekstów. Jeśli dany przedmiot jest pojedynczy, porównuje się go z innymi, podobnymi tego typu.
Pierwsze „poważne” odkrycia
Co byście dali, aby móc samemu stać się odkrywcą jakiegoś wielkiego i zapomnianego przez czas starożytnego grodu. Kto nie chciałby odkryć ruin jakiejś nowej Troi, Knossos, Myken czy Persepolis. Takich zaginionych miast było sporo. Jeszcze więcej było, i być może jest – zaginionych grobowców. W setkach tysięcy można liczyć tajemnice, którymi owiane są ich historie.
Choć będzie to niejako nadużyciem, można powiedzieć, że filmowy Indiana Jones miał wiele wspólnego z pierwszymi archeologami-pionierami. Bardziej im było do awanturników niż badaczy, ale to właśnie ich „barbarzyńska” archeologia dała asumpt do powstania tej dziedziny nauki. Ich nieporadne niszczenie zabytków dało podstawy do opracowania różnych metod wydobywania i konserwacji znalezionych przedmiotów.
W 1817 roku włoski archeolog-amator, niejaki Giovanni Battista Belzoni odnalazł pusty sarkofag, należący do Setiego I. Był zaskoczony odkryciem, bowiem grób pozostawał w stanie nienaruszonym. Pojawiła się przed nim nie lada zagwozdka, aż… odkrył pod sarkofagiem tajny korytarz, kończący się skałą.
Można wysnuć wniosek, że szyb odkryty przez Belzoniego stanowił symboliczne połączenie faraona z praoceanem Nun, który w mitologii egipskiej był uosobieniem odrodzenia. Nie dane mu było dowiedzieć się, co stało się z mumią faraona.
Mumię faraona odnaleziono w 1881 roku, gdzie był „pochowany” wraz z innymi władcami Egiptu. Mumie władców znajdowały się w tak zwanej skrytce grobowej w Deir el-Bahari. Zostały tam ukryte blisko 3000 lat wcześniej przed dalszym rabunkiem i bezczeszczeniem przez „hieny cmentarne”.
W połowie XIX wieku, w stuleciu wielkich odkryć i narodzin archeologii jako nauki, pewien Anglik, Austen Henry Layard podjął próbę odkrycia miast jednego z największych imperiów starożytności – miast Asyrii. Historia jego wykopalisk pełna była ciekawych wydarzeń, które archeolog-amator spisał w swych pamiętnikach.
Świetnie oddają one napięcie towarzyszące odkrywaniu kolejnych cennych znalezisk archeologicznych. Layard świetnie władał piórem, podobnie jak mieczem i pięściami, a do tego posiadał dość wyrazisty charakter, który pozwalał mu wyjść z wszelkiego rodzaju opresji. Sam z pewnością nie potrafiłbym tak cudnie opisać podobnych wydarzeń.
Szkoda, że Autor omawianej książki pominął milczeniem fragmenty jego oraz innych archeologów-amatorów, milczeniem. Są takie momenty, że zapierają dech w piersiach. Trochę szkoda, że Autor nie umieścił w tekście fragmentów wspomnień tych pionierów archeologii.
Pierwsza kobieta?
Czy zastanawialiście się jak naprawdę miała na imię pierwsza kobieta? Potocznie nazywa się ją Ewą, lecz to nieprawda, pierwsza kobieta miała na imię Lucy. Jest to oczywiście jej przybrane imię, które otrzymała od piosenki The Beatles „Lucy in the Sky with Diamonds” na cześć sławnej modelki o tym imieniu. Szkielet Lucy został odkryty przez amerykański zespół badawczy w 1974 roku prowadzący badania archeologiczne na terenie Etiopii, w pobliżu dzisiejszego Hadar.
Jest to, jak dotychczas, najstarszy znaleziony, a zarazem najbardziej kompletny, szkielet praczłowieka płci żeńskiej. Podobno współczesne Etiopki, które uważają ją za swoją bezpośrednią antenatkę, nazywają ją „cudowną”. Obecnie szczątki Lucy są przechowywane w Cleveland Museum w Stanach Zjednoczonych.
Lucy miała około 1,05 metra wysokości, ważyła około 30 kilogramów i zmarła w zacnym wieku około 30 lat. Oczywiście nie była człowiekiem w dzisiejszym pojęciu tego słowa. Należała jednak do australopiteków (Australopithecus afarensis), naszych poprzedników. Żyła w czasach, gdy australopiteki opanowały już posługiwanie się prostymi narzędziami kamiennymi.
Narzędzia te tworzone były przy pomocy techniki odłupywania. Nasza „pramatka” najprawdopodobniej utonęła w jeziorze. Muł i piasek okryły zwłoki Lucy, konserwując szkielet, który po blisko 3 milionach lat ukazał się oczom Donalda Johansona. Pojawiają się teorie, jakoby nasza bohaterka spadła z wysokiego drzewa w wody jeziora, albo też została w jeziorze pochowana. Ta druga opcja wydaje się jednak mało prawdopodobna.
Kultura oryniacka
Kultura oryniacka (ok. 40 000/35 000 – 30 000/20 000 p.n.e.) jest pierwszą kulturą europejską identyfikowaną z Homo sapiens sapiens. Jednak coraz częściej pojawiają się głosy, że należy przypisywać ją raczej neandertalczykowi, bowiem człowiek współczesny pojawił się w Europie „trochę” później.
Jak pokazują współczesne badania, wiele przedmiotów kultury oryniackiej przypomina wyroby neandertalskie we Francji, co sugeruje, że należy dokładnie przebadać dotychczasowe obiekty przypisywane kulturze oryniackiej, czy aby nie są wytworem innych „nosicieli” kultur. Swoją nazwę wzięła od francuskiego stanowiska archeologicznego Aurignac.
Kultura rozprzestrzeniła się z południowo-zachodniej Europy na niemal cały kontynent i część północnej Afryki, z rzadka zamieszkane przez neandertalczyków. Jednym z ciekawszych stanowisk jest jaskinia Vogelherd, gdzie w 1931 roku odkryto kilkucentymetrowe figurki wykonane z kości słoniowej, liczące blisko 32 000 lat, które posiadały znaki ryte w kształcie X wraz z krzyżującymi się nacięciami, co sugeruje znajomość liczb, choć nie wiadomo, co ówcześni ludzi mogli liczyć.
Na stanowisku w Hohlenstein-Stadel znaleziono 30-centymetrową statuetkę zwaną Lowenmensch, ukazującą człeko-lwa jaskiniowego. Figurka odkryta w 1939 roku była rozbita na kilkaset kawałków.
Jednak największą sławę zdobyła jaskinia Chauveta położona nad rzeką Ardeche w południowo-wschodniej części Francji, odkryta w 1994 roku przez trójkę grotołazów. W czasie eksploracji jaskini, odkryto obszerną komorę z pozostałościami szkieletów niedźwiedzi jaskiniowych.
W następnych pomieszczeniach dojrzeli przepiękne malowidła megafauny – nosorożców, niedźwiedzi czy lwów. Badacze początkowo sądzili, iż dzieła zostały stworzone około 17 000-14 000 lat temu, czyli mniej więcej w tym samym czasie, co malowidła z Altamiry czy Lascaux.
Dopiero po dokładnych badaniach radiowęglowych okazało się, że malowidła z jaskini Chauveta liczą 32 000 lat, co pozwoliło ustalić, że ówcześni artyści, reprezentowali kulturę oryniacką. W jaskini odkryto również wizerunek półczłowieka-półzwierzęcia, co łączy się z Lowenmenschem.
Ötzi – człowiek (z) lodu
Ötzi to imię człowieka żyjącego około 5300 lat temu, którego zwłoki odnaleziono we wrześniu 1991 roku w Alpach Ötzalskich na terenie Austrii. W czasie akcji ratowniczej (początkowo nie zdawano sobie sprawy, że znaleziony człowiek nie żyje od kilku tysięcy lat), zespół ratowników górskich uszkodził Ötziemu miednicę.
Po upewnieniu się, że zwłoki człowieka spoczywały w alpejskim lodowcu znacznie dłużej, niż początkowo mogło się wydawać (były niezwykle świetnie zachowane), zostały przewiezione na uniwersytet w Innsbrucku. Po wstępnych badaniach naukowcy ustalili, że zwłoki należały do człowieka w wieku około 45 lat, żyjącego w epoce neolitu. Najprawdopodobniej przyczyną zgonu była strzała, która trafiła go w plecy, po czym Ötzi musiał wpaść w rozpadlinę, gdzie jego ciało zamarzło, czekając kilka tysięcy lat na odkrycie.
Przy zwłokach odnaleziono strzały i łuk, miedzianą siekierę i krzemienny nóż. Znaleziono przy nim również brzozowe pojemniki, w których przechowywał m.in. żywność. W swym przenośnym „zawiniątku” posiadał również grzyby o właściwościach antybakteryjnych (czyżby pierwszy znany farmaceuta?).
