Praca zbiorowa, Brudne wspólnoty. Przestępczość zorganizowana w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku
Historia przestępczości zorganizowanej w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych jest kluczem do zrozumienia tego, co działo się na początku lat dziewięćdziesiątych i później. Właśnie z tego powodu warto sięgnąć po publikację „Brudne wspólnoty”.
„Brudne wspólnoty. Przestępczość zorganizowana w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku” to pełny tytuł tegorocznej publikacji gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, tom 65, recenzowany przez znawców problemu: prof. dr. hab. Dariusza Jarosza oraz dr. Witolda Bagieńskiego. Temat książki dość obszerny jak na 352-stronicową publikację. W związku z tym nadaje się dla tych, którzy powyższy temat znają raczej pobieżnie. Gwoli ścisłości dodam, że przestępczością zorganizowaną w PRL zajmowało się dotąd niewielu badaczy. W pierwszym, wstępnym artykule dr Karol Nawrocki i dr Daniel Wincenty (pod ich redakcją ukazała się książka) wyrażają nadzieję, że „tom ten pomoże przetrzeć pewne ścieżki”.
Jak każdy tom wydany przez IPN w Gdańsku jest to oczywiście książka naukowa, ale nie powinno to jednak wystraszyć potencjalnych Czytelników tzw. zwykłych zjadaczy chleba.
Na początek „Brudne wspólnoty” w liczbach:
18 – liczba autorów: historyków, kryminologów, socjologów, prawników, kulturoznawców i dziennikarzy
3 – na tyle głównych części podzielony jest każdy artykuł: wstęp z naświetleniem problemu poruszanego w tekście, właściwa część i podsumowanie.
Liczba autorów nie sprawia, że książka jest niespójna, bowiem przestrzegane są zasady dotyczące podziału tekstu, o których napisano powyżej, są nawet podrozdziały, a do tego wielkość akapitów do przełknięcia przez każdego.
Dosyć biurokracji, pora przejść do rzeczy.
Nie zawsze, tak jak w przypadku historii przestępczości i to w czasach dwóch dekad przed odzyskaniem suwerenności w 1989 roku, widać wyraźnie, że tego co dzieje się współcześnie nie zrozumiemy bez znajomości przeszłości. W książce (artykuł dr. Tomasza Pączka z Akademii Pomorskiej w Słupsku) pada odpowiedź na pytanie dlaczego nastąpił wzrost przestępczości zorganizowanej w latach dziewięćdziesiątych. Od razu dementuję, że z powodu końca komunizmu w Polsce 4 czerwca 1989 roku 🙂 i odsyłam do książki. Takich przykładów bezpośrednich związków przeszłości z teraźniejszością jest więcej.
Sensacyjne wątki
Zdaję sobie sprawę, że słowa „przestępczość zorganizowana” lub „brudne wspólnoty” budzą nadzieję na sensację. Lektura wspomnianego już artykułu dr. Tomasza Pączka (czas na podanie tytułu: „Powiązania funkcjonariuszy MO województwa gdańskiego z półświatkiem przestępczym w latach osiemdziesiątych XX wieku. Studium Przypadku”) nie sprawi zawodu fanom „zdrowej” sensacji, moim skromnym zdaniem.
Dowiemy się jak milicjanci zwalczali prostytucję (10 stron), potem będzie o cinkciarzach, czyli jak milicjanci walczyli z handlem dewizami (5 stron), a na koniec na złodziejach kieszonkowych (2 strony). Autor przedstawia konkretne przykłady powiązań milicjantów z półświatkiem przestępczym: wymuszanie łapówek od prostytutek i cinkciarzy oraz niechęć do ścigania kieszonkowców. Najwięcej stron poświęcono prostytutkom, więc łatwo się domyśleć, że konkretnych przykładów będzie najwięcej.
„Nikoś” polski król złodziei samochodów?
Jeśli zbyt mało emocji w półświatku, to poczytajmy o złodziejach z nieco wyższej półki. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku samochód i to zachodniej marki był szczytem marzeń, obok mieszkania oczywiście. Mechanizm był prosty, ukraść auto w kraju kapitalistycznym i przewieźć nielegalnie do kraju. Kilka sztuk nie problem, ale „stałe dostawy”? O tym jak to się działo przeczytasz w artykule dr. Karola Nawrockiego zatytułowanym „Nie tylko Nikoś, polskie autobandy pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku”. Nikoś to oczywiście Nikodem Skotarczak, nazywany „polskim królem złodziei samochodów” a nawet „ojcem chrzestnym”. Co sądzi o tych określeniach dr Nawrocki? Odsyłam znów do książki.
Kawior za dżinsy i zegarki
Eskalując napięcie, ujawnię, że przeczytamy także o przemycie złota, antyków, biżuterii, futer, sprzętu elektronicznego, jeansów i papierosów Marlboro. Czasy były sprzyjające kontrabandzie, jak rzadko kiedy. Znów pytanie, jak się niektórym udawało ubijać interesy, wcale nie detaliczne. O tym w artykule Piotra Donefnera (PAN) o przemytniczej działalności Władysława Rychłowskiego. Dla zaostrzenia apetytu czytelniczego fragment: „Zaopatrzyli się na terenie Austrii i Szwecji w sumie w 520 par spodni dżinsowych i 1060 zegarków elektronicznych, w Chinach 11 sztuk płaszczy skórzanych”. Dodam, że pieniądze ze sprzedaży przeznaczono na zakup dużych partii kawioru, by go sprzedać w PRL.
To jednak wciąż handlarze z małej uliczki, kokosy zarabiano przy zakupach sprzętu medycznego (miliony złotych), a także w spółkach nomenklaturowych i w Centralach Handlu Zagranicznego.
*
„Brudne wspólnoty. Przestępczość zorganizowana w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku” ma większą wartość niż niejeden kryminał, bo przecież to prawdziwa „opowieść”. Bogata bibliografia powinna zachęcić do pogłębienia interesujących Czytelnika zagadnień, wciąż jednak mało znanych. Określenie „brudne wspólnoty” nie zostało wymyślone przez autorów, ale funkcjonowało już wcześniej. Szczegóły w publikacji.
Wydawnictwo: Instytut Pamięci Narodowej Gdańsk-Warszawa 2018
Ocena recenzenta: 5/6
Grażyna Wosińska
Tagi: