Antoni Prochaska, Władcy, rycerze, trefnisie. Szkice z XV wieku
Badania nad historią polskiego średniowiecza mają stosunkowo krótką tradycję. Trudno nam, współczesnym Polakom, wychowanym w kulcie bitwy pod Grunwaldem, uwierzyć, że na przykład jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku starcie to było niemal całkowicie nieznane historykom. Pisano o nim, jako o małej potyczce, mylono miejscowości, pod którymi miało się odbyć. A przecież zarówno kanclerz Jan Trąba, któremu przypisuje się obszerną Kronikę wojny króla Polski Władysława z Krzyżakami w roku 1410, czy Jan Długosz w swoich dziełach, zostawili nam wyjątkowo rzetelny opis tej wspaniałej bitwy i jak się okazało, jednej z największych w europejskim średniowieczu.
Książka do nabycia tutaj – Władcy, rycerze, trefnisie. Szkice z XV wieku
Jeżeli historycy mieli kłopoty z właściwą oceną tak spektakularnego wydarzenia, jakim była bitwa grunwaldzka, cóż mówić o rzetelnej wiedzy dotyczącej innych, mniejszej wagi faktów z okresu średniowiecza? Poniekąd sytuacja taka wynikała ze słabości ówczesnych nauk historycznych w tym zakresie. Stan badań poprawił się dopiero wówczas, kiedy pojawili się historycy wykształceni w nowoczesny sposób, posiadający odpowiedni aparat naukowy, zaplecze teoretyczne i wsparcie nauk pomocniczych historii. Tacy mediewiści jak np.: ks. Stanisław Kujot, Ksawery Liske, Stanisław Kaniowski, Jadwiga Karwasińska, Stefan Maria Kuczyński, Marian Małuszyński, Stanisław Zajączkowski, Marian Biskup, Gerard Labuda otwierali nowym pokoleniom oczy na wielkość i niezwykłą barwność Królestwa Polskiego wieków średnich. Autor prezentowanej publikacji: Władcy, rycerze, trefnisie był właśnie jednym z pierwszych, do którego dorobku naukowego sięgało większość wyżej wymienionych.
Warto w kilku słowach przybliżyć tą niezwykle ważną dla polskiej historiografii postać. Antoni Prochaska urodził się w 1852 w Zaleszczykach Małych w powiecie buczackim. Po studiach w Wiedniu, powróciwszy do Lwowa uzyskał doktorat z filozofii, ale z pracy o tematyce historycznej Polska a Czechy w czasach husyckich. W 1878 roku rozpoczął pracę w Krajowym Archiwum Akt Grodzkich i Ziemskich we Lwowie i związany był z tą instytucją przez całe swoje zawodowe życie. Szczególnie pasjonował Prochaskę okres panowania króla Władysława Jagiełły w Polsce i księcia Witolda na Litwie, ale zgłębiał także historię Rusi Czerwonej, Ziemi Czerwińskiej, oraz przedchrześcijańskiej Litwy.
Kiedy powierzono Antoniemu Prochasce zadanie zredagowania „Aktów grodzkich i ziemskich z czasów Rzeczypospolitej Polskiej z archiwum tak zwanego benardyńskiego we Lwowie” zabrał się do tej pracy z zapałem i bezinteresownością, tak charakterystyczną dla ludzi tamtej epoki, tęskniących za wolną ojczyzną i gotowych czynić ofiary dla jej upamiętnienia. Dlatego nie można przemilczeć faktu, że całe honorarium, jakie Prochaska otrzymywał za to wydawnictwo pożytkował na wydawanie kolejnych jego tomów. Dorobek naukowy Antoniego Prochaski sprawił, że pod koniec życia został uhonorowany tytułem doktora honoris causa Uniwersytetu Lwowskiego, otrzymał członkostwo czynne Polskiej Akademii Umiejętności, ponadto nagrodę im. Karola Szajnochy i został odznaczony Krzyżem Oficerskim Polonia Restituta. Zmarł 23 września 1930 roku.