Świetnie zmumifikowane ciało, pokrywały skóry niedźwiedzia i jelenia, połączone ze sobą nićmi wykonanymi ze ścięgien zwierzęcych. Aby nie odczuwać chłodu, w butach poupychał trawę, a na głowie zawiązał czapkę z niedźwiedziej skóry.
Nieszczęsny Ötzi miał połamane żebra oraz skaleczenie na ręce. W plecach tkwił grot, który zapewne spowodował zgon. Jak przypuszczają badacze, w czasie gdy konał, ktoś musiał mu udzielić „pierwszej pomocy”, bowiem sam nie byłby w stanie usunąć strzały. Tezę tą opiera się również na odnalezieniu śladów krwi na ciele neolitycznego zamordowanego, która nie należała do niego. Niestety, pomoc okazała się niedźwiedzią przysługą, bowiem tylko pogorszyła stan Ötziego, przyspieszając śmierć.
Szczegółowe badania wykazały, że na ciele Ötziego znajdują się liczne siniaki z największym na plecach, ze śladami uderzenia tępym narzędziem. Na dłoniach pozostały ślady licznych, głębokich ran ciętych. Jak się przypuszcza, nieszczęśnik zmarł krótko po otrzymaniu śmiertelnej rany, którą zadała strzała. Miała ona przeciąć tętnicę obok obojczyka, co sugeruje gwałtowny upływ krwi i w efekcie zgon.
Okazało się również, iż Ötzi przed śmiercią dwukrotnie musiał stawiać czoła nieznanemu nam wrogowi. Część ran powstała kilka dni wcześniej, nim dosięgła go feralna strzała. Na sztylecie znaleziono ślady obcej krwi, co przemawia za tym, że nie oddał swego życia bez zaciętej walki.
Kilka lat temu, profesor Marek Hempsell z uniwersytetu w Bristolu ogłosił, że nasz bohater mógł paść ofiarą krwawego rytuału związanego z upadkiem asteroidy, która jakoby ok. 3000 roku p.n.e. miała spaść w regionie Alp austriackich.
Wedle niego, Ötzi miał zostać ofiarowany jako ofiara przebłagalna dla groźnych bogów, którzy zesłali asteroidę. Wszystkie wnioski wysnuł na podstawie tłumaczenia asyryjskich tabliczek klinowych. Zapomniał jednak o tym, iż Asyryjczycy nie mogli wiedzieć o istnieniu tak odległej krainy, jaką były ziemie obecnej Austrii. Ich świat mógł ograniczać się na Zachodzie jedynie do terenów Grecji, ale z pewnością nie dalej.
Odrobinę o książce Archeologia. Krótka historia
Książkę czyta się świetnie. Widać, że Autor pisze o tym co kocha, a jego pasja łatwo zaraża. Choć już wielokrotnie czytałem książki o podobnej tematyce, czyli o rozwoju archeologii, to jednak tutaj czuć emocje, żywe skojarzenia, jakąś niezwykłą energię i oddanie… Momentami ma się wrażenie, że czytamy jakąś powieść sensacyjną. A gdy uświadomimy sobie, że to wszystko naprawdę miało miejsce, w głowie aż buzuje.
Przy okazji przypomniałem sobie to, co czułem, gdy sam brałem udział w wykopaliskach. Miałem wtedy naście lat i łopatą odkrywałem pozostałości gródku rycerskiego z 1409 roku w Ćwiklicach nieopodal Pszczyny.
Gdy odkryłem pierwsze kafle – zielone i wyglądające jak łapy smoka – serce szybciej zabiło. Ostatecznie okazało się, że były to kończyny kobiety (jak mogłem się pomylić?), ale nigdy nie zapomnę tej fascynacji, tego, że dotknąłem czegoś, co było ukryte w ziemi przez ponad 600 lat.
Ale wracając do książki – czyta się ją naprawdę świetnie. Polecam ją każdemu, kto chciałby choć odrobinę poczuć się jak Indiana Jones. Przy okazji – książka zawiera się na 336 stronach, i 40 rozdziałach. Niektóre są ciekawsze, inne zabawniejsze – ale każdy ma w sobie to coś, co sprawia, że archeologia jest jedną z najciekawszych nauk świata. Gorąco polecam.
Wydawnictwo RM
Ocena recenzenta 6/6
Ryszard Hałas
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem RM. Pozycja została objęta przez nas patronatem medialnym.