Christina Dodd, Córka z Werony
W Weronie, gdzie niegdyś splatały się losy Romea i Julii, ich córka, Rosalina, wplątuje się w intrygi i tajemnice, które mogą zmienić wszystko. A wszystko zaczyna się od śmierci niechcianego narzeczonego, któremu przyszło poślubić piękną, bystrą, ale i sprytną dziewczynę. Książka Córka z Werony, pełna tajemnic, romansu i zaskakujących zwrotów akcji, prowadzi nas przez świat, w którym historia miłości nie kończy się tak, jak wszyscy myśleli.
Jak wyglądałby świat, gdyby bohaterowie powieści Szekspira, Romeo i Julia, żyli dalej? Z pewnością byłoby ciekawie. I właśnie w taką alternatywną rzeczywistość zabiera nas Christina Dodd. Trzymajcie się mocno, bo również tutaj akcja toczy się szybko, intrygi gonią intrygi, a koniec zdaje się być tragiczny…
Romeo i Julia… i ich córka
Autorka „Córki z Werony” zaprasza nas do domu Romea i Julii. Tak, właśnie tych, słynnych kochanków… Bo nie wiem czy wiecie, ale cała historia wyglądała zupełnie, no może nie zupełnie, inaczej. Romeo i Julia przeżyli, stając się swoistymi celebrytami w Weronie. Dorobili się licznego potomstwa, które zgodnie z wymogami epoki, aby przynieść rodowi korzyść, muszą zostać odpowiednio zaślubione.
Jednak Romeo i Julia mają kłopot z najstarszą córką – Rosaline. Choć piękna i inteligentna, nie może znaleźć męża. Nie żeby miejscowi mężczyźni nie chcieli. Ale nasza sprytna dziewczyna potrafi tak pokierować innymi, aby potencjalny małżonek zakochał się w jej znajomej. I tak to bywało dosyć długo, aż w końcu przyszła kosa na kamień. O rękę pięknej Weronki upomniał się książę rodem z koszmarów – niejaki Stefano.
Spytacie dlaczego z koszmarów? No cóż, dotychczas rzeczony książę był łowcą kobiecych posagów. Bo nie interesowało go nic poza kasą i samym sobą. Co gorsza, każda kolejna książęca małżonka ginęła w dziwnych, mocno dwuznacznych okolicznościach. Jednak w przypadku córki Romea chodzi o coś więcej. Uroda? Inteligencja? Znaczenie rodu? Nie, nic z tych rzeczy. Chodzi o coś innego. O coś, co może przydać Stefano potęgi, mimo, że Rosalina nie wniesie z sobą nic wartościowego. Ale czy na pewno?
Sprawa jednak komplikuje się, gdy niechciany narzeczony naszej głównej bohaterki zostaje zamordowany. Co ważne, potencjalnych zabójców księcia jest cały ogrom. I co chwilę pojawiają się nowi. Kto więc zamordował? Sprawę próbuje rozwikłać przemyślna Rosalina, która w międzyczasie boryka się z pożądaniem do pewnego nieziemsko przystojnego młodzieńca. Co z tego wyniknie?
Córka z Werony – czytać, czy nie czytać? Oto jest pytanie
Książka Christiny Dodd jest naprawdę interesująca. Po pierwsze – Autorka nie gryzie się w język. Nie dość, że umieszcza zwroty bardziej odpowiadające naszej kulturze rozmów, to nie szczędzi nam pieprznych uwag, aluzji i żartów.
Po drugie – w nieco prześmiewczy sposób ukazuje nam kontynuację losów Romea i Julii. Nie ma tutaj takiej pompatyczności, jak u Szekspira. Ich „zmartwychwstanie” jest bardziej prozaiczne. On wybrał złego aptekarza, który źle przyrządził truciznę, ona – zamiast w serce, trafiła w medalik… A gdy zobaczyła własną krew – zemdlała. Tak przynajmniej mówi rodzinna legenda.
Po latach spotykamy tę parę, która mimo upływu lat, nadal jest w sobie szaleńczo zakochana. Co gorsza, swym pożądaniem, czy jakbyśmy to powiedzieli, miłością, epatują wszędzie, dając się we znaki nie tylko sąsiadom, ale i własnym dzieciom. Autorka mocno przerysowała ich kreacje, przez co stają się jakby karykaturą mocno poważnych bohaterów szekspirowskiej powieści. Lepiej nie pytajcie o co chodzi.
Po trzecie – nasza Rosaline jest ciekawą osóbką. Czemu? Bo – chyba w rodzinnym spadku – otrzymała nie tylko urodę, ale i niezwykłą inteligencję i cięty język. Fajnym zabiegiem Autorki jest jednak fakt, że jej przemyślność co rusz prowadzi ją do kolejnych kłopotów. Jej ironia, nieumiejętność zachowania myśli tylko dla siebie, choć zabawne dla czytelnika, przyczynia dziewczynie kolejnych problemów.
Ciekawym zabiegiem jest również to, że to właśnie panna młoda zostaje oskarżona o zabójstwo niedoszłego męża. Dowodów brak, ale można odnieść wrażenie, że ktoś celowo ją wrobił. Co chciał w ten sposób uzyskać? Tym bardziej, że potencjalnych morderców są na pęczki. A może…? Nie, nie zdradzę. Musicie przeczytać sami.
Po trzecie – podoba mi się konwencja przerobienia dramatu w kryminał. Podejście Christiny Dodd do klasyki literatury jest świeże, nietuzinkowe i… ogromnie zabawne. Autorka połączyła elżbietańską poezję z nowoczesnym stylem wypowiedzi. Początkowo obawiałem się, że w dłuższej perspektywie może to być zaczynem kłopotów, ale Dodd udało się wybronić. Nie da się tą książką znudzić. Co rusz zderzamy się z ścianą. Ciężko jest coś przewidzieć, bowiem nie wszystko jest tutaj oczywiste.
Po czwarte – podoba mi się, i to znowu, opisanie roli kobiety-arystokratki. Jej jedynym celem jest przyniesienie chwały lub kolejnych zaszczytów rodzinie Montekich. Jej istnienie zaś podporządkowane jest jednemu celowi – urodzeniu potomstwa. I szczerze – byłem nieco zaskoczony, że Romeo i Julia, nauczeni własnym przykładem, poszli tym samym, dynastycznym interesem. Czytając o ich dalszych perypetiach, przypuszczałem, że będą starali się zrzucić kajdany dawnych uzusów… I poczułem się rozczarowany, bo ich miłość, nie przeszła na ich potomstwo. Dla mnie stało się jakby ewenementem, który nie przeszedł do rodowej spuścizny. Szkoda.
Mały zgrzyt zębów
Jednak jest jedna rzecz która nieco zgrzyta. Postacie występujące w powieści są nieco infantylne. Choć Autorka zdaje się sugerować, że wszystko poddane było arystokratycznym konwenansom, co rusza daje nam odczuć, że tak wcale nie jest. Wypowiedzi, a nieraz i czyny, poszczególnych bohaterów, są nazbyt swobodne, niewybredne, jakby cały ten szlachecki protokół nie istniał.
A przecież – jeśli pamięć mnie nie myli – to były czasy „Dobrego Dworzanina”. Nawet jeśli przyjmiemy, że na werońskiej scenie politycznej panowała pewna swoboda, to jednak nie mogła ona być aż tak wyrazista, aż tak jaskrawa, nieskrępowana dla oczu postronnych. Nie byłoby tego problemu, gdybyśmy te sceny oglądali od kulis, na przykład w domu, jako swobodne rozmowy. Tutaj jednak wszystko dzieje się w sferze publicznej.
To książka dla osób inteligentnych, które podchodzą do życia z pewną dozą rezerwy, ale i ogromnym poczuciem humoru. Bohaterka jest wyrazista, nietuzinkowa. Polecam ją każdemu, kto chce uciec od codzienności w świat naprawdę ciekawej i lekkiej literatury.
Książka zawiera się na 351 stronach tekstu. Dobrej zabawy w stylu amerykańskim.
Wydawnictwo Skarpa Warszawska
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska. Tekst jest subiektywną oceną autora, redakcja nie identyfikuje się z opiniami w nim zawartymi.