Krakowskie Wydawnictwo Cztery Strony po raz kolejny udowodniło, że prowadzący go redaktorzy potrafią podjąć odważną decyzję. Po wznowieniach kilku ważnych dla polskiej kultury i nauki książek, jak chociażby Dolinami Rzek Zygmunta Glogera, czy Pamiętniki kapela Legionów Polskich księdza Józefa Panasia zdecydowało się zaprezentować czytelnikom klasyczna pracę z dziedziny mediewistyki: Władcy, Rycerze, Trefnisie, Szkice z XV wieku Antoniego Prochaski. Jest to zbiór tekstów z okresu panowania Władysława Jagiełły, które wcześniej publikowane były w historycznych periodykach.
Sprawy wojny Polski i Litwy z Zakonem Krzyżackim w latach 1409–1411, w tym jej przyczyn, omawiane były szeroko wielokrotnie przez bliższych nam czasowo historyków np. Stefana Marię Kuczyńskiego, Karola Górskiego, Andrzeja Nadolskiego, Edwarda Potkowskiego, Mariana Biskupa wraz Gerardem Labudą, ale wszyscy ci autorzy sięgali do pionierskich wniosków, które zawarł Antoni Prochaska w pierwszym z prezentowanych szkiców Przed Grunwaldem. To właśnie Prochaska najwcześniej ukazał ówczesną dyplomację, jako wyrafinowaną i istotną dziedzinę polityki, być może już wówczas ważniejszą od starć orężnych w otwartym polu. Szczególnie dużo uwagi poświęca księciu Witoldowi, którego kreśli, jako władcę niezwykle inteligentnego i sprytnego, potrafiącego wykorzystywać chwilowe sojusze i w odpowiednim dla siebie momencie sprowokować konflikt, do którego wciągnięta zostaje nie tylko Polska, ale i księstwa ruskie oraz Tatarzy. Na szczególną uwagę zasługuje pasjonująca korespondencja księcia Witolda z wielkim mistrzem Ulrykiem von Jungingen, co było właśnie efektem pionierskiej pracy archiwistycznej Antoniego Prochaski. To obowiązkowa lektura dla wszystkich badaczy bitwy grunwaldzkiej.
Kolejny tekst dotyczy legendy rycerstwa polskiego Zawiszy Czarnego. Postać tego najbardziej znanego rycerza była niejednokrotnie przedmiotem badań oraz licznych publikacji. Pisali o nim między innymi: Ignacy Kozielewski, Anna Klubówna, Stanisław Kuczynski, Marcin Szymoniak, ale podobnie, jak w przypadku bitwy grunwaldzkiej, tak i tutaj szlaki przecierał Antoni Prochaska. On bowiem, jako pierwszy napisał szerzej o tej nietuzinkowej postaci doby Władysława Jagiełły i Zygmunta Luksemburskiego, w szkicu Zawisza Czarny, pochodzącym już z 1884 roku. Podobnie, jak wielkiego księcia Witolda, tak i Zwiszę przedstawia Prochaska, jako wybitnego dyplomatę, obdarzonego niezwykłą mądrością i politycznym sprytem, który więcej czasu spędzał na misjach dyplomatycznych aniżeli w domu. Przez to odbiega od potocznie znanego obrazu Zawiszy – niezwyciężonego rycerza siejącego postrach w szeregach wrogów i zwycięzcy licznych turniejów.
Dwa kolejne teksty omawiają historie mniej znane, ale niezwykle ciekawe. Pierwszy zatytułowany Husyta z Polski dotyczy możnego rycerza z Będzina – Mikołaja herbu Kornicz. Przeszedł on do świadomości potomnych z przydomkiem Siestrzeniec będziński i poza licznymi burdami i zbrojnymi awanturami ze swoimi politycznymi przeciwnikami, wsławił się, jako emisariusz króla Władysława Jagiełły do husytów. Z husytami się zaprzyjaźnił, jego zamek służył im jako baza, w czasie kiedy zajęli oni Śląsk. Niemniej sam Siestrzeniec husytą nigdy nie został. Miał z nim w efekcie król Jagiełło więcej kłopotów, aniżeli pożytku, co skończyło się procesem Siestrzeńca w 1434 roku. Pomimo że za swoje przewinienia utracił funkcję burgrabiego będzińskiego, wkrótce, już po śmierci króla, dzięki dobrym koneksjom z rodem Szafrańców powrócił do chwały, zostając jeszcze burgrabią rabsztyńskim i starostą przedborskim. Zmarł w 1445. Niewielu historyków po Antonim Prochasce z należytą uwagą pochyliło się nad historią Siestrzeńca. Właściwie tylko Marceli Antoniewicz napisał w czasach nam bliższych (w 1987 roku) większą monografię tej barwnej postaci.
Szkic, zatytułowany Trefniś Henne u Witolda, dotyczy osoby historykom stosunkowo mało znanej, choć w swoich czasach – panowania Jagiełły i Witolda – bardzo popularnej. Była to popularność podobna do tej, którą dzisiaj zyskują twórcy kultury masowej, znani piosenkarze, aktorzy filmów wysoko budżetowych, reżyserzy. Mowa tu bowiem o trefnisiu. Jeżeli ktoś uprawiający obecnie wyżej wymienione zajęcia – aktor, piosenkarz czy reżyser poczuł się urażony takim porównaniem, to trzeba podkreślić, że trefnisie w piętnastowiecznej Europie cieszyli się sporym szacunkiem. Błazen książęcy czy królewski uchodził zazwyczaj za człowieka mądrego, na dodatek wielce uprzywilejowanego. Był bowiem jedynym, który bezkarnie i prosto z mostu mógł wygarnąć władcy prawdę, oczywiście ubierając ją w zgrabny żart – a do tego rzecz jasna potrzebny był talent. Moda na tego typu błaznów, choć na Zachodzie Europy od dłuższego czasu znana, w Polsce i na Litwie w początkach wieku XV stanowiła nowość. Szczególnie Witold miał słabość do żartów, sam lubił dowcipkować, bywał przy tym uszczypliwy i ironiczny. O jego poczuciu humoru opowiadali sami Krzyżacy, szczególnie komturowie pogranicznego Królewca. Wykorzystał tę cechę litewskiego księcia wielki mistrz zakonu krzyżackiego Paweł von Russdorf, który posiadał bardzo zdolnego i popularnego wśród dworów okolicznych władców trefnisia imieniem Henne. Pod pretekstem przyjaźni „wypożyczał” wielki mistrz swojego trefnisia księciu Witoldowi. W rzeczywistości powody owej serdeczności wielkiego mistrza były głębsze, chodziło mianowicie o staranne wyszpiegowanie, co dzieje się na dworze i w otoczeniu litewskiego księcia. Henne wywiązywał się z tego zadania bardzo dobrze. Pozostała z tego okresu cenna korespondencja, między mistrzem a księciem i mistrzem a trefnisiem, którą Prochaska, jako pierwszy udostępnił szerszej opinii. Wspaniałe to źródło wiedzy o tamtych ludziach i ówczesnych stosunkach. Postać trefnisia Henne nie była szerzej omawiana, zresztą chyba trudno byłoby mediewistom opracować jego biografię ze względu na szczupłość dostępnych źródeł. Ostatnio natrafiłem jedynie na artykuł Piotra Korczyńskiego w Nesweeku Historia pt. Henne, trefniś Henne.
Na koniec kilka słów o stronie edytorskiej książki. Wydawnictwo Cztery Strony wykonało kawał dobrej roboty. Nie zauważyłem błędów, książka została przygotowana rzetelnie i dobrze zredagowana. Uwagę też przykuwa strona graficzna (ilustracje w charakterze średniowiecznych litografii Tomasza Bohajedyna).
Wydawnictwo Cztery Strony
Ocena recenzenta: 6/6
Piotr Witold Lech