Marat Gabidullin, Wagnerowiec. Spowiedź byłego dowódcy tajnej armii Putina
O czym jest ta książka? O prawych, ale nie docenianych żołnierzach mordujących za pieniądze? A przede wszystkim o Putinie? A może jest swoistym ciosem krytyki w politykę uprawianą przez moskiewskiego tyrana? Cóż, odpowiedź brzmi – wszystkiego po trochu. Jednak, moim zdaniem, wszystkie informacje, o których wspomina Autor, są już dostępne z innych źródeł. Wiemy o tym, że rosyjska armia posiada na wyposażeniu stary, zdezelowany sprzęt. Wiemy o wewnętrznej korupcji, alkoholizmie, problemach z organizacją i niskim morale… Pod tym względem książka ta nie wnosi nic nowego. A szkoda.
Kim są wagnerowcy? Krótko mówiąc, to swoista jednostka specjalna złożona z różnej maści rosyjskich najemników. Kierowana na terytoria konfliktów w państwach upadłych oraz tam, gdzie aktualnie wymaga tego interes władcy Kremla. Grupa została pomyślana i zbudowana przez Dmitrija Utkina, psudonim „Wagner”. Pod jego dowództwem rosyjscy najemnicy walczą wszędzie tam, gdzie prawo międzynarodowe znajduje się w zawieszeniu, gdzie konflikty toczą się pomiędzy lokalnymi grupami interesu (watażkami, siłami rządowymi, terrorystami itd.).
Oficjalnie, Grupa Wagnera jest prywatną firmą. Nieoficjalnie – stanowi zbrojne ramię Putina do załatwiania jego brudnych interesów na świecie. Wagnerowcy brali udział m.in. w zajęciu Krymu, w walkach o Donbas, w konflikcie w Syrii (to właśnie ta misja wprowadziła ich do świadomości opinii światowej), czy w walkach w Mali. Oczywiście to nawet nie połowa z ich wszystkich misji „stabilizacyjnych”. Jak sam podkreśla Gabidullin, stan liczebny Grupy jest płynny. Wynika to, z problemów „kadrowych” (brak doświadczonych dowódców) oraz złego uzbrojenia (przestarzała broń, brak regularnych dostaw…). Tak czy inaczej, pomimo problemów, wagnerowcy stanowią potężną organizację gotową służyć każdemu, kogo na to stać.
Wspomnienia rosyjskiego najemnika
Czytając książkę o wagnerowcach, liczyłem się z tym, że poznam jakieś nowe, istotne fakty, które pozwolą mi zrozumieć kolejne aspekty. Może nie tyle działalności tej grupy najemników, ale raczej ich funkcjonowaniem w strukturach politycznych Putina. Przeliczyłem się. prawie nic tam o tym nie uświadczyłem. Wszystkie, potencjalnie ważne i groźne informacje zbyte są milczeniem lub opisane tak oględnie, żeby niczego nie ujawniać. W pewnym momencie zacząłem się nawet zastanawiać, czy Gabidullin nie kreuje propagandy na korzyść Putina. Po to aby siać jeszcze większy strach przed tym impertynenckim panem Rosji.
Najciekawszą częścią książki było wprowadzenie, które napisały pomysłodawczynie wspomnień Gabidullina. Od samego początku ma się wrażenie, że Autor stara się zbudować obraz takiego Don Kichota XXI wieku – szlachetnego wojownika, który walczy z ciemnymi mocami. Tylko po to, by ostatecznie dowiedzieć się, że ta walka nie miała sensu. Gabidullin sugeruje, że nie może ujawnić wielu faktów, nazwisk itd., a i ta niewielka dawka informacji, może go kosztować życie. Może tak, a może nie. Odniosłem wrażenie, że on chciałby tego, żeby stać się jakąś znaczniejszą postacią historyczną. Ewidentnie przeszkadza mu to, że może zniknąć niezapamiętany, że może stać się kolejną nic nie znaczącą postacią w dziejach.
Pisząc tę książkę, staje przed możliwością stworzenia sobie „posągu trwalszego od spiżu”. Po pierwsze – nieśmiało kreuje się na przeciwnika polityki Kremla. Podkreśla, że pewne decyzje były błędne, że Rosjanie ponoszą niepowetowane straty, bez logicznego uzasadnienia tego stanu rzeczy. Po drugie – zdaje się mieć świadomość, że tylko ta droga może stać się, po potencjalnym upadku Putina, drogą do awansu, drogą do kariery politycznej w Rosji. Przecież sam tyran też należał do elitarnego wówczas KGB. A w czasach, gdy w Rosji niepodzielnie dominuje FSB, Grupa Wagnera, ze swą legendą prawych „wojowników” walczących ze złem tego świata, mogłaby być doskonałą przeciwwagą dla bezdusznych, zakulisowych funkcjonariuszy, mających złą prasę we własnym kraju. Może to zbytnia dywagacja, ale warto by było się nad nią głębiej zastanowić. Tak czy inaczej, książka „Wagnerowcy…” stała się kamieniem węgielnym nowo powstającej rosyjskiej legendy.
Choć książka nie wnosi zbyt wiele nowych informacji, czyta się ją szybko. Na swój sposób jest „lekka”, łatwa do zrozumienia nawet dla cywilów nie obznajmionych z wojskiem. Napisano ją prostym, czytelnym językiem. Na szczęście nie było tam zbyt wielu przekleństw. Książka może nie porywa. Jednak w jakimś stopniu daje nam, zwłaszcza dla nie uświadomionych czytelników, możliwość liźnięcia stanu psychicznego i moralnego narodu rosyjskiego. Pod tym względem Gabidullin dał popis. Mało kto potrafi oddać to rosyjskie rozdwojenie jaźni, które sprawia tyle cierpienia tym, którzy mają pecha się z nim spotkać.
Wydawnictwo: Znak
Ocena recenzenta: 4/6
Ryszard Hałas