Neger, Neger… | Recenzja

Hans Jürgen Massaquoi, Neger, Neger… Opowieść o dorastaniu czarnoskórego chłopca w nazistowskich Niemczech

Czy można sobie wyobrazić sytuację, gdzie w centralnym miejscu wszelkiej inspiracji nienawiści rasowej i ideologicznej lat trzydziestych ubiegłego stulecia, a takim były, bez wątpienia, nazistowskie Niemcy mógł spędzić swoje dzieciństwo, a następnie okres wczesnej młodości człowiek o innym odcieniu skóry? Wydaje się to wręcz niemożliwe, a jednak taka historia miała miejsce. Dzięki wspomnieniom Hansa Massaquoi, możemy spojrzeć na tamten czas oczami dziecka dorastającego w świecie fetyszyzacji białej rasy.

Mimo klęski w pierwszej wojnie światowej i koncentracji na sytuacji wewnętrznej, ówczesne państwo niemieckie, targane różnego rodzaju konfliktami, nie rezygnowało ze swoich mocarstwowych aspiracji. Dotyczyło to także kontynentu afrykańskiego. Utrata kolonii na tamtejszym obszarze zahamowała ekspansję w wymiarze terytorialnym, ale nie ekonomicznym. Niemieccy przedstawiciele handlowi docierali do wielu miejsc, starając się nawiązać korzystną kooperację z lokalnymi władzami. Równocześnie, w celu zacieśnienia współpracy, ustanawiano dwustronnie placówki o charakterze dyplomatyczno-konsularnym.

Dzięki licznym zasobom surowcowym, na celowniku Niemców znalazła się także Liberia. W konsekwencji negocjacji, które obie strony podjęły na początku 1922 roku, w czerwcu zawitał do Hamburga Momolu Massaquoi w charakterze konsula generalnego Liberii. W ciągu kilku następnych miesięcy cała rodzina konsula na dobre zadomowiła się w największym, portowym mieście Niemiec. Do tego stopnia, iż odwiedzający stale swego ojca najstarszy syn Al-Haj, ówcześnie student dublińskiego Trinity College, zdołał zdobyć przychylność Berthy Baetz a owocem ich związku był Hans Jürgen, który przyszedł na świat 19 stycznia 1926 roku.

Pierwsze lata dzieciństwa, chłopiec spędził w beztroski sposób, otoczony opieką i miłością dziadka, który bardzo szybko nawiązał, jako konsul, kontakty z lokalnym establishmentem. Dzięki tym kontaktom Momolu Massaquoi uchodził za niemal gwiazdę wśród lokalnej społeczności. Żył na wysokim poziomie i starał się także by niczego nie zabrakło ukochanemu wnukowi. Sytuacja zmieniła się, gdy do konsula przybyli posłańcy, namawiając go do powrotu do kraju w celu podjęcia walki o urząd prezydenta. Decydując się na ten krok, w obliczu ewentualnego niebezpieczeństwa, postanowił nie zabierać ze sobą swojego wnuka i jego matki. Wyjazd dziadka, do którego wkrótce dołączył ojciec Hansa, diametralnie odmienił sytuację chłopca. Był już na tyle świadomy, że rozumiał iż ich położenie zmieniło się na gorsze. Jednak trudne warunki materialne, w jakich przyszło im egzystować, nie były największą bolączką. Mama Hansa znalazła, w miarę, dobrze płatną pracę w szpitalu jako pielęgniarka. Mieszkali w jednej z robotniczych dzielnic, wśród ludzi im życzliwych. Zmieniały się natomiast same Niemcy. Do władzy stopniowo dochodzili naziści. Ich sen o władzy ziścił się w dniu 30 stycznia 1933 roku. Od tego momentu nad siedmioletnim Hansem stopniowo zaczęły się gromadzić „ciemne chmury”.

Ciemnoskóry chłopiec doświadczał narastającej wrogości. Proces ten nie nastąpił z dnia na dzień. W Hamburgu dominowały środowiska polityczne reprezentujące niemiecką lewicę, wrogie idei narodowego socjalizmu. Opór wywołany przejęciem władzy przez nazistów stopniowo słabł, rugowany wszelkimi dostępnymi środkami z narzędziami przemocy fizycznej włącznie. Punktem kulminacyjnym była noc z 29 na 30 czerwca 1934 roku, która przeszła do historii jako „noc długich noży” – finalna rozprawa Adolfa Hitlera ze swoimi prawdziwymi lub domniemanymi przeciwnikami. Od tego momentu likwidowano jeden po drugim ogniska opozycji. Wkrótce „wiatr zmian” dotarł do Hamburga.

