Znak ostrzegający przed wrakami na plaży w Chałupach wielu bierze za przestrogę przed statkami. Niewielu przypuszcza, że chodzi o lokomotywy. To pozostałości z czasów II wojny światowej. Parowozy stojące w morzu widnieją jeszcze na zdjęciach z 1945 roku. Ostatecznie pod piaskiem zniknęły w latach 60-tych. Niedawno przypomniał o nich odpływ.
Pod koniec wojny, w 1944 roku, w miejscu polskich umocnień obronnych z 1939r. Niemcy zrobili przekop i zbudowali zapory przeciwczołgowe. Przedłużeniem zapory na odcinku między Chałupami a Kuźnicą były spięte ze sobą, wchodzące w morze lokomotywy. Aby umieścić parowozy w wodzie, zbudowano prowizoryczne tory – rozjazd od istniejącej od lat 20-tych linii kolejowej. Maszyny idealnie nadawały się na zapory i mogły skutecznie zatrzymać czołgi Armii Czerwonej. Półwysep Helski pod koniec II wojny światowej był ostatnią drogą ucieczki przed Rosjanami.
– Według relacji Niemcy wykonali pięć tego typu barykad: dwie od strony otwartego morza oraz trzy od strony Zatoki Puckiej. Znajdowały się one w najwęższym miejscu cypla – między Chałupami a Kuźnicą – opowiada Artur Labudda, kustosz Muzeum Kolei Helskich.
Ten w okolicach Chałup to prawdopodobnie ostatni skład, jaki pozostał w morzu, pod wodą i piaskiem. Barykady od strony pełnego morza wysadzono, a parowozy od strony zatoki wyciągnięto po wojnie i przywrócono do użytku.
Artur Labudda wątpi w możliwość wydobycia lokomotyw, choć znalezisko jest bardzo cenne, a składy prawdopodobnie doskonale zakonserwowane. – Ten skład może ważyć nawet ponad 100 ton. Taka operacja wymagałaby dużego przygotowania i byłaby bardzo kosztowna. Szczerze mówiąc, w Polsce chyba nie ma takiego muzeum, które byłoby w stanie się tego podjąć – ocenia.
Źródło: tvn24.pl
Red. A. Grochowicz
Zdj. Muzeum Kolei Helskich