Młody Hans, mimo zmieniającego się klimatu politycznego, sam nie rozumiejąc narastającego zagrożenia, podobnie jak wielu rówieśników powoli zachłystywał się nową rzeczywistością, w szczególności osobowością kanclerza, wkrótce wodza III Rzeszy. Stopniowo jednak pojawiły się symptomy, które kazały chłopcu zweryfikować własne wyobrażenie o życiu w „odrodzonych” Niemczech. Na pierwszy plan wysunęła się kwestia stosunku nauczycieli do ich podopiecznego. Większość nauczycieli nie widziała nic złego w kształceniu ucznia o innym odcieniu skóry. W jego pamięci, jednak, najbardziej zapadli ci którym to wyraźnie przeszkadzało. Kilku z nich zapamiętale starało się poniżyć chłopca w oczach rówieśników, ale także i dorosłych. Na szczęście, nie do końca im się to udało. Podobne stanowisko zajęła część kolegów Hansa, ale w sytuacji gdy próbowali udowodnić mu swoją aryjską wyższość, z pomocą przychodziły umiejętności bokserskie, jakich nabywał w jednym z hamburskich klubów. I tu, podobnie, jak w przypadku dorosłych, większość dzieci akceptowała odmienny kolor skóry ich kolegi. Dla niego samego, jak wyraźnie podkreślił w wspomnieniach, o braku akceptacji w społeczeństwie świadczył fakt odrzucenia jego prośby o przyjęcie, najpierw do Hitlerjugend, a następnie do Wehrmachtu. Może to brzmi dziwnie, ale Hans Mussaquoi czuł się Niemcem, obywatelem tego państwa, a swój akces uważał za obowiązek.

Okres II wojny światowej to dla bohatera książki, czas dojrzewania, nie tylko emocjonalnego ale także fizycznego. Pierwsze zauroczenie, potajemne schadzki z ukochaną dziewczyną, a wkrótce wejście w świat dojrzałości seksualnej dzięki wizycie w jednym z domów rozkoszy. W przeciwieństwie do swoich rówieśników, wobec wprowadzenia ustaw norymberskich i kolejnych aktów prawnych dyskryminujących obywateli niemieckich z racji ich pochodzenia, młody Hans zmuszony został, po ukończeniu szkoły, do podjęcia pracy zarobkowej. Pracował aż do zakończenia wojny. Wraz z mamą przeżyli serię ciężkich nalotów lotniczych latem 1943 roku, które zniszczyły ¾ zabudowy miasta. Cudem ocaleli. Kilkakrotnie stał się obiektem zainteresowania niemieckiej żandarmerii i gestapo, ale udało mu się uniknąć niebezpieczeństwa. Oboje wyszli cało z opresji i dotrwali do momentu wkroczenia wojsk brytyjskich do miasta 3 maja 1945 roku.

Kolejne lata spędzone w Niemczech unaoczniły, już 20-letniemu, młodzieńcowi iż dla osób takich jak on nie ma miejsca w ojczyźnie. Zetknięcie się z żołnierzami amerykańskimi sprawiło, że postanowił spróbować sił za oceanem. Nim jednak tam dotarł, udało mu się nawiązać kontakt z pozostałymi członkami rodziny, zarówno od strony mamy, jak i ojca. Wkrótce także zyskał możliwość wyjazdu do Liberii, gdzie mieszkał jego ojciec. Nie piszę tu o perypetiach rodzinnych jakie przewijają się na kartach książki, ale warto odnotować, iż wzajemne relacje rodu Mossaquoi nie należały do wzorcowych. Opuściwszy w 1947 roku Niemcy, Hans powrócił do nich już jako dziennikarz magazynu „Ebony” w 1966. I od tamtej pory stale odwiedzał swoją pierwszą ojczyznę.

Perypetie Hansa Mossaquoi mogłyby posłużyć za kanwę bardzo interesującego serialu. Podczas lektury książki, przywodziłem na myśl, oglądany wieki temu, amerykański serial „The Roots” o historii rodziny afroamerykańskiej. Odniosłem wrażenie, iż wiele sytuacji czy wydarzeń było zbieżnych, czy wręcz identycznych. Nie budzi jednak zdziwienia fakt egzystencji milionów Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych, ale jednego pół Liberyjczyka – pół Niemca w hitlerowskiej Rzeszy, już tak.

Nie opisuję wszystkich wątków z życia bohatera książki. Jest ich bardzo dużo. Jestem pełen podziwu, że autorowi udało się swoje, tak barwne życie, zawrzeć na 550 stronach. Lektura jego przeżyć i dokonań jest pasjonująca, a styl narracji – lekki i łatwo przyswajalny. To jedna z najciekawszych prac wspomnieniowych, które miałem okazję przeczytać w ciągu ostatnich kilku lat. Dlatego gorąco zachęcam do zapoznania się z nią.

Ocena recenzenta: 6/6

Wydawnictwo Ośrodek KARTA

Tomasz Gajownik

